Szła za nim.
Nie wiedziała gdzie ją prowadził, ale wiedziała, że jest co najmniej wściekły i to z jej powodu. Nie dziwiła się mu, sama nie chciałby pracować z taką osobą, jak ona...
Weszli do jakiegoś baru i zajęli miejsca blisko wyjścia. Hana była pod wrażeniem, że Madara nie powiedział nic szowinistycznego... W ogóle nic nie powiedział.
Między nimi panowała wroga cisza.
Oboje męczyli się w swoim towarzystwie i jak najszybciej chcieli się rozdzielić.
- Heh... Miejmy to już za sobą - zaczął pierwszy Madara - Pomysły?
- Stawiam na ninjutsu.
- A może coś konkretniejszego?
- Kontrolujesz ogień, ja ziemię. Można byłoby to połączyć.
- I chcesz, żebyśmy RAZEM pracowali? - spytał z kwaśną miną, a na czole pojawiła się pulsująca żyłka.
- Wiem, że nie leży ci współpraca ze mną. Rozumiem to, ale w tym popieprzonym zadaniu chodzi właśnie o współpracę - warknęła wściekła ledwo powstrzymując się od krzyku lub ewentualnie rzucenia się na bruneta. Odetchnęła głęboko. Jeszcze chwila, a naprawdę wstanie i uderzy go krzesłem. - Więc łaskawie zamknij mordę i rób, co ci mówię - rozkazała z wymuszonym uśmiechem.
- Przed chwilą chyba mówiłaś o współpracy, a nie o dyktaturze - odpowiedział.
- Dobra... W takim razie może ty coś zaproponujesz? - podsunęła zirytowana.
- Myślałem o genjutsu... To najbardziej uniwersalne. W umyśle przeciwnika można zrobić wszystko - powiedział, a czerwonowłosa czuła charyzmę, z jaką to mówił.
W tej chwili mogłaby się zgodzić na to jego genjustsu, gdyby nie jeden mały drobiazg...
- Ja nie potrafię używać genjutsu - odpowiedziała i poczuła na sobie spojrzenie jego zimnych, czarnych oczu.
- Nauczę cię - odparł, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Czerwonowłosa zamrugała zdziwiona. Nie, była zszokowana.
Madara Uchiha powiedział, że nauczy ją technik iluzji. Gdyby powiedział coś w stylu: "No tak, przecież jesteś kobietą..." albo "Faktycznie... Jesteś beznadziejna", wtedy to byłoby jego normalne zachowanie, ale on zaoferował je pomoc...
JEJ! Kobiecie!
Poza tym, od kiedy on był taki miły? Czerwonowłosa, jeszcze przed chwilą, była pewna, że brunet chcą ją zabić gołymi rękoma. Teraz chce się bratać?
Wątpliwe.
- W tydzień? - czerwonowłosa wybrała najbardziej uprzejmą odmowę. Nie była do końca pewna jego zamiarów... Poza tym, nie chciała go zrażać do siebie, teraz, kiedy nie próbowali wydrapać sobie nawzajem oczu.
- Nie mów, że wymiękasz - odpowiedział z wyzywającym uśmiechem.
- To wyzwanie?
- Możliwe... - mruknął zamyślony.
- Wybacz, nie zakładam się, kiedy moja przegrana jest bardziej niż pewna - powiedziała twardo.
Chciała nawiązać z nim jakąś nić porozumienia, ale nie chciała też się kompromitować. Nigdy nie władała iluzją i nigdy nie będzie. Po prostu nie potrafiła tego dokonać. Taijutsu i ninjutsu w zupełności wystarczało jej do szczęścia.
- Jesteś pewna? Z moim genjutsu wygraną mamy w kieszeni - przekonywał ją.
Madara, przestań się tak zachowywać! Rozkazała mu w myślach.
Mimo, że zawarli tymczasowe zawieszenie broni, to nie sądziła, że brunet wywiąże się z umowy. Myślała, że to nic nie da, że ciągle będzie szowinistycznym chamem.
- Tak, jestem - odpowiedziała ledwo panując nad drżeniem głosu.
- Więc... Ninjutsu? - spojrzał na nią pytająco, a ona delikatnie kiwnęła głową.
Zaraz wybuchnie...
- Dobra, mów - powiedział wzruszając ramionami.
Czerwonowłosa starała nie dać po sobie poznać, jak bardzo jest zaskoczona jego zachowaniem. Od jakiś dwudziestu minut, nie kłócili się. Rozmawiali jak normalni, cywilizowani ludzi. Hana czuła się odrobinę nieswojo w towarzystwie TAKIEGO Madary, ale nie narzekała.
"Jak dają to bierz, jak biją uciekaj.", mówiła dewiza życiowa matki czerwonowłosej.
- Emm... W Kraju Ziemi żyje klan, który potrafi kontrolować lawę. To połączenie ognia - wskazała na Madarę - i ziemi - pokazała na siebie - Moglibyśmy zrobić coś podobnego.
- Ale Takeshi kazał nam zrobić coś nowego...
- Albo ulepszyć to, co już jest - spojrzała znacząco na bruneta.
- Ziemia i ogień... - zastanowił się - Zamiast tego może, żelazo i ogień - podjął temat.
- Żelazo?
- To też ziemia. Przeciętny Hasuno kontroluje dwa żywioły. Ty władasz jednym, ale za to w jakim stopniu!
Czy to była pochwała...? Wczoraj przecież zniszczył rzeźbę, którą stworzyła, a teraz mówi jej, że świetnie włada ziemią?
- Dzięki...? - zaczęła ostrożnie - Ale żelazo nie jest typowym żywiołem. To jest ziemia, ale... No, nie do końca.
- Jednak myślę, że gdybyś popracowała nad tym, to mogłoby się udać. Bo niby dlaczego nie?
- Możliwe... Ale w takim razie potrzeba mocnego ognia, żeby stopić żelazo - spojrzała na Madarę wyczekując jego reakcji.
- Hmm... Dobra, popracuję nad temperaturą - powiedział spokojnie.
No, co z tobą?! Powinien teraz wybuchnąć śmiechem i powiedzieć, że jego płomienie są najlepsze!
- W czasie wykonywania tej techniki, ja będę kontrolować przepływ tego żelaza. A ty, skup się na ogniu. Będzie potrzebny przez cały czas - mruknęła zastanawiając się na zachowaniem bruneta.
Był dla niej miły... Powiedział, że świetnie kontroluje ziemię. Pochwalił ją. ON. Madara Uchiha ją pochwalił.
Czerwonowłosa była tym zszokowana. No, bo jak to możliwe?!
Gardził nią i nienawidził. Uważał za gorszą, ponieważ była kobietą. To niemożliwe, żeby tak nagle zmienił o niej zdanie...
Po prostu, świetnie ukrywał niechęć do niej. To było jedyne, logiczne wytłumaczenie.
- Więc... Za dwa dni spotkajmy się na placu treningowym i przećwiczmy to - powiedział wstając z miejsca.
- Niech będzie - mruknęła i patrzyła jak Madara wychodzi z baru.
Odetchnęła głęboko ciesząc się, że to spotkanie dobiegło już końca.
Po dłuższej chwili również wstała i ruszyła do wyjścia.
Przekroczyła furtkę i rozejrzała się po ogródku... Jeżeli można to było w ogóle nazwać ogródkiem. Czerwonowłosej to przypominało raczej małą dżunglę.
Mogłaby się tym zająć, ale nie chciało jej się babrać w ziemi. Niektórzy to lubią, ale ona nie zaliczała się do tych ludzi.
Jej matka, Mina, lubiła kwiaty. Lubiła się nimi zajmować... A czerwonowłosa ledwo odróżniała różę od bratka. Nie znała się na roślinach i nie zamierzała się tego uczyć. Bo niby do czego to się może przydać?
Gdy stała na werandzie, nagle drzwi się przed nią otworzyły i wyszedł z nich Izuna.
- O! Cześć Hana! - zawołał.
- Cześć - odpowiedziała - Jak tam narady? - zaczęła.
- Średnio... - mruknął szczerze zmartwiony.
- Ooo... Będzie dobrze - pocieszyła go. - Nie przejmuj się.
- Ta... Łatwo powiedzieć... Dobra, muszę już iść. Na razie - pożegnał się i ruszył w stronę furtki.
Hana dłuższą chwilę stała i patrzyła na jego oddalającą się sylwetkę. Naprawdę lubiła Izunę i ciężko było jej patrzeć, jak chodzi taki przybity...
Weszła do domu czując miły zapach dobiegający z kuchni.
Itachi gotuje! Zaświergotała wesoło w myślach całkowicie zapominając o Izunie.
Itachi umiał gotować... I to całkiem nieźle umiał gotować.
Czerwonowłosa mimowolnie uśmiechnęła się na wspomnienie, kiedy to po raz pierwszy zobaczyła bruneta w kuchni. To był taki... abstrakcyjny widok.
Nukenin klasy S w kuchni, robiący jajecznicę.
I to jaką dobrą!
- Cześć. Co tam? - zapytała uprzejmie, bez przesadnej radości... Ciągle pamiętała wczorajszą "sytuację".
Po takim "czymś" każda dziewczyna unikałby spotkania z tym facetem. KAŻDA. Ale nie Hana, ona nie mogła po prostu unikać Itachiego. Mieszkali razem, udawali małżeństwo... Jak mogła przed nim uciekać? Chociaż bardzo by chciała, nie mogła tego zrobić. Czerwonowłosa musiała udawać, że nic się nie stało i wszystko jest dobrze.
