sobota, 6 września 2014

Rozdział 17


Dzisiejszej nocy nie potrafiła zasnąć. Przekręcała się z jednego boku na drugi coraz bardziej zirytowana.
Nagle, gdy już myślała, że było jej wystarczająco wygodnie, usłyszała brzęczenie komara, który usiadał na zagłówku jej łóżka. Wściekła wzięła poduszkę i zaczęła walić nią w miejsce, gdzie jej zdaniem znajdował się intruz.
Kiedy się zmęczyła opadła na łóżko. Nogi znajdowały się tam, gdzie powinna być głowa, a jedna ręka zwisała luźno z posłania. Dziewczyna leżała i bezmyślnie gapiła się w sufit.
Nie potrafiła zapomnieć miny Itachiego, gdy zobaczył jej protezę. Oprócz tego, że by zszokowany, czerwonowłosa nie mogła wyzbyć się wrażenia, że w gdzieś głęboko w jego oczach dostrzegła odrazę...
Przekręciła się na brzuch i wtuliła twarz w kołdrę.
- Dlaczego to mnie spotyka? - spytała samą siebie. Jej ton głosu zdradzał, że jeszcze chwila, a rozpłacze się jak dziecko.
Rozpamiętywała sytuację w łazience i przeklinała los, że nie założyła spodni... Przecież wtedy nic by się nie stało! Itachi nie dowiedziałby się o protezie i wszyscy byliby szczęśliwi.
Ale nie!
Ona lubiła spać w tej koszulce i chciała w niej spać! Po co ona ją zakładała? Lepiej już by było, gdyby zasnęła w tym, w czym chodziła przez cały dzień! Nie musiałaby wtedy odkrywać protezy...
Uderzyła zdesperowana pięścią w materac wydając z siebie przytłumione przez kołdrę przekleństwa. Przed chwilą była zrozpaczona, ale teraz już była wściekła.
Na siebie. Na siebie, że poczuła się na tyle swobodnie, że pozwoliła sobie na paradowanie po domu w samej koszulce.
Może jej relacje z Itachim nie należały do najgorszych, ale przed nimi jeszcze długa droga. Na razie, Hana nie potrafiła mu jeszcze na tyle zaufać, żeby... Żeby co?
Sama tego nie wiedziała.
W tym momencie uświadomiła sobie, że bardziej zależy jej na opinii bruneta niż na Zwoju Jikan i powrocie. Chciała wiedzieć, co brunet o niej myśli. Czy ją lubi, czy nie... I co uważa o jej protezie.
Pewnie uważa, że jest okropna... Pomyślała.
Uderzyła czołem o materac aż poczuła okropne pulsowanie w głowie. Jednak nie obchodziło ją to, obchodził ją Itachi. Jego psychika, jego sposób myślenia. Chciała wiedzieć o nim wszystko.
Ale nie potrafiła zacząć takiej rozmowy z nim.
On wyciągał z niej informacje bez problemu, ale ona sama nie mogła tego zrobić. Nie wiedziała dlaczego. Może nie chciała wyjść na nachalną?
Jednak on nie przejmował się takimi duperelami. Po prostu pytał i dostawał odpowiedź. Mógł dowiedzieć się o niej, co tylko chciał. Wystarczyło, że uśmiechnął się w ten swój sposób i już była jego.
- Ale ze mnie idiotka... - wymruczała w kołdrę.
Postanowiła, że od dzisiaj już tak nie będzie. Nie da się tak łatwo. Itachi może odwracać kota ogonem, to ona też!
Z tym, że on na ciebie nie leci. Podpowiedział rozsądek.
I tutaj musiała przyznać mu rację. Nie podobała mu się.
Czerwonowłosa nie wiedziała czy jest z tego powodu przykro... Bo przecież, to dobrze!
Ale znowu z drugiej strony, całowali się i zapewne poszliby do łóżka, gdyby Hana nie uciekła...
I podrywał ją...
Ale może po prostu myliła bycie uprzejmym z flirtowaniem?
Analizowała każdy gest bruneta. Każde jego zachowanie rozkładała na czynniki pierwsze i doszukiwała się w nim ukrytych podtekstów. 
Dlaczego tak okropnie jest być kobietą?

