sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 14


- Chcesz coś jeszcze powiedzieć?!
- Tak. Pieprz się! - krzyknęła.
Wbrew wszystkim pozorom z każdym można się dogadać.
Czerwonowłosa przyzwyczaiła się już do Uchiha.
Izuna, lubiła go, byli dobrymi kumplami. Itachi... Warto rozmawiać, wtedy można zrozumieć drugiego człowieka... i się dogadać.
Jednakowoż istnieje wyjątek potwierdzający regułę.
A tym wyjątkiem był właśnie Madara Uchiha.
Dzień wcześniej, kiedy to oznajmił Hanie, że będzie mieć treningi, nie było wcale tak źle. Pierwsze kilka zdań wymienili nie podnosząc głosu...
Potem jednak...
Miała głęboko gdzieś, że był jednym z najsilniejszych ludzi w historii. Olewała również fakt, iż to Madara założył Gwardię Zabójców, w której pracowała.
Wkurzył ją. I co to ma znaczyć, że jest apodyktycznym kurduplem?
Nie jej wina, że jest mała. Takie geny!
Chciała mu wydrapać oczy. I szczerze mówiąc, teraz żałowała, że tego nie zrobiła.
Pieprzony szowinista.
Ogólnie rzecz biorąc - nie polubili się.
- Ej... Spokojnie... - zaczął Izuna.
Cała ich czwórka znajdowała się na placu treningowym za Świątynią Ognia klanu Uchiha. Czekali na osobę, która miała owy trening prowadzić. Na razie żadne z nich nie wiedziało, kim jest ten ktoś.
- Zamknij się! - Hana i Madara warknęli na niego jednocześnie.
- Nie mieszaj się w to - mruknął spokojnie Itachi do Izuny. Wyglądał na osobę, którą niewiele obchodziła sytuacja, której był światkiem, ale czerwonowłosa nie miała czasu się nad tym zastanawiać.
- Nie powtarzaj za mną - warknął Madara parząc z mordem w oczach na czerwonowłosą.
- To TY małpujesz MNIE! - krzyknęła oburzona.
- Witajcie, wielka czwórko - wszyscy jak na zawołanie spojrzeli w kierunku mężczyzny wyłaniającego się zza rogu Świątyni - Jestem niezwykle szczęśliwy, iż przybyliście punktualnie.
Hana zmarszczyła brwi i patrzyła na niego, jak na idiotę.
- Wielka czwórko? - spytał Madara, a czerwonowłosa jeszcze bardziej zmarszczyła brwi.
Nie lubiła, gdy ten Uchiha się odzywał... Irytował ją.
- Jesteście jednymi z najsilniejszych ludzi w klanie Uchiha... Ja sprawię, że będziecie najlepsi - zaczął z uśmiechem staruszek - Tajima-sama wybrał waszą czwórkę do treningu ze mną - Hana kątem oka zauważyła, jak Madara się spina...
Chyba nie miał zbyt dobrych kontaktów z ojcem...
Zresztą, co ją to obchodziło?
- Jestem Takeshi Uchiha. Miło mi was poznać - uśmiechnął się.
Dziewczyna nie czuła potrzeby, żeby mu się przedstawić. Skoro Tajima ich wybrał, to ten Takeshi wie, jak się nazywali.  
Czerwonowłosa złożyła ręce na piersi i czekała na rozwój wydarzeń.
Jednak nikt nic nie mówił. Nastała dziwna cisza, którą Hana po prostu musiała przerwać.
- Więc... Co teraz robimy? - spytała patrząc na ich nowego trenera.
Takeshi był dość starym mężczyzną... Czerwonowłosa oceniła, że wyglądał na jakieś sto dwa lata... Nosił bardzo długą, siwą brodę. Na jego głowie, dziewczyna, nie zauważyła żadnych włosów, ale dostrzegła czarne oczy, co było typowe dla Uchiha. Był ubrany w czarne haori z herbem klanu Uchiha na piersi.
