Hana poczuła krew odpływającą z jej twarzy.
- Słucham? - spytała mając nadzieję, że tylko się przesłyszała.
- Przed chwilą zasugerowałem, że jesteś Godai i przez swoje roztrzepanie zapomniałaś mi o tym powiedzieć - odparł spokojnym tonem, ale czerwonowłosa, ku swojemu przerażeniu, wyczuła w jego głosie ostrzeżenie. Wiedziała, że teraz to ma już przejebane. Jeśli go okłamie... Nie, nie można okłamać kogoś, kto zna już prawdę. Można coś pokombinować, ale ona miała pustkę w głowie. Jej największa tajemnica właśnie wyszła na jaw. Nigdy nikomu nie mówiła, że jest Godai. Z tego, co zauważyła to Itachi coś się domyślał. Ale poza nim, to nikt nawet nie pomyślał o tym. Kiedy dołączyła do Gwardii potrafiła już kontrolować trzy żywioły, a w ciągu pobytu u Zabójców sytuacja ją zmusiła do nauki kolejnych dwóch. Teraz stojąc przed głową klanu Uchiha potrafiła w pełnie władać czterema elementami, a nad ostatnim jeszcze się uczyła, jednak koniec końców potrafiła go użyć. - Czy chcesz mi coś powiedzieć?
- Ja... - zaczęła, ale nie wiedziała jak ma to ubrać w słowa.
- Och... Nie martw się, twoja tajemnica jest u mnie bezpieczna - powiedział głosem, który sugerował, że jeżeli Hana nie będzie postępować według jego planu, to ta tajemnica wcale nie będzie taka bezpieczna. - Chciałem z tobą pomówić, tylko dlatego żebyś była świadoma tego, że my wiemy.
- My? - zapytała z paniką w głosie. "My", czyli kto? Madara i Izuna? Pół klanu? KTO?!
- Ja i Takeshi-san, ale nie martw się. Porozmawiam z nim, żeby nikomu nic nie powiedział. O innych możesz się nie martwić. Kontrola pochodnych jest tak rzadka, że mało kto już pamięta, w jakich warunkach można ją zdobyć - oznajmił zimno, jakby miał władzę nad wszystkim, co się wokół niego dzieje. - Możesz już odejść - odprawił ją nawet nie zaszczycając jej jednym spojrzeniem.
Wychodząc ze świątyni była zbyt pogrążona we swoich myślach, żeby zauważyć cokolwiek wokół niej. Nic więc dziwnego, kiedy nie dostrzegła, że teraz powinna schodzić po schodach. Przeżyła mini zawał, ale przed skręceniem sobie karku powstrzymały ją ramiona pewnego Uchiha.
- Eee... Dzięki - mruknęła zawstydzona sama nie wiedząc czym. Swoją głupotą czy bliskością bruneta? Czuła jak rumieniec pojawia się na jej policzkach i wiedziała, że teraz jej twarz nie różni się zbytnio od jej włosów.
- Nie ma za co - powiedział spokojnie i odstawił ją na ziemię. Czerwonowłosa wiedziała, że dla niego to nic nie znaczyło, a ona poczuła ścisk w żołądku. W duchu przeklęła się za to. - Co ci powiedział? - zapytał po prostu, a ona zacisnęła mocniej szczękę.
- Może nie tutaj... - mruknęła odwracając wzrok.
- Hana-chan! - usłyszała wołanie Yuki i odwróciła się w tamtym kierunku.
- Cześć, Yuki... - wymamrotała. Blondynka nie mogła znaleźć lepszego momentu. Czerwonowłosa westchnęła i szepnęła do Itachiego: - Pogadamy w domu.
Zeszła po schodach do Yuki, która już coś świergotała wesoło, ale wszystkie myśli Hany zajmował Itachi... Znowu poczuła, jak się rumieni.
W myślach nakazała sobie skupienie i tylko siłą woli powstrzymała się od uderzenia siebie w policzek, żeby przestać myśleć o brunecie. Jak wróci do domu, wtedy powie mu co powiedział jej Tajima. No, a potem pójdzie skoczyć z mostu.
Przez większość swojego życia starała się ukrywać swoje umiejętności, a tu taka wtopa! Ale w życiu by nie pomyślała, że pochodne żywiołów kontrolują tylko Godai. W czasach czerwonowłosej to chyba za bycie nim przypłaciłaby głową. Jeśli tylko Hasuno się dowiedzą, że bękart ma władzę na piątką żywiołów... Hana aż bała się pomyśleć, co jej zrobią.
- Hana-chan? Hana-chan! - krzyknęła blondynka wyrywając czerwonowłosą z jej czarnych myślach. - Co taka blada się zrobiłaś? - spytała, kiedy Hana zaszczyciła ją spojrzeniem. - Chora jesteś? - nie wiedziała, co odpowiedzieć, więc tylko zaśmiała się nerwowo.
- Nie... Nic mi nie jest - zapewniła.
- Coś nie jestem pewna... - Yuki obdarzyła ją sceptycznym spojrzeniem i przyłożyła jej rękę do czoła. - Niby w normie... - mruknęła bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego.
- Yuki, dzięki za troskę, ale naprawdę nic mi nie jest, dobrze? I przestań mnie macać! - powiedziała wyrywając swoją rękę z uścisku blondynki, która sprawdzała jej tętno.
- Dobrze już, dobrze... - mruknęła naburmuszona - To fucha Itachiego, co? - spytała ze wścibskim uśmiechem. - O, właśnie idzie.
- Co?! - dziewczyna odwróciła się gwałtownie i omal nie uderzyła nosem w pierś bruneta.
- Wróć jak najszybciej do domu - powiedział i wyminął ją, idąc w tylko sobie znanym kierunku.
- To... - zaczęła niepewnie blondynka, ale Hana też nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć, więc milczała. Ale od krępującej ciszy uratował je pewien inny Uchiha.
- Hana! - nawet nie zdążyła się obrócić, kiedy poczuła, że ktoś ją przytula pozbawiając ją jednocześnie oddechu i gruntu pod stopami.
- Izuna! Puść ją, bo się udusi! - krzyknęła Yuki, a po chwili brunet odstawił ją na ziemię.
- Wybacz - zaśmiał się nerwowo - Ale wiesz... Martwiłem się. Jeśli staruszek wzywa na rozmowę, to nigdy nie znaczy nic dobrego - powiedział.
- Tajima-sama wezwał cie na rozmowę?! Co powiedział? - spytała Yuki wyraźnie zainteresowana nowiną.
- Nic specjalnego... - mruknęła starając się unikać ich spojrzeń i natknęła wzrokiem na Madarę, który minął ich trójkę nawet na nich nie patrząc.
Czerwonowłosą naszła smutna myśl, że Madara pewnie nie ma przyjaciół. No, bo bądźmy szczerzy, kto wytrzymałby z jego charakterkiem? Ale mimo całej niechęci, którą do niego czuła, było jej go żal. Ciężko jest wytrzymać całkiem samemu. Hana lubiła samotność, kiedy nikt jej nie przeszkadzał i mogła pobyć sama ze sobą. Jednak na dłuższą metę, taka sytuacja przerażała ją. Dlatego właśnie miała przyjaciół. W Iwagakure i w Gwardii. Może nie licznych, ale zawsze jakiś miała.
A Madara był sam...
- Dobra! Nie chcesz, nie mów! - krzyknęła Yuki udając obrażoną, a Izuna jej zawtórował. Wtedy Hana stwierdziła, że naprawdę do siebie pasują. Uśmiechnęła się do tej myśli.
- Muszę już iść - mruknęła patrząc na oddalającą się sylwetkę Madary - Na razie! - pożegnała się i ruszyła za brunetem.
- Ej, a chciałem was zaprosić na coś do żarcia... - usłyszała jeszcze zrezygnowany ton Izuny.
- Ooo... Pójdę z tobą, jak chcesz - powiedziała wesoło Yuki.
- Super, to idziemy do... - tego już czerwonowłosa nie dosłyszała, bo skręciła w boczną uliczkę, prowadzącą do jakiejś ścieżki w lesie. Dostrzegła bruneta znikającego między drzewami i już wiedziała. Będzie go śledzić. Domyśliła się, że to głupi pomysł i Madara najpewniej zabiję ją na miejscu, kiedy się dowie. Jednak czuła nieodpartą potrzebę pójścia za nim, więc dziewczyna posłuchała swojego instynktu.
Po jakichś trzystu metrach leśna ścieżka zniknęła, ale Madara wydawał się świetnie znać tą okolicę, więc nawet nie zwolnił tępa. Hana, jako członkini Gwardii Zabójców, potrafiła się skradać nie wydając przy tym najmniejszego szelestu. Trzymając się w bezpiecznej odległości od bruneta szła za nim najciszej, jak tylko potrafiła. Jednak po następnych, jakichś trzech kilometrach las przerzedził się, a następnie trawa zmieniała się w kamieniste podłoże. Dalej była już tylko rzeka, a za nią następny las. Czerwonowłosa ukryła się w cieniu i rozejrzała się dookoła.
To było piękne miejsce. W krystalicznie czystej wodzie, nawet z takiej odległości Hana mogła dostrzec kamienie leżące na dnie rzeki. Między gałęziami drzew przedzierały się pojedyncze promyki słońca oświetlając to miejsce. Dopiero po chwili dziewczyna usłyszała szum... Spojrzała w tamtym kierunku i zobaczyła niewielki wodospad.
Nogi ugięły się pod nią i pomyślała, że to było najpiękniejsze miejsce, jakie kiedykolwiek było dane jej zobaczyć. Westchnęła i usłyszała zimny głos bruneta:
- Możesz już wyjść - powiedział tylko i usiadł opierając się plecami o korę przewróconego drzewa. Po kilku sekundach czerwonowłosa niepewnie wyszła z cienia i podeszła do Uchiha.
- To piękne miejsce - mruknęła nie wiedząc, co innego może powiedzieć.
- Dlaczego za mną szłaś? - zapytał lodowatym tonem.
- Heh... Nie wiem, po prostu - odparła po chwili ciszy.
- W takim razie wracaj już do domu - powiedział zimnym, opanowanym głosem nawet nie patrząc na czerwonowłosą, która chciała zaprotestować. Jednak w ostatniej chwili powstrzymała się od tego. To było miejsce Madary, a ona go śledziła. Nie powinna pchać się z buciorami w jego prywatność, kiedy on wyraźnie chce być sam. Ona za takie coś urządziłaby istny armagedon, więc poczuła wdzięczność w stosunki do bruneta, że jemu nie chciało się tego zrobić. Odwróciła się z zamiarem odejścia, ale jeszcze cicho mruknęła:
- To naprawdę piękne miejsce.
Kiedy szła ulicą zauważyła roześmianego Izunę i wesołą Yuki. Uśmiechnęła się ciepło na ten obrazek, ale nie podeszła do nich. Para wyraźnie też jej nie zauważyła, z czego Hana był jak najbardziej zadowolona. Nie chciała im psuć wieczoru.
Wystarczy, że zepsuła go już jednej osobie... Wbrew wszelkim oczekiwaniom, czerwonowłosa poczuła wyrzuty sumienia, że śledziła Madarę. Nie powinna tego robić, ale stało się. Kiedy rozmawiali nad rzeką, głos bruneta miał temperaturę zero absolutnego, ale Hana mogłaby przysiąc, że w jego oczach dostrzegła również smutek. Westchnęła zrezygnowana, ale co mogłaby teraz zrobić?
Idąc do domu zastanawiała się nad tym, kiedy przypomniała sobie, że musi porozmawiać z Itachim.
To dopiero będzie... Pomyślała, ale jemu jednemu musi powiedzieć. Czerwonowłosa poczuła strach. Bycie Godai było jej największym sekretem, a ona miała zamiar go wyjawić Uchiha. Uchiha, którzy zabili jej matkę. Poczuła się jeszcze gorzej, ale nie było wyboru. Itachi musi wiedzieć. Już wiedział o jej protezie nogi, wiedział również dlaczego boi się Sharingana i Uchiha. Dużo rzeczy o niej wiedział, a ona o nim niezbyt...
Odetchnęła głęboko i przekroczyła próg domu.
Zamknęła drzwi i zaczęła zdejmować buty, kiedy pojawił się w wejściu prowadzącym do salonu. Oparł się o futrynę i obserwował czerwonowłosą, która omal nie dostała zawału, kiedy go zobaczyła.
- Nie rób tak - mruknęła odzyskując panowanie nad sobą.
- Mówiłem, żebyś wróciła wcześnie - powiedział chłodno patrząc wprost na nią. Czerwonowłosa, po raz kolejny dzisiaj, nie wiedziała co odpowiedzieć. Czuła się jak małe dziecko dostające burę od rodziców.
- Wiem, przepraszam - wymruczała speszona unikając spojrzenia Itachiego. Dziewczyna usłyszała, jak westchnął zrezygnowany. Ledwo pohamowała uśmiech, który cisnął się jej na twarz.
- Chodź, musimy porozmawiać - powiedział i zniknął w salonie. Czerwonowłosa grzecznie podreptała za nim i usiadła obok niego na kanapie. Wtedy przypomniało się jej, jak pocałowała się z brunetem dokładnie w tym miejscu i poczuła się nieswojo. Zaczęła się wiercić, ale natychmiast przestała, kiedy usłyszała pierwsze pytanie:
- Co ci powiedział Tajima? - zapytał, a Hana nie mogła wyzbyć się wrażenie, że usłyszała w jego głosie troskę... Odetchnęła głęboko i zaczęła mówić, starając się powstrzymać drżenie głosu.
- Na początku poopowiadał trochę o moim klanie, ale ja to wszystko wiedziałam. Później powiedział, że mało kto z Hasunów umie władać piątką żywiołów, i że tylko oni potrafią kontrolować pochodne. A żelazo jest pochodną! - krzyknęła, i w tym momencie już nie potrafiła nad sobą zapanować.
Rozpłakała się. Schowała twarz w dłoniach i po chwili poczuła, jak Itachi ją przytula i stara się uspokoić. Wtedy wybuchła jeszcze bardziej, dając upust wszystkim emocjom, jakie kiedykolwiek czuła. Po następnych kilku minutach, kiedy już względnie się uspokoiła, odsunęła się od bruneta i rękawem bluzki otarła ciągle załzawione oczy.
- Wybacz... - mruknęła pociągając nosem. - Zazwyczaj tak nie ryczę - powiedziała lekko się uśmiechając, żeby ukryć swoje zakłopotanie.
- To nic... - szepnął, a czerwonowłosa czuła na sobie jego palące spojrzenie. Podciągnęła kolana pod brodę i oparła na nich czoło. Rozpuszczone włosy zasłoniły jej twarz, za co była wdzięczna wszelkim bóstwom, o jakich kiedykolwiek słyszała. Nie chciała, żeby Itachi widział jej czerwoną od łez twarz. - Nic się nie dzieje, że kontrolujesz pięć żywio...
- Właśnie się dzieje! - krzyknęła przerywając mu. - Bękart nie może być Godai! - powiedziała i poczuła, jak nadchodzi nowa fala łez, którą Hana chciała powstrzymać za wszelką cenę.
Nastała między nimi ciężka cisza, która trwała przez kolejne kilka minut. Czerwonowłosa nie wiedziała, jak zareaguje Itachi... I chyba wcale nie chciała wiedzieć. Chciała zniknąć, zaszyć się gdzieś...
- To ciągle nic nie znaczy - powiedział spokojnie patrząc na dziewczynę, chowającą przed nim swoją twarz.
- Znaczy... - mruknęła pociągając nosem i podnosząc głowę, ale ciągle unikała jego spojrzenia. - Ty nie rozumiesz, kiedy własna rodzina cie nienawidzi... Kiedy dowiedzą się, że jestem Godai... Zabiją mnie... - ostatnie zdanie już wyszeptała, a jej oczy zeszkliły się. Ponownie ukryła twarz w dłoniach i zaczęła cicho pochlipywać.
Czerwonowłosa już sobie wyobrażała, jak czuje się Itachi. Żaden mężczyzna nie wie, co robić w sytuacji, kiedy dziewczyna zaczyna płakać. Hana po prostu była pewna, że brunet modli się w duchu, żeby w końcu przestała beczeć. Po kilku chwilach otarła oczy i pociągnęła nosem. Odetchnęła głęboko i objęła się ramionami, potem nastała cisza.
- Hana... - zaczął cicho brunet. - Nikt się nie dowie, że jesteś Godai. Jesteśmy w stuletniej przeszłości, a kiedy wrócimy nikt nas nie będzie pamiętał. Nikt nie będzie wiedział, że kontrolujesz pięć żywiołów... - powiedział cicho, a po chwili delikatnie odgarnął jej włosy z twarzy i założył za ucho, żeby zobaczyć jej zapłakaną twarz. Czerwonowłosa w końcu odważyła się podnieść wzrok na bruneta, który w tej samej sekundzie pocałował ją.
Hana w ogóle nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji, ale po kilku sekundach odwzajemniła pocałunek. Objęła jego szyję wplątując mu swoje palce we włosy i przyciągając bliżej. Po chwili już leżeli na kanapie, ciągle się całując. Itachi oparł swój cały ciężar o jedną rękę, żeby jej nie zgnieść, ale ona nie przejmowała się takimi bzdurami. Ciągle i ciągle starała się przyciągnąć go bliżej. Chciała go poczuć... Całego...
Pierwszy oderwał się brunet. Pocałował ją w policzek nim przeszedł do szyi. Czerwonowłosa czuła, jak delikatnie ssie i kąsa jej skórę, a później usłyszała cichy szept.
- Tym razem nie uciekniesz... - powiedział zanim wsunął jedną dłoń pod jej bluzkę, dotykając nagiego ciała dziewczyny.
Wychodząc ze świątyni była zbyt pogrążona we swoich myślach, żeby zauważyć cokolwiek wokół niej. Nic więc dziwnego, kiedy nie dostrzegła, że teraz powinna schodzić po schodach. Przeżyła mini zawał, ale przed skręceniem sobie karku powstrzymały ją ramiona pewnego Uchiha.
- Eee... Dzięki - mruknęła zawstydzona sama nie wiedząc czym. Swoją głupotą czy bliskością bruneta? Czuła jak rumieniec pojawia się na jej policzkach i wiedziała, że teraz jej twarz nie różni się zbytnio od jej włosów.
- Nie ma za co - powiedział spokojnie i odstawił ją na ziemię. Czerwonowłosa wiedziała, że dla niego to nic nie znaczyło, a ona poczuła ścisk w żołądku. W duchu przeklęła się za to. - Co ci powiedział? - zapytał po prostu, a ona zacisnęła mocniej szczękę.
- Może nie tutaj... - mruknęła odwracając wzrok.
- Hana-chan! - usłyszała wołanie Yuki i odwróciła się w tamtym kierunku.
- Cześć, Yuki... - wymamrotała. Blondynka nie mogła znaleźć lepszego momentu. Czerwonowłosa westchnęła i szepnęła do Itachiego: - Pogadamy w domu.
Zeszła po schodach do Yuki, która już coś świergotała wesoło, ale wszystkie myśli Hany zajmował Itachi... Znowu poczuła, jak się rumieni.
W myślach nakazała sobie skupienie i tylko siłą woli powstrzymała się od uderzenia siebie w policzek, żeby przestać myśleć o brunecie. Jak wróci do domu, wtedy powie mu co powiedział jej Tajima. No, a potem pójdzie skoczyć z mostu.
Przez większość swojego życia starała się ukrywać swoje umiejętności, a tu taka wtopa! Ale w życiu by nie pomyślała, że pochodne żywiołów kontrolują tylko Godai. W czasach czerwonowłosej to chyba za bycie nim przypłaciłaby głową. Jeśli tylko Hasuno się dowiedzą, że bękart ma władzę na piątką żywiołów... Hana aż bała się pomyśleć, co jej zrobią.
- Hana-chan? Hana-chan! - krzyknęła blondynka wyrywając czerwonowłosą z jej czarnych myślach. - Co taka blada się zrobiłaś? - spytała, kiedy Hana zaszczyciła ją spojrzeniem. - Chora jesteś? - nie wiedziała, co odpowiedzieć, więc tylko zaśmiała się nerwowo.
- Nie... Nic mi nie jest - zapewniła.
- Coś nie jestem pewna... - Yuki obdarzyła ją sceptycznym spojrzeniem i przyłożyła jej rękę do czoła. - Niby w normie... - mruknęła bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego.
- Yuki, dzięki za troskę, ale naprawdę nic mi nie jest, dobrze? I przestań mnie macać! - powiedziała wyrywając swoją rękę z uścisku blondynki, która sprawdzała jej tętno.
- Dobrze już, dobrze... - mruknęła naburmuszona - To fucha Itachiego, co? - spytała ze wścibskim uśmiechem. - O, właśnie idzie.
- Co?! - dziewczyna odwróciła się gwałtownie i omal nie uderzyła nosem w pierś bruneta.
- Wróć jak najszybciej do domu - powiedział i wyminął ją, idąc w tylko sobie znanym kierunku.
- To... - zaczęła niepewnie blondynka, ale Hana też nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć, więc milczała. Ale od krępującej ciszy uratował je pewien inny Uchiha.
- Hana! - nawet nie zdążyła się obrócić, kiedy poczuła, że ktoś ją przytula pozbawiając ją jednocześnie oddechu i gruntu pod stopami.
- Izuna! Puść ją, bo się udusi! - krzyknęła Yuki, a po chwili brunet odstawił ją na ziemię.
- Wybacz - zaśmiał się nerwowo - Ale wiesz... Martwiłem się. Jeśli staruszek wzywa na rozmowę, to nigdy nie znaczy nic dobrego - powiedział.
- Tajima-sama wezwał cie na rozmowę?! Co powiedział? - spytała Yuki wyraźnie zainteresowana nowiną.
- Nic specjalnego... - mruknęła starając się unikać ich spojrzeń i natknęła wzrokiem na Madarę, który minął ich trójkę nawet na nich nie patrząc.
Czerwonowłosą naszła smutna myśl, że Madara pewnie nie ma przyjaciół. No, bo bądźmy szczerzy, kto wytrzymałby z jego charakterkiem? Ale mimo całej niechęci, którą do niego czuła, było jej go żal. Ciężko jest wytrzymać całkiem samemu. Hana lubiła samotność, kiedy nikt jej nie przeszkadzał i mogła pobyć sama ze sobą. Jednak na dłuższą metę, taka sytuacja przerażała ją. Dlatego właśnie miała przyjaciół. W Iwagakure i w Gwardii. Może nie licznych, ale zawsze jakiś miała.
A Madara był sam...
- Dobra! Nie chcesz, nie mów! - krzyknęła Yuki udając obrażoną, a Izuna jej zawtórował. Wtedy Hana stwierdziła, że naprawdę do siebie pasują. Uśmiechnęła się do tej myśli.
- Muszę już iść - mruknęła patrząc na oddalającą się sylwetkę Madary - Na razie! - pożegnała się i ruszyła za brunetem.
- Ej, a chciałem was zaprosić na coś do żarcia... - usłyszała jeszcze zrezygnowany ton Izuny.
- Ooo... Pójdę z tobą, jak chcesz - powiedziała wesoło Yuki.
- Super, to idziemy do... - tego już czerwonowłosa nie dosłyszała, bo skręciła w boczną uliczkę, prowadzącą do jakiejś ścieżki w lesie. Dostrzegła bruneta znikającego między drzewami i już wiedziała. Będzie go śledzić. Domyśliła się, że to głupi pomysł i Madara najpewniej zabiję ją na miejscu, kiedy się dowie. Jednak czuła nieodpartą potrzebę pójścia za nim, więc dziewczyna posłuchała swojego instynktu.
Po jakichś trzystu metrach leśna ścieżka zniknęła, ale Madara wydawał się świetnie znać tą okolicę, więc nawet nie zwolnił tępa. Hana, jako członkini Gwardii Zabójców, potrafiła się skradać nie wydając przy tym najmniejszego szelestu. Trzymając się w bezpiecznej odległości od bruneta szła za nim najciszej, jak tylko potrafiła. Jednak po następnych, jakichś trzech kilometrach las przerzedził się, a następnie trawa zmieniała się w kamieniste podłoże. Dalej była już tylko rzeka, a za nią następny las. Czerwonowłosa ukryła się w cieniu i rozejrzała się dookoła.
To było piękne miejsce. W krystalicznie czystej wodzie, nawet z takiej odległości Hana mogła dostrzec kamienie leżące na dnie rzeki. Między gałęziami drzew przedzierały się pojedyncze promyki słońca oświetlając to miejsce. Dopiero po chwili dziewczyna usłyszała szum... Spojrzała w tamtym kierunku i zobaczyła niewielki wodospad.
Nogi ugięły się pod nią i pomyślała, że to było najpiękniejsze miejsce, jakie kiedykolwiek było dane jej zobaczyć. Westchnęła i usłyszała zimny głos bruneta:
- Możesz już wyjść - powiedział tylko i usiadł opierając się plecami o korę przewróconego drzewa. Po kilku sekundach czerwonowłosa niepewnie wyszła z cienia i podeszła do Uchiha.
- To piękne miejsce - mruknęła nie wiedząc, co innego może powiedzieć.
- Dlaczego za mną szłaś? - zapytał lodowatym tonem.
- Heh... Nie wiem, po prostu - odparła po chwili ciszy.
- W takim razie wracaj już do domu - powiedział zimnym, opanowanym głosem nawet nie patrząc na czerwonowłosą, która chciała zaprotestować. Jednak w ostatniej chwili powstrzymała się od tego. To było miejsce Madary, a ona go śledziła. Nie powinna pchać się z buciorami w jego prywatność, kiedy on wyraźnie chce być sam. Ona za takie coś urządziłaby istny armagedon, więc poczuła wdzięczność w stosunki do bruneta, że jemu nie chciało się tego zrobić. Odwróciła się z zamiarem odejścia, ale jeszcze cicho mruknęła:
- To naprawdę piękne miejsce.
Kiedy szła ulicą zauważyła roześmianego Izunę i wesołą Yuki. Uśmiechnęła się ciepło na ten obrazek, ale nie podeszła do nich. Para wyraźnie też jej nie zauważyła, z czego Hana był jak najbardziej zadowolona. Nie chciała im psuć wieczoru.
Wystarczy, że zepsuła go już jednej osobie... Wbrew wszelkim oczekiwaniom, czerwonowłosa poczuła wyrzuty sumienia, że śledziła Madarę. Nie powinna tego robić, ale stało się. Kiedy rozmawiali nad rzeką, głos bruneta miał temperaturę zero absolutnego, ale Hana mogłaby przysiąc, że w jego oczach dostrzegła również smutek. Westchnęła zrezygnowana, ale co mogłaby teraz zrobić?
Idąc do domu zastanawiała się nad tym, kiedy przypomniała sobie, że musi porozmawiać z Itachim.
To dopiero będzie... Pomyślała, ale jemu jednemu musi powiedzieć. Czerwonowłosa poczuła strach. Bycie Godai było jej największym sekretem, a ona miała zamiar go wyjawić Uchiha. Uchiha, którzy zabili jej matkę. Poczuła się jeszcze gorzej, ale nie było wyboru. Itachi musi wiedzieć. Już wiedział o jej protezie nogi, wiedział również dlaczego boi się Sharingana i Uchiha. Dużo rzeczy o niej wiedział, a ona o nim niezbyt...
Odetchnęła głęboko i przekroczyła próg domu.
Zamknęła drzwi i zaczęła zdejmować buty, kiedy pojawił się w wejściu prowadzącym do salonu. Oparł się o futrynę i obserwował czerwonowłosą, która omal nie dostała zawału, kiedy go zobaczyła.
- Nie rób tak - mruknęła odzyskując panowanie nad sobą.
- Mówiłem, żebyś wróciła wcześnie - powiedział chłodno patrząc wprost na nią. Czerwonowłosa, po raz kolejny dzisiaj, nie wiedziała co odpowiedzieć. Czuła się jak małe dziecko dostające burę od rodziców.
- Wiem, przepraszam - wymruczała speszona unikając spojrzenia Itachiego. Dziewczyna usłyszała, jak westchnął zrezygnowany. Ledwo pohamowała uśmiech, który cisnął się jej na twarz.
- Chodź, musimy porozmawiać - powiedział i zniknął w salonie. Czerwonowłosa grzecznie podreptała za nim i usiadła obok niego na kanapie. Wtedy przypomniało się jej, jak pocałowała się z brunetem dokładnie w tym miejscu i poczuła się nieswojo. Zaczęła się wiercić, ale natychmiast przestała, kiedy usłyszała pierwsze pytanie:
- Co ci powiedział Tajima? - zapytał, a Hana nie mogła wyzbyć się wrażenie, że usłyszała w jego głosie troskę... Odetchnęła głęboko i zaczęła mówić, starając się powstrzymać drżenie głosu.
- Na początku poopowiadał trochę o moim klanie, ale ja to wszystko wiedziałam. Później powiedział, że mało kto z Hasunów umie władać piątką żywiołów, i że tylko oni potrafią kontrolować pochodne. A żelazo jest pochodną! - krzyknęła, i w tym momencie już nie potrafiła nad sobą zapanować.
Rozpłakała się. Schowała twarz w dłoniach i po chwili poczuła, jak Itachi ją przytula i stara się uspokoić. Wtedy wybuchła jeszcze bardziej, dając upust wszystkim emocjom, jakie kiedykolwiek czuła. Po następnych kilku minutach, kiedy już względnie się uspokoiła, odsunęła się od bruneta i rękawem bluzki otarła ciągle załzawione oczy.
- Wybacz... - mruknęła pociągając nosem. - Zazwyczaj tak nie ryczę - powiedziała lekko się uśmiechając, żeby ukryć swoje zakłopotanie.
- To nic... - szepnął, a czerwonowłosa czuła na sobie jego palące spojrzenie. Podciągnęła kolana pod brodę i oparła na nich czoło. Rozpuszczone włosy zasłoniły jej twarz, za co była wdzięczna wszelkim bóstwom, o jakich kiedykolwiek słyszała. Nie chciała, żeby Itachi widział jej czerwoną od łez twarz. - Nic się nie dzieje, że kontrolujesz pięć żywio...
- Właśnie się dzieje! - krzyknęła przerywając mu. - Bękart nie może być Godai! - powiedziała i poczuła, jak nadchodzi nowa fala łez, którą Hana chciała powstrzymać za wszelką cenę.
Nastała między nimi ciężka cisza, która trwała przez kolejne kilka minut. Czerwonowłosa nie wiedziała, jak zareaguje Itachi... I chyba wcale nie chciała wiedzieć. Chciała zniknąć, zaszyć się gdzieś...
- To ciągle nic nie znaczy - powiedział spokojnie patrząc na dziewczynę, chowającą przed nim swoją twarz.
- Znaczy... - mruknęła pociągając nosem i podnosząc głowę, ale ciągle unikała jego spojrzenia. - Ty nie rozumiesz, kiedy własna rodzina cie nienawidzi... Kiedy dowiedzą się, że jestem Godai... Zabiją mnie... - ostatnie zdanie już wyszeptała, a jej oczy zeszkliły się. Ponownie ukryła twarz w dłoniach i zaczęła cicho pochlipywać.
Czerwonowłosa już sobie wyobrażała, jak czuje się Itachi. Żaden mężczyzna nie wie, co robić w sytuacji, kiedy dziewczyna zaczyna płakać. Hana po prostu była pewna, że brunet modli się w duchu, żeby w końcu przestała beczeć. Po kilku chwilach otarła oczy i pociągnęła nosem. Odetchnęła głęboko i objęła się ramionami, potem nastała cisza.
- Hana... - zaczął cicho brunet. - Nikt się nie dowie, że jesteś Godai. Jesteśmy w stuletniej przeszłości, a kiedy wrócimy nikt nas nie będzie pamiętał. Nikt nie będzie wiedział, że kontrolujesz pięć żywiołów... - powiedział cicho, a po chwili delikatnie odgarnął jej włosy z twarzy i założył za ucho, żeby zobaczyć jej zapłakaną twarz. Czerwonowłosa w końcu odważyła się podnieść wzrok na bruneta, który w tej samej sekundzie pocałował ją.
Hana w ogóle nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji, ale po kilku sekundach odwzajemniła pocałunek. Objęła jego szyję wplątując mu swoje palce we włosy i przyciągając bliżej. Po chwili już leżeli na kanapie, ciągle się całując. Itachi oparł swój cały ciężar o jedną rękę, żeby jej nie zgnieść, ale ona nie przejmowała się takimi bzdurami. Ciągle i ciągle starała się przyciągnąć go bliżej. Chciała go poczuć... Całego...
Pierwszy oderwał się brunet. Pocałował ją w policzek nim przeszedł do szyi. Czerwonowłosa czuła, jak delikatnie ssie i kąsa jej skórę, a później usłyszała cichy szept.
- Tym razem nie uciekniesz... - powiedział zanim wsunął jedną dłoń pod jej bluzkę, dotykając nagiego ciała dziewczyny.
~*~
Tak więc, o to jest! Może to nie jest najlepiej napisany rozdział, ale mi się tam podoba...
Dziękuję za wszystkie komentarze. To naprawdę motywuje czytając tyle miłych słów, więc DZIĘKI :)
I małe ogłoszenie:
Od dzisiaj rozdziały będą publikowane nieregularnie. Posty będą, kiedy je napiszę.
I małe ogłoszenie:
Od dzisiaj rozdziały będą publikowane nieregularnie. Posty będą, kiedy je napiszę.
Tyle dzisiaj, pozdrawiam wszystkich :)
P.S. Rozdział dedykuję Mariolce^^ ;)
P.S. Rozdział dedykuję Mariolce^^ ;)
Przez Ciebie tak jakby skoczyło mi ciśnienie. Pod koniec... no po prostu... Cudo *-*
OdpowiedzUsuńNie bardzo wiem co napisać.. Wybacz, ale ostatnio straciłam do tego głowe ;-;
Rozdział był dobry, choć w porównaniu do poprzednich: sredni, ale ... Końcówka wszystko rekompensuje :> Szkoda, ze tak urwałaś xD
Czasu i weny życzę :)
Mi też końcówka najbardziej się podoba ;) Urwałam, bo w głowie mam wszystko poukładane i w ogóle, ale jak chcę to napisać, to BUM! Nie wiem jak...
UsuńMoże rozdział faktycznie średni... Następnym razem postaram się bardziej ;)
W każdym bądź razie, cieszę się, że Ci się podobało :)
Pozdrawiam :)
Hyhy, pierwszy raz ktoś dedykował mi rozdział <3 Nie wiem czym sb zasłużyłam, ale dziękuję bardzo.
OdpowiedzUsuńNo wypada się przywitać więc... Cześć i czołem! :D
Dzisiejszy rozdział będzie bardzo króciutki, bo niestety nie mam czasu ;c. Referat z biologii tak bardzo ;_;. Ale i tak przerwałam sobie specjalnie, żeby zajrzeć czy nie ma nowego rozdziału :D.
Rozdział, tak jak pisała koleżanka u góry dobry, ale powiem tak: były lepsze. Ale za to, UWAGA!, widzę bardzo duży plus ;). Długość notki znacznie wzrosła i według mnie teraz jest idealnie. Zamawiam sobie taką długość co rozdział! :D
Ejjjjjj... Muszę przyznać, że końcówka to po prostu... Coś takiego na co czekałam. Idealnie to napisałaś! Tak jak sobie wymarzyłam kolejną scenę ItaHana! *.* Czytałam to chyba z 10 razy XD
Zauważyłam, że taki smutny szablonik masz ;cc Dodaj jakiś kolorów! Na przykład czerwień włosów Hany :D
Już kończę. Do następnej ;)
Również pozdrawiam, Mariolka^^
Ech... Miał być "bardzo króciutki", a wyszło jak zwykle XD
UsuńMariolka^^
I w zdaniu "Dzisiejszy rozdzial bedzie bardzo krociutki..." powinno byc slowo "komentarz"... Co ta nauka robi z czlowiekiem XD
UsuńHejka :) Więc dzięki za komentarz ( ;) ) Rozdział może faktycznie średni, ALE! następnym razem się postaram bardziej ;) Od kilku tygodni mówiłaś mi, że chcesz coś ItaHana więc... ;) Specjalnie dla Ciebie ;)
UsuńCieszę się, że Ci się podobało :)
Pozdrawiam :)
jak ci idzie pisanie rozdzialu? ;]
OdpowiedzUsuńChyba nieźle... :) Mam już połowę :)
UsuńSiemeczkaaaa! :D
OdpowiedzUsuńW końcu pokonałam swoje lenistwo i niechęć do komentowania, jednakże nie wiem czy długością cię moje komentarze zadowoliły, ale starałam się by tak było :) Po pierwsze tylo muszę ci podziękować ^^ wiesz, dla mnie to naprawdę wiele znaczy, że zawsze starałaś się mi coś napisać pod rozdziałem mimo, że z mojej strony panowała cisza – bardzo dziękuję :D Teraz się odpłacę xD
Po pierwsze – ja to wiem, kiedy zacząć nadrabiać, już mnie witają tu seksy :D no dobra, właściwie to tylko wstęp, a pewnie następny rozdział chamsko zaczniesz od rozpoczęcia nowego dnia, a tą ważną noc sami będziemy musieli sobie wyobrazić -.- chociaż obiecałaś opisy erotyczne… ;> Tak, wypominam :P
Dobra, dobra! A teraz od początku:
Ten Tajima… poprzednio powiedziałam, że jest w porządku, a teraz… teraz nie wiem xD w całej tej rodzinie są świrnięci ludzie xD coś mi się nie wydaje, by sama świadomość, że Hana jest Godai była dla niego wystarczająca, ma w swoich rękach bardzo silną broń… Yuki, Yuki :D Ona to potrafi rozmawiać z ludźmi :P ale czasami moim zdaniem za dużo chcę wiedzieć xD trochę mnie zdziwiło jak swobodnie rozmawiają sobie z Izuną.…. Jestem pewna, że blefował z tym, że coś czuje do Yuki…! Podejrzani są xD
A Hana śledzi sobie Madarę… hm… czy w tamtym miejscu on się czasem nie spotykał w mandze z Tobiramą? ;) takie moje skojarzenie :D Hana pewnie będzie często te miejsce odwiedzać, skoro wywarło na niej takie wrażenie :D
No i poważna rozmowa między Itachim i Haną :D Oj jednak to coś znaczy, kiedy dziewczyna nie boi się płakać przy facecie x) Choć biedny ten Itachi, pewnie nie wiedział w którą stronę uciekać xD ale ostatecznie dokładnie coś go pokierowała w zadowalający dla czytelnika sposób :D
Tyle ode mnie :D Dochodzi 3… xD no cóż xD
Poczekam 5 minut może dodasz rozdział :P Czekam z niecierpliwością :D
Życzę dużo weny, czasu ochoty i przyjemności z pisania :*
Pozdro :D
dasz rade dodac rozdzial w ta niedziele? bo ostatni byl 18 stycznia czyli 3 tygodnie temu i juz sie doczekac nei moge! ;>
OdpowiedzUsuń