A Itachi musiał robić to samo.
- W porządku - odpowiedział głosem wypranym z emocji.
- To... jak układa ci się współpraca z Izuną? - spytała po chwili ciszy.
- Spędziliśmy razem za mało czasu, żeby nazwać to współpracą - burknął.
- A jak pierwsze wrażenie? - spytała zaglądając mu przez ramię. - Zupa...? - mruknęła z kwaśną miną.
- Nie lubisz? - zapytał patrząc na nią.
Wtedy czerwonowłosa poczuła, że są za blisko siebie. Odsunęła się kawałek i usiadła na blacie.
- Jakoś średnio... - mruknęła.
- Onigiri też nie lubisz - stwierdził wracając spojrzeniem do zupy.
- Ale tylko z wodorostami i z rybą - sprostowała. - Jak miałam jakieś pięć lat, to moja mama zrobiła onigiri właśnie z wodorostami... Ale one chyba jakieś zepsute były, bo potem całą kolację zwróciłam - wyjaśniła wspominając swoje dzieciństwo.
- A z rybą? - spytał dodając jakiś składnik do potrawy.
- Stanęła mi ość w gardle... Od tamtej pory nie zjem nic, co ma związek z rybą - powiedziała i dopiero teraz dotarł do niej fakt, że opowiadała o sobie bez żadnych hamulców. Nie przeszkadzało jej nic. To że Itachi był Uchiha albo to, że dzień wcześniej omal nie poszli ze sobą do łóżka...
- Przykro mi.
- Nie jest ci przykro.
- Wcale - powiedział z poważną miną, a potem się uśmiechnął. Czerwonowłosa odpowiedziała tym samym. - A ty nie zamordowałaś jeszcze Madary? - spytał po chwili ciszy.
- Jeszcze... - mruknęła z szaleńczym uśmiechem. - Ale tak na poważnie, to się dogadujemy - powiedziała, a Itachi spojrzał na nią z niedowierzaniem. - No, naprawdę! Nie obraził mnie, ani nic... Sama byłam zdziwiona, ale co? Miałam się go spytać dlaczego taki miły jest?
- Zależy mu na wygranej - stwierdził.
- Widziałeś ten błysk szaleństwa w oczach tego starca?! Kto z nas chce przegrać i spędzić z nim dwadzieścia cztery godziny? - spytała przejęta.
- Wiesz, jemu raczej na tym nie zależy... Tu chodzi o jego dumę - powiedział zamyślony.
- Dumę? - zdziwiła się.
- Madara jest najsilniejszy w klanie. Pomyśl jak ta opinia spadnie, gdy przegra.
- I o to by chodziło? - spytała, a brunet wzruszył ramionami.
Czerwonowłosa domyśliła się dlaczego Madara był dla niej taki miły. Chciał wygrać, ale nie pomyślałaby, że chodzi mu o dumę...
- Jak przegramy, to będzie mnie o to obwiniał, nie? - spytała zrezygnowana.
- Zapewne - odpowiedział z uśmiechem - Ale nie martw się, ja nie będę się nad tobą znęcał psychicznie - dodał z szatańskim uśmiechem, a czerwonowłosa ucieszyła się, że siedzi, bo gdyby stała, to kolana by się pod nią ugięły.
- Mówisz jakbyś już wygrał - burknęła odwracając głowę, żeby nie zobaczył zdradzieckiego rumieńca na jej policzkach.
Itachi nie odpowiedział, tylko delikatnie się uśmiechnął.
Hana stwierdziła, że w kuchni było za gorąco, więc postanowiła opuścić towarzystwo bruneta.
Chciała coś powiedzieć, ale nic jej nie przyszło do głowy, więc wyszła z kuchni bez słowa. Swoje kroki skierowała do sypialni na piętrze. Zamknęła dokładnie za sobą drzwi i wtedy pozwoliła sobie na głębszy oddech.
Już dawno uświadomiła sobie fakt, że Itachi jej się podobał, ale ciągle przerażało ją to odczucie... Hana była pewna, że nigdy nie dojdzie między nimi do czegoś więcej. Nawet gdyby chciała, to zatrzymywało ją jej przeszłość. To samo tyczyło się bruneta.
Ale wczoraj do czegoś doszło... I doszło by dalej, gdyby ona nie uciekła do łazienki.
Westchnęła.
Jak mogłam stracić nad sobą kontrolę...? Uderzyła się po gorącym policzku, żeby odgonić od siebie wspomnienia o ustach Itachigo.
Po kilku minutach wyszła z pokoju i udała się do łazienki.
Chciała się trochę ogarnąć. Czerwonowłosa była dziewczyną i po prostu była tak zaprogramowana, że lubiła ładnie wyglądać. Nie jej wina, tylko Matki Natury. Gdyby Hana urodziła się chłopcem byłoby o wiele prościej...
Po jakiejś pół godzinie weszła z łazienki w o wiele lepszym humorem. W czasie drogi łazienka-sypialnia usłyszała głośny kaszel...
Wiedziała, że to Itachi, ale nie chciała teraz z nim przebywać. Rozumiała, że brunet w czasie ataków swojej choroby wolał być sam...
No, ale jak mogła tak bezczynnie stać, kiedy on walczy o życie?!
Wbiegła do kuchni, kiedy on już połykał tabletki. Stał do niej tyłem, oparty o zlew.
- Wszystko dobrze? - spytała niepewnie. Kiedy już myślała, że nie odpowie, Itachi wychrypiał słabe:
- Tak...
No, na pewno. Sarknęła w myślach, ale co mogła zrobić? Już było po wszystkim.
- To... - zaczęła, żeby przerwać głuchą ciszę, która ich otaczała - Masz coś do prania? - palnęła pierwsze, co jej przyszło do głowy.
- Prania? - powtórzył ze słabym uśmiechem odwracając się do niej przodem.
- Ta, a co? Nie mogę zrobić prania? - spytała wojowniczo.
- Myślałem, że twoja obecność w tym domu pełni tylko funkcję dekoracyjną - powiedział. Czerwonowłosa czuła, że brunet był zmęczony tym atakiem, ale nie chciał dać po sobie tego poznać. Powinna jak najszybciej zostawić go samego.
- A myślisz, że kto w Gwardii prał mi gacie? - spytała. Jednak po ułamku sekundy zatkała sobie usta zszokowana.
Bo niby jakim cudem, mogła mówić o Gwardii?! Przecież miała nałożoną pieczęć!
Każdy Zabójca ma taką, żeby nie mógł zdradzić informacji o Gwardii wrogowi. Nie można było o tym mówić z osobą, która nie należy do organizacji.
Jednak czerwonowłosa poruszyła temat Gwardii bez żadnych zahamowań...
- Zapewne w tych czasach pieczęć nie istnieje i ta, którą miałaś nałożoną została anulowana, kiedy przenieśliśmy się w przeszłość - powiedział Itachi.
- Co...? Skąd wiesz o pieczęci? - spytała.
- Twoja reakcja cię zdradziła - odparł obojętnie. - Byłaś zszokowana, kiedy napomknęłaś o Gwardii... Miałaś na myśli Gwardię Zabójców, tak?
- Yyy... Nie?
- Marnie kłamiesz - stwierdził.
- Świetnie kłamię! - krzyknęła i w tym samym momencie Itachi na nią spojrzał. - Co?
- Nic. Więc... Należysz? - spytał miękko.
- Nie - odpowiedziała twardo i odwróciła wzrok od jego czarnych oczu - Dobra. Należę, lepiej ci?!
- O wiele - odpowiedział.
- To wyprać ci coś? - spytała po chwili milczenia.
- Nie, nie trzeba - odpowiedział, a ona wyszła z klasą kuchni.
Przynajmniej taką miała nadzieję...
Czerwonowłosa nienawidziła robić prania i robiła to tylko wtedy, kiedy jej ubrania nie nadawały się już do ponownego użycia. Fakt, była dziewczyną i lubiła się podobać płci przeciwnej, ale to nie oznacza, że zawsze zachowywała się jak na damę przystało. Lubiła pić piwo i nic nie robić, ale lubiła też założyć kieckę i umówić się z kimś.
- I po cholerę ja to powiedziałam...? - warknęła zbierając brudną odzież z podłogi w swoim pokoju. Wolała pójść spać albo ewentualnie poćwiczyć tą kontrolę nad żelazem, niż męczyć się z własnymi ciuchami.
Palnęła Itachiemu o praniu i wypadałoby to zrobić.
Wszystkie ubrania jakie miała ze sobą podczas misji w Kraju Księżyca i jakich używała obecnie, zaniosła do łazienki i rzuciła na podłogę. Nie było ich wiele, ponieważ na misję nie wzięła ich dużo. Bo po co? To miało zająć tylko kilka dni, a to co zabrała ze sobą w zupełności wystarczyło... Tylko, że potem trafiła do przeszłości i już niekoniecznie wystarczało.
Westchnęła i nagle do głowy wpadała jej dzika myśl.
Skąd Itachi wziął ubrania...?
Tak jak ona miał je ze sobą czy kupił już tutaj?
Przez chwilę zainteresowało ją to, ale potem stwierdziła, że nie powinno ją to obchodzić.
Odkręciła wodę i jednym ruchem ręki skierowała strumień na ubrania. Kiedy wydało się jej, że już wystarczy, z wody, która zachlapała całą łazienkę stworzyła bańkę, w której umieściła pranie. Gdy wszystko było już gotowe ruchem ręki spowodowała, że bańka zaczęła, z każdą chwilą coraz szybciej się obracać.
Czerwonowłosa oparła się o ścianę i ze znudzeniem kontrolowała sytuację.
Gogyō jest bardzo praktycznym Kekkei Genkai. Można go używać nie tylko do walki, ale również do prac domowych. To bardzo wygodne.
Ziewnęła.
Po następnych minutach, Hana doszła do wniosku, że już wystarczy. Brudną wodę, jednym machnięciem ręki skierowała do odpływu w umywalce. Z ubrań wyciągnęła całą wodę i suche ubrania zaniosła do pokoju.
Nie składała ich, tylko rzuciła na łóżko, na które opadła.
Miała gdzieś, że jej ciuchy się pomną.
Była zmęczona...
Jej relacje z Itachim może nie były tragiczne, ale i nie najlepsze. Za każdym razem, kiedy już myślała, że było dobrze coś się działo i wszystko zaczynali od początku... Ile razy można wracać na start?
Musiała współpracować z Madarą, z którym nienawidzi się od pierwszego wejrzenia. Do tego on teraz się zmienił i był miły... Nie wiedziała, którego Madarę bardziej nie znosi.
Izunę traktowała jak przyjaciela, ale on chyba nie widział w niej tego samego... Nie wiedziała, co ma z nim zrobić. Z jednej strony chciała dla niego jak najlepiej, z drugiej nie chciała go ranić.
I Zwój Jikan... Nikt nie wiedział, gdzie on jest, a to wszystko przez niego. To przez niego musiała przez to przechodzić. Gdyby nie on pracowałaby sobie spokojnie w Gwardii i wróciłaby do domu. Już nie zostało jej wiele służby, ale przez obecną sytuację jej powrót przedłuża się.
Ciekawe jeszcze jak się wytłumaczy dziewczynom i Szefowi...?
Przecież oni mnie zjedzą... Pomyślała zrozpaczona i zakopała się w pościeli.
Czerwonowłosej brakowało wesołej Shioko, poważnej Tamafune i tej nowej Mei, chociaż jeszcze nie znała jej dobrze... Nawet tęskniła za tą suchą suką - Minako.
- Pewnie pieprzy się z Szefem - mruknęła do siebie zwijając się w kłębek.
Była ciekawa czy martwią się o nią, czy już oskarżyli o zdradę.
Czerwonowłosa, dosłownie, rozpłynęła się w powietrzu. Nie zdziwiłaby się gdyby poszukiwali ją listem gończym...
- Mam przejebane - wyszeptała i już nie potrafiła zahamować łez.
Hana nigdy w życiu nie czuła się tak bezsilna. Nie mogła nic zrobić poza czekaniem na pomoc, która możliwe, że nigdy nie nadejdzie. I co wtedy? Nie chciała spędzić tutaj reszty życia. Hasuno może przeprowadzają śledztwo w sprawie zaginięcia Zwoju, ale przecież został on uznany za zaginiony sto lat temu...
Czyli teraz.
Nakryła się kołdrą tak, że było widać jedynie czubek jej głowy. Pociągnęła nosem i wierzchem dłoni wytarła mokre oczy.
Nie wiedziała jak długo tak użalała się nad sobą, ale wkrótce potem usłyszała pukanie do drzwi. Zignorowała je wmawiając sobie, że Itachi otworzy i zajmie się gościem. Jednak wcale tak się nie stało, a pukanie stawało się coraz głośniejsze.
W końcu zirytowana czerwonowłosa wstała z łóżka i zeszła na dół. Po drodze jeszcze raz otarła załzawione oczy.
Gdy zeszła na parter kątem oka zauważyła Itachiego czytającego jakąś książkę. Oboje spojrzeli na siebie w tej samej chwili...
Z objęć hipnotyzujących oczu bruneta wyrwało ją brutalne walenie do drzwi. Drygnęła zaskoczona i ruszyła je otworzyć, ciągle czując na sobie jego badawcze spojrzenie.
- No, w końcu! - krzyknęła jakaś blondynka. Czerwonowłosa dopiero po chwili ją rozpoznała. Przed nią stała Yuki Uchiha, którą poznała wczorajszego wieczora. - Myślałam już, że nikogo nie ma! Pukam i puka... - urwała widząc twarz czerwonowłosej.
- Hana, kto przyszedł? - spytał Itachi zza pleców dziewczyny.
- O! Cześć Itachi! - zawołała wesoło blondynka i wyminęła Hanę w drzwiach.
- My się znamy? - zapytał.
- Jestem Yuki Uchiha, najlepsza przyjaciółka Hany-chan - oznajmiła dumnie. Itachi spojrzał na czerwonowłosą, ale ta tylko wzruszyła ramionami.
- To... świetnie. Nie będę wam przeszkadzał. Idę się przejść - powiedział i wyszedł.
Kiedy drzwi się za nim zatrzasnęły Yuki złapała Hanę za ramiona i przybliżyła swoją twarz do jej.
- To dlaczego płakałaś? - spytała twardo, a gdy czerwonowłosa chciała odpowiedzieć, blondynka zatrzymała ją gestem dłoni - I proszę nie wmawiaj mi, że nie płakałaś albo, że to nic takiego - powiedziała ostro zakładając ręce na piersi. - Pokłóciłaś się z Itachim? - spytała po chwili.
- Co? Nie... Wiesz... Eee... Ja mam bardzo delikatną skórę. Jak tylko o coś się otrę to już mam czerwone plamy i w ogóle... - skłamała siląc się na pogodny ton.
Hana po raz pierwszy spotkała się z taką osobą jak Yuki.
Blondynka była... specyficzna. Bezpośrednia i szczera. Rzadko spotyka się takich ludzi, który mówią to, co myślą nie zważając na konsekwencje.
- Ale bujda - skomentowała obdarzając czerwonowłosą ostrym spojrzeniem. - Ale jak tam chcesz... Nie chcesz, nie mów. Po co twoja PRZYJACIÓŁKA ma wiedzieć? - warknęła.
Hana była zaskoczona tym, że Yuki tak otwarcie nazywa ją przyjaciółką. Znały się... Praktycznie się nie znały.
Według czerwonowłosej, przyjaciel to jedna z najbliższych osób, które zna się od dawna. Żeby zostać czyimś przyjacielem potrzeba czasu. Trzeba tej osobie zaufać, zżyć się z nią.
Ale widocznie Yuki Uchiha wyznawała inną zasadę.
- Ciągle się mnie czepia... - mruknęła przypominając sobie słowa Izuny: "Yuki może być twoją najlepszą przyjaciółką, która jest w stanie skoczyć za tobą w ogień albo twoim najgorszym wrogiem, który sprawi, że sama zechcesz wskoczyć do tego ognia."
Hana nie chciała mieć wrogów w Uchiha, więc postanowiła grać w tą grę.
- Itachi? - spytała szczerze przejęta, a czerwonowłosa delikatnie kiwnęła głową spuszczając wzrok.
Miała nadzieję, że Yuki to kupi. Nie chciała przyznawać się do prawdziwego powodu... W ogóle nie chciała się przyznawać, że płakała, ale blondynka od razu to zauważyła.
A jeśli Itachi też to zauważył?
O cholera...
- Chcesz o tym pogadać? - spytała miękko. Hana pokręciła głową.
- Nie, ale dzięki - posłała blondynce delikatny uśmiech, który odwzajemniła.
- To... Oprowadź mnie po domu - powiedziała wesoło i złapała czerwonowłosa pod rękę. - Chce zobaczyć ten efekt pracy, o którym wszyscy tak mówią.
- Co...? - spytała, gdy Yuki już ciągnęła ją na górę.
- Wiesz jak to jest... Tutaj, w Uchiha plotki rozchodzą się bardzo szybko - zaczęła. - Gdy tylko pojawiliście się każdy zaczął się wami interesować. Skąd jesteście, co robiliście i takie tam. No, i każdy był zaskoczony, że pan Masatake miał syna! - mówiła gestykulując przy tym. - Nawet chodziły plotki, że Itachi jest nieślubny, dlatego go ukrywano - dodała szeptem.
- Nieślubny? - powtórzyła.
- No... Bękart...
- Wiem co, to znaczy - warknęła wściekła.
Wiedziała co, to znaczy lepiej niż ktokolwiek inny. Sama nim była i nienawidziła, gdy ktoś osądzał kogoś przez ten pryzmat. To nie jest winna dziecka, że jest bękartem, ale społeczeństwo je piętnuje. W czasach czerwonowłosej to już nie miało znaczenia, ale klan Hasuno jest dość konserwatywny i przez całe dzieciństwo Hana była przez nich nękana. Większość członków rodziny po prostu jej unikała albo traktowała jak powietrze, ale niektórym to nie wystarczało. Niektórym sprawia przyjemność prześladowanie innych...
Odetchnęła głęboko.
- Wybacz - mruknęła.
- Nic się nie stało - zaświergotała wesoło blondynka. - Mnie również wkurza takie myślenie. Co z tego, że dzieciak jest nieślubny? Przecież to nie jego wina - powiedziała rozglądając się po piętrze. - To...?
- A, jasne. Tu jest sypialnia - wskazała na drzwi i przepuściła Yuki pierwszą. - Nie spodziewałam się, że ktoś zechce oglądać dom, więc nie sprzątałam... Przepraszam za burdel.
- Lepiej mieć burdel w pokoju niż pokój w burdelu, nie? - obie zaśmiały się wesoło. - Ale nie jest źle... Zobaczyłabyś sypialnie mojego brata! Normalnie woła o pomstę do nieba - uśmiechnęła się. - Ale nie widzę żadnych rzeczy Itachiego... - zaczęła.
- On jest tym "porządnym" - skłamała... W sumie to nie do końca. Itachi faktycznie był poukładany. Nie zostawiał po sobie bałaganu, tak jak ona.
Ale co? Miała powiedzieć, że brunet śpi na kanapie?
Pierwszego dnia pobytu tutaj, czerwonowłosa przyniosła Itachiemu poduszkę i koc, które rzuciła na kanapę. Przecież nie mogła spać z nim w jednym łóżku! Może i udawali małżeństwo, ale co z tego? Nie będzie dzieliła łóżka z obcym facetem!
A co jeśli on jest jakimś zboczeńcem i tylko czeka na okazję?!
- Znam takich... - mruknęła. - Ale Itachi nie może być zły... - zaczęła, a czerwonowłosa zrozumiała do czego Yuki pije. Do ich mniemanej kłótni. No cóż... Hana musiała coś powiedzieć! Obiecała sobie, że wytłumaczy to później brunetowi. - Wiesz. Myślę, że Itachi może być po prostu zazdrosny.
- Zazdrosny? - Hana omal nie wybuchła śmiechem na to stwierdzenie.
- Dużo czasu spędzasz z Izuną... Nawet się nie wypieraj - dodała widząc, że czerwonowłosa chce się wtrącić. - Mógł się poczuć zagrożony.
- Zagrożony? - tym razem dziewczyna odwróciła głowę, żeby Yuki nie zobaczyła jej uśmiechu, którego nie potrafiła powstrzymać.
- Wiesz, faceci mają to do siebie, że nie lubią, gdy zabiera się im coś, co należy do nich. W tym przypadku ty jesteś tym czymś i...
- Yuki... - zaczęła. Jeżeli blondynka nie przestanie mówić o "zazdrości" Itachiego, to czerwonowłosa naprawdę się nie powstrzyma i wybuchnie niekontrolowanym śmiechem. - Tu nie chodzi o to - powiedziała to, bo nic innego nie przyszło jej do głowy.
- Ależ tu właśnie o to chodzi! Nie musisz mi wierzyć, ale taka jest prawda - oznajmiła twardo.
- Ja jednak myślę, że... Nie, on nie może być o mnie zazdrosny - powiedziała dotykając swojej gitary. Kiedy ona właściwie ostatnio na niej grała? Jeszcze trochę, a zapomni jak to się robi.
Sasori kupując ten instrument musiał wyrzec się swojej sztuki..., ale to był miły gest. Zawsze, gdy czerwonowłosa dotykała gitary przypominali się jej rodzice. Hana zawsze sądziła, że gdyby Sasori wiedział wcześniej, że Mina jest w ciąży, nie odszedłby z Sunagakure... Mogliby być rodziną.
- Dlaczego? - z jej rozmyślań wyrwał ją wojowniczy głos Yuki.
- No... Po prostu. Nigdy nie był i nagle by zaczął? - wymyśliła kłamstwo na poczekaniu.
- Jak chcesz... - mruknęła blondynka. - Umiesz na tym grać? - spytała wskazując podbródkiem gitarę.
- No, trochę - uśmiechnęła się. - Idziemy? - Yuki wyszła pierwsza, a czerwonowłosa zachichotała.
Nie wyobrażała sobie zazdrosnego Itachiego. I to jeszcze zazdrosnego o nią? Sama myśl o tym, była dla niej przezabawna. Ledwo hamowała się od śmiechu, ale skoro postanowiła się w to bawić, to powinna w tym wytrwać.
Gdy Yuki już obejrzała cały dom, dziewczyny postanowiły usiąść na werandzie przed domem.
- Naprawdę jestem pod wrażeniem! Nie pomyślałabym, że jesteś w stanie tak wyremontować dom... Znaczy ty z Itachim.
- Dlaczego? Bo jestem dziewczyną? - spytała podirytowana. Nawet same kobiet uznawały się za gorsze od mężczyzn... Co za epoka?!
- Nie. No, coś ty! - zaśmiała się. - Nawet nie masz pojęcia jak wkurza mnie takie myślenie!
- Mnie też! Co ci faceci myślą? Że skoro jestem dziewczyną, to nadaję się tylko do rodzenia dzieci?! - powiedziała zbulwersowana, ale jednocześnie szczęśliwa, że ktoś podziela jej zdanie.
W sumie, to w wielu tematach zgadzała się z Yuki. Czerwonowłosa musiała przyznać, że były do siebie podobne... i że polubiła blondynkę. Na początku sądziła, że jest po prostu nachalną lalunią. Ale gdy poznała ją bliżej naprawdę ją polubiła.
- Dokładnie. Równie dobrze potrafię posługiwać się Sharinganem i komuś dokopać, co facet!
- Potrafisz aktywować Sharingana? - czerwonowłosa spytała po chwili, gdy jej mózg przetworzył wypowiedź Yuki.
- Ale nie mów nikomu, dobra? - powiedziała szeptem.
- Przecież to jest super! Trenujesz? - spytała podekscytowana. Może poprosi Takashiego i Yuki również będzie mogła z nimi trenować... I może uratuje się od Madary!
- Nikt nie wie, że w ogóle mam Sharingana... Poza tym, nikt nie pozwoliłby mi trenować... - mówiła przyciszonym głosem. Hana zauważyła, jak humor blondynki całkowicie się zmienił. Jeszcze pięć minut temu była wesołą, żywiołową dziewczyną, a teraz siedziała obok niej smutna.
- Przecież ja mogę. Dlaczego ty byś nie mogła? Jesteś tak samo dobra, jak ja... No, i masz Sharingan - Sharingan ciągle budził w czerwonowłosej strach, ale musiał przyznać, że to bardzo potężne Kekkei Genkai.
- Ale... To nie jest to samo... Ty jesteś silna. Byłaś już na misji. Podziwiam cię... Może nawet trochę zazdroszczę, ale mnie nigdy nie będzie wolno trenować - powiedziała patrząc w przestrzeń. - W sumie, to nawet chyba nie chcę...
- Dlaczego? - spytała zaskoczona. Chwilę temu przecież powiedziała, że byłaby w stanie komuś dokopać. Gdyby zaczęła trening mogłaby być wspaniałym shinobi.
- Nie zrozum mnie źle... Ale... Jestem kobietą. Irytuje mnie to, że jesteśmy uważane za słabe i bezbronne, ale tak już jest. Akceptuję to - powiedziała podciągając kolana i opierając na nich brodę.
- Ty się słyszysz?! Masz szansę na bycie wspaniałym shinobi, ale rezygnujesz z tego? Dodatkowo masz jeszcze Sharingan... Ja całe życie harowałam na to, żeby być tym kim jestem teraz! Ty masz podstawione to pod nos, ale rezygnujesz, bo jesteś kobietą?! - wściekła się.
Czerwonowłosa przez osiem lat nie potrafiła kontrolować żadnego elementu. Posiadała gen pozwalający władać Gogyō, ale nie mogła przebudzić go w sobie. Dopiero kiedy w jej domu wybuchł pożar przełamała się. Później harowała jak dziki osioł, żeby rozwinąć w sobie moc wody i udało się, a wkrótce opanowała również inne żywioły.
Ale pracowała nad tym.
Nikt jej niczego nie podał na srebrnej tacy. Wszystko, co potrafiła zawdzięczała treningom. Dlatego tak Yuki ją zdenerwowała.
Miała możliwości, ale nie chciała z nich korzystać.
- Hana-chan... Ty tego nie zrozumiesz... - zaczęła. - Od dziecka byłaś trenowana, a później zostałaś wysłana na prawdziwą misję. Ty byłaś wychowywana na shinobi. Potrzebowano kobiety ninja i to ciebie na nią wybrano... - westchnęła. - Oczywiście wkurza mnie to, ale ja nic nie mogę na to poradzić. W pojedynkę nie zmienię świata - mówiła smutnym tonem. W ogóle nie przejmowała się tym porządkiem rzeczy. Mogło ją to irytować, ale nie chciała tego zmieniać... Tak zapewne zachowywało się wiele tutejszych kobiet. Miały siłę to zmienić, ale nie chciały. Akceptowały to. Hana nie rozumiała tego, ale nie chciała kłócić się z Yuki, więc nic na to nie odpowiedziała. - Cieszę się, że to zaakceptowałaś - dodała już weselszym głosem.
- Nie zaakceptowałam, ale nie chcę się z tobą kłócić. Jesteś jedną z nielicznych ludzi, z którymi lubię rozmawiać, więc... - wzruszyła ramionami.
- Ooo... Jak miło... - powiedziała udając wzruszenie. - Ja też cię lubię. Tutaj nie ma nikogo normalnego, z kim można byłoby pogadać. Dlatego tak lubię nowych ludzi.
- Każdą nowo poznaną osobę nazywasz "przyjacielem"? - spytała.
- Ty jesteś pierwsza... Ale przecież jestem twoją przyjaciółką! Kto mówił ci, dlaczego Itachi jest na ciebie wściekły?!
- Cicho...! - czerwonowłosa rzuciła się na Yuki zasłaniając jej usta. - Niech wszyscy się dowiedzą - warknęła.
Co prawda nie obchodziło jej zdanie innych... Przecież nawet nie pokłóciła się z brunetem, ale pomyślała, że zazwyczaj kobieta swoje brudy trzyma w domu.
Bo po co się tym chwalić, nie?
- Aaa... To tajemnica... - mruknęła rozumiejąc sytuację, kiedy Hana już cofnęła dłoń. - Dobra, nikomu nie powiem. Jeśli!
- Jeśli co?