Przekręciła się na bok i pozwoliła grawitacji robić swoje...
- Kurwa mać... - warknęła masując sobie obolały tyłek, na który spadła.
Spojrzała na swoje łóżko i przypomniała sobie wszystkie wyobrażenia. Przerażał ją fakt, że te wszystkie przemyślenia dotyczyły Itachiego... Spędziła pół nocy, żeby o nim myśleć.
- Mój Boże... Co mi się robi...? - mruknęła zrezygnowana i przetarła oczy.
Po chwili bezmyślnego siedzenia na podłodze, postanowiła zmierzyć się z rzeczywistością. No, bo co może się stać? Zrobi z siebie idiotkę? Już zrobiła, więc teraz nie było jej wszystko jedno. Uświadomiła sobie, że była na przegranej pozycji... Z tym, że jeszcze nie wiedziała w jakiej grze. Jednak to jej nie przeszkadzało. Poczuła determinację i weszła w pozytywny nastrój. Chciała...
No właśnie, co?
Itachiego, nie ma co się oszukiwać. Pragnęła go.
Uderzyła się w policzek, żeby wypędzić myśli o nim. Dlaczego on siedział w jej głowie? Już wiedziała co do niego czuła i myślała, że gdy to sobie w pełni uświadomi, to przestanie ją nękać... Ale wcale tak się nie stało! Było nawet gorzej!
Nawet na ułamek sekundy nie potrafiła o nim zapomnieć. Nigdy wcześniej nie przechodziła przez coś takiego, więc nie wiedziała co robić.
Może na to są jakieś proszki? Albo maść? Zastanowiła się.
Takie tabletki byłyby bardzo praktyczne. Hana znała kilka osób, które były beznadziejnie zakochane i nic nie potrafiły na to poradzić, więc taka tabletka byłaby bardzo pomocna.
Gdy tak myślała o tej całej miłości uderzyło ją pewne stwierdzenie...
Ale przecież ona nie była zakochana!
Sądziła, że do miłości potrzeba przede wszystkim czasu. Żeby się poznać, zrozumieć, zaufać... Czerwonowłosa nie wierzyła w miłość od pierwszego wejrzenia. W ogóle nie wierzyła w miłość. Bo co, to niby jest?
Uczucie, które sprawia, że pragnie się bliskości drugiej osoby? To "uczucie", Hana nazywała seksem.
W takim razie, czym jest miłość?
Czerwonowłosa obiecała sobie, że kiedy odpowie sobie na to pytanie, to napisze o tym książkę. Była pewna, że to odniosłoby sukces. Bo co sprzedaje się lepiej niż powieści miłosne...?
W tym momencie, Hana uświadomiła sobie, że jest materialistką... I to straszną, skora chciała sprzedawać miłość. Ale koniec końców, przyznać musiała, że to byłby chodliwy towar.
Hana... Usłyszała ostrzegawcze warknięcie w swojej głowie. Odwróciła się gwałtownie, jakby chciała zobaczyć za swoimi plecami postać Miny, która obdarza ją jednym z tych niebezpiecznych, matczynych spojrzeń, ale oprócz otworzonej na oścież szafy, nie zobaczyła nic. Jednak, czerwonowłosa mogłaby przysiąc, że słyszała głos swojej zmarłej matki.
- No to, Hanunia... Myśl... - mruknęła do siebie po chwili ignorując wcześniejsze odczucie.
Dziewczyna potrzebowała planu. I to dobrego, jeśli chciała zmienić swoje relacje z Itachim... Jeszcze nie wiedziała do końca, jakie chce uzyskać rezultaty, ale była pewna, że jeśli natrafi się okazja, to tym razem nie ucieknie do łazienki. Uśmiechnęła się na wizję siebie i Itachiego w łóżku...
- Hana... Ale ty jesteś popaprana - powiedziała do siebie wstając w końcu z podłogi.
Kołdrę, która w międzyczasie spadła, wzięła i rzuciła na łóżko. Nie miała zamiaru je ścielić, dlatego od razu poszła szukać jakiś wygodnych ubrań.
Dzisiaj musiała poćwiczyć tą kontrolę żelaza, bo Madara ją zasztyletuje. Chciała wziąć się od razu do roboty, bo wczorajszy dzień poświęciła Yuki. A poza tym, jeśli natychmiast zacznie trenować, to możliwe, że nie będzie musiała prowadzić dialogu z Itachim.
Fakt, chciała z nim pogadać... Ale o nim!
Czerwonowłosa znając życie, była przekonana, że Itachi odwróci tą rozmowę i to ona będzie mu się spowiadać. Nie chciała tego robić, ale to działo się właściwie samo. Nie wiedziała dlaczego tak jest, ale ona mogła mu bez oporu powiedzieć wszystko... A nie chciała tego robić.
Westchnęła zrezygnowana, po czym stwierdziła, że jej życie było do dupy.
Najpierw była prześladowana w szkole, później umarła jej matka, potem jej najlepszy przyjaciel postanowił zdradzić rodzimą wioskę, następnie przeżyła wypadek, w którym amputowano jej nogę. Pojawił się ojciec, który swoją drogą był poszukiwanym mordercą i wszczepił jej protezę nogi. W końcu, gdy już przyzwyczaiła się do niej, Trzeci Tsuchikage, który to ją wcześniej trenował, postanawia wysłać ją do Gwardii Zabójców jako przedstawiciela Kraju Ziemi. Dostała się do drużyny, w której byli sami faceci. Zarobiła kilka kar od swojego, byłego już, kapitana, który kazał jej myć gary na zmywaku w stołówce Zabójców. Prawda, poznała tam kilku fajnych ludzi, od których zawsze brała niezliczone ilości jedzenia, więc to nie było takie złe. W końcu jednak dostała upragniony awans na kapitana, bo nie oszukujmy się, korzystanie z publicznych łazienek w siedzibie Gwardii nie należało do najprzyjemniejszych czynności... Ku własnej uciesze, dostała drużynę składającą się z samych kobiet (faceci, to jednak obleśni są) i ostatnio nawet przydzielono jej nową osobę. Ale potem, to już nie było tak fajnie. Podczas misji spotkała swojego przyjaciela. Właśnie tego, który odszedł z Iwagakure i to nie byłoby takie straszne, gdyby nie to, że później poszła z nim do łóżka. No, i w międzyczasie gdzieś kręcił się jej ojciec. Potem trafiła do stuletniej przeszłości i zakochała się w facecie, który należał do klanu, który zabił jej matkę...
Nie! Stop!
Nie zakochała się w Itachim!
Wcale!
Kiedy to już otrząsnęła się z szoku, w jakim to tkwiła po słowie "zakochać" wyszła z pokoju. W czasie schodzenia za schodów, wpadła na pomysł unikania pewnego bruneta.
I co z tego, że mieszkała z nim pod jednym dachem? Że to było głupie i dziecinne? Że dzień wcześniej postanowiła tego nie robić?
Fakt, to było bezsensu, ale jakoś zignorowała głos rozsądku, który wrzeszczał na nią, żeby wzięła się w garść.
Jednak jej jakże ambitny plan spalił się na panewce już wtedy, kiedy przekroczyła próg salonu. Zobaczyła Itachiego, który to siedział sobie na kanapie i czytał jakąś książkę. Brunet dopiero po chwili zauważył dziewczynę, która stała jak kołek z głupią miną.
- Cześć - powiedział obserwując jej reakcję.
- Cze... Cześć - wydukała zmuszając swój mózg do posłuszeństwa. Nie pozwoli, żeby taki Itachi działał na nią! - Więc... To ja już pójdę - powiedziała pospiesznie i uciekła do ogrodu za domem. Po drodze capnęła z blatu w kuchni jedno onigiri... Przecież nie będzie trenować na pusty żołądek, nie?
Odgoniła myśli o niesamowitych oczach bruneta, które patrzyły na nią w skupieniu... Nie! Te ślepia wcale nie były niesamowite! Potrząsnęła głową, żeby chociaż przez chwilę przestać o nim myśleć i skupić się na tym treningu. Zastanawiając się od czego zacząć zatopiła zęby w swoim onigiri i niemal w tej samej chwili zaczęła pluć ryżem.
- Co...? Kurwa - warknęła z obrzydzeniem i zaczęła wycierać sobie język rękawem bluzki. Nienawidziła wodorostów. Jak Itachi może je lubić? Są ohydne...
I znowu pomyślała o Itachim.
Jej życie powoli zmieniało się w tanią komedię romantyczną i nie potrafiła tego zatrzymać.
Do dupy to wszystko... Pomyślała spluwając na trawę, żeby pozbyć się posmaku wodorostów.
Po następnych kilku wzdrygnięciach z obrzydzeniem i opieprzenia się w myślach za to, co czuła do Itachiego, Hana postanowiła się w końcu wziąć za ten trening.
W końcu musiała się tego nauczyć.

~*~

Rozdział, w porównaniu z poprzednim, jest strasznie krótki... Przepraszam za to, ale ostatnio miałam zbyt dużo na głowie i blog spadł na dalszy plan. Pisałam, że w czasie wakacji rozdziały będą pojawiały się rzadziej i najprawdopodobniej tak też będzie przez wrzesień... Postaram się jednak, żeby rozdziały pojawiały się systematycznie (tak jak było wcześniej - co tydzień), ale zmienię datę publikacji. Zamiast w sobotę, rozdziały będą pojawiały się w niedzielę.
Tak, więc NIE porzucam i NIE zawieszam bloga. Skończę to, co zaczęłam. 
Mam nadzieję, że kogoś cieszy ta informacja :)
Dziękuję jeszcze za wszystkie komentarze, obserwowanie i wejścia na bloga. To naprawdę dużo dla mnie znaczy :)
P.S. Przepraszam za opóźnienie ^^" 

4 komentarze:

  1. Oj dzisiaj się nie będę mogła u ciebie rozpisać :P po pierwsze, bo rozdział krótki, a po drugie, bo właściwie mowa w nim tylko o jednym xD fajnie przedstawiłaś ten strasz przed, „co sobie pomyśli Itachi?” i takie zauroczenie jego osobą, ale według mnie, przydałby się jeszcze jakiś wątek, który byłby nawiązaniem do „co będzie w następnym rozdziale”, albo mogłaś przeprowadzić ich rozmowę, bo rozdział w ogóle mnie nie nasycił, a tylko wzmocnił ciekawość, co się stanie! Nie wolno tak! :<
    Teraz tak, no niezłe przemyślenia nawiedziły Hanę… i wszystko przez faceta >.< no, ale tak jest! Przez jakiegoś debila może się diametralnie obniżyć samoocena i w ogóle nachodzą głupie myśli typu, jakie moje życie jest beznadziejne xD tak, nawet ja coś takiego przeżywałam xD
    Chociaż wydaje mi się, że Itachi nie przejmuje się tym tak bardzo, jak Hana :P ojejku proteza co z tego? Nie skrytykuje tego, w końcu to robota Saso, a chyba go lubi xD no, a jak skrytykuje to naskarży tacie XD w ogóle Itaś czytał sobie książkę, przywitał – miał wyjebane xD a ona się tak przejęła, że wzięła i zjadła niedobre onigiri :O straszne, same nieszczęścia :P
    Tyle ode mnie, nie wiem do czego mogę jeszcze nawiązać :P Następny rozdział ma być dłuższy!
    Czekam na niego z niecierpliwością :D
    Życzę dużo weny, czasu, ochoty i przyjemności z pisania :* :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział jest krótki i ogólnie to nie jest, to co planowałam na początku... Przepraszam za to ^^" Wątków też jest za mało, jestem tego świadoma i pracuję nad tym :)
      Itachi się nie przejmuje, bo faceci zwykle nie przejmują się takimi rzeczami. To my, dziewczyny musimy przez to przechodzić i męczyć się z tym... Niestety, życie xd

      Usuń