Następnego dnia obudziła się zwinięta w kłębek. Uśmiechnęła się do siebie i nie otwierając oczu wyciągnęła rękę, żeby dotknąć ciała bruneta. Zmarszczyła brwi, kiedy nic nie poczuła, a potem otworzyła jedno oko. Leżała sama w pomiętej pościeli. Podniosła się do siadu i rozejrzała po pokoju. Oprócz panującego wszędzie bałaganu, czerwonowłosa nie dostrzegła nic specjalnego... A zwłaszcza ubrań Itachiego, które powinny leżeć porozrzucane po całym pomieszczeniu.
Dziewczyna zmarszczyła jeszcze bardziej brwi przypominając sobie dokładnie całą sytuację sprzed kilku godzin. Na jej usta wkradł się uśmiech na wspomnienie, jak było jej... przyjemnie. A potem przypomniała sobie, co mu powiedziała niesiona chwilą.
- O kurwa... - mruknęła opadając z powrotem na łóżko.
- Wstałaś już? - zapytała osoba, którą teraz najmniej chciała widzieć. Jakby nigdy nic, wszedł do pokoju
- Ta... - mruknęła owijając się kołdrą.
- Musimy porozmawiać - oznajmił, a czerwonowłosa poczuła jak jej wnętrzności robią fikołka.
- Jasne, ale może... - wstała trzymając swoją sukienkę z pościeli. Wyglądała jakby była w co najmniej ósmym miesiącu ciąży. - Może... Ten... Kurwa! - przeklęła, kiedy jej mały palec u stopy miał bliskie spotkanie z nogą łóżka. Złapała się za palec i jednocześnie starała się za wszelką cenę utrzymać na sobie "ubranie". Gdy ponownie się wyprostowała zauważyła czujny wzrok Itachiego na sobie. Spięła się jeszcze bardziej, ale ruszyła w kierunku drzwi. - To ja pójdę ten... Umyję się i pogadamy? - zapytała i uciekła do łazienki.
- ...także rozumiesz, prawda? - powiedziała chodząc w tą i z powrotem w samym ręczniku, który ledwo zakrywał jej tyłek. - Życie jest trochę okrutne i właśnie dlatego...
- Hana, długo jeszcze... - urwał, kiedy czerwonowłosa rzuciła w niego szczoteczką do zębów.
- Ej, no! Kultury trochę! Puka się! - krzyknęła, gdy Itachi wycofał się z pomieszczenia. - A wracając... - odwróciła się patrząc na swoją twarz w lustrze. - Itachi, jesteś świetnym facetem i w ogóle... Rozumiesz, ja tak naprawdę to cię nie kocham... Lubię cię, serio. I to bardzo, ale wiesz... No... No i to by było na tyle - mruknęła zrezygnowana. - No, ale co mi tam? Od zawsze szłam na żywioł i teraz też pójdę, nie? Hanunia? - uśmiechnęła się wesoło do swojego odbicia i dziarskim krokiem wyszła z łazienki.
Nigdzie nie zobaczyła faceta, któremu powiedziała, że go kocha i teraz ma zamiar to wycofać. Bądźmy szczerzy, nie pasują do siebie. Ona jest impulsywna, on spokojny. Ona leniwa, on nie za bardzo. Ona jest wulgarna, on opanowany. I jak tu żyć? Odkąd Hana była mała marzyła o chłopaku, który będzie takim jakby jej męskim odzwierciedleniem. Będą kończyć za siebie zadania i w ogóle. Marzyła o takim kimś, z kim będzie mogła jeść całymi dniami lody przed telewizorem i nie będzie musiała dla niego zakładać sukienki, żeby mu się podobać. Chciała być po prostu sobą i nie krępować się.
Z Itachim to by było trochę ciężko... Hana zdawała sobie sprawę, że brunet był wychowany w duchu Uchiha. W przekonaniu, że są silnym klanem i takie tam podobne. Czerwonowłosa nie pasowała do modelu "dziewczyny arystokraty". Nie znała manier i była niewychowana. Prawda, odziedziczyła rodowe "dziedzictwo", ale to wszystko. Jej jedynym plusem było to, że władała Gogyō. Poza tym, nie wyróżniała się niczym z tłumu.
No i najważniejsza rzecz. Itachi należał do Akatsuki, a Hana nie była jeszcze tak pogrzana, żeby wiązać się z przestępcą.
Dziewczyna zeszła do kuchni, gdzie zobaczyła bruneta siedzącego przy stole. Podniósł na nią wzrok, a ona przełknęła ślinę.
- No... To... - zaczęła skrępowana. Nie wiedziała, jak zacząć temat.
- Powiedziałaś, że mnie kochasz - Itachi zrobił to za nią, a ona tylko zaśmiała się nerwowo.
- Ta... Pamiętasz to? - i ostatnia iskierka nadziei, że może o tym zapomniał albo nie usłyszał poszła się kochać.
- Ciężko zapominać takie rzeczy... Chociaż kto wie? Nie jestem tobą - powiedział z powagą.
- Yyy... Ta... - mruknęła. - Ale wracając... Zapomnijmy o tym.
- Co?
Wow... Aż wstał z wrażenia. A tak poza tym, to powodzenia. Usłyszała szyderczy głosik w swojej głowie i obiecała sobie, że później skopie mu tyłek.
- No, bo wiesz... - zaczęła się cofać przed wzrokiem bruneta, aż natrafiła plecami na ścianę. - Nie... To się nie uda, nie? Oboje o tym wiemy - chciała to powiedzieć twardym i niezłomnym głosem. Jednak ciężko udawać twardzielkę w samym ręczniku. - Także ten... To chyba by było na tyle... - mruknęła i uciekła do swojej sypialni zanim zmieniłaby zdanie albo się rozpłakała.
Następne dni były po prostu torturą. Czerwonowłosa chciała jednego. Zwoju. Jednak nie miała innego wyjścia. Musiała czekać aż do następnej pełni na spotkanie z Masatake.
Jeszcze pozostawał Itachi... Czerwonowłosa wiedziała, że dobrze zrobiła. Tak było lepiej dla nich obojga. Zresztą brunet nawet jej nie kochał. Była dla niego tylko zabawką. Dziewczyna zdawała sobie z tego sprawę i w sumie nie odczuwała z tego powodu cierpienia...
- Hana! - usłyszała głos Madary, a potem poczuła silnego kopniaka w szczękę.
- Aaa... - jęknęła i złapała się za twarz. Uderzenie było wystarczająco silne, żeby Hana straciła grunt pod nogami. Teraz leżała na trawie trzymając się za bolące miejsce. Czuła piekące łzy pod powiekami, ale nie pozwoliła ani jednej wypłynąć.
- Coś nie jesteś w formie - odezwał się brunet kucając obok dziewczyny. Dzisiaj nie miał na ustach tego wrednego uśmieszku. Chłopak podał jej rękę pomagając wstać.
- Dzięki - mruknęła i poczuła metaliczny smak na języku, a z kącika jej ust popłynęła stróżka krwi. - Dlaczego jesteś taki miły? - zapytała wycierając krew rękawem czarnej bluzki.
- Nie wiem czy pamiętasz, ale mamy niejaką umowę. Czyż nie?
- No... - czerwonowłosa starała pobudzić swoje szare komórki do pracy. - Ale nie powiedziałeś wszystkiego.
- Hana-san, Madara-san, czas na przerwę był pół godziny temu - nie wiadomo skąd pojawił się Takeshi. - Wracajcie do treningu.
Dzisiejszy trening był najzwyklejszą walką na taijutsu. Hana walczyła z Madarą, który pierwszy do niej podszedł oznajmiając, że będą w parze razem. Kiedy szła za brunetem na plac treningowy, podchwyciła spojrzenie Itachiego. Nie patrzył na nią, ale na Madarę. Dziewczyna nie była w stanie stwierdzić co myślał, ale była przekonana, że to nie było nic miłego.
- Koniec na dzisiaj - oznajmił staruszek po następnych kilku godzinach. - Mam dla was następne zadanie - powiedział, a czerwonowłosa zerknęła ukradkiem na Madarę. - Zrobimy sobie małe podchody!
- Podchody? - zapytał sceptycznie Izuna. - Takie jakie robi się dzieciom, żeby nauczyły się pracy w terenie?
- Dokładnie takie - odpowiedział Takeshi z uśmiechem. - Dostaniecie mapę i na jej podstawie będziecie musieli znaleźć pewną rzecz należącą do mnie. Oczywiście w międzyczasie musicie walczyć między sobą i pokonać przeciwną drużynę.
- To jakie są drużyny?
- Sami sobie wybierzcie.
- Hana jesteś ze mną - oznajmił natychmiast Madara i objął dziewczynę ramieniem, która miała ochotę zapaść się pod ziemię na ten gest i już tam zostać.
- Świetnie! Czyli już mamy ustalone składy? - zapytał patrząc na wszystkich po kolei. Czerwonowłosa zerknęła kątem oka na Itachiego, który nie zwracał na niej najmniejszej uwagi. Westchnęła. Przecież to ona pierwsza powiedziała, że nic z tego nie będzie i nie powinna mieć teraz pretensji do bruneta. - No, to by było tyle na dzisiaj. Bądźcie tutaj jutro o szóstej rano. Do widzenia - powiedział i zniknął w kłębach dymu.
- Hana, idziemy - oznajmił władczym tonem Madara i po chwili zniknął za rogiem budynku. Czerwonowłosa zerknęła na Itachiego i Izunę, którzy rozmawiali ze sobą. Kiedy żaden z nich nie zwrócił na nią uwagi, ruszyła śladem za swoim partnerem.
Następnego dnia Hana wstała wcześniej niż zamierzała i jak najszybciej wyszła z domu. Na początku od razu chciała pójść na plac treningowy, tam gdzie miało rozpocząć się kolejne zadanie. Jednak szybo zrezygnowała z tego pomysłu.
Do szóstej była jeszcze kupa czasu, a ona nie wiedzieć czemu, obudziła się i po prostu wyszła z domu. Na dworze było jeszcze ciemno i na ulicach wioski Uchiha nie było żywej duszy. Chłodny wietrzyk mierzwił jej włosy, ale nie przeszkadzało jej to. I tak będzie je musiała związać, żeby nie przeszkadzały podczas zadania...
Przez jakiś czas błąkała się bez celu po ulicach aż po jakimś czasie zauważyła znajomą sylwetkę.
- Co tu robisz? - zapytała Madarę, który siedział na jednej z ławek z przymkniętymi oczyma.
- O to samo mógłbym zapytać ciebie - odpowiedział nawet na nią nie patrząc. Dziewczyna stała chwilę i patrzyła na bruneta. Zastanawiała się, co chodzi po głowie takiemu Uchiha, ale szybko się poddała i usiadła obok chłopaka. Przez dłuższą chwilę żadne z nich się nie odzywało. Madara udawał, że śpi, a czerwonowłosa podziwiała swoje obuwie. - Co u Yuki? - zaczął pierwszy z cynicznym uśmieszkiem.
- Nie wiem... Chyba już z nią nie gadam - odpowiedziała nie wiedząc czemu. Przecież nie musi mu się zwierzać. Przecież nawet się nie lubią, ale czerwonowłosa poczuła silną potrzebę wygadania się przed kimś. Nosiła w sobie za dużo uczuć. Miała wrażenie, że lada moment eksploduje... Co by nie było takim złym wyjściem.
- Chyba?
- To... Eh... - westchnęła zrezygnowana - A w ogóle, dlaczego ja ci się zwierzam?!
- Hmm... Pomyślmy...
- Daruj sobie - przerwała mu jeszcze zanim rozkręcił się na dobre.
- Dobra, mi to i tak wisi - wzruszył ramionami.
- Dlaczego tak jej nie lubisz? - zapytała po chwili ciszy. Nie obchodziło ją, co on pomyśli. Już od dłuższego czasu Madara dawał jej coś do zrozumienia. Nawet otwarcie kazał się zapytać o to Yuki, jednak czerwonowłosa nie miała ku temu okazji. A chciała wiedzieć.
- Kogo? Yuki? - spojrzał na nią i się uśmiechnął w ten swój, irytujący sposób. - A jednak chcesz wiedzieć... Trzeba było się jej zapytać, kiedy byłyście jeszcze przyjaciółkami - powiedział, a jego ostatnie słowo było przesiąknięte jadem i nienawiścią.
- Po prostu mi odpowiedz - rozkazała nie zwracając najmniejszej uwagi na humorki bruneta.
- No, dobra... Ale później polecam to wykorzystać. Yuki może i udaje aniołka, ale zemścić też się potrafi, a z tego co widzę ty i ona... - przerwał na chwilę, ale dziewczyna nic nie odpowiedziała. Przecież Hana nic nie zrobiła Yuki, więc dlaczego miałaby się na niej mścić? - Ale wróćmy do twojego pytania. Dlaczego ja jej nie lubię? Nie chodzi o to, ja jej po prostu nienawidzę - powiedział spokojnie, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem. - Yuki nie jest Uchiha. To przybłęda przygarnięta i wychowana przez klan.
- Co? - zapytała niezbyt inteligentnie. To przecież niemożliwe... Yuki miała Sharingan. Przecież Hana nawet go widziała.
- Myślę, że tak naprawdę jest od Senju, ale nikt nie chce w to wierzyć - ciągnął dalej. - Kiedyś był taki chłopak... Nawet go nie znałem, ale on zginął podczas wojny. NIBY zginął podczas wojny, ale jak go znaleźliśmy to nie miał oczu... Wiesz, Sharingan... - Madara zamilkł, a czerwonowłosa zastanawiała się czy blondynka byłaby do tego zdolna...
Nie. Oczywiście, że nie. Yuki? TA Yuki miałaby zabić kogoś z Uchiha? Przecież ona nawet nie była ninja. I niby jak miałaby to zrobić? Blondynka była chucherkiem, jak mogła pokonać i zabić wytrenowanego shinobi? Czerwonowłosa nie mogła w to uwierzyć, jednak nic nie odpowiedziała na oszczerstwa bruneta.
- No i jeszcze Izuna się w niej zakochał... Boże, zakochał się w szpiegu! - powiedział zrezygnowany.
- Myślisz, że Yuki jest szpiegiem? - zapytała niepewnie.
- Ja to wiem - odpowiedział z przekonaniem. Dziewczyna otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale po sekundzie zamknęła je. Nie miała nic do dodania, prócz tego, że Madara ma jakąś obsesję. Jednak wolała to zachować dla siebie.
Przez kilka minut siedzieli w kompletnej ciszy, którą nieoczekiwanie przerwał brunet.
- Słońce wschodzi - oznajmił i wstał. - Idziemy - dodał władczym tonem, za który Hana chciała mu wyrwać język.
Posłusznie wstała i ruszyła razem z Madarą na plac treningowy. Poranne promienie oświetlały jej twarz i może by się zachwycała tym, gdyby nie te wszystkie myśli, które zaprzątały jej głowę. Itachi, zwój i teraz jeszcze ta Yuki... Ale to nie było możliwe! Po prostu nie było i już!
Kiedy przyszli na umówione miejsce Itachi i Izuna już czekali. Czerwonowłosa ze wszystkich sił starała się unikać wzroku jednego z brunetów. Ale wszechświat jej jednak nienawidził. Madara podszedł do Izuny i odciągnął go rozmawiając z nim o czymś przyciszonym głosem.
I w ten oto sposób, Hana została z Itachim sama.
- Gdzie byłaś? - zapytał głosem wypranym z emocji.
- Poszłam się przejść - odpowiedziała cicho.
- Do Madary?
- Co? - spojrzała na niego zaskoczona. - Nie! Spotkałam go po drodze i...
- Hana... - przerwał jej, ale w tej samej chwili pojawił się przed nimi Takeshi.
- O proszę... Wszyscy już są? - spytał rozglądając się po placu. - Świetnie! Tak więc... Rozpocznijmy zadanie - powiedział i uśmiechnął się w tajemniczy sposób, a czerwonowłosa już wiedziała, że to nie skończy się dla niej dobrze.
- Ta... - mruknęła owijając się kołdrą.
- Musimy porozmawiać - oznajmił, a czerwonowłosa poczuła jak jej wnętrzności robią fikołka.
- Jasne, ale może... - wstała trzymając swoją sukienkę z pościeli. Wyglądała jakby była w co najmniej ósmym miesiącu ciąży. - Może... Ten... Kurwa! - przeklęła, kiedy jej mały palec u stopy miał bliskie spotkanie z nogą łóżka. Złapała się za palec i jednocześnie starała się za wszelką cenę utrzymać na sobie "ubranie". Gdy ponownie się wyprostowała zauważyła czujny wzrok Itachiego na sobie. Spięła się jeszcze bardziej, ale ruszyła w kierunku drzwi. - To ja pójdę ten... Umyję się i pogadamy? - zapytała i uciekła do łazienki.
- ...także rozumiesz, prawda? - powiedziała chodząc w tą i z powrotem w samym ręczniku, który ledwo zakrywał jej tyłek. - Życie jest trochę okrutne i właśnie dlatego...
- Hana, długo jeszcze... - urwał, kiedy czerwonowłosa rzuciła w niego szczoteczką do zębów.
- Ej, no! Kultury trochę! Puka się! - krzyknęła, gdy Itachi wycofał się z pomieszczenia. - A wracając... - odwróciła się patrząc na swoją twarz w lustrze. - Itachi, jesteś świetnym facetem i w ogóle... Rozumiesz, ja tak naprawdę to cię nie kocham... Lubię cię, serio. I to bardzo, ale wiesz... No... No i to by było na tyle - mruknęła zrezygnowana. - No, ale co mi tam? Od zawsze szłam na żywioł i teraz też pójdę, nie? Hanunia? - uśmiechnęła się wesoło do swojego odbicia i dziarskim krokiem wyszła z łazienki.
Nigdzie nie zobaczyła faceta, któremu powiedziała, że go kocha i teraz ma zamiar to wycofać. Bądźmy szczerzy, nie pasują do siebie. Ona jest impulsywna, on spokojny. Ona leniwa, on nie za bardzo. Ona jest wulgarna, on opanowany. I jak tu żyć? Odkąd Hana była mała marzyła o chłopaku, który będzie takim jakby jej męskim odzwierciedleniem. Będą kończyć za siebie zadania i w ogóle. Marzyła o takim kimś, z kim będzie mogła jeść całymi dniami lody przed telewizorem i nie będzie musiała dla niego zakładać sukienki, żeby mu się podobać. Chciała być po prostu sobą i nie krępować się.
Z Itachim to by było trochę ciężko... Hana zdawała sobie sprawę, że brunet był wychowany w duchu Uchiha. W przekonaniu, że są silnym klanem i takie tam podobne. Czerwonowłosa nie pasowała do modelu "dziewczyny arystokraty". Nie znała manier i była niewychowana. Prawda, odziedziczyła rodowe "dziedzictwo", ale to wszystko. Jej jedynym plusem było to, że władała Gogyō. Poza tym, nie wyróżniała się niczym z tłumu.
No i najważniejsza rzecz. Itachi należał do Akatsuki, a Hana nie była jeszcze tak pogrzana, żeby wiązać się z przestępcą.
Dziewczyna zeszła do kuchni, gdzie zobaczyła bruneta siedzącego przy stole. Podniósł na nią wzrok, a ona przełknęła ślinę.
- No... To... - zaczęła skrępowana. Nie wiedziała, jak zacząć temat.
- Powiedziałaś, że mnie kochasz - Itachi zrobił to za nią, a ona tylko zaśmiała się nerwowo.
- Ta... Pamiętasz to? - i ostatnia iskierka nadziei, że może o tym zapomniał albo nie usłyszał poszła się kochać.
- Ciężko zapominać takie rzeczy... Chociaż kto wie? Nie jestem tobą - powiedział z powagą.
- Yyy... Ta... - mruknęła. - Ale wracając... Zapomnijmy o tym.
- Co?
Wow... Aż wstał z wrażenia. A tak poza tym, to powodzenia. Usłyszała szyderczy głosik w swojej głowie i obiecała sobie, że później skopie mu tyłek.
- No, bo wiesz... - zaczęła się cofać przed wzrokiem bruneta, aż natrafiła plecami na ścianę. - Nie... To się nie uda, nie? Oboje o tym wiemy - chciała to powiedzieć twardym i niezłomnym głosem. Jednak ciężko udawać twardzielkę w samym ręczniku. - Także ten... To chyba by było na tyle... - mruknęła i uciekła do swojej sypialni zanim zmieniłaby zdanie albo się rozpłakała.
Następne dni były po prostu torturą. Czerwonowłosa chciała jednego. Zwoju. Jednak nie miała innego wyjścia. Musiała czekać aż do następnej pełni na spotkanie z Masatake.
Jeszcze pozostawał Itachi... Czerwonowłosa wiedziała, że dobrze zrobiła. Tak było lepiej dla nich obojga. Zresztą brunet nawet jej nie kochał. Była dla niego tylko zabawką. Dziewczyna zdawała sobie z tego sprawę i w sumie nie odczuwała z tego powodu cierpienia...
- Hana! - usłyszała głos Madary, a potem poczuła silnego kopniaka w szczękę.
- Aaa... - jęknęła i złapała się za twarz. Uderzenie było wystarczająco silne, żeby Hana straciła grunt pod nogami. Teraz leżała na trawie trzymając się za bolące miejsce. Czuła piekące łzy pod powiekami, ale nie pozwoliła ani jednej wypłynąć.
- Coś nie jesteś w formie - odezwał się brunet kucając obok dziewczyny. Dzisiaj nie miał na ustach tego wrednego uśmieszku. Chłopak podał jej rękę pomagając wstać.
- Dzięki - mruknęła i poczuła metaliczny smak na języku, a z kącika jej ust popłynęła stróżka krwi. - Dlaczego jesteś taki miły? - zapytała wycierając krew rękawem czarnej bluzki.
- Nie wiem czy pamiętasz, ale mamy niejaką umowę. Czyż nie?
- No... - czerwonowłosa starała pobudzić swoje szare komórki do pracy. - Ale nie powiedziałeś wszystkiego.
- Hana-san, Madara-san, czas na przerwę był pół godziny temu - nie wiadomo skąd pojawił się Takeshi. - Wracajcie do treningu.
Dzisiejszy trening był najzwyklejszą walką na taijutsu. Hana walczyła z Madarą, który pierwszy do niej podszedł oznajmiając, że będą w parze razem. Kiedy szła za brunetem na plac treningowy, podchwyciła spojrzenie Itachiego. Nie patrzył na nią, ale na Madarę. Dziewczyna nie była w stanie stwierdzić co myślał, ale była przekonana, że to nie było nic miłego.
- Koniec na dzisiaj - oznajmił staruszek po następnych kilku godzinach. - Mam dla was następne zadanie - powiedział, a czerwonowłosa zerknęła ukradkiem na Madarę. - Zrobimy sobie małe podchody!
- Podchody? - zapytał sceptycznie Izuna. - Takie jakie robi się dzieciom, żeby nauczyły się pracy w terenie?
- Dokładnie takie - odpowiedział Takeshi z uśmiechem. - Dostaniecie mapę i na jej podstawie będziecie musieli znaleźć pewną rzecz należącą do mnie. Oczywiście w międzyczasie musicie walczyć między sobą i pokonać przeciwną drużynę.
- To jakie są drużyny?
- Sami sobie wybierzcie.
- Hana jesteś ze mną - oznajmił natychmiast Madara i objął dziewczynę ramieniem, która miała ochotę zapaść się pod ziemię na ten gest i już tam zostać.
- Świetnie! Czyli już mamy ustalone składy? - zapytał patrząc na wszystkich po kolei. Czerwonowłosa zerknęła kątem oka na Itachiego, który nie zwracał na niej najmniejszej uwagi. Westchnęła. Przecież to ona pierwsza powiedziała, że nic z tego nie będzie i nie powinna mieć teraz pretensji do bruneta. - No, to by było tyle na dzisiaj. Bądźcie tutaj jutro o szóstej rano. Do widzenia - powiedział i zniknął w kłębach dymu.
- Hana, idziemy - oznajmił władczym tonem Madara i po chwili zniknął za rogiem budynku. Czerwonowłosa zerknęła na Itachiego i Izunę, którzy rozmawiali ze sobą. Kiedy żaden z nich nie zwrócił na nią uwagi, ruszyła śladem za swoim partnerem.
Następnego dnia Hana wstała wcześniej niż zamierzała i jak najszybciej wyszła z domu. Na początku od razu chciała pójść na plac treningowy, tam gdzie miało rozpocząć się kolejne zadanie. Jednak szybo zrezygnowała z tego pomysłu.
Do szóstej była jeszcze kupa czasu, a ona nie wiedzieć czemu, obudziła się i po prostu wyszła z domu. Na dworze było jeszcze ciemno i na ulicach wioski Uchiha nie było żywej duszy. Chłodny wietrzyk mierzwił jej włosy, ale nie przeszkadzało jej to. I tak będzie je musiała związać, żeby nie przeszkadzały podczas zadania...
Przez jakiś czas błąkała się bez celu po ulicach aż po jakimś czasie zauważyła znajomą sylwetkę.
- Co tu robisz? - zapytała Madarę, który siedział na jednej z ławek z przymkniętymi oczyma.
- O to samo mógłbym zapytać ciebie - odpowiedział nawet na nią nie patrząc. Dziewczyna stała chwilę i patrzyła na bruneta. Zastanawiała się, co chodzi po głowie takiemu Uchiha, ale szybko się poddała i usiadła obok chłopaka. Przez dłuższą chwilę żadne z nich się nie odzywało. Madara udawał, że śpi, a czerwonowłosa podziwiała swoje obuwie. - Co u Yuki? - zaczął pierwszy z cynicznym uśmieszkiem.
- Nie wiem... Chyba już z nią nie gadam - odpowiedziała nie wiedząc czemu. Przecież nie musi mu się zwierzać. Przecież nawet się nie lubią, ale czerwonowłosa poczuła silną potrzebę wygadania się przed kimś. Nosiła w sobie za dużo uczuć. Miała wrażenie, że lada moment eksploduje... Co by nie było takim złym wyjściem.
- Chyba?
- To... Eh... - westchnęła zrezygnowana - A w ogóle, dlaczego ja ci się zwierzam?!
- Hmm... Pomyślmy...
- Daruj sobie - przerwała mu jeszcze zanim rozkręcił się na dobre.
- Dobra, mi to i tak wisi - wzruszył ramionami.
- Dlaczego tak jej nie lubisz? - zapytała po chwili ciszy. Nie obchodziło ją, co on pomyśli. Już od dłuższego czasu Madara dawał jej coś do zrozumienia. Nawet otwarcie kazał się zapytać o to Yuki, jednak czerwonowłosa nie miała ku temu okazji. A chciała wiedzieć.
- Kogo? Yuki? - spojrzał na nią i się uśmiechnął w ten swój, irytujący sposób. - A jednak chcesz wiedzieć... Trzeba było się jej zapytać, kiedy byłyście jeszcze przyjaciółkami - powiedział, a jego ostatnie słowo było przesiąknięte jadem i nienawiścią.
- Po prostu mi odpowiedz - rozkazała nie zwracając najmniejszej uwagi na humorki bruneta.
- No, dobra... Ale później polecam to wykorzystać. Yuki może i udaje aniołka, ale zemścić też się potrafi, a z tego co widzę ty i ona... - przerwał na chwilę, ale dziewczyna nic nie odpowiedziała. Przecież Hana nic nie zrobiła Yuki, więc dlaczego miałaby się na niej mścić? - Ale wróćmy do twojego pytania. Dlaczego ja jej nie lubię? Nie chodzi o to, ja jej po prostu nienawidzę - powiedział spokojnie, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem. - Yuki nie jest Uchiha. To przybłęda przygarnięta i wychowana przez klan.
- Co? - zapytała niezbyt inteligentnie. To przecież niemożliwe... Yuki miała Sharingan. Przecież Hana nawet go widziała.
- Myślę, że tak naprawdę jest od Senju, ale nikt nie chce w to wierzyć - ciągnął dalej. - Kiedyś był taki chłopak... Nawet go nie znałem, ale on zginął podczas wojny. NIBY zginął podczas wojny, ale jak go znaleźliśmy to nie miał oczu... Wiesz, Sharingan... - Madara zamilkł, a czerwonowłosa zastanawiała się czy blondynka byłaby do tego zdolna...
Nie. Oczywiście, że nie. Yuki? TA Yuki miałaby zabić kogoś z Uchiha? Przecież ona nawet nie była ninja. I niby jak miałaby to zrobić? Blondynka była chucherkiem, jak mogła pokonać i zabić wytrenowanego shinobi? Czerwonowłosa nie mogła w to uwierzyć, jednak nic nie odpowiedziała na oszczerstwa bruneta.
- No i jeszcze Izuna się w niej zakochał... Boże, zakochał się w szpiegu! - powiedział zrezygnowany.
- Myślisz, że Yuki jest szpiegiem? - zapytała niepewnie.
- Ja to wiem - odpowiedział z przekonaniem. Dziewczyna otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale po sekundzie zamknęła je. Nie miała nic do dodania, prócz tego, że Madara ma jakąś obsesję. Jednak wolała to zachować dla siebie.
Przez kilka minut siedzieli w kompletnej ciszy, którą nieoczekiwanie przerwał brunet.
- Słońce wschodzi - oznajmił i wstał. - Idziemy - dodał władczym tonem, za który Hana chciała mu wyrwać język.
Posłusznie wstała i ruszyła razem z Madarą na plac treningowy. Poranne promienie oświetlały jej twarz i może by się zachwycała tym, gdyby nie te wszystkie myśli, które zaprzątały jej głowę. Itachi, zwój i teraz jeszcze ta Yuki... Ale to nie było możliwe! Po prostu nie było i już!
Kiedy przyszli na umówione miejsce Itachi i Izuna już czekali. Czerwonowłosa ze wszystkich sił starała się unikać wzroku jednego z brunetów. Ale wszechświat jej jednak nienawidził. Madara podszedł do Izuny i odciągnął go rozmawiając z nim o czymś przyciszonym głosem.
I w ten oto sposób, Hana została z Itachim sama.
- Gdzie byłaś? - zapytał głosem wypranym z emocji.
- Poszłam się przejść - odpowiedziała cicho.
- Do Madary?
- Co? - spojrzała na niego zaskoczona. - Nie! Spotkałam go po drodze i...
- Hana... - przerwał jej, ale w tej samej chwili pojawił się przed nimi Takeshi.
- O proszę... Wszyscy już są? - spytał rozglądając się po placu. - Świetnie! Tak więc... Rozpocznijmy zadanie - powiedział i uśmiechnął się w tajemniczy sposób, a czerwonowłosa już wiedziała, że to nie skończy się dla niej dobrze.
~*~
Tak więc... Shiori powróciła do żywych!
Przepraszam za tą przerwę, ale moje lenistwo zawładnęło... Jeszcze raz przepraszam i postaram się, żeby już żadnych takich przerw nie było. Będę starała się już ogarnąć i wziąć ostro do roboty! Tak więc, życzcie mi powodzenia ;)
Rozdział może nie jest najlepszy... ale postaram się, żeby było lepiej :)
Przepraszam w ogóle za błędy i tym podobne...
Jeszcze dzięki za czytanie, za komentowanie, za wchodzenia na bloga i w ogóle :) Dzięki ;)
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNowy rozdział! Nareszcie, juz o Tobie zapomniałam 。・゚゚・(>д<)・゚゚・。 Tylko kiedy ja go przeczytam, hm? Nie martw się, zamiast uczyć się na pewno będę czytać, więc komentarz dostaniesz niebawem C;
*uczcijmy minuta ciszy mój muzg, który przestał racjonalnie żyć*
UsuńJak Ty moglaś to zrobić?? No ?!! Jest super, sex i w ogóle, a tu nagle ... zapomnijmy o tym. Nosz kurka! Mój mózg tego nie ogarnia. Dlaczego nie było śniadania do łózka i całusów i znowu sexu?
I jeszcze Madara. Po przeczytaniu bloga ''Baranku'' z nastawiania ''nienawidze typa'' przeszłam w tryb ''gośc jest spoko'' I chocby nie wiem co nie mogę teraz na niego narzekać, bo nie umiem.
Na szczęście jest jeszcze Itachi, który jest kopalnią dla moich slów... Jak on mógł tak po prostu..? No wybacz mi Itachi, dup*k jestes i tyle. Mogleś ja do ściany przygwoździć, pocałować i sex.. i jest GIT.
Zdecydowanie słowo ''sex'' pojawiło się za duzo razy '___'
Weny i pisz szybciutko C;
Ps. Sorki za błędy w komentarzu
Łooo... Widzę, bardzo przeżywasz relację ItaHana... W sumie to ja też, ale ja mam na to wpływ. Muhahahahahaha!!!! Szykuj się, bo będzie się działo! ;)
UsuńMadara... Na początku nie chciałam, żeby on był taki wredny. Samo to jakoś wyszło, a teraz staram się go przywrócić do łask ;) Tak naprawdę to ja go lubię, lubię wszystkich Uchiha... No, oprócz Sasuke, ale to zupełnie inna bajka.
Chyba zepsułam tym całą postać Itachiego... Ale spoko! Naprawię to!
Pozdrawiam :)
O matko XD Na wstępie powiem, że gdybym ja miała taki głosik w głowie to byłoby mi ciężko trzymać w sobie odpowiedź kłóciłabym się z sobą a potem to wiadomo – kaftanik xD
OdpowiedzUsuńA teraz do rzeczy xD Matko Hana i te jej wymówki xD i widzę, że mamy coś wspólnego – nadużywamy słowa „no” xD to takie moje zastępcze „xD”, ale w każdym razie jej przedmowa w łazience była mega xD zerwania są takie trudne :P a potem jak Itaś zareagował WSTAŁ Z KRZESŁA! Te kobiety to potrafią zdenerwować człowieka xD no, ale jak ona może? Przecież przeciwieństwa się przyciągają! xD Ale nie wiem czy przy tylu różnicach to też działa xD przecież oni by się wręcz zagryźli xD
Zabawa w podchody! :D To znaczy trening, trening :P Madara mnie jeszcze bardziej przeraża, kiedy jest miły xD dziwny człowiek taki inny xD Poza tym ta jego nocna rozmowa z Haną o Yuki… Podejrzewa ją o szpiegostwo i dlatego nienawidzi… POWÓD GODNY UCHIHA XD chociaż jego historia i to co już wiemy fajnie się układa ale zobaczymy :P Od początku wiedziałam, że coś z tą Yuki jest nie tak :P
No to nie mogę się doczekać jak te podchody będą wyglądać :D Nie rób już takiej długiej przerwy :< Bo jak ty nie piszesz to mnie też się nie chcę… :(
Także ten, tyle ode mnie – czekam na next :D
Życzę dużo weny, czasu i ochoty na pisanie :D
Dziękuję, że piszesz :)
Mi też by było ciężko... Ale na szczęście nie jestem Haną ;) A i jej niewiele brakuje do wariatkowa...
UsuńItachi i Hana to... nie mam pojęcie jak nazwać ich relacje. Ale przecież ja ją stworzyłam, to powinnam coś wiedzieć... Ta... XD
Madara to jest ewenement. Jego nie da się ogarnąć, ale postaram się sprostać temu zadaniu ;) Jeszcze zobaczysz :) No, a Yuki... Przyznam, że sama jej nie lubię :/ trochę średnio, nie?
No, cóż... Postaram się spiąć poślady i już robić wszystko na bieżąco, chociaż taaaak mi się nie chce... I nie! Ty masz pisać! Ja chcę wiedzieć co się stanie z Sasorim, Deidarą i całą resztą tej bandy :D
Dzięki i pozdrawiam :)