Wyglądał dość niepozornie - zwykły staruszek z brodą.
Jednak Hana wiedziała, że z Uchiha to nigdy nic nie wiadomo.
A nóż widelec, jest najlepszym wojownikiem w klanie?
Kto wie...?
- Ty zapewne jesteś Hanatra Hasuno? - zapytał patrząc prosto w jej oczy.
Czerwonowłosa poczuła się nieswojo, ale nie dała tego po sobie poznać. Kiwnęła delikatnie głową, po czym usłyszała szyderczy głos Madary.
- No, proszę... Nie masz nic do powiedzenia? Żadnej zabawnej anegdotki?
Miała na końcu języka ciętą ripostę, która utarłby mu nosa, ale nie dane jej było dojść do słowa.
- Madara-san, proszę... Pokłócisz się później - powiedział spokojnie Takeshi - A teraz wróćmy do tematu treningu... Dzisiaj chcę zobaczyć na co was stać, do czego jesteście zdolni... Innymi słowy, pokażcie mi co umiecie - spojrzał na każdego po kolei, aż jego spojrzenie zatrzymało się na czerwonowłosej - Hanatara-san, ty pierwsza. Proszę, podejdź tutaj.
Nie musiała patrzeć na Madarę, by wiedzieć, że jest wściekły.
Jakże to? Kobieta pierwsza?!
Każda komórka jego ciała krzyczała, że jest od niego gorsza.
- Najpierw damy, później chamy - mruknęła z wrednym uśmiechem, gdy go mijała.
Stanęła naprzeciwko staruszka, a bokiem do "widowni".
- Najpierw taijutsu - powiedział z uśmiechem, a w następnej chwili zaatakował ją.
Nie spodziewała się tak nagłego ataku po tym dziadku... W ogóle nie spodziewała się ataku, dlatego oberwała w drzewo. Uderzyła dość mocno, żeby stracić oddech. Zaczęła kaszleć zdzierając sobie gardło, ale po chwili wstała. Kątem oka zauważyła, jak Madara uśmiecha się z tryumfem pomieszanym z kpiną...
- Przyznam szczerze, nie spodziewałam się tego po panu - powiedziała z uśmiechem i nieskrywanym szacunkiem. Taki staruszek, a rozłożył ją na łopatki jednym atakiem.
Nieźle.
Walczyła już z Tobiramą i pokonała go... Chociaż wiedziała, że gdyby był w pełni sił, to pewnie teraz wąchałby kwiatki od spodu...
Ale jednak...
- Oczywiście, że się nie spodziewałaś. Wy, młodzi nie oczekujecie wiele po takich staruszkach, jak ja. Nie doceniacie nas, co zwykle kończy się waszą zgubą - oznajmił i zaatakował ją, tak samo jak poprzednio. Tym razem zablokowała atak i odpowiedziała silnym kopnięciem z półobrotu. - Szybko się uczysz, Hanatara-san - powiedział robiąc zgrabny unik.
Hana nie czekała na jego następny ruch. Natychmiast natarła na niego z zamiarem wyprowadzenia ciosu, ale Takeshi w ostatniej chwili złapał ją za rękę i przerzucił przez siebie. Dziewczyna z niewyobrażalną siłą uderzyła o ziemię, co spowodowała chwilowe zamroczenie.     
- Wystarczy - mruknął podając jej rękę - Teraz ty, Madara-san.
Czerwonowłosa wstała i ruszyła w kierunku Itachiego i Izuny masując sobie obolały kręgosłup.
- Boli? - spytał szyderczo Madara. Specjalnie ruszył w kierunku czerwonowłosej, żeby jej wytknąć, to jak sobie poradziła... Albo nie poradziła.
- Zaraz ciebie zaboli - warknęła nawet się nie zatrzymując.
Dała ciała... No, niestety.
Bywa.
- Całkiem nieźle - odezwała się wesoło Izuna wyprzedzając Itachiego. Hana obdarzyła go spojrzeniem seryjnego mordercy, co natychmiast zniszczyło uśmiech na twarzy bruneta. - Mówię serio. Takeshi Uchiha był kiedyś jednym z kapitanów oddziału Uchiha. Na froncie był najlepszy, nigdy nie przegrywał. Nic dziwnego, że przegrałaś... Nie, inaczej, nie mogłaś wygrać.
- Bardzo pocieszające - sarknęła i podeszła do Itachiego.
- Boli? - spytał. Czerwonowłosa nie wyczuła w jego głosie pogardy, tak jak u Madary... Bardziej... troskę? Itachi Uchiha się o nią martwił?
Nie, na pewno nie. Musiało się jej wydawać.
- Nie... Nie bardzo - mruknęła.
Trochę głupio jej było zostać tak szybko pokonaną. W Akademii z taijutsu był świetna. Miała najlepsze oceny z tego..., a teraz? Czuła wstyd. Nie dlatego, że była pokonana, ale dlatego, że tak szybko...
I że on to widział.
Jestem beznadziejna... W duchu użalała się nad sobą.
Raz na jakiś czas mogła.
- Bywało już gorzej, nie? - zaświergotała wesoło, żeby rozluźnić atmosferę.
W tym samym momencie zauważyła wracającego Madarę.
Już? Uśmiechnęła się wrednie.
- Nie odpuścisz? - spytał cicho Itachi z pełnym politowania uśmiechem.
- A w życiu! - krzyknęła wesoło.
Madara wytrzymał tyle, co ona. Od razu humor się jej poprawił.
Wcale nie była beznadziejna..., albo była, z tym że Madara też był.
- Jak tam, Madara? Boli? - spytała z okrutnie wrednym uśmiechem.
- Zaraz ciebie zaboli - zażartował.
Zażartował?!
Czerwonowłosa zamrugała zdziwiona... On zażartował. 
Nie powiedział nic, coby ją obraziło, nic szowinistycznego...
Uderzył się w głowę czy co?
- Izuna-san, teraz ty - zawołał uprzejmie staruszek. 
- Życz mi powodzenia - zagadał do ciągle zdziwionej Hany.
- Mogę cię kopnąć na szczęście - powiedziała ciągle zastanawiając się nad zachowaniem Madary.
- Żebym potem nie mógł przez tydzień siedzieć? Nie, dzięki - oboje się zaśmiali.
Dziewczyna czuła na sobie zaciekawione spojrzenia reszty, ale nie obchodziło ją to zbytnio.
- Izuna-san!
- Idę, idę... - mruknął i ruszył w kierunku staruszka.
Zanim do niego podszedł, ten już zaatakował. Brunet nie spodziewał się tak nagłego ataku, więc oberwał w brzuch. Pozbierał się wystarczająco szybko, żeby uniknąć następnego natarcia...
Kto by pomyślał, że taki staruszek ma jeszcze tyle wigoru?
Bez problemu rozłożył na łopatki Hanę, Madarę i  zapowiadało się, że Izuna również tak skończy.
Jedynym ratunkiem dla ich honoru był Itachi..., który stał i uważnie obserwował każdy ruch starca...
- Dwa.
- Co "dwa"? - spytała nie rozumiejąc o czym on mówi.
- Dwa potknięcia. Jeśli uderzy cię dwa razy to koniec - powiedział patrząc na Izunę, który, jak zbity pies, wracał na swoje miejsce.
Dziewczyna zmarszczyła brwi ciągle nic nie rozumiejąc.
- Itachi-san, teraz twoja kolej. - Takeshi stał i z życzliwym uśmiechem czekał na bruneta.
- Takeshi może uderzyć cię dwa razy. Jeśli to zrobi twoja kolejka mija. Przegrywasz - wytłumaczył Madara.
To był już drugi raz, gdy odezwał się do niej jednocześnie nie obrażając jej...
