niedziela, 14 września 2014

Rozdział 18


- Ja umrę... - jęczała.
Przez cały dzień próbowała nauczyć się kontroli na żelazem. Niestety z marnym skutkiem...
No, i zaczął się jej okres. Od dzisiaj przez pięć następnych dni będzie krwawić jak wodospad. Do tego skurcze...
Żyć i nie umierać. Sarknęła w myślach.
Po chwili znowu skupiła się na małym, metalowym shurikenie. Starała się zmienić jego kształt, przesunąć albo cokolwiek innego. Musiała się tego nauczyć.
Lubiła swoje zęby, a Madara mógł chcieć zabawić się w dentystę i pozbyć się kilku jej kłów.
Wzdrygnęła się na tą myśl.
Może to okropne - facet bijący kobietę - ale w przypadku tego Uchiha bardzo możliwe. Posiadał on, swojego rodzaju charyzmę i determinację. Chciał być najlepszym, najsilniejszym...
Westchnęła.
Nie dość, że już cierpi na "te damskie problemy", to jeszcze Madara...
Żelazo nie jest jednym z głównych elementów. Jest pochodną żywiołów. Hasuno nie kontrolowali pochodnych. Ich Kekkei Genkai było potężne, ale miało swoje ograniczenia.
I weź to wytłumacz Madarze.
Uchiha nie był człowiekiem wyrozumiałym. Hana nie znała go za dobrze, ale wiedziała jak skończy, gdy brunet dowie się, że nie potrafi opanować metalu.
Zrezygnowana uderzyła czołem w blat stołu, przy którym starała się zmusić shuriken do posłuszeństwa.
Po chwili usłyszała, jak do kuchni ktoś wszedł. Wiedziała, że to Itachi, dlatego nie podniosła się. Nie chciała na niego patrzeć. Po tym, co uświadomiła sobie rano wstydziła się przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Peszył ją.
- Nad czym tak medytujesz? - spytał, tym samym przerywając modlitwę czerwonowłosej o to, żeby brunet się do niej nie odezwał.
- Nad niczym - mruknęła ciągle się nie podnosząc z miejsca.
- A ten shuriken, dlaczego tutaj leży? - zapytał znowu patrząc na nią w skupieniu. Jednak ona tego nie widziała.
- Bo, kurwa, tak chcę! - warknęła wściekła podnosząc wzrok na bruneta. Czuła wściekłość. Wkurzało ją to, że on nie ma zahamowań pytać ją o cokolwiek. A ona się bała. Bała się, że go zrani... Jednak, kiedy jej spojrzenie skrzyżowało się z jego czarnymi oczyma, cała złość, którą jeszcze przed chwilą czuła, zniknęła. Zastąpił ją wstyd, że na niego wybuchła. - Przepraszam - bąknęła zażenowana.
- Przecież nic się nie stało - powiedział spokojnie, jakby mówił o pogodzie. Postawił przed nią gorący kubek zielonej herbaty. - Chyba tobie przyda się bardziej - mruknął delikatnie i zaczął robić drugą.
Czerwonowłosa patrzyła bezmyślnie na naczynie i po chwili wzięła je w obie dłonie. Bardzo uważała, żeby nic nie rozlać i nie poparzyć się wrzątkiem. A znając swoje szczęście, to było bardzo możliwe, w szczególności, kiedy pewna osoba czujnie ją obserwowała.
W tym momencie Hana uświadomiła sobie, że przeraża ją wykonywanie tej czynności, tylko dlatego, iż bała się zrobić z siebie idiotkę przed Itachim.
Mój Boże... Za co? Mruknęła do siebie w duchu.
Teraz to "Boże", a wcześniej niewierząca. Odpowiedział zdrowy rozsądek z wrednym uśmieszkiem.
Czerwonowłosa chciała kazać mu iść do diabła, kiedy nagle Itachi usiadł przed nią z lekkim uśmiechem. Dziewczyna usłyszała, jak jej i rozsądkowi szczęka z łoskotem uderza o posadzkę.
- To może pomóc ci z tym treningiem? - zagaił i upił łyk swojej herbaty.
- Jakim treningiem? - powtórzyła bezmyślnie, a trybiki w jej głowie pracowały wolniej niż zwykle.
- Z tym - odpowiedział wskazując ruchem głowy na shuriken.
Czerwonowłosa spojrzała na narzędzie nic nie rozumiejąc, żeby po ułamku sekundy doznać olśnienia.
- Nie... Nie trzeba. Daję radę - odpowiedziała szybko. W duchu miała nadzieję, że brunet, po tych słowach, po prostu sobie pójdzie i uwolni ją od męki spojrzenia jego czarnych oczu... Itachi w jego oczach ukrywał niesamowity ból, z którym walczył każdego dnia. Czerwonowłosa był zdziwiona tym, że potrafi to dostrzec, ale to może dlatego, że wiedziała, jak to jest stracić bliską osobę. Wiedziała, jak to jest kochać kogoś bezgranicznie i nagle zostać zupełnie sam.
Itachi też to wiedział.
Hana była pewna, że to nie tak, że Itachi nienawidził swojego klanu, swoich rodziców, brata. To niemożliwe. Przecież oni go wychowali, nauczyli jak żyć...
Jednak on ich zabił.
Dziewczyna nie potrafiła sobie wyobrazić, jak coś takiego ma w ogóle miejsce. Jak do tego doszło? Przecież to była jego rodzina! Najbliżsi ludzie...
Ona sama, nie miała dobrych kontaktów ze swoją rodziną. Hasuno wyrzekli się jej, jak i jej matki. Zostały po prostu wyrzucone z klanu. Czerwonowłosa, jako mała dziewczynka była prześladowana przez swoich kuzynów, a starsi członkowie rodziny traktowali ją jak powietrze.
Jednak mimo wszystko, Hana nie byłaby zdolna wymordować Hasunów. Dużo przez nich wycierpiała, płakała po nocach, miała zaniżoną samoocenę... Ale w życiu nie pomyślała, żeby kiedykolwiek zabić rodzinę...
- Chciałbym wiedzieć, o czym myślisz - mruknął zamyślony brunet patrząc na czerwonowłosą.
- Co? - spytała instynktownie i zamrugała zaskoczona.
Itachi nagle wyprostował się na krześle, jakby był sam zaskoczony tym, co przed chwilą powiedział.
- Więc w czym ci pomóc? - zapytał już ze stoickim spokojem, a jego sekundę wcześniejszy, ciepły ton głosu nabrał chłodnego dystansu.
- W niczym. Radzę sobie sama - skłamała.
- Więc, to nie ty przeklinałaś Madarę? - spytał, a czerwonowłosa nie potrafiła zatrzymać zdradzieckiego rumieńca.
- Nie przypominam sobie - mruknęła cicho uciekając wzrokiem przed Itachim.
- Niech będzie... W takim razie, co od kilku godzin tutaj robisz? Bo na pewno nie uczysz się gotować - dodał, a Hana natychmiast zamknęła usta. Jedyne względnie prawdopodobne kłamstwo, właśnie zostało jej odebrane... No, może nie do końca, takie prawdopodobne. W czasie, kiedy Itachi i Hana mieszkali razem, brunet zorientował się dość szybko, że czerwonowłosa nie jest mistrzynią patelni i wcale nie chce nią zostać.
- Bo lubię - odpowiedziała mając nadzieję, że Itachi w końcu sobie pójdzie.
Rozpraszał ją, nie mogła przez niego na niczym się skupić. To tak, jakby brunet zabierał jej zdolność myślenia i łaskawie oddawał, kiedy nie był w pobliżu. To było irytujące uczucie, z którym Hana nie mogła sobie poradzić.
- Cóż za argument... - mruknął z dezaprobatą i oparł się łokciami o stół. - I może jeszcze bym uwierzył, gdyby nie to, że twoją ulubioną czynnością jest jedzenie i spanie. A to nie ma nic wspólnego z bezsensownym siedzeniem w jednym miejscu i przeklinania wszystkiego, na czym ten świat stoi.
- Coś w tym jest... - mruknęła zastanawiając się. Więc tak o niej myślał, że lubi jedynie jeść i spać... To prawda, ale mimo wszystko mógł sobie darować ten komentarz!
Potem nastała między nimi cisza, której żadne z nich nie chciało przerwać pierwsze.
Czerwonowłosa nie wiedziała, co zrobić. Wstać i wyjść? Czyli uciec? Oczywiście, że nie. Ma swój honor... albo jego resztki, ale mimo wszystko zostać też nie chciała.
- Zapytam jeszcze raz, w czym ci pomóc? - odezwał się pierwszy. Czerwonowłosa w głębi swojej pokręconej świadomości poczuła satysfakcję, że wygrała tą małą wojnę milczenia. Czuła coś do Itachiego, ale wiedziała też, że nic z tego nie będzie. Nie ma, co się łudzić.
Dlatego zrezygnowała z bycia miłą i uległą. Zmusiła swoje ciało i umysł, żeby zachowywały się tak jak na początku. Chciała znowu być lekko wredną i zgryźliwą babą.
- A ja jeszcze raz odpowiem, że nie chcę twojej pomocy - powiedziała twardo. Na twarzy Itachie dostrzegła cień zaskoczenia, ale zniknęło równie szybko, się pojawiło. Brunet patrzył teraz na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Dlaczego taka jesteś? - spytał głosem wypranym z emocji.
- Jaka? - warknęła buntowniczo składając ręce na piersi.
Nie. Już nie pozwoli, żeby taki Itachi wytrącił ją z równowagi. Nie pozwoli, żeby jakiś Uchiha na nią działał. Wszystkie przemyślenia z dzisiejszej nocy i poranka wymazała z pamięci. Chciała zmusić swój umysł do zapomnienia o tym, co do niego czuła.
- Taka cholernie wrażliwa albo taka cholernie obojętna - odpowiedział zimno, a czerwonowłosą zamurowało.
Co? Zapytała jednocześnie z zdrowym rozsądkiem, który wydawał się również w szoku.
- Nie jestem wrażliwa ani obojętna - warknęła, kiedy już pozbierała szczękę z podłogi.
- Jesteś bardziej niż ci się wydaje... - powiedział tonem o temperaturze zera absolutnego. Zaraz potem wstał i wyszedł.

Przetarła zmęczone oczy i znowu skupiła się na shurikenie.
Może powinna wtedy przyjąć tą pomoc od Itachiego? Nie! Oczywiście, że nie.
Potrząsnęła energicznie głową, żeby odgonić od siebie myśli o brunecie...
Musi się skupić na kontroli żelaza i na Madarze, który wyrwie jej krtań, jeżeli nie wywiąże się z zadania.
Jeszcze raz przetarła oczy i znowu całą swoją wolę, która jej jeszcze została, przelała na małą gwiazdkę ninja. Ta jednak ani drgnęła. Ciągle leżała w tym samym miejscu, w którym położyła ją rano.
Dziewczyna nie wiedziała, co może jeszcze zrobić... Podczas głównych żywiołów czuła, co musi zrobić. Jak się poruszać, żeby elementy podążały za nią i robiły to, co ona chce.
Ale teraz? Z metalem? Wszystko, co robiła nie dawało żadnego efektu.
Po jeszcze kilku daremnych próbach postanowiła się położyć spać. Na zewnątrz już dawno się ściemniło, ale ona ciągle miała nadzieję, że może już jest blisko...
Niestety, nadzieja matką głupich - jak to mówią.
Wstała i wyprostowała plecy. Rozmasowała bolący kark i wyszła z kuchni.
W salonie zobaczyła Itachiego, który czytał tą samą książkę, co rano. Hana wiedziała, że usłyszał to, jak wychodziła, ale nie obdarzył ją nawet spojrzeniem. Dziewczyna przeklęła w duchu, ale do swojej sypialni weszła z dumnie podniesioną głową.
Szkoda tylko, że w środku była roztrzaskana na miliony kawałków.
Nie zawracała sobie głowy czymś tak przyziemnym, jak przebranie się w piżamę i od razu rzuciła się na łóżko. Gdy tylko jej głowa dotknęła poduszki zasnęła, pozostawiając wspomnienia dzisiejszego dnia na krańcach swojej świadomości.
Kilka godzin później podniosła się gwałtownie do siadu, a sekundę później zbiegła na dół, do kuchni. W salonie minęła Itachiego, który ciągle czytał tą samą książkę przy blasku świecy...
Jednak nawet na niego nie spojrzała.
W biegu chwyciła shuriken, który ciągle leżał na stole i wyszła na zewnątrz. Gwiazdkę ninja rzuciła na ziemię i głęboko odetchnęła. Starała się uspokoić, bo o to właśnie chodzi w żywiole ziemi. Trzeba posiadać twardą postawę i niezłomną wolę.
Czerwonowłosa stojąc na ziemi uwalniała chakrę, która przechodziła przez jej stopy do ziemi. Wyciągnęła prawą rękę na wysokości barka, a potem podniosła ją do góry. W miejscu, gdzie leżał shuriken, wyrastał powoli z ziemi cienki metalowy pręt.
Czerwonowłosa wydała z siebie okrzyk radości.
Potrafiła! Potrafiła kontrolować żelazo!
- Co się stało? - usłyszała pytanie Itachiego, który stał za nią.
- Patrz! - krzyknęła wesoło, kompletnie zapominając o tym, że miała przestać być dla niego miła.
Ponownie wyciągnęła rękę i tym razem, przesunęła nią w poziomie. Metalowy pręt, który powstał z shurikena, podążył jej śladem.
- Więc, o to chodziło z tym shurikenem... - mruknął. Jego postawa świadczyła, że wcale nie obchodzi go to, co zrobiła czerwonowłosa. Ta, jednak miała to głęboko w poważaniu.
Cieszyła się jak nigdy, że potrafiła zmusić nawet metal do posłuszeństwa.
- Jak to zrobiłaś? - spytał po chwili milczenia. Hana przestała bawić się byłym już shurikenem i odwróciła się w jego stronę. Patrzyła na niego przez chwilę starając się zrozumieć, co on tak naprawdę myśli. Jednak szybko z tego zrezygnowała, stwierdzając, że Itachi jest zbyt złożoną osobą, żeby go ot tak zrozumieć.
- W sumie, to sama nie wiem... - zaczęła ostrożnie wzruszając ramionami. - Wcześniej robiłam to samo, ale... nie wychodziło.
- Teraz wyszło - stwierdził patrząc na metalowy pręt znajdujący się za jej plecami.
- Teraz stoję na ziemi i wysyłam do niej swoją chakrę... Myślę, że o to chodzi. Że ziemia potrzebuje sygnału, żeby pozwolić mi działać z metalem - zastanowiła się.
Kiedy próbowała zmusić shuriken do posłuszeństwa siedziała w kuchni. Jej ciało nie miało żadnego kontaktu z ziemią... Z ziemią, od której pochodzi żelazo.
- Hmm... Pewnie tak... Ale jak na to wpadłaś? - zadał kolejne pytanie. Jednak Hana nie znała na nie odpowiedzi. Wzruszyła jedynie ramionami i mruknęła:
- Tak jakoś...
Nie wiedziała, jak na to wpadała. To był impuls. W jednej chwili spała, a w drugiej już wiedziała, co zrobić...
Dzięki, mamo...
 
~*~
Rozdział może nie jest jakiś super ekstra, ale mi się podoba. Jestem z niego zadowolona i mam nadzieję, że Wy również. :)
Cóż jeszcze mogę powiedzieć... Dziękuję wielkie za komentarze i w ogóle za wkład w bloga. Strasznie się cieszę, kiedy widzę pod notką jakiś komentarz, więc... Dzięki za to ;)

4 komentarze:

  1. Rozdział świetny. :)
    I to na poczatku z tym okresem. Tak bardzo prawdziwe... jak i inne określania, rozmyslania gdy to Hana jest z Itachi'm i mysli jak go rozgryść. Zupełnie jak z życia wzięta, a mojego zycia.
    Heh, i... ile mozna czasu czytac 1 książkę. Chyba, że on wcale jej nie czytał :D
    czekam na next
    Pozdro :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda dziewczyna ma okres, nie ma co tego ukrywać, więc nie zrobiłam tego ;) Cieszę się, że Ci się spodobało. I z tym myśleniem... No niestety, my dziewczyny mamy do tego zbyt dużą tendencję ;)
      Dzięki za komentarz :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Hehe, boski rozdział xD podoba mi się jak wychwycasz kobiece zachowania Hany (teraz o wiele bardziej nasilane okresem xD poprzedniego dnia „stale myślę o Itachim… chyba się w nim zakochałam” a następnego dnia „nienawidzę go, to dupek i cham!” xDDD tak bardzo kobieta xD chociaż Itachi i tak nie miał najgorzej xD ja miałam kiedyś taką akcję, że podeszłam do lodówki, spojrzałam na zawartość i się rozpłakałam xD tata pyta co się stało, a ja że nie ma łagodnego ketchupu tylko pikantny xD potrzebny mi był do tej kalorycznej pizzy xD w każdym razie ów sytuacja jest opowiadana na każdej imprezie rodzinnej… :/
    Dobra, dosyć o mnie i mojej głupocie xD cóż, trochę szkoda, że jednak nie pogadali o tej protezie, ale jednak pogadali, przełamali pierwsze lody i takie tam :P chociaż szkoda, że w takim niekorzystnym czasie i się posprzeczali, ale wydaje mi się, że każda kłótnia ich w jakimś sensie do siebie zbliża :) starają się okazywać swoją obojętność na życie tego drugiego, ale widać, że ich to obchodzi :D
    Jaka szkoda, że z Hany taki osioł :P mogła przyjąć pomoc Itachiego, no bo kto by jej nie przyjął… no dobra kilka osób by się znalazło xD ale no oni są małżeństwem, powinni sobie pomagać xD no, ale w pomocy najwyraźniej pomogła jej mama – jakoś taki motyw mi się bardziej podoba <3
    Nie wpadłabym na to połączenie metalu z ziemią, ba ja nawet nie wiedziałam, że żelazo i ziemia mają coś wspólnego… powinni mi cofnąć maturę, jakim cudem ją zdałam xD
    Tyle ode mnie :D Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D
    Życzę dużo weny, czasu i ochoty ;* ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda laska ma takie zachowania... Ty, ja, Hana. Tu nie ma się co śmiać, tylko trzeba płakać! ;) xd To nas pokarano tym brzemieniem... Lajf is brutal
      A Hana jest osłem. Nie ukrywajmy tego, bo gdyby nie była już dawno znalazłaby sobie porządnego chłopa i nie zajmowała się Itachim ;) Ale cóż... tak jest ciekawiej ;)
      Dzięki za komentarz :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń