sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 11


Westchnął.
- Masz jakiś problem z płucami? - spytała zgryźliwie. Od Tajimy wyszli jakieś pół godziny temu. W ciągu tego czasu wzdychał ile wlezie... To zaczynało być co najmniej irytujące.
Stali przed ICH nowym domem, który znajdował się na uboczu. To znaczy mieli kilku "sąsiadów", ale w miejscu, w którym się znajdowali nie było wiele budynków. Trzeba było przejść niewielki kawałek, żeby dotrzeć do bardziej zatłoczonych ulic.
Dom "ojca" Itachiego nie był duży, ale wystarczający, żeby pomieścić czteroosobową rodzinę. Nie był również jakąś ruiną, ale potrzebował remontu. Jednak ogród wołał o pomstę do nieba, ale czerwonowłosa w najbliższej przyszłości nie planowała tego zmieniać.
Jej, w przeciwieństwie do Miny, nie kręciły takie rzeczy. Nie lubiła kwiatów, drzewek czy innych takich pierdół...
A poza tym to wszystko jest tylko tymczasowe..., prawda?
Patrząc na ten budynek boleśnie odczuwała słowa Tajimy... W czasie tej "rozmowy" dziewczyna przeszła małe załamanie nerwowe.
Dobra, już w ostateczności może zamieszkać z Uchiha. Zabarykaduje się w pokoju czy łazience i jakoś to będzie... Ale, żeby udawać jego żonę?! To chyba był jakiś śmieszny żart, którego sensu nie chwytała.
Jak każda normalna kobieta, której coś nie pasuje, zaczęła się kłócić. Na końcu prawie się rozpłakała z bezradności. Nikt jej nie słuchał. Tajima i Itachi mieli gdzieś jej zdanie, a ona nieodpartą ochotę wyrwania im tchawic...
Czego oni od niej oczekują? Że będzie sobie uroczą kobietką w różowym fartuszku piekącą jakieś kotlety?
No chyba nie.
Raz, w życiu nie założy różowego fartucha. Dwa, jej umiejętności kulinarne ograniczały się do zagotowania wody na herbatę. I trzy, prędzej się potnie niż będzie uroczą żoneczką Uchihy.
- Ciężko mi uwierzyć, żeby to się obchodziło - odpowiedział głosem wypranym z emocji, ale Hana przez ułamek sekundy widziała na jego twarzy uśmiech.
Prychnęła pod nosem jak wściekła kotka i przekroczyła zepsutą furtkę.
Jak zwykle oceniała otoczenie... I stwierdziła, że gdyby wszystko było odnowione i jakoś ogarnięte to byłoby to urocze miejsce. Niedaleko był las. Nie jakaś mroczna puszcza, ale przyjemnie wyglądający lasek.
Nie było wcale tak źle...
... gdyby tylko się nie poślizgnęła i Uchiha jej nie złapał.
Wolała już mieć bliski kontakt z glebą, niż żeby on jej dotykał. W miejscu gdzie ją trzymał czuła przyjemne dreszcze, które rozchodziły się na całym jej ciele.
Znienawidziła się za to uczucie.
Po chwili, gdy jej zaskoczenie opadło, odważyła się spojrzeć mu w oczy... W jego, czarne, głębokie oczy...
Gdyby tylko nie był Uchiha... W sumie to mogłaby się w nim zakochać...
Nie.
- Mógłbyś mnie puścić? - spytała ledwo panując nad drżeniem jej głosu.
- Jasne - powiedział i... ją puścił.
- Kurwa - warknęła przez zaciśnięte zęby.
Boleśnie uderzyła plecami o kamień. Czuła jak zdarła sobie skórę i, jak ciepła krew wypływa z rany.
- To było w twoim stylu - powiedział i sobie poszedł.
Jeszcze przez kilka sekund nie mogła wstać. Starała się hamować piekące łzy pchające się do oczu. Nie wiedziała czy są spowodowane bólem czy tym, że gdzieś w głębi siebie poczuła się zdradzona. Nie oczekiwała od niego nic. Zupełnie nic.
Ale to... Faktycznie było w jej stylu.
Na jego miejscu zrobiłaby dokładnie to samo.
- Kurwa... Chyba ci jebnę, Uchiha... - warknęła wstając.
Ciągle bolały ją plecy i ciągle czuła jak krew przesiąka materiał czarnej bluzki... Wyprostowała się i przez chwilę doznała jeszcze większego bólu.
Nie było to jakoś nie do zniesienia. Po prostu stłukła i zdarła sobie plecy. Większe rany odnosiła na lekcji taijutsu w Akademii, ale jednak bolało.
- Czekam z niecierpliwością... - mruknął wchodząc do domu. Nawet na nią nie spojrzał.
- Serio ci wpierdolę - warknęła rozbawiona sama do końca nie wiedząc dlaczego.
Otrzepała się z kurzu i ruszyła z Uchiha. Weszła na drewnianą werandę, która niebezpiecznie zaskrzypiała pod jej ciężarem. Ostrożnie zrobiła krok i przeskoczyła na próg domu.
Gdy weszła do budynku uderzył w nią specyficzny zapach pustki i starości. Mimowolnie zmarszczyła nos i weszła w głąb mieszkania.
Podłoga skrzypiała zakłócając głuchą ciszę.
Korytarz oraz przedpokój były skromnie urządzone, ale gustownie. Hana widziała w tym kobiecą rękę. Na ścianach wisiały zniszczone przez czas obrazy przedstawiające... Ciężko było jej stwierdzić, ponieważ farba się złuszczyła. Wszędzie roznosił się kurz, który drażnił jej drogi oddechowe. Gdy weszła do salonu kaszlała aż oczy zaszły jej łzami. Pierwsze co zrobiła to otworzyła okno. Niemal zakrztusiła się świeżym powietrzem. Dopiero potem spojrzała na pomieszczenie. Było urządzone bardzo przytulnie... Znajdowały się w nim wszystkie graty, które zwykle znajdują się w salonie.
Czerwonowłosa musiała przyznać, że ten dom był bardzo nowoczesny, jak na te czasy. Nie był on zwykłym, tradycyjnym mieszkaniem ze stuletniej przeszłości. Był... inny od tych wszystkich domów w okolicy.
Podobał się jej. Naprawdę się jej podobał. Głównie dlatego, że przypominał jej swój własny dom. Gdy zobaczyła go po raz pierwszy to omal nie dostała palpitacji serca. Był identyczny jak jej. Oczywiście miał inne meble, dodatki i tego typu rzeczy, ale poza tym wszystko było takie same...
Patrząc na każdy kąt pokoju wracały do niej obrazy z przeszłości. Widziała małą czerwonowłosą dziewczynkę, która układała w skupieniu klocki ze swoją mamą...
Zamrugała szybko, żeby odgonić łzy, które wytłumaczyła sobie dostaniem się pyłku do oka.
Przeszła przez salon i weszła do kuchni. Pomijając tony kurzu nie było w nim nic specjalnego. Otworzyła drzwi, które prowadziły na tyły domu.
Przez takie same uciekała, kiedy Kei wywołał pożar...
Po chwili usłyszała kroki Itachiego schodzącego po schodach. Nie chciała go widzieć, dlatego wyszła na niewielkie podwórko.
Sama do dwóch lat nie była w swoim rodzinnym domu..., co miało się zmienić. Został jej niecały miesiąc do końca kontraktu z Gwardią. Nie planowała go przedłużać ani umrzeć w tym czasie, więc będzie mogła wrócić do Iwagakure... Ale w obecnej sytuacji ten plan może ulec zmianie. 
Jednak dom to jedna z kilku rzeczy, po której można poznać człowieka. To nie są tylko cztery ściany i jakiś kąt do spania. To cześć charakteru, osobowości... Są różne mieszkania. Mroczne i ciche albo wesołe i przyjazne. To wszystko nie jest kwestią przypadku, to zależy od osoby, która w nim mieszka. Każdy lubi inne rzeczy, a innych nienawidzi. I nie będzie spał w różowym pokoju, jeśli nie cierpi tego koloru. Matka Hany tak mówiła...
Czerwonowłosa westchnęła przypominając sobie Minę. Minęło tyle czasu... Ale przecież nie można po prostu zapomnieć o najważniejszej osobie w życiu każdego człowieka...
Wspomnienia to jej największy wróg.
Odetchnęła głęboko wmawiając sobie, że nie ważne co się stanie przetrwa. Wróci do Iwagakure i będzie żyć dalej.
Wróciła do domu i zobaczyła Itachiego, który przejeżdżał palcem po jednej z półek kuchennych. Został na niej taki śmieszny ślad...
Mina zawsze takie robiła, gdy sprawdzała czystość w jej pokoju. Potem dosadnie mówiła co ma z tym zrobić, a Hana kłóciła się, że jej sypialnia wcale nie wygląda lepiej...
Otworzyła usta, żeby powiedzieć coś mądrego albo przynajmniej mniej głupiego niż zwykle, ale nie wydobyła z siebie żadnego dźwięku. Po dwóch sekundach stania w miejscu i bezmyślnego gapienia się na bruneta zebrała się w sobie i wyszła z kuchni.
Swoje kroki skierowała na piętro.
Weszła do pierwszego pokoju po lewej..., bo to był jej pokój. Z tego co zauważyła to właśnie to pomieszczenie służyło za sypialnię. Duże łóżko...
Hana spojrzała na widok za oknem. Nie był jakiś spektakularny, po prostu zwykły.
Zaczynało się ściemniać i już można było zauważyć pierwsze gwiazdy. Czerwonowłosa chciała tak stać i patrzeć na nie do rana, ale nie mogla z kilku powodów. Po pierwsze, nie wytrzyma. Spanie to była jej ulubiona czynność, zaraz po jedzeniu. Mogła spać całymi dniami i ciągle byłoby jej mało. Po drugie, na dole szlajał się zawodowy morderca...
Nie powinna o nim tak mówić, ale... Przecież nim był! Ilu ludzi zabił? W tym swoją rodzinę.
Jak on musi się teraz czuć? Wśród swoich.
No, może nie do końca, ale rodzina to rodzina. Madara to jego kuzyn...
O Boże... To rodzina!
W każdym bądź razie to pewnie przerażające uczucie i Hana nie chciałaby być na jego miejscu. 
Miałaś być na niego wściekła, a nie go usprawiedliwiać. Warknął zdrowy rozsądek.
Chciała, naprawdę chciała być na niego wściekła. Chciała go nienawidzić, chciała nim gardzić... Ale odkąd po raz pierwszy raz spojrzała mu w oczy nie mogła tego zrobić.
Były takie smutne... Jakby wiedziały więcej niż ktokolwiek inny. Hana potrafiła sobie wyobrazić co mógłby czuć. Ona też nie miała rodziny. Jej matka nie żyje, a klan udaje, że nie istnieje. To bolało, choć nie chciała tego przed nikim przyznać. Zawsze była skryta za maską siły i odwagi. Jednak taka nie jest. Czerwonowłosa jest słaba... i mogła czuć to co Itachi. Obojgu zostały odebrane najbliższe osoby... Z tym wyjątkiem, że Uchiha sam sobie je odebrał.
Ale cierpiał. Czerwonowłosa widziała to. Widziała ten wielki ciężar, który nosi każdego dnia. Sama nie wiedziała dlaczego, ale czuła, że musi mu pomóc. Ktoś ją popychał w tym kierunku i szeptał, żeby przestała żyć przeszłością. Żeby zamknęła ten rozdział swojego życia i zaczęła pisać nowy. Wspaniały i szczęśliwy, żeby przestała już myśleć o tym co mogłoby się stać. Żeby otworzyła się na niektóre rzeczy i znalazła to co jest najważniejsze...
Ale nie potrafiła. Nie potrafiła zapomnieć o tym co ją spotkało. Nie potrafiła przestać o tym myśleć. Nie potrafiła...
Albo może nie chciała?
Może bała się czegoś nowego? Może przerażało ją to co spotka na nowej drodze? Może bała się porzucić to co już zna, nawet jeśli przez to cierpi?
Chciała zniknąć. Tak byłoby prościej. Nie musiałby przez to przechodzić. Nie byłoby jej, nie byłoby tylu problemów. Oszczędziłaby je sobie i innym...
Ale czy samobójstwo jest dobrym rozwiązaniem?
Nie.
Nie ma dróg na skróty. Wszystko co się dzieje ma swój powód.
Nienawiść... Śmierć najbliższych... Odejście przyjaciela... Wypadek...
Los do nikogo nie jest przypadkowy.
Hana nienawidziła całego klanu Uchiha, ponieważ jeden z nich zabił jej matkę. Pragnęła zemsty, ale dzięki pomocy przyjaciół zrezygnowała z niej. Teraz nie chciała spotkania z którymkolwiek z nich. Obawiała się ich i tego co potrafią.
Bała się Itachiego, ale coś ciągnęło ją do niego...
Nie wiedziała co, ale to czuła.
Ale gdybym nie była mu potrzeba zabiłby mnie...
To wszystko zmieniło. Całe jej myślenie teraz nie miało sensu. Wróciła do tego co było jej dobrze znane...
Nienawidzi Uchiha to się nie zmieni.
Spojrzała na podwójne łóżko. Zgarnęła jedną poduszkę i koc. Wszystko było zakurzone, ale to jej nie obchodziło
- Ty śpisz tutaj - powiedziała twardo i rzuciła pościel na kanapę w salonie. Przez chwilę Itachi patrzył na nią jak na idiotkę, ale nic nie powiedział.
- Wszystko w porządku? - spytał spokojnie. Spojrzał na poduszkę i koc, a potem na nią.
Nienawidziła tego spojrzenia. Jakby wiedział o czym myślała.
- W najlepszym - warknęła i odwróciła się na pięcie.

Obudził ją rześki powiew porannego powietrza.
Nie otwierałam okna...
Gwałtownie podniosła się do siadu, aż w głowie jej się zakręciło i rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszystko było tak jak zostawiła poprzedniego wieczoru oprócz otwartego okna...
Wstała z łóżka i poprawiła swoją czarną bluzkę od munduru Gwardii. Była brudna, przepocona, zakrwawiona i do tego teraz pomięta.
Mega higienicznie.
Jeśli ma tu zostać na dłużej potrzebuje ubrań...
- Chwila... - mruknęła do siebie i podeszła do swojej torby.
Grzebała w niej dłuższą chwilę i wyciągnęła zwój, w którym miała zapieczętowane swoje rzeczy. Przypomniała sobie jak Shioko go jej oddała, gdy wysiadły ze statku.
Hana... Ty idiotko... Pomyślała z uśmiechem i odpieczętowała zwój. 
- Jest tu jakaś łazienka czy coś? - spytała bliżej nieokreślonej osoby wychodząc na korytarz z naręczem świeżych ciuchów.
Nigdzie nie słyszała Itachiego... Nie wiedziała czy to dobrze czy źle, ale jakoś średnio ją to obchodziło.
Po kilku sekundach nasłuchiwania czy aby na pewno go nie ma. Przeszła przez korytarz i otworzyła drzwi naprzeciwko. W jej domu to właśnie tutaj była łazienka...  i w tym też.
Przekraczając próg pomieszczenia poczuła, że nagle chce się jej siku.
W książkach nigdy o tym nie piszą... Ale po takich stresujących rzeczach naprawdę ma się potrzebę. Czerwonowłosa czuła jakby jej pęcherz miał zaraz eksplodować...
To są tak zwane słabości ludzkie.

Wyszła z łazienki świeża i pachnąca. Trochę bolały ją plecy po oderwaniu przyschniętego materiału od rany, ale i tak była zadowolona.
Teraz możecie mnie nawet zabić. Wisi mi to i powiewa.
Schodząc na parter poczuła zapach jedzenia...
Nie, jak się najem możecie mnie zabić. Pomyślała uśmiechając się.
Miała podejrzanie dobry nastrój...
No proszę, co dobry sen i gorąca kąpiel robi z człowiekiem.
Dziarskim krokiem weszła do salonu (tylko przez niego  przechodząc można dostać się do kuchni), ale po sekundzie przypomniała sobie, że nie widziała jeszcze Itachiego...
Co miało się szybko zmienić.

~*~

6 komentarzy:

  1. Nie ma to jak wejść na bloga i ujrzeć nowy rozdział! ^^ Opowiadanie bardzo mi się podoba, to zapewne przez te sentymenty Hany o swoim starym domu w którym mieszkała z Miną. Ale najbardziej rozwaliła mnie końcówka... Czyżby Itachi robił dla swej ukochanej żony śniadanie?! o.O No to będzie się działo! :3
    A poza tym... O czym ma być Oneshot o którym pisałaś w komentarzu???
    Pozdrawiam cieplutko!!!
    Destroyed.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się to podoba :)
      Itachi to specyficzna postać... Kto wie jakie sekrety przed nami chowa? Ale wkrótce się tego dowiemy... ;)
      One Shot... To na razie tylko plany, ale mam zamiar napisać o Minie i Sasorim. Jak się poznali i w ogóle jak to było między nimi :).
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Fajna notka, ale kiedy następna? Tydzień po tej? Czy po tamtej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Następny rozdział nie wiem jeszcze, kiedy się pojawi. Jak wszystko pójdzie dobrze to w tą sobotę (14.06), a jak nie... To wtedy będę starała się uprzedzić o tym i podać dokładny termin :)

      Usuń
  3. BAM, jestem! :D :D
    Wohoho, się dzieje xD pierwsza wspólna noc Itasia i Hany, a on już ląduje na kanapie :P Było jej wtedy nie puszczać? Głupi Itaś, oj głupi :) xD ale widzę, że jakoś dają radę w swoim towarzystwie - cały jeden dzień, a żaden się wzajemnie nie zajebał xD trzeba doceniać szczegóły, no nie? xD Hm, hm, hm czy sposób umeblowania wcześniejszego mieszkania Hany i teraźniejszego ma jakieś znaczenie? Coś mi m ówi, że tak ;) hehe, jak napisałaś, że podłoga zaskrzypiała pod ciężarem Hany to sądziłam, że Itaś zaszaleje jakimś kąśliwym komentarzem w stylu "ktoś tu musi schudnąć" :P no, ale nie okazał się takim chamem :P
    Podobały mi się ten przypływ nostalgii u Hany, w związku z jej domem rodzinnym, z jej mamą... ładnie opisane :D aż mogłam poczuć te ciepło w sercu :D w ogóle widzę, że targają nią jakieś rozterki względem Itachiego - rozkosznie :D Niech nie słucha rozsądku - on się nie zna :P
    Następny dzień, uaaa ktoś był w jej pokoju i otworzył okno - jak mniemam to raczej nie był zamach na jej zdrowie, przeziębienie :P może się nie wiem.... Itaś zapomniał kluczy i wszedł przez okno? Nie pytaj skąd taki pomysł xD I kurczę, ktoś śniadanko robi, to takie miłe ♥
    Dobra, tyle ode mnie :) Idę nadrabiać dalszy ciąg ^^
    Pozdrawiam ;*

    PS: Przeczytałam odpowiedź odnośnie One shota powyżej :P Pisz to~! Jest Saso, jest zajebiście ;P jego się nie da spieprzyć, mi nawet jako pedał wyszedł XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspólna noc Itasia i Hany... Skojarzenia, wszędzie skojarzenia..xd.
      Cieszę się, że ci się to podobało :) Hana jest rozdarta..., ale nie chce nic mówić. ;)
      "Itaś zapomniał kluczy i wszedł przez okno?" dobre :D ale to Uchiha je otworzył, żeby przewietrzyć... Nie wiem, może to była jakaś aluzja do Hany? xd
      Sasori jako pedał w Twoim wydaniu podobał mi się :) Poza tym, ja jestem wstanie spieprzyć wszystko... Trochę słaba reklama, nie? xd
      Pozdrawiam :)

      Usuń