Czuła się trochę nieswojo przebywając w towarzystwie uprzejmego Madary...
- Faktycznie... Mnie uderzył dwa razy, ciebie i Izunę też... - mruknęła bardziej do siebie niż do niego.
Podniosła wzrok i patrzyła, jak Itachi sobie radzi...
A radził sobie świetnie.
Czerwonowłosa odniosła wrażenie, że brunet po prostu wie, jak zaatakuje staruszek. Przewidywał każdy jego ruch i zgrabnie unikał ataków. Dziewczyna była pod wrażeniem umiejętności bruneta... Nie miał aktywowanego Sharingana, a walczył wyśmienicie, a to było tylko taijutsu.
Nic dziwnego, że był członkiem Akatsuki...
- No... - mruknął z uznaniem Izuna widząc, jak Itachi blokuje kolejny atak staruszka. - Radzi sobie...
- Wystarczy, Itachi-san - powiedział Takeshi z uśmiechem - Jestem pod warażeniem twoich umiejętności. - Brunet nic na to nie odpowiedział, kiwnął tylko lekko głową i wrócił do reszty. 
- No... Gratulacje. Gdzie się tego nauczyłeś? - spytała z uśmiechem, ale nie dane jej było dostać odpowiedź.
- Teraz genjutsu. Hanatara-san? - spojrzał znacząco na czerwonowłosą.
- Nie... Odpuśćmy sobie... Ja nie potrafię używać genjutsu... - mruknęła cicho.
Wokół niej znajdowali się sami mistrzowie genjutsu... Posiadali Sharingan, więc ich techniki iluzji były jeszcze lepsze.
A ona?
Czerwonowłosa nie potrafiła nic. Jej umiejętności iluzjonistyczne były na poziomie zerowym. W Akademii Ninja... Sama nawet nie wiedziała, jak ją przepuścili z tego przedmiotu.
- Dlaczego mnie to nie dziwi? - spytał retorycznie Madara z kpiącym uśmiechem.
No, tak... Przecież nie mógł być wiecznie miły, prawda? Ograniczył się do dwóch wypowiedzi... To i tak dobrze.
Hana zignorowała jego słowa. Miała głęboko gdzieś, co on myśli.
- Hmm... Rozumiem. W takim razie, Madara-san? - staruszek wywołał bruneta na plac treningowy.
- Naprawdę nic nie potrafisz? - spytał cicho Izuna, gdy Madara już sobie poszedł.
- Chyba słyszałeś - warknął Itachi wyprzedzając czerwonowłosą, która miała już gotową odpowiedź.
- Pytałem tylko... - zaczął się bronić.
- Twój błąd - burknął Itachi nawet nie patrząc na Izunę.
- Izuna-san!
 To... Było dziwne...
Czerwonowłosa, tak naprawdę nie wiedziała, co się przed chwilą stało...
Czy on ją bronił?
Takie odniosła wrażenie, ale... Po co miałby to robić?
Nie rozumiała tego, ale było jej miło, że Itachi wstawił się za nią. Nie prosiła o to. Zrobił to sam, bez jej inicjatywy...
Spojrzała na niego. Nie zdradzał żadnych emocji, po prostu stał i patrzył na Takashiego i Izunę.
Była ciekawa, dlaczego to zrobił... Co teraz myślał...
- Itachi-san.
Dziewczyna żałowała, że nie może zobaczyć, jakie genjutsu Itachi rzucił na staruszka...
Po prostu stali naprzeciwko siebie. Nie robili nic... Przynajmniej nie było tego widać. Rzucali na siebie iluzję, ale nikt poza nimi nie mógł jej zobaczyć.
Po dłuższej chwili Itachi wrócił na miejsce, a Hana zauważyła, że staruszek trochę ciężej oddycha... Była ciekawa jakie genjutsu na niego rzucono.
- A teraz ninjutsu... Madara-san, Izuna-san i Itachi-san, proszę podjedźcie tutaj.
Czerwonowłosa poczuła się... pominięta. Teraz była jej kolej, a została zignorowana. Myślała, że Takashi nie bierze pod uwagę płci. Myliła się.
Złożyła ręce na piersi i oparła się o ścianę świątyni.
Była wściekła. Co to miało być?!
Dyskryminacja.
Skoro tu jest, skoro Tajima również ją wybrał do treningu, to powinna w nim uczestniczyć!
- Każdy z was opanował już żywioł ognia... - zaczął staruszek - Proszę, wykonajcie Gōkakyū no Jutsu - polecił, a po chwili trzech Uchiha wykonało trzy wielkie kule ognia.
Plac treningowy był wystarczająco duży, żeby ogień nie dosięgnął drzew i nie wybuchł pożar.
- Dziękuję wam, a teraz Hanatara-san... - spojrzał na nią.
Czyli nie została pominięta...
Zrobiło się jej trochę głupio, ale nie dała tego po sobie poznać. Ruszyła w kierunku Takashiego mijając się z Madarą. Nic nie powiedział, ale sam jego wyraz twarzy mówił, że nic co zrobi się nie uda...
Jak ona go nienawidziła...
- Tajima-sama wspominał, że podczas walki z Tobiramą Senju używałaś żywiołu ziemi... Potrafisz kontrolować jeszcze jakiś inny element? - spytał.
Przez ułamek sekundy, Hana chciała powiedzieć, że tak. Potrafi kontrolować wszystkie...
Jednak zrezygnowała z tego.
Nie chciała ujawniać swoich umiejętności, więc powiedziała:
- Nie, tylko ziemia.
Nie musiała nawet patrzeć, żeby widzieć pogardę wymalowaną na twarzy Madary.
Zwykły, przeciętny Hasuno potrafi zwykle kontrolować jakieś dwa elementy. Bardziej wytrenowany trzy, a ci najlepsi cztery. Rzadko rodzi się osoba potrafiejąca władać pełnym Gogyō. Taka osoba nosi tytuł "Godai".
Czerwonowłosa była jednym z nich, ale mało, kto o tym wiedział. Dziewczyna nie potrafiła sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby klan Hasuno dowiedział się, że bękart jest Godai...
- W jakim stopni kontrolujesz ziemię? - spytał.
Zamiast odpowiedzieć tupnęła w ziemię lewą nogą, ponieważ w niem miała lepszy przepływ chakry. Nagle "powstało" pięć kloców z ziemi. Czerwonowłosa przesunęła stopą jakieś czterdzieści pięć stopni w prawo i kawałki ziemi z kloców odpadły ukazując pięć pomników. Były to rzeczywiste podobizny wszystkich zebranych na placu treningowym...
- Identyczne... - mruknął Izuna podchodząc do swojej podobizny - Ruszają się? - spytał przyglądając się z bliska twarzy pomnika.
Hana ponownie tupneła, tym razem prawą nogą, i rzeźba Izuny wyciągnęła do bruneta dłoń w pokojowym geście.
- O, kurde! Nieźle. Bracie, musisz to zobaczyć! - zawołał do Madary, który gdyby mógł zabiłby Hanę wzrokiem. Na słowa Izuny zareagował dość agresywnie... Gdy tylko podszedł do swojej podobizny jednym uderzeniem rozwalił ją w drobne kawałki.
- Wspaniale! - zawołał wesoło staruszek, który wydawał się nie zauważać poczynań Madary - A teraz porozmawiamy... - dodał śmiertelnie poważnym tonem - Kto mi powie, jakie błędy popełnia Hanatara-san?
- Walczy agresywnie i nie przemyślanie - powiedział od razu twardym głosem Madara.
- Dobrze - pochwalił go i zwrócił się do czerwonowłosej - Nie myślisz nad tym, co robisz. Atakujesz bez planu... Co do agresji... Jesteś silna, ale wkładasz za dużo tej siły w pojedyncze ataki.
Że co?
Była kapitanem w Gwardii Zabójców! Elitarnej jednostce shinobi, i że walczy nie przemyślanie i agresywnie?!
Miała ochotę rzucić się na tego staruszka i Madarę.
Chociaż... Miał rację.
W czasie misji do Kraju Księżyca miała opracowny pobieżny plan...
Nie lubiła planować, ale lubiła improwizację.
A co agresji... To, że miała ochotę rzucić się na Takashiego, nie oznacza jeszcze, że jest agresywna!
- Jaki błąd popełnił Madara-san?
- W ogóle przyszedł? - palnęła, a brunet obdarzył ją jednym ze swoich morderczych spojrzeń - To komplement. Uważam, że jesteś już wystarczająco silny. Nie potrzebne są ci treningi - powiedziała wzruszając ramionami.
Tak myślała.
Może i Madara był chamskim szowinistą, ale silnym chamskim szowinistą. Patrząc na historię to był jednym z najsilniejszych ludzi... Po co mu treningi?
- Również walczy agresywnie i nie przemyślanie - powiedział spokojnie Itachi.
- Co? - czerwonowłosa widziała po nim, że był zszokowany, ale nie wiedziała czy bardziej jej słowami, czy Itachiego...
- Tak jest. Madara-san mam ci do powiedzenia, to samo co mówiłem Hanatarze-san. Izuna-san, wiesz co zrobiłeś źle? - spytał po chwili ciszy.
- Eee... Nie?
- Za długo się zastanawiasz. Masz wybór i za długo się wahasz podejmując decyzję. Widać to w czasie walki. Kiedy ktoś mówi ci, co robić, robisz to bez zarzutu... Ale już gdy walczysz sam nie potrafisz się zdecydować, co zrobić - powiedział. Już nie był tym samym milutkim staruszkiem. Zaczynał być wrednym dziadem. - A Itachi-san? - zapadła grobowa cisza - Itachi-san... Nie mam ci nic do powiedzenia. Nie popełniłeś dzisiaj żadnych błędów. Gratuluję - kiwnął delikatnie głową w geście uznania - To wszystko na dzisiaj. Widzimy się jutro o świcie - powiedział i odszedł.
Pozostała czwórka jeszcze przez chwilę stała w miejscu trawiąc słowa trenera.
- Nie jestem agresywna! - warknęła.
- Uwierz... Jesteś... - mruknął Izuna poklepując ją po ramieniu.
Wściekła się.
Mocno kopnęła bruneta w kostkę i odeszła z dumnie uniesioną głową.
Wyszła na ulicę, ale po chwili się odwróciła, sama nie wiedząc dlaczego. Zobaczyła Itachiego, który szedł w jej kierunku z pobłażającym uśmiechem.
- Co cię tak bawi? - burknęła zakładając ręce na piersi.
- Nic... - uśmiechnął się szerzej i chciał coś jeszcze dodać, ale ktoś go wyprzedził.
- Itachi - nagle obok nich pojawił się Tajima - Musimy porozmawiać - powiedział i poszedł sobie. Najwyraźniej brunet miał iść za nim.
- Świetnie! Ja też pójdę - czerwonowłosa zamierzała ruszyć za głową klanu, ale Itachi nagle złapał ją za ramię.
- Nie. Ja pójdę. SAM - powiedział twardo. Jego głos miał temperaturę zera absolutnego... Aż ciarki po plecach ja przeszły, ale wyprostowała się dumnie i spojrzał mu w oczy.
- Niby dlaczego? Mnie też to dotyczy! - Brakowało jeszcze, żeby teraz tupnęła nogą, jak mała dziewczynka. - Bo co?! Jestem dziewczyną?!
- Tak - powiedział tylko i poszedł za Tajimą, który czekał na końcu ulicy.
Zostawił ją zszokowaną. Dziewczyna nie wiedziała, co ma myśleć...
Co to miało być, do cholery?!
