Był prześliczny, słoneczny dzień. Na błękitnym niebie nie było ani jednej chmurki. Ptaszki ćwierkały wesołą melodię nikomu nie znanej piosenki. Drzewa również jakby radośniej szumiały poruszone lekkim wietrzykiem, który dawał uczucie świeżości oraz mierzwił włosy przechodnim. Ludzie wesoło ze sobą rozmawiali nie widząc czerwonowłosej dziewczyny, która szurając nogami mijała kolejne ulice. Miała przybraną minę skazańca, na którym właśnie wykonywano wyrok.
Jej jasna cera była jeszcze bledsza niż zazwyczaj, a jej krwistoczerwone włosy opadały rozczochrane na plecy. Brązowe, podkrążone oczy, niemal sine usta i pogniecione ubranie w kolorze najgłębszej czerni potęgowały ten obraz nędzy i rozpaczy.
Ogólnie rzecz biorąc, kompletnie nie pasowała do otaczającej jej, wesołej rzeczywistości.
Wyglądała jak zombie, a czuła się jeszcze gorzej.
I jeszcze, kurwa, okres... Przeklinała w myślach Matkę Naturę, przez którą musiała teraz cierpieć. W sumie, to co miesiąc cierpiała...
A jeszcze kilka godzin temu była jedną z najszczęśliwszych ludzi na świecie. Jako jedna z nielicznych Hasuno jacy kiedykolwiek stąpali po ziemi, potrafiła kontrolować pochodne żywiołów!
To było niesamowite, jednak ona zamiast spać, to w środku nocy uczyła się jak w pełni zapanować nad żelazem. Była zbyt podniecona, żeby usiedzieć w miejscu i teraz musiała ponieść tego konsekwencje. Najchętniej rzuciłaby się na łóżko i przespała cały dzień.
Ale niestety...
Musiała się spotkać z Madarą.
Jedyny plus całej tej sytuacji był taki, że wygraną w tym zadaniu miała zapewnioną. Madara Uchiha nie był osobą, która przegrywała. On zawsze musiał być na szczycie.
- Hana-chan! - usłyszała znajomy głos. Odwróciła się w tamtym kierunku i zobaczyła uśmiechniętą Yuki, która machała do niej z drugiego końca ulicy.
Czerwonowłosa zmusiła się do odwzajemnienia uśmiechu, ale wyszło to bardziej jak grymas bólu.
- Co dzisiaj porabiasz ciekawego? - zaświergotała blondynka, a czerwonowłosa poczuła jak jej wnętrzności robią fikołka od nadmiaru słodyczy w głosie Yuki.
- Umieram... - mruknęła i ruszyła dalej. To nie tak, że nie lubiła Yuki, ale dzisiaj nie miała ochoty na jej gadanie. Chciała pójść, odbębnić trening z Madarą, wrócić i pójść spać. Jednak blondynka cały czas szła obok Hany.
- Och... Rozumiem... - powiedziała po chwili tonem jakby w końcu zrozumiała jakiś skomplikowany wzór matematyczny.
- Co? - spytała od niechcenia czerwonowłosa odwracając się w kierunku blondynki.
- Pogodziłaś się już z Itachim! - zaświergotała poruszając znacząco brwiami.
- Yuki... Proszę cię... - zaczęła skrępowana.
Nigdy nie wstydziła się rozmawiać o seksie. Wszystko jest dla ludzi, prawda? Jednak mimo wszystko...
- Dobry jest? - spytała przyciszonym tonem, a na policzki czerwonowłosej wpełzł rumieniec - Ha! Wiedziałam! - zawołała tryumfalnie - Pewnie byliście zajęci caaałą noc, co? - zaczęła znaczącym tonem szturchając dziewczynę łokciem w bok.
- Przestań już - mruknęła już cała czerwona.
- No, co? Ludzka rzecz, przecież! Poza tym, warto się czasem pokłócić, choćby po to, żeby później się pogodzić... Jeśli wiesz, co mam na myśli - uśmiechnęła się znacząco w kierunku czerwonowłosej.
Jednak ta wolała już się nie odzywać, bo wiedziała, że Yuki znowu zakasuje ją jakimś podtekstem.
Na szczęście Hany właśnie doszły pod Świątynię Ognia i czerwonowłosa liczyła, że blondynka sobie pójdzie.
Ale znowu się przeliczyła.
- A ty...? - zaczęła, sama nie wiedząc do końca, co chce powiedzieć.