- Jeśli ty też nikomu nie powiesz o moim Sharinganie - powiedziała przyciszonym głosem.
- Ale przecież...
- Obiecaj! - krzyknęła wyciągając mały palec do złożenia przysięgi.
- Obiecuję... - burknęła. Czerwonowłosa nie mogła pogodzić się z tym, że Yuki miała takie predyspozycje i nie korzystała z nich.
- Świetnie! Ja również obiecuję, że nikomu nie powiem - zaświergotała wesoło. - A teraz dawaj mały palec! - rozkazała głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- To dziecinne... - mruknęła patrząc sceptycznie na palec blondynki.
- Co z tego? - wzruszyła ramionami. - Ważne, że działa.
- Niby jak?
- Zamknij się w końcu i dawaj ten paluch!
Gdy w końcu Hana dała się przekonać do dokonanie tego "obrządku" Yuki dziewczyny zaczęły luźniejszy temat. Blondynka streszczała czerwonowłosej każdą możliwą plotkę, które chodziły po klanie Uchiha. Dziewczyna nawet w połowie, nie wiedziała o czym się do niej mówi, ale uważnie słuchała...
Bo może a nuż, to się przyda?
W Gwardii Zabójców Hana nauczyła się, że każda informacja jest ważna. Wszystko co się ma można wykorzystać przeciwko wrogowi... Jednak czasami lepiej jest wiedzieć mniej.
Dziewczyny siedziały na tej werandzie już jakiś czas, kiedy Hana zauważyła Itachiego, który skądś wracał z niewielkim pakunkiem. Hana jak to kobieta, była ciekawa co on takiego tam ma.
Ale Yuki zinterpretowała jej spojrzenie trochę inaczej...
- No, to na mnie już pora! - oznajmiła, a czerwonowłosa spojrzała na nią nic nie rozumiejąc. - Wpadnę do ciebie jeszcze kiedyś... Albo ty wpadnij do mnie! - zaświergotała. Hana chciała jeszcze powiedzieć, że nie wie gdzie blondynka mieszka, ale Yuki już ruszyła do furtki. Na odchodne odwróciła się jeszcze i z uśmiechem dodała: - I nie zapomnij tego, co ci mówiłam, Hana-chan! Cześć Itachi - minęła bruneta i przekroczyła furtkę.
Dopiero teraz czerwonowłosa załapała, że Yuki chodziło o tą "kłótnię" z Itachim...
- Czego masz nie zapomnieć? - spytał brunet, gdy był już na werandzie.
Czerwonowłosa westchnęła ze zrezygnowaniem, ale postanowiła mu o to opowiedzieć.
Jeśli już mają być tym małżeństwem, to niech ich wersje wspólnego życia się zgadzają.
Stała w łazience i myła zęby. Miała na sobie stanowczo za dużą, męską koszulkę z nadrukiem rockowego zespłou "Krwawi Shinobi". W czasach czerwonowłosej byli bardzo popularni, a ona sama nawet na kilku ich koncertach była. Najbardziej lubiła wykonawcę, który miał po prostu nieziemski głos.
A poza tym, to całkiem ładny był...
Stała na bosaka i powoli zaczynało jej być zimno w lewą stopę. Prawa to była proteza, więc było jej wszystko jedno na czym stoi. I tak nie czuła...
Obciągnęła koszulkę tak, że sięgała jej do połowy uda i zawartość buzi wypluła do zlewu. Jeszcze opłukała usta i była już gotowa do pójścia spać. W sumie, to już dawno była gotowa. Mogłaby się rzucić na łóżko i zasnąć w tym, w czym chodziła przez cały dzień, ale tak nie zachowują się dziewczyny. Hana mieszkała z facetem i jakieś pozory trzeba było trzymać, chociaż on nawet o tym nie wiedział.
Odłożyła szczoteczkę na miejsce i dopiero teraz zauważyła na półce małą buteleczkę z białymi proszkami. Wzięła ją do ręki i sprawdziła skład. To były dokładnie te tabletki, którymi leczył się Itachi. Kiedy ostatni raz ją widziała, buteleczka była prawie pełna, a teraz była praktycznie pusta. Zostało tylko kilka tabletek...
Czerwonowłosa nie wiedziała, co ma o tym myśleć, co ma zrobić. Powinna mu powiedzieć, że zniszczy sobie organizm faszerując się tym lekiem... Ale przecież już to mówiła i jakoś nie specjalnie się tym przejął. Z drugiej strony, nie wyrzuci mu tych prochów. Itachi był chory i potrzebował ich.
Westchnęła. Kompletnie nie wiedziała, co ma robić.
W końcu, jednak odłożyła buteleczkę na miejsce. Stwierdziła, że jak Itachi będzie chciał z nią o tym porozmawiać, to sam do niej przyjdzie. Nie chciała go do niczego zmuszać...
Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich brunet.
- Wybacz... - bąknął. - Nie wiedziałem, że tu jesteś - powiedział niewyraźnie. Czerwonowłosa wiedziała, gdzie jego wzrok się zatrzymał. Na protezie.
- Eee... Jasne - mruknęła speszona.
- Ja tylko... Chciałem... Te... Tabletki - wskazał na półkę, na którą przed chwilą je odstawiła.
- Co? A, tak. Trzymaj - wzięła je do ręki i chciała mu je podać.
Kiedy się odwróciła z buteleczką w ręku Itachi podszedł do niej. Podała mu je i przez sekundę ich dłonie dotknęły się. Spojrzeli sobie w oczy, ale Hana niemal natychmiast odwróciła wzrok i cofnęła rękę.
- To ja ten... Eee... Ta... - wydukał i wyszedł. Czerwonowłosa po raz pierwszy widziała go... w takim stanie.
Zaraz po tym spojrzała w lustro i napotkała przyćmione spojrzenie brązowych oczu.
- O kurwa...
Po następnych minutach, Hana doszła do wniosku, że już wystarczy. Brudną wodę, jednym machnięciem ręki skierowała do odpływu w umywalce. Z ubrań wyciągnęła całą wodę i suche ubrania zaniosła do pokoju.
Nie składała ich, tylko rzuciła na łóżko, na które opadła.
Miała gdzieś, że jej ciuchy się pomną.
Była zmęczona...
Jej relacje z Itachim może nie były tragiczne, ale i nie najlepsze. Za każdym razem, kiedy już myślała, że było dobrze coś się działo i wszystko zaczynali od początku... Ile razy można wracać na start?
Musiała współpracować z Madarą, z którym nienawidzi się od pierwszego wejrzenia. Do tego on teraz się zmienił i był miły... Nie wiedziała, którego Madarę bardziej nie znosi.
Izunę traktowała jak przyjaciela, ale on chyba nie widział w niej tego samego... Nie wiedziała, co ma z nim zrobić. Z jednej strony chciała dla niego jak najlepiej, z drugiej nie chciała go ranić.
I Zwój Jikan... Nikt nie wiedział, gdzie on jest, a to wszystko przez niego. To przez niego musiała przez to przechodzić. Gdyby nie on pracowałaby sobie spokojnie w Gwardii i wróciłaby do domu. Już nie zostało jej wiele służby, ale przez obecną sytuację jej powrót przedłuża się.
Ciekawe jeszcze jak się wytłumaczy dziewczynom i Szefowi...?
Przecież oni mnie zjedzą... Pomyślała zrozpaczona i zakopała się w pościeli.
Czerwonowłosej brakowało wesołej Shioko, poważnej Tamafune i tej nowej Mei, chociaż jeszcze nie znała jej dobrze... Nawet tęskniła za tą suchą suką - Minako.
- Pewnie pieprzy się z Szefem - mruknęła do siebie zwijając się w kłębek.
Była ciekawa czy martwią się o nią, czy już oskarżyli o zdradę.
Czerwonowłosa, dosłownie, rozpłynęła się w powietrzu. Nie zdziwiłaby się gdyby poszukiwali ją listem gończym...
- Mam przejebane - wyszeptała i już nie potrafiła zahamować łez.
Hana nigdy w życiu nie czuła się tak bezsilna. Nie mogła nic zrobić poza czekaniem na pomoc, która możliwe, że nigdy nie nadejdzie. I co wtedy? Nie chciała spędzić tutaj reszty życia. Hasuno może przeprowadzają śledztwo w sprawie zaginięcia Zwoju, ale przecież został on uznany za zaginiony sto lat temu...
Czyli teraz.
Nakryła się kołdrą tak, że było widać jedynie czubek jej głowy. Pociągnęła nosem i wierzchem dłoni wytarła mokre oczy.
Nie wiedziała jak długo tak użalała się nad sobą, ale wkrótce potem usłyszała pukanie do drzwi. Zignorowała je wmawiając sobie, że Itachi otworzy i zajmie się gościem. Jednak wcale tak się nie stało, a pukanie stawało się coraz głośniejsze.
W końcu zirytowana czerwonowłosa wstała z łóżka i zeszła na dół. Po drodze jeszcze raz otarła załzawione oczy.
Gdy zeszła na parter kątem oka zauważyła Itachiego czytającego jakąś książkę. Oboje spojrzeli na siebie w tej samej chwili...
Z objęć hipnotyzujących oczu bruneta wyrwało ją brutalne walenie do drzwi. Drygnęła zaskoczona i ruszyła je otworzyć, ciągle czując na sobie jego badawcze spojrzenie.
- No, w końcu! - krzyknęła jakaś blondynka. Czerwonowłosa dopiero po chwili ją rozpoznała. Przed nią stała Yuki Uchiha, którą poznała wczorajszego wieczora. - Myślałam już, że nikogo nie ma! Pukam i puka... - urwała widząc twarz czerwonowłosej.
- Hana, kto przyszedł? - spytał Itachi zza pleców dziewczyny.
- O! Cześć Itachi! - zawołała wesoło blondynka i wyminęła Hanę w drzwiach.
- My się znamy? - zapytał.
- Jestem Yuki Uchiha, najlepsza przyjaciółka Hany-chan - oznajmiła dumnie. Itachi spojrzał na czerwonowłosą, ale ta tylko wzruszyła ramionami.
- To... świetnie. Nie będę wam przeszkadzał. Idę się przejść - powiedział i wyszedł.
Kiedy drzwi się za nim zatrzasnęły Yuki złapała Hanę za ramiona i przybliżyła swoją twarz do jej.
- To dlaczego płakałaś? - spytała twardo, a gdy czerwonowłosa chciała odpowiedzieć, blondynka zatrzymała ją gestem dłoni - I proszę nie wmawiaj mi, że nie płakałaś albo, że to nic takiego - powiedziała ostro zakładając ręce na piersi. - Pokłóciłaś się z Itachim? - spytała po chwili.
- Co? Nie... Wiesz... Eee... Ja mam bardzo delikatną skórę. Jak tylko o coś się otrę to już mam czerwone plamy i w ogóle... - skłamała siląc się na pogodny ton.
Hana po raz pierwszy spotkała się z taką osobą jak Yuki.
Blondynka była... specyficzna. Bezpośrednia i szczera. Rzadko spotyka się takich ludzi, który mówią to, co myślą nie zważając na konsekwencje.
- Ale bujda - skomentowała obdarzając czerwonowłosą ostrym spojrzeniem. - Ale jak tam chcesz... Nie chcesz, nie mów. Po co twoja PRZYJACIÓŁKA ma wiedzieć? - warknęła.
Hana była zaskoczona tym, że Yuki tak otwarcie nazywa ją przyjaciółką. Znały się... Praktycznie się nie znały.
Według czerwonowłosej, przyjaciel to jedna z najbliższych osób, które zna się od dawna. Żeby zostać czyimś przyjacielem potrzeba czasu. Trzeba tej osobie zaufać, zżyć się z nią.
Ale widocznie Yuki Uchiha wyznawała inną zasadę.
- Ciągle się mnie czepia... - mruknęła przypominając sobie słowa Izuny: "Yuki może być twoją najlepszą przyjaciółką, która jest w stanie skoczyć za tobą w ogień albo twoim najgorszym wrogiem, który sprawi, że sama zechcesz wskoczyć do tego ognia."
Hana nie chciała mieć wrogów w Uchiha, więc postanowiła grać w tą grę.
- Itachi? - spytała szczerze przejęta, a czerwonowłosa delikatnie kiwnęła głową spuszczając wzrok.
Miała nadzieję, że Yuki to kupi. Nie chciała przyznawać się do prawdziwego powodu... W ogóle nie chciała się przyznawać, że płakała, ale blondynka od razu to zauważyła.
A jeśli Itachi też to zauważył?
O cholera...
- Chcesz o tym pogadać? - spytała miękko. Hana pokręciła głową.
- Nie, ale dzięki - posłała blondynce delikatny uśmiech, który odwzajemniła.
- To... Oprowadź mnie po domu - powiedziała wesoło i złapała czerwonowłosa pod rękę. - Chce zobaczyć ten efekt pracy, o którym wszyscy tak mówią.
- Co...? - spytała, gdy Yuki już ciągnęła ją na górę.
- Wiesz jak to jest... Tutaj, w Uchiha plotki rozchodzą się bardzo szybko - zaczęła. - Gdy tylko pojawiliście się każdy zaczął się wami interesować. Skąd jesteście, co robiliście i takie tam. No, i każdy był zaskoczony, że pan Masatake miał syna! - mówiła gestykulując przy tym. - Nawet chodziły plotki, że Itachi jest nieślubny, dlatego go ukrywano - dodała szeptem.
- Nieślubny? - powtórzyła.
- No... Bękart...
- Wiem co, to znaczy - warknęła wściekła.
Wiedziała co, to znaczy lepiej niż ktokolwiek inny. Sama nim była i nienawidziła, gdy ktoś osądzał kogoś przez ten pryzmat. To nie jest winna dziecka, że jest bękartem, ale społeczeństwo je piętnuje. W czasach czerwonowłosej to już nie miało znaczenia, ale klan Hasuno jest dość konserwatywny i przez całe dzieciństwo Hana była przez nich nękana. Większość członków rodziny po prostu jej unikała albo traktowała jak powietrze, ale niektórym to nie wystarczało. Niektórym sprawia przyjemność prześladowanie innych...
Odetchnęła głęboko.
- Wybacz - mruknęła.
- Nic się nie stało - zaświergotała wesoło blondynka. - Mnie również wkurza takie myślenie. Co z tego, że dzieciak jest nieślubny? Przecież to nie jego wina - powiedziała rozglądając się po piętrze. - To...?
- A, jasne. Tu jest sypialnia - wskazała na drzwi i przepuściła Yuki pierwszą. - Nie spodziewałam się, że ktoś zechce oglądać dom, więc nie sprzątałam... Przepraszam za burdel.
- Lepiej mieć burdel w pokoju niż pokój w burdelu, nie? - obie zaśmiały się wesoło. - Ale nie jest źle... Zobaczyłabyś sypialnie mojego brata! Normalnie woła o pomstę do nieba - uśmiechnęła się. - Ale nie widzę żadnych rzeczy Itachiego... - zaczęła.
- On jest tym "porządnym" - skłamała... W sumie to nie do końca. Itachi faktycznie był poukładany. Nie zostawiał po sobie bałaganu, tak jak ona.
Ale co? Miała powiedzieć, że brunet śpi na kanapie?
Pierwszego dnia pobytu tutaj, czerwonowłosa przyniosła Itachiemu poduszkę i koc, które rzuciła na kanapę. Przecież nie mogła spać z nim w jednym łóżku! Może i udawali małżeństwo, ale co z tego? Nie będzie dzieliła łóżka z obcym facetem!
A co jeśli on jest jakimś zboczeńcem i tylko czeka na okazję?!
- Znam takich... - mruknęła. - Ale Itachi nie może być zły... - zaczęła, a czerwonowłosa zrozumiała do czego Yuki pije. Do ich mniemanej kłótni. No cóż... Hana musiała coś powiedzieć! Obiecała sobie, że wytłumaczy to później brunetowi. - Wiesz. Myślę, że Itachi może być po prostu zazdrosny.
- Zazdrosny? - Hana omal nie wybuchła śmiechem na to stwierdzenie.
- Dużo czasu spędzasz z Izuną... Nawet się nie wypieraj - dodała widząc, że czerwonowłosa chce się wtrącić. - Mógł się poczuć zagrożony.
- Zagrożony? - tym razem dziewczyna odwróciła głowę, żeby Yuki nie zobaczyła jej uśmiechu, którego nie potrafiła powstrzymać.
- Wiesz, faceci mają to do siebie, że nie lubią, gdy zabiera się im coś, co należy do nich. W tym przypadku ty jesteś tym czymś i...
- Yuki... - zaczęła. Jeżeli blondynka nie przestanie mówić o "zazdrości" Itachiego, to czerwonowłosa naprawdę się nie powstrzyma i wybuchnie niekontrolowanym śmiechem. - Tu nie chodzi o to - powiedziała to, bo nic innego nie przyszło jej do głowy.
- Ależ tu właśnie o to chodzi! Nie musisz mi wierzyć, ale taka jest prawda - oznajmiła twardo.
- Ja jednak myślę, że... Nie, on nie może być o mnie zazdrosny - powiedziała dotykając swojej gitary. Kiedy ona właściwie ostatnio na niej grała? Jeszcze trochę, a zapomni jak to się robi.
Sasori kupując ten instrument musiał wyrzec się swojej sztuki..., ale to był miły gest. Zawsze, gdy czerwonowłosa dotykała gitary przypominali się jej rodzice. Hana zawsze sądziła, że gdyby Sasori wiedział wcześniej, że Mina jest w ciąży, nie odszedłby z Sunagakure... Mogliby być rodziną.
- Dlaczego? - z jej rozmyślań wyrwał ją wojowniczy głos Yuki.
- No... Po prostu. Nigdy nie był i nagle by zaczął? - wymyśliła kłamstwo na poczekaniu.
- Jak chcesz... - mruknęła blondynka. - Umiesz na tym grać? - spytała wskazując podbródkiem gitarę.
- No, trochę - uśmiechnęła się. - Idziemy? - Yuki wyszła pierwsza, a czerwonowłosa zachichotała.
Nie wyobrażała sobie zazdrosnego Itachiego. I to jeszcze zazdrosnego o nią? Sama myśl o tym, była dla niej przezabawna. Ledwo hamowała się od śmiechu, ale skoro postanowiła się w to bawić, to powinna w tym wytrwać.
Gdy Yuki już obejrzała cały dom, dziewczyny postanowiły usiąść na werandzie przed domem.
- Naprawdę jestem pod wrażeniem! Nie pomyślałabym, że jesteś w stanie tak wyremontować dom... Znaczy ty z Itachim.
- Dlaczego? Bo jestem dziewczyną? - spytała podirytowana. Nawet same kobiet uznawały się za gorsze od mężczyzn... Co za epoka?!
- Nie. No, coś ty! - zaśmiała się. - Nawet nie masz pojęcia jak wkurza mnie takie myślenie!
- Mnie też! Co ci faceci myślą? Że skoro jestem dziewczyną, to nadaję się tylko do rodzenia dzieci?! - powiedziała zbulwersowana, ale jednocześnie szczęśliwa, że ktoś podziela jej zdanie.
W sumie, to w wielu tematach zgadzała się z Yuki. Czerwonowłosa musiała przyznać, że były do siebie podobne... i że polubiła blondynkę. Na początku sądziła, że jest po prostu nachalną lalunią. Ale gdy poznała ją bliżej naprawdę ją polubiła.
- Dokładnie. Równie dobrze potrafię posługiwać się Sharinganem i komuś dokopać, co facet!
- Potrafisz aktywować Sharingana? - czerwonowłosa spytała po chwili, gdy jej mózg przetworzył wypowiedź Yuki.
- Ale nie mów nikomu, dobra? - powiedziała szeptem.
- Przecież to jest super! Trenujesz? - spytała podekscytowana. Może poprosi Takashiego i Yuki również będzie mogła z nimi trenować... I może uratuje się od Madary!
- Nikt nie wie, że w ogóle mam Sharingana... Poza tym, nikt nie pozwoliłby mi trenować... - mówiła przyciszonym głosem. Hana zauważyła, jak humor blondynki całkowicie się zmienił. Jeszcze pięć minut temu była wesołą, żywiołową dziewczyną, a teraz siedziała obok niej smutna.
- Przecież ja mogę. Dlaczego ty byś nie mogła? Jesteś tak samo dobra, jak ja... No, i masz Sharingan - Sharingan ciągle budził w czerwonowłosej strach, ale musiał przyznać, że to bardzo potężne Kekkei Genkai.
- Ale... To nie jest to samo... Ty jesteś silna. Byłaś już na misji. Podziwiam cię... Może nawet trochę zazdroszczę, ale mnie nigdy nie będzie wolno trenować - powiedziała patrząc w przestrzeń. - W sumie, to nawet chyba nie chcę...
- Dlaczego? - spytała zaskoczona. Chwilę temu przecież powiedziała, że byłaby w stanie komuś dokopać. Gdyby zaczęła trening mogłaby być wspaniałym shinobi.
- Nie zrozum mnie źle... Ale... Jestem kobietą. Irytuje mnie to, że jesteśmy uważane za słabe i bezbronne, ale tak już jest. Akceptuję to - powiedziała podciągając kolana i opierając na nich brodę.
- Ty się słyszysz?! Masz szansę na bycie wspaniałym shinobi, ale rezygnujesz z tego? Dodatkowo masz jeszcze Sharingan... Ja całe życie harowałam na to, żeby być tym kim jestem teraz! Ty masz podstawione to pod nos, ale rezygnujesz, bo jesteś kobietą?! - wściekła się.
Czerwonowłosa przez osiem lat nie potrafiła kontrolować żadnego elementu. Posiadała gen pozwalający władać Gogyō, ale nie mogła przebudzić go w sobie. Dopiero kiedy w jej domu wybuchł pożar przełamała się. Później harowała jak dziki osioł, żeby rozwinąć w sobie moc wody i udało się, a wkrótce opanowała również inne żywioły.
Ale pracowała nad tym.
Nikt jej niczego nie podał na srebrnej tacy. Wszystko, co potrafiła zawdzięczała treningom. Dlatego tak Yuki ją zdenerwowała.
Miała możliwości, ale nie chciała z nich korzystać.
- Hana-chan... Ty tego nie zrozumiesz... - zaczęła. - Od dziecka byłaś trenowana, a później zostałaś wysłana na prawdziwą misję. Ty byłaś wychowywana na shinobi. Potrzebowano kobiety ninja i to ciebie na nią wybrano... - westchnęła. - Oczywiście wkurza mnie to, ale ja nic nie mogę na to poradzić. W pojedynkę nie zmienię świata - mówiła smutnym tonem. W ogóle nie przejmowała się tym porządkiem rzeczy. Mogło ją to irytować, ale nie chciała tego zmieniać... Tak zapewne zachowywało się wiele tutejszych kobiet. Miały siłę to zmienić, ale nie chciały. Akceptowały to. Hana nie rozumiała tego, ale nie chciała kłócić się z Yuki, więc nic na to nie odpowiedziała. - Cieszę się, że to zaakceptowałaś - dodała już weselszym głosem.
- Nie zaakceptowałam, ale nie chcę się z tobą kłócić. Jesteś jedną z nielicznych ludzi, z którymi lubię rozmawiać, więc... - wzruszyła ramionami.
- Ooo... Jak miło... - powiedziała udając wzruszenie. - Ja też cię lubię. Tutaj nie ma nikogo normalnego, z kim można byłoby pogadać. Dlatego tak lubię nowych ludzi.
- Każdą nowo poznaną osobę nazywasz "przyjacielem"? - spytała.
- Ty jesteś pierwsza... Ale przecież jestem twoją przyjaciółką! Kto mówił ci, dlaczego Itachi jest na ciebie wściekły?!
- Cicho...! - czerwonowłosa rzuciła się na Yuki zasłaniając jej usta. - Niech wszyscy się dowiedzą - warknęła.
Co prawda nie obchodziło jej zdanie innych... Przecież nawet nie pokłóciła się z brunetem, ale pomyślała, że zazwyczaj kobieta swoje brudy trzyma w domu.
Bo po co się tym chwalić, nie?
- Aaa... To tajemnica... - mruknęła rozumiejąc sytuację, kiedy Hana już cofnęła dłoń. - Dobra, nikomu nie powiem. Jeśli!
- Jeśli co?
- Jeśli ty też nikomu nie powiesz o moim Sharinganie - powiedziała przyciszonym głosem.
- Ale przecież...
- Obiecaj! - krzyknęła wyciągając mały palec do złożenia przysięgi.
- Obiecuję... - burknęła. Czerwonowłosa nie mogła pogodzić się z tym, że Yuki miała takie predyspozycje i nie korzystała z nich.
- Świetnie! Ja również obiecuję, że nikomu nie powiem - zaświergotała wesoło. - A teraz dawaj mały palec! - rozkazała głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- To dziecinne... - mruknęła patrząc sceptycznie na palec blondynki.
- Co z tego? - wzruszyła ramionami. - Ważne, że działa.
- Niby jak?
- Zamknij się w końcu i dawaj ten paluch!
Gdy w końcu Hana dała się przekonać do dokonanie tego "obrządku" Yuki dziewczyny zaczęły luźniejszy temat. Blondynka streszczała czerwonowłosej każdą możliwą plotkę, które chodziły po klanie Uchiha. Dziewczyna nawet w połowie, nie wiedziała o czym się do niej mówi, ale uważnie słuchała...
Bo może a nuż, to się przyda?
W Gwardii Zabójców Hana nauczyła się, że każda informacja jest ważna. Wszystko co się ma można wykorzystać przeciwko wrogowi... Jednak czasami lepiej jest wiedzieć mniej.
Dziewczyny siedziały na tej werandzie już jakiś czas, kiedy Hana zauważyła Itachiego, który skądś wracał z niewielkim pakunkiem. Hana jak to kobieta, była ciekawa co on takiego tam ma.
Ale Yuki zinterpretowała jej spojrzenie trochę inaczej...
- No, to na mnie już pora! - oznajmiła, a czerwonowłosa spojrzała na nią nic nie rozumiejąc. - Wpadnę do ciebie jeszcze kiedyś... Albo ty wpadnij do mnie! - zaświergotała. Hana chciała jeszcze powiedzieć, że nie wie gdzie blondynka mieszka, ale Yuki już ruszyła do furtki. Na odchodne odwróciła się jeszcze i z uśmiechem dodała: - I nie zapomnij tego, co ci mówiłam, Hana-chan! Cześć Itachi - minęła bruneta i przekroczyła furtkę.
Dopiero teraz czerwonowłosa załapała, że Yuki chodziło o tą "kłótnię" z Itachim...
- Czego masz nie zapomnieć? - spytał brunet, gdy był już na werandzie.
Czerwonowłosa westchnęła ze zrezygnowaniem, ale postanowiła mu o to opowiedzieć.
Jeśli już mają być tym małżeństwem, to niech ich wersje wspólnego życia się zgadzają.
Stała w łazience i myła zęby. Miała na sobie stanowczo za dużą, męską koszulkę z nadrukiem rockowego zespłou "Krwawi Shinobi". W czasach czerwonowłosej byli bardzo popularni, a ona sama nawet na kilku ich koncertach była. Najbardziej lubiła wykonawcę, który miał po prostu nieziemski głos.
A poza tym, to całkiem ładny był...
Stała na bosaka i powoli zaczynało jej być zimno w lewą stopę. Prawa to była proteza, więc było jej wszystko jedno na czym stoi. I tak nie czuła...
Obciągnęła koszulkę tak, że sięgała jej do połowy uda i zawartość buzi wypluła do zlewu. Jeszcze opłukała usta i była już gotowa do pójścia spać. W sumie, to już dawno była gotowa. Mogłaby się rzucić na łóżko i zasnąć w tym, w czym chodziła przez cały dzień, ale tak nie zachowują się dziewczyny. Hana mieszkała z facetem i jakieś pozory trzeba było trzymać, chociaż on nawet o tym nie wiedział.
Odłożyła szczoteczkę na miejsce i dopiero teraz zauważyła na półce małą buteleczkę z białymi proszkami. Wzięła ją do ręki i sprawdziła skład. To były dokładnie te tabletki, którymi leczył się Itachi. Kiedy ostatni raz ją widziała, buteleczka była prawie pełna, a teraz była praktycznie pusta. Zostało tylko kilka tabletek...
Czerwonowłosa nie wiedziała, co ma o tym myśleć, co ma zrobić. Powinna mu powiedzieć, że zniszczy sobie organizm faszerując się tym lekiem... Ale przecież już to mówiła i jakoś nie specjalnie się tym przejął. Z drugiej strony, nie wyrzuci mu tych prochów. Itachi był chory i potrzebował ich.
Westchnęła. Kompletnie nie wiedziała, co ma robić.
W końcu, jednak odłożyła buteleczkę na miejsce. Stwierdziła, że jak Itachi będzie chciał z nią o tym porozmawiać, to sam do niej przyjdzie. Nie chciała go do niczego zmuszać...
Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich brunet.
- Wybacz... - bąknął. - Nie wiedziałem, że tu jesteś - powiedział niewyraźnie. Czerwonowłosa wiedziała, gdzie jego wzrok się zatrzymał. Na protezie.
- Eee... Jasne - mruknęła speszona.
- Ja tylko... Chciałem... Te... Tabletki - wskazał na półkę, na którą przed chwilą je odstawiła.
- Co? A, tak. Trzymaj - wzięła je do ręki i chciała mu je podać.
Kiedy się odwróciła z buteleczką w ręku Itachi podszedł do niej. Podała mu je i przez sekundę ich dłonie dotknęły się. Spojrzeli sobie w oczy, ale Hana niemal natychmiast odwróciła wzrok i cofnęła rękę.
- To ja ten... Eee... Ta... - wydukał i wyszedł. Czerwonowłosa po raz pierwszy widziała go... w takim stanie.
Zaraz po tym spojrzała w lustro i napotkała przyćmione spojrzenie brązowych oczu.
- O kurwa...
~*~
Już myślałam, że nie skończę tego rozdziału...
Przepraszam za opóźnienie, ale... Na początku nie mogłam się zebrać, żeby zacząć pisać ten rozdział, a potem kiedy już zaczęłam okazało się, że nie mam czasu na pisanie. Ciężko to szło, ale rozdział jest :)
Dziękuję za komentowanie, obserwowanie i w ogóle. Naprawdę się cieszę, że ktoś to jednak czyta i komuś ta historia się podoba :)
Świetny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńNa poczatku przestraszyła mnie trochę długość, ale potem tak mnie wciągnęło, że ze smutkiem stwierdziałm, że to juz koniec.
najbardziej ciekawi co sie stało pod koniec? Do kogo należą te brązowe oczy? Yuki?
A może to Sasori? -.- Em, tylko, co on by robił w tamtych czasach? ^^
Ta akcja w łaziece z Itachi'm i haną. Jak on się słodko zaciął! Haha! Padłam po prostu. ^^
Czekam na next'a
Pisz szybko i życzę żeby ci juz nic nie przeszkadzało w pisaniu
Pozdrawiam :)
Jeśli rozdziały są za długie, to mogę je skrócić. Nie ma problemu :) Ale bardzo się cieszę, że Ci się podobało :)
UsuńBrązowe oczy należą do Hany. "Zaraz po tym spojrzała w LUSTRO i napotkała przyćmione spojrzenie brązowych oczu." Ona ma brązowe oczy :) Jednak chyba rozumiem o co Ci chodziło... Że zobaczyła w lustrze czyjejś odbicie? Ale nie, chodziło mi o Hanę :)
Dzięki za komentarz :)
Pozdrawiam :)
Jestem, jestem – kolejny raz spóźniona i kolejny raz przepraszam! No wow, taki długi rozdział <3 nasycił mnie, ale tylko na jakiś czas, pewnie wieczorem będę chciała więcej, więc od razu ci mówię, abyś napisała szybko :D rozdział cudowny :D Tyle wątków, tyle literek, tyle… wszystkiego! :P
OdpowiedzUsuńDobra przejdę już do rozdziału :P
Madara taki miły dla Hany :O sama byłam tym cały czas zaskoczona, sądziłam, że to taka gra, cisza przed burzą, ale nie, faktycznie starał się w tym rozejmie :P w końcu jest zwycięzcą :P No i nawet chciał nauczyć iluzji Hanę :O Pewnie byłby to powód do późniejszego szydzenia, jaka to ona słaba i w ogóle, no ale jak to my, kobiety zawsze postawimy na swoim xD Madara szybko wymiękł i się zgodził, bo Hana nie musiała wyrzucać broni ostatecznej – rozpłakać się xD (faktycznie działa – sprawdzałam :P) No, a Izuna z Itachim to jakoś nie bardzo się dogadują… no ciężko im się dziwić, w końcu lecą na jedną i tą samą osobę xD Itaś gotuje <3 zgadzam się, że facet przy garnkach wygląda bardziej atrakcyjnie xD no mają coś w sobie :P w ogóle ta ich rozmowa :3 Itachi już tak dużo o niej wie :D znaczy takie drobiazgi, ale to ma znaczenie :D jak facet takie szczegóły o swojej kobiecie to… trzeba za niego wyjść xD i Hana też się tak przy nim rozgadała o swoich osobistych rzeczach ^^ (z niecierpliwością czekam, aż mu powie, że jej starym jest Saso XD) cóż ona z Gwardii, a on z Akatsuki – przeznaczenie <3
Z tym praniem to sobie wymyśliła xD Itachi mógł jej dać swoją bieliznę, wtedy już nigdy by mu takich rzeczy nie proponowała xD ale w sumie miała łatwo używając tych swoich mocy nad żywiołami :P właściwie to w chwili, gdy opisałaś ten cały zabieg prania to miałam taką nieśmiałą myśl, że może ją ktoś podgląda, ale nie wiem, może jestem zbyt podejrzliwa :P Ooo Yuki przyszła :D No po takim bliższym poznaniu to wydaje się całkiem fajna, ale Izuna tak się o niej wyraził, że pewnie jednak jest trochę niezrównoważona xD najpierw wywiad, bo płakała, a Itachi znowu wyszedł na wyrodnego męża xD no takie życie :P w ogóle Hana i Yuki mają tyle wspólnego…! I coś mi się wydaję, że Hana będzie albo nagabywać Yuki na treningi, albo sama ją pouczy… albo zwerbuje w tej sprawie Itachiego, czego potem będzie żałować, bo okaże się, że Yuki po prostu chciała go uwieść! xD jak widzisz oglądam za dużo romansów, telenowel i tym podobnych rzeczy :P
No i na koniec Itachi zauważa protezę, o jednak mnie zadziwiłaś, myślałam, że to się inaczej rozegra, ale było spoko :D Tylko jakoś tak ciężko mi sobie wyobrazić zakłopotanego Itasia xD urocze <33 no ciekawe czy zmieni do niej stosunek, czy będzie się wydzierał, bo taką ważną informacje zataiła? Jak to będzie? :D
Czekam z niecierpliwością na next’a :D
Życzę dużo weny, czasu i ochoty :D :*
Pozdrawiam! :)
O rany...
UsuńNie wiem co odpisać... "Broń ostateczna - rozpłakać się" nawet Twoje komentarze mnie rozbrajają xd.
I Hana jako to baba, lubi mówić o sobie ;) I też jestem ciekawa, co się stanie jak Itachi się dowie o kochającym tatusiu czerwonowłosej ;)
Faceci przy garach, szczególnie tacy jak Itachi. Mmm.. Marzenie, każdej leniwej kobiety :) W sumie to nie tylko leniwej...
te jej żywioły to bardzo praktyczna umiejętność np. to pranie... Ale fakt, palnęła. Powinna czasem zastanowić się co mówi :P.
A jak to będzie z protezą? Sama jeszcze nie wiem ^^"
Dzięki za komentarz i również pozdrawiam :)
<3!
OdpowiedzUsuńDzięki! ;)
UsuńHej, co z notką? Rok szkolny już się zaczął, więc nie powinnaś pisać systematycznie? Zawieszasz/Porzucasz bloga?
OdpowiedzUsuńNotka pojawi się z opóźnieniem... Niestety, ale bardzo za to przepraszam.
UsuńI - nie. Nic nie porzucam, ani nie zawieszam :)
Ojej cudo cudo cudo! Sadzilam ze Yuki bedzie zbyt nachalna dziewuszka, sprawiajaca niezle klopoty i niezbyt przypadla mi do gustu, jednak po po tym rozdziale zmienilam o niej zdanie, ma baardzo pozytywne nastawienie do ludzi oraz jest szczera osoba co takich ludzi jest zdecydowanie malo ; p mam nadzieje tez że nasz kochany Itachi cudem przezwycięży chorobę O.O a co do zakończenia rozdziału, no tego sie nie spodziewałam, szok! Jestem mega ciekawa jak Itachi będzie się zachowywał w następnych rozdziałach, no ale w końcu myślę, że Hana na pewno jest równie urocza z proteza co z prawdziwa noga :)) no no, to ja czekam na następny rozdział. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję! ;)
UsuńJa osobiście bardzo lubię ludzi, takich jak Yuki i chciałam dodać taką osobę do tego opowiadania. Cieszę się, że Ci się podobało :)
Czy Itachi przezwycięży chorobą? Jak wiemy z Mangi i Anime - nie. Ja w swoim opowiadaniu, chcę jak najbliżej trzymać się charakteru postaci. Oczywiście dodaję coś od siebie, ale chcę, żeby ten blog był jak najbliższy Mandze i Anime "Naruto" :)
Poza tym, bardzo cieszę się, że udaje mi się zaskoczyć ;)
Dzięki za komentarz
Pozdrawiam :)