Od kiedy przeszkadzało mu, że jest dziewczyną?! Komu, jak komu, ale myślała, że Itachiemu to wszystko jedno... Przecież pochodzili z czasów, gdzie kobiety również byli shinobi.
Znowu się wściekła i kopnęła w ścianę jakiegoś budynku.
To był błąd.
Poczuła elektryzujący ból, który przeszył całe ciało. Po sekundzie jęknęła z bólu i usłyszała za plecami śmiech...
- No... Świetnie sobie radzisz z emocjami - mruknął Izuna starając zachować powagę.
- Czego? - warknęła niezbyt uprzejmie.
No, ale... Chociaż raz chciała uczestniczyć w tej rozmowie Itachiego i Tajimy...
Chodziło z zwój! O ten sam, przez który tu się znaleźli!
Obiecała sobie, że następnym razem wyjdzie z siebie i stanie obok, ale dowie się o czym gadają... Itachi mówił jej czego nowego się dowiedzieli, ale chciała to usłyszeć z ust Tajimy. Chciała tam być osobiście!
- Niczego. Chciałem się tylko z ciebie pośmiać - odparł wkładając dłonie do kieszeni spodni.
- Wiesz, że jestem w stanie nakopać ci, do tej uchihowskiej dupy? - spytała podchodząc do niego z szaleńczym błyskiem w oku.
Ten, zamiast się cofnąć albo uciec, wybuchł śmiechem prosto w jej twarz.
- Oj... - zachichotał ocierając łzę śmiechu - Wiem, że jesteś, ale ja mam tajną broń, która też jest w stanie nakopać ci do tego hasunowskiego tyłka.
- Ta? Mianowicie?
- Mój brat, Madara Uchiha - powiedział z uśmiechem obserwując jej reakcję. Na początku była zdziwiona, ale po chwili uśmiechnęła się z uznaniem.
- Tym razem wygrałeś - mruknęła i odwróciła się z zamiarem pójścia do domu.
- Gdzie idziesz?! - krzyknął za nią, gdy była już spory kawałek od niego.
- A jak myślisz?! - odpowiedziała pytaniem nawet się nie odwracając, a po chwili usłyszała jak Izuna ją dogania.
- Może chcesz gdzieś pójść? - spytał, kiedy ją dogonił. Zaczął iść przed nią, twarzą do niej, a tyłem do przodu.
- Gdzie? - spytała z uśmiechem.
Czy on mnie podrywa? Spytała rozbawiona w myślach.
- Może pokaże ci wioskę? Pewnie niewiele widziałaś... - mruknął, a Hana dostrzegła na jego twarzy delikatny rumieniec, ale nie uciekał przed nią wzrokiem. Patrzył jej prosto w oczy.
- A tu jest, co w ogóle oglądać?
- Się zdziwisz! To jak? Idziemy? - spytał. Dziewczyna wyczuła w jego głosie nutę nadziei.
- Dobra... To gdzie najpierw?
- To zależy, co chcesz zwiedzać... Zabytki czy budy z żarciem? - szedł już normalnie, obok niej.
- Budy z żarciem - odpowiedziała bez namysłu. Szczerze, to był głodna. Dzisiaj nic nie jadła! Co ten Itachi sobie myśli?! Że odżywia się powietrzem?
Potem nastał między nimi cisza... Zwykle mieli różne tematy, ale teraz jakoś nie. Czerwonowłosa mogła skomentować wszystko, ale ktoś inny musiał dać przedmiot jej wyzwisk.
- Więc... - zaczął w końcu Izuna - Kiedy zaczęłaś lecieć na Itachiego?
- Co? - spytała tępo.
Co to w ogóle za pytanie?!
- No, proszę cię... Jesteś jego żoną, nie? Nie wyszłabyś za niego, gdybyś nie chciała. Znam cię wystarczająco długo, żeby stwierdzić, że nie zrobiłabyś czegoś takiego. Postawiłabyś cały świat do góry nogami, żeby do tego nie dopuścić - powiedział pewnie. Nie krępował się. Walił prosto z mostu, właśnie dlatego go lubiła. Nie owijał w bawełnę, tylko od razu mówił, o co mu chodzi.