- Idę z tobą! - oznajmiła odważnie i ruszyła ścieżką prowadzącą za świątynie.
Czerwonowłosa stała przez chwilę w miejscu zastanawiając się skąd w takiej chudznce jak Yuki tyle charyzmy. I skąd wiedziała, że szła na trening... I jak zareaguje, kiedy zobaczy Madarę - największego szowinistę w tych czasach.
Westchnęła zrezygnowana i ruszyła śladem Yuki.
Kilka kroków dalej już słyszała wrzask blondynki i irytująco opanowanego Madarę... I chyba uspokajający ton Izuny.
- O! Hana! Cześć! - zawołał z wyraźną ulgą brunet - Weź coś im powiedz - powiedział wskazując na blondynkę, która stała z jedną ręką opartą o biodro, a drugą machała przed twarzą Madary. Jej wojownicza mina wskazywała na to, że ma ochotę rzucić się na Uchiha, ale ostatkiem sił powstrzymuje się od tego...
A co ciekawe, Madara wygląda tak, jakby na nim nie robiło to najmniejszego wrażenia.
- A o co poszło? - spytała obserwując tę dwójkę.
- Zgadnij - sarknął Izuna. - Madara powiedział, że nie potrzebuje widowni, a Yuki, że przyszła z tobą, bo ją zaprosiłaś czy coś... Nie wiem - powiedział podirytowany.
Czerwonowłosa zaśmiała się w duchu. Yuki była trochę podobna do niej... Też się wściekła o byle pierdołę i była w stanie użyć pięści, żeby udowodnić swoje racje.
Poza tym, zrobiło się jej cieplej na myśl, że była jednak komuś potrzebna... Znaczy, to było jawne wykorzystywanie, ale Hana była pewna, że Yuki by jej nie zdradziła. Znały się dopiero kilka dni, ale czerwonowłosa czuła, jakby znały się kilka lat...
- Hana! - krzyknął Madara, aż dziewczyna drygnęła. - Gdzieś ty była? - warknął podchodząc do niej i Izuny, a zostawiając z tyłu blondynkę, która patrzyła w osłupieniu na jego plecy.
- Tu... I tam... I jeszcze gdzieś... - mruknęła nie zwracając zbytniej uwagi na jego wściekłą minę.
Ale zaintrygował ją fakt, że gdy Yuki na niego krzyczała, to on kompletnie nie reagował. Został obojętny na jej wyzwiska, ale gdy tylko zauważył Hanę, to od razu z mordą na nią!
Patrzyła w skupieniu na bruneta, chcąc odnaleźć tego powód.
- Cieszę się, że tak przejmujesz się zadaniem - sarknął zdenerwowany. - A, po cholerę, przyprowadziłaś tę przybłędę? - spytał warknięciem, kiedy nie doczekał się odezwy ze strony Hany i wskazał na Yuki.
Czerwonowłosa patrzyła zszokowana najpierw na niego, a później na Yuki i w końcu na Izunę, w którym szukała jakiegoś poparcia. Jednak ten nagle zainteresował się swoim obuwiem.
- Słuchaj no. Może i jesteś silniejszy od nas wszystkich razem wziętych, ale to nie daje ci prawa do pomiatania ludźmi! - krzyknęła wściekła, kiedy zrozumiała, że na Izunę nie ma co liczyć. - Może i jesteś synem głowy klanu, ale to nie znaczy, że masz się zachowywać jak skończony sukinsyn! I jeśli ma być tak dalej, to ja pieprzę! Wisi mi czy wygram, czy przegram to popieprzone zadanie. Radź sobie, kurwa, sam! - warknęła wściekle, a na twarzy bruneta malowało się zaskoczenie.
Miała zamiar wziąć Yuki pod rękę i natychmiast odjeść, jednak została dając tym samym szansę Madarze.
Czerwonowłosa jako dziecko była prześladowana przez swoich rówieśników, ale miała też kilku przyjaciół, którzy zawsze stawali za nią murem. Teraz ona stanęła w obronie Yuki, ponieważ wiedziała jak blondynka może się teraz czuć.
- Już jesteś martwa, tylko jeszcze o tym nie wiesz... - warknął twardo z wrednym uśmieszkiem.
- Świetnie, przynajmniej nie będę musiała oglądać twojej mordy - odpowiedziała przez ramię, kiedy szła do Yuki. - Chodź... Chcę zjeść coś słodkiego - uśmiechnęła się delikatnie do blondynki, która bez oporu pozwoliła się wyprowadzić na ulicę.
Po drodze Hana obdarzyła zimnym spojrzeniem Izunę...
Dlaczego jej nie pomógł bronić Yuki? Akceptuje to? Może tak naprawdę jest taki sam, jak on?
A może po prostu bał się reakcji brata...
Prychnęła niczym wściekła kotka i z dumnie uniesioną głową wyminę bruneta. Ledwo powstrzymała się od dania mu w twarz.
Tchórz! Krzyknął rozsądek i po raz pierwszy od dłuższego czasu, czerwonowłosa zgadzała się z nim.
- Jak się czujesz? - zagadnęła, kiedy już wyszły na ulicę.
- Dobrze... Dziękuję - powiedziała cicho. - No wiesz... Za tamto...
- Nie ma za co - uśmiechnęła się promiennie. - Od czego są przyjaciele, nie? - dodała i pokazała zęby w uśmiechu, który blondynka odwzajemniła.
- Boże... Jakie to dobre... - mruknęła z pełnymi ustami jakiegoś ciasta, którego nazwy nie potrafiła wymówić.
- Prawda? A te są jeszcze lepsze! - powiedziała wesoło Yuki stawiając przed nią spory kawałek placka.
Pewnie czekoladowy... Mruknął rozmarzony rozsądek. Ale dupa ci urośnie! Dodał ze śmiechem, ale czerwonowłosa postanowiła go zignorować.
Lubiła jeść. To była jedna z tych nielicznych czynności, które naprawdę lubiła robić... Ale zdrowy rozsądek miał rację. Dupa jej urośnie.
Westchnęła zrezygnowana i powiedziała:
- Ja już nie dam rady... - mruknęła patrząc tęsknie na ciasto czekoladowe, które stało przed nią. Hana mogłaby przesiądź, że krzyczy: "Zjedź mnie! Jestem pyszny!"
- Ooo... Naprawdę? No, trudno. Ale może przyjdź jutro, co? Zobaczysz co, to znaczy orgazm podniebienia! - obie się zaśmiały.
Czerwonowłosa grzecznie pożegnała się z Yuki i jej rodzicami, a potem wyszła na ulicę kierując swoje kroki do domu.
W czasie drogi uśmiechała się do siebie jak głupia, sama nie wiedząc dlaczego.
Jej relacje z Yuki wzmocniły się jeszcze bardziej... i teraz Hana spokojnie mogła ją nazwać swoją przyjaciółką. Poza tym, okazało się, że pan Akihisa i pani Michiko byli rodzicami blondynki! Przez chwilę czerwonowłosa poczuła ukucie zazdrości... Też chciała takich wspaniałych rodziców. Jednak jej matka nie żyła, a ojciec... Cholera wie, gdzie on teraz jest.
Westchnęła.
No cóż, trzeba sobie radzić samemu.
- Jestem! - krzyknęła, kiedy przekroczyła próg domu.
- Więc? - zapytał Itachi, który pojawił się w przejściu do salonu. Miał dłonie włożone w kieszenie spodni i opierał się o futrynę.
- "Więc"? - powtórzyła nie wiedząc, o co mu chodzi.
- Izuna powiedział mi, co zrobiłaś - zaczął spokojnie.
- A co zrobiłam? - zapytała wojowniczo składając dłonie na piersi. Itachi westchnął, jakby miał do czynienia z wyjątkowo tępym dzieckiem.
- Podobno wydarłaś się na Madarę.
- Dziwi cię to? Często się na niego drę - powiedziała i wyminęła go chcąc pójść do kuchni, jednak on zastąpił jej drogę. Czerwonowłosa spojrzała wściekłym wzrokiem w górę natrafiając na spojrzenie jego czarnych oczu.
- Chyba chcesz wrócić, a do tego potrzebujemy pomocy Uchiha... - zaczął, ale Hana mu przerwała.
- Jakiej pomocy? Wysłali list do Hasuno i na tym skończyła się ta "pomoc"... Sami musimy sobie pomóc - powiedziała twardo ignorując jakieś irytujące uczucie spowodowane bliskością bruneta.
- Miałem nadzieję, że to powiesz - mruknął z lekkim uśmiechem.
Nigdy nie wstydziła się rozmawiać o seksie. Wszystko jest dla ludzi, prawda? Jednak mimo wszystko...
- Dobry jest? - spytała przyciszonym tonem, a na policzki czerwonowłosej wpełzł rumieniec - Ha! Wiedziałam! - zawołała tryumfalnie - Pewnie byliście zajęci caaałą noc, co? - zaczęła znaczącym tonem szturchając dziewczynę łokciem w bok.
- Przestań już - mruknęła już cała czerwona.
- No, co? Ludzka rzecz, przecież! Poza tym, warto się czasem pokłócić, choćby po to, żeby później się pogodzić... Jeśli wiesz, co mam na myśli - uśmiechnęła się znacząco w kierunku czerwonowłosej.
Jednak ta wolała już się nie odzywać, bo wiedziała, że Yuki znowu zakasuje ją jakimś podtekstem.
Na szczęście Hany właśnie doszły pod Świątynię Ognia i czerwonowłosa liczyła, że blondynka sobie pójdzie.
Ale znowu się przeliczyła.
- A ty...? - zaczęła, sama nie wiedząc do końca, co chce powiedzieć.
- Idę z tobą! - oznajmiła odważnie i ruszyła ścieżką prowadzącą za świątynie.
Czerwonowłosa stała przez chwilę w miejscu zastanawiając się skąd w takiej chudznce jak Yuki tyle charyzmy. I skąd wiedziała, że szła na trening... I jak zareaguje, kiedy zobaczy Madarę - największego szowinistę w tych czasach.
Westchnęła zrezygnowana i ruszyła śladem Yuki.
Kilka kroków dalej już słyszała wrzask blondynki i irytująco opanowanego Madarę... I chyba uspokajający ton Izuny.
- O! Hana! Cześć! - zawołał z wyraźną ulgą brunet - Weź coś im powiedz - powiedział wskazując na blondynkę, która stała z jedną ręką opartą o biodro, a drugą machała przed twarzą Madary. Jej wojownicza mina wskazywała na to, że ma ochotę rzucić się na Uchiha, ale ostatkiem sił powstrzymuje się od tego...
A co ciekawe, Madara wygląda tak, jakby na nim nie robiło to najmniejszego wrażenia.
- A o co poszło? - spytała obserwując tę dwójkę.
- Zgadnij - sarknął Izuna. - Madara powiedział, że nie potrzebuje widowni, a Yuki, że przyszła z tobą, bo ją zaprosiłaś czy coś... Nie wiem - powiedział podirytowany.
Czerwonowłosa zaśmiała się w duchu. Yuki była trochę podobna do niej... Też się wściekła o byle pierdołę i była w stanie użyć pięści, żeby udowodnić swoje racje.
Poza tym, zrobiło się jej cieplej na myśl, że była jednak komuś potrzebna... Znaczy, to było jawne wykorzystywanie, ale Hana była pewna, że Yuki by jej nie zdradziła. Znały się dopiero kilka dni, ale czerwonowłosa czuła, jakby znały się kilka lat...
- Hana! - krzyknął Madara, aż dziewczyna drygnęła. - Gdzieś ty była? - warknął podchodząc do niej i Izuny, a zostawiając z tyłu blondynkę, która patrzyła w osłupieniu na jego plecy.
- Tu... I tam... I jeszcze gdzieś... - mruknęła nie zwracając zbytniej uwagi na jego wściekłą minę.
Ale zaintrygował ją fakt, że gdy Yuki na niego krzyczała, to on kompletnie nie reagował. Został obojętny na jej wyzwiska, ale gdy tylko zauważył Hanę, to od razu z mordą na nią!
Patrzyła w skupieniu na bruneta, chcąc odnaleźć tego powód.
- Cieszę się, że tak przejmujesz się zadaniem - sarknął zdenerwowany. - A, po cholerę, przyprowadziłaś tę przybłędę? - spytał warknięciem, kiedy nie doczekał się odezwy ze strony Hany i wskazał na Yuki.
Czerwonowłosa patrzyła zszokowana najpierw na niego, a później na Yuki i w końcu na Izunę, w którym szukała jakiegoś poparcia. Jednak ten nagle zainteresował się swoim obuwiem.
- Słuchaj no. Może i jesteś silniejszy od nas wszystkich razem wziętych, ale to nie daje ci prawa do pomiatania ludźmi! - krzyknęła wściekła, kiedy zrozumiała, że na Izunę nie ma co liczyć. - Może i jesteś synem głowy klanu, ale to nie znaczy, że masz się zachowywać jak skończony sukinsyn! I jeśli ma być tak dalej, to ja pieprzę! Wisi mi czy wygram, czy przegram to popieprzone zadanie. Radź sobie, kurwa, sam! - warknęła wściekle, a na twarzy bruneta malowało się zaskoczenie.
Miała zamiar wziąć Yuki pod rękę i natychmiast odjeść, jednak została dając tym samym szansę Madarze.
Czerwonowłosa jako dziecko była prześladowana przez swoich rówieśników, ale miała też kilku przyjaciół, którzy zawsze stawali za nią murem. Teraz ona stanęła w obronie Yuki, ponieważ wiedziała jak blondynka może się teraz czuć.
- Już jesteś martwa, tylko jeszcze o tym nie wiesz... - warknął twardo z wrednym uśmieszkiem.
- Świetnie, przynajmniej nie będę musiała oglądać twojej mordy - odpowiedziała przez ramię, kiedy szła do Yuki. - Chodź... Chcę zjeść coś słodkiego - uśmiechnęła się delikatnie do blondynki, która bez oporu pozwoliła się wyprowadzić na ulicę.
Po drodze Hana obdarzyła zimnym spojrzeniem Izunę...
Dlaczego jej nie pomógł bronić Yuki? Akceptuje to? Może tak naprawdę jest taki sam, jak on?
A może po prostu bał się reakcji brata...
Prychnęła niczym wściekła kotka i z dumnie uniesioną głową wyminę bruneta. Ledwo powstrzymała się od dania mu w twarz.
Tchórz! Krzyknął rozsądek i po raz pierwszy od dłuższego czasu, czerwonowłosa zgadzała się z nim.
- Jak się czujesz? - zagadnęła, kiedy już wyszły na ulicę.
- Dobrze... Dziękuję - powiedziała cicho. - No wiesz... Za tamto...
- Nie ma za co - uśmiechnęła się promiennie. - Od czego są przyjaciele, nie? - dodała i pokazała zęby w uśmiechu, który blondynka odwzajemniła.
- Boże... Jakie to dobre... - mruknęła z pełnymi ustami jakiegoś ciasta, którego nazwy nie potrafiła wymówić.
- Prawda? A te są jeszcze lepsze! - powiedziała wesoło Yuki stawiając przed nią spory kawałek placka.
Pewnie czekoladowy... Mruknął rozmarzony rozsądek. Ale dupa ci urośnie! Dodał ze śmiechem, ale czerwonowłosa postanowiła go zignorować.
Lubiła jeść. To była jedna z tych nielicznych czynności, które naprawdę lubiła robić... Ale zdrowy rozsądek miał rację. Dupa jej urośnie.
Westchnęła zrezygnowana i powiedziała:
- Ja już nie dam rady... - mruknęła patrząc tęsknie na ciasto czekoladowe, które stało przed nią. Hana mogłaby przesiądź, że krzyczy: "Zjedź mnie! Jestem pyszny!"
- Ooo... Naprawdę? No, trudno. Ale może przyjdź jutro, co? Zobaczysz co, to znaczy orgazm podniebienia! - obie się zaśmiały.
Czerwonowłosa grzecznie pożegnała się z Yuki i jej rodzicami, a potem wyszła na ulicę kierując swoje kroki do domu.
W czasie drogi uśmiechała się do siebie jak głupia, sama nie wiedząc dlaczego.
Jej relacje z Yuki wzmocniły się jeszcze bardziej... i teraz Hana spokojnie mogła ją nazwać swoją przyjaciółką. Poza tym, okazało się, że pan Akihisa i pani Michiko byli rodzicami blondynki! Przez chwilę czerwonowłosa poczuła ukucie zazdrości... Też chciała takich wspaniałych rodziców. Jednak jej matka nie żyła, a ojciec... Cholera wie, gdzie on teraz jest.
Westchnęła.
No cóż, trzeba sobie radzić samemu.
- Jestem! - krzyknęła, kiedy przekroczyła próg domu.
- Więc? - zapytał Itachi, który pojawił się w przejściu do salonu. Miał dłonie włożone w kieszenie spodni i opierał się o futrynę.
- "Więc"? - powtórzyła nie wiedząc, o co mu chodzi.
- Izuna powiedział mi, co zrobiłaś - zaczął spokojnie.
- A co zrobiłam? - zapytała wojowniczo składając dłonie na piersi. Itachi westchnął, jakby miał do czynienia z wyjątkowo tępym dzieckiem.
- Podobno wydarłaś się na Madarę.
- Dziwi cię to? Często się na niego drę - powiedziała i wyminęła go chcąc pójść do kuchni, jednak on zastąpił jej drogę. Czerwonowłosa spojrzała wściekłym wzrokiem w górę natrafiając na spojrzenie jego czarnych oczu.
- Chyba chcesz wrócić, a do tego potrzebujemy pomocy Uchiha... - zaczął, ale Hana mu przerwała.
- Jakiej pomocy? Wysłali list do Hasuno i na tym skończyła się ta "pomoc"... Sami musimy sobie pomóc - powiedziała twardo ignorując jakieś irytujące uczucie spowodowane bliskością bruneta.
- Miałem nadzieję, że to powiesz - mruknął z lekkim uśmiechem.
~*~
<3!
OdpowiedzUsuń;*!
UsuńBardzo ciekawy rozdział, a zwłaszcza końcówka ;3 Czekam na następną notkę, w której, mam nadzieję, wszystko się wyjaśni ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mariolka^^
Cieszę się, że Ci się podobał ;) A wkrótce wszystko się wyjaśni:)
UsuńRównież pozdrawiam:)
dasz radę dodać dzisiaj rozdział? :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno odpowiadam, ale byłam odcięta od internetu :( Jednak odpowiedź jest już chyba nieaktualna skoro rozdziału nie było...
Usuńdasz radę dodać dzisiaj rozdział? :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno odpowiadam, ale byłam odcięta od internetu :( Jednak odpowiedź jest już chyba nieaktualna skoro rozdziału nie było...
UsuńNiesamowity blog!Uwielbiam:3
OdpowiedzUsuńDzięki ;) Cieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńKiedy nastepny rozdzial? T.T
OdpowiedzUsuńSama tego jeszcze nie wiem... Ale dzisiaj wieczorem (03.10) dam informację na bloga, co będzie dalej :)
UsuńTo miłe zrządzenie losu, że znalazłam blog o tematyce Naruto, który jest aktualny, bo zazwyczaj trafiam na zawieszone bądź zakończone przed paroma laty...
OdpowiedzUsuńUwielbiam Madarę, ba! Ubóstwiam człowieka, jakikolwiek by on nie był, dlatego jest zawsze głównym bohaterem w moich opowiadaniach.
Historie wymyśliłaś ciekawą, aczkolwiek już spotykałam się z opowiadaniem córki Sasoriego, która przystąpiła do Akatsuki. W sumie co drugie opowiadanie o tym, jest jak dziewczyna wstępuje w te szeregi, sama z resztą tak pisałam i wiem, że pokusa jest ogromna.
Denerwuje mnie jednak wielka moc głównej bohaterki i jej czasami aroganckie zachowanie. Za dużo się o takich dziewczynach naczytałam i uważam, że jej postać jest nieco przejaskrawiona. Okej, może mieć duże umiejętności, ale... po Sasorim? Raczej mogłaby je mieć, gdyby była córką Madary, bo on jest najsilniejszym shinobim w świecie Naruto. Po prostu Hana jest u Ciebie zbyt doskonała, a to nie jest już fajne.
Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że pojawi się już wkrótce.
Pozdrawiam ;]
Ja również lubię Madarę... W sumie to wszystkich Uchiha, więc oni musieli u mnie być ;)
UsuńHana jest córką Sasoriego, ale NIE przystąpiła do Aktasuki. Jeśli już, to należy do Gwardii Zabójców, ale z Aka to ma niewiele wspólnego :)
Wielka moc? Fakt, dużo potrafi, ale nie jest najsilniejsza. Mimo wszystko Madara to Madara i to on jest najlepszy. A Hana choć potrafi dużo, to chowa się to przed Sharinganem i jego mocami.
Cieszę się, że ta historia Ci się podoba i wielkie dzięki za słowa krytyki :) Postaram się poprawić i pisać lepiej :)
Pozdrawiam :)
A jakże! Madarę trzeba szanować, cenić, bać się i kochać ;]
OdpowiedzUsuńBrakuje tylko bym zrobiła u siebie w pokoju ołtarzyk, by móc go czcić ;]
Zrób sobie ten ołtarzyk ;) Nikomu nie powiem XD
UsuńDodasz rozdział dzisiaj czy za tydzień? ;)
OdpowiedzUsuń