- No... - myślała się nad odpowiedzią. Izuna nie pozwoliłby jej się wymigać, on nie jest typem człowieka, który da się tak po prostu spławić.
Zastanawiała się, od kiedy zaczęła widzieć w chłopakach kogoś więcej niż kumpla... W sumie to zawsze widziała w facetach kumpli. Nie to że wolała dziewczyny, ale uważała mężczyzn za kogoś, z kim na przykład można się napić piwa. Czerwonowłosa nie miała przyjaciółek, miała przyjaciół.
Wszyscy jej przyjaciele byli rodzaju męskiego... Chociaż nie, miała jedną jedyną  przyjaciółkę - Kurotsuchi, ale kiedy ona ją ostatnio widziała...
Jednak, jak każda normalna dziewczynka, tak i Hana zaczęła zauważać płeć przeciwną. Miała wtedy chyba szesnaście lat...
Lepiej późno niż wcale, nie?
- Chyba, gdzieś tak jak miałam szesnaście lat... - wydusiła z siebie w końcu. Czuła jak piekący rumieniec wpływa jej na twarz.


~*~ 

4 komentarze:

  1. Kurde no... piszę ci trzeci raz komentarz i niech tym razem wejdzie, bo się zdenerwuje...

    Ja pierdolę xD i jak mam tu nie cierpieć Madary, jak uwielbiam jego rozmowy z Haną xD tak na siebie nadają, jak moi dwaj kuzyni <3 jeszcze pałają przy tym taką nienawiścią do siebie xD ALE nie jest najgorzej, on - ma czasami przebłyski uprzejmości dla Hany, a ona - przyznała, że ma do niego respekt, kiedy uznała, że jest taki silny, że treningów nie potrzebuje xD
    W ogóle myślałam, że oni będą trenować między sobą, a tu wpada jakitaruszek i ich koksi xD stary, ale jary jak się to mówi xD Hana i Madara na takich samych poziomach widzę :P a Itachi to widzę mistrzunio xD ocalił honor drużyny xD i tak słodko stawił się za Haną <3 warczał na tego biednego Izunę, ale no... trudno, bo osiągnął super efekt mojego zachwytu ^^
    W ogóle ten Izuna to nie traci czasu i już dowala do MĘŻATKI XD ma tupet chłopak, no ale miłość nie wybiera xD można stwierdzić, że skoro widział umiejętności Itachiego i doskonale zdaje sobie sprawę, że on mógłby go bardzo mocno zbić to.... nie brak mu odwagi... ale najwidoczniej brak mu mózgu :P
    Dobra, tyle ode mnie, życzę weny, czasu, ochoty i radości z pisania :D :*
    Pozdrawiam :* :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to... Ja też piszę komentarz i w ogóle, a tu BUM! Pisz od nowa... Masakra...

      Fajnie, że podobają Ci się ich relacje... ;)
      Wesołe jest życie staruszka, nie?
      Biedny Izuna... No, bardzo szczególnie jak się Itachi o tym dowie xd. Ciekawe czy da mu krzesłem po mordzie czy rozpierdoli jego łeb o ścianę? Jak myślisz? :D
      Dzięki za komentarz ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. ,,Kiedy zaczęłaś lecieć na Itachiego?''
    Haha. To pytanie mnie rozwaliło. xD

    Akcja była świetna. Te walki i Itachi taki mądry. Jejku on mnie zawsze zachwyca i zaskakuje. ^^
    Hana wcale nie jest agresywna. Moge potwierdzić :D
    Czekam na next.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba :) Itachi geniusz tak bardzo... xd
      No... Czy Hana jest agresywna czy nie to okaże się wkrótce... Już się o to postaram ;)
      Dzięki za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń