sobota, 24 maja 2014

Rozdział 10


Tak jak wcześniej Hana trzymała się z tyłu klanu obserwując Uchiha. Nie chciała żadnego towarzystwa. Było jej dobrze samej, ale ktoś musiał wtrącić swoje trzy grosze...
- Cześć. Pamiętasz mnie? - zagadał do niej Izuna z uśmiechem, który budził zaufanie. Jednak czerwonowłosa mu nie uwierzyła w przeciwieństwie do większości dziewczyn, które by to zrobiły...
Co tu mówić, Uchiha są przystojni. Jak oni to robią? Mają jakiś specjalny sposób robienia dzieci, żeby takie ładne wyrosły?
Dla Hany było to przykre, ale niestety prawdziwe... W życiu nie związałby się z jakimkolwiek Uchiha. Jest w stosunku do nich uprzedzona i to się nie zmieni. Nieważne jakby się starała, nigdy się do nich nie zbliży.
Teraz starała się z nimi współpracować, żeby wrócić do swoich czasów. Tak naprawdę wykorzystywała ich... Ale to przez jednego z nich tu się znalazła!
- Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo chciałabym cie NIE pamiętać - powiedziała wrednym tonem. Nie chciała się z nim spoufalać bardziej niż to konieczne. W ogóle z żadnym Uchiha nie chciała nawet rozmawiać. Itachiego znosiła, bo musiała... Dzięki niemu wróci, ale od reszty pragnęła uciec. Chciała zbudować wokół siebie mur, który odgrodziłby ją od nich.
- Wiesz, jak ludzie się poznają to pytają się o imię, co się lubi... - wyliczał brunet.
- Ale ja nie chcę cie poznawać - przerwała mu i przyśpieszyła kroku zostawiając go w tyle. Bardziej zbliżyła się do klanu, ale przynajmniej Izunę miała z głowy... albo i nie.
- No... To było akurat chamskie - powiedział udając oburzenie - Nikt cie nie uczył, żeby być uprzejmym dla obcych?
- Szczera jestem. Uprzejma bywam.
- Widzę właśnie... Gdybyś była ociupinkę mniej... oziębła? To może nawet mój brat by cie polubił? - zastanawiał się na głos. 
Brat?
Madara, idiotko! Krzyknął rozsądek. Czerwonowłosej przeszło przez myśl, czy możliwe jest, żeby złożyła reklamację...
Tylko spróbuj, niewdzięczniku!
- Jaka szkoda, że ta perspektywa nie jest dla mnie kusząca... - mruknęła rozbawiona swoją rozmową, którą tylko ona mogła usłyszeć i zrozumieć.
- I teraz cie lubię! Izuna jestem! - przedstawił się i wyciągnął do niej dłoń w pokojowym geście. Spojrzała na nią krzywo. Nie było w tym nic dziwnego, ale Hana wolała nie dotykać Uchiha...
I co z tego, że na jednym spałaś?
- A no tak. Ty nie możesz... - mruknął z zakłopotaniem, a czerwonowłosa zgłupiała. Nie mogła podać mu ręki? Nie, żeby chciała, ale... To ona była tą co ma humory! Jest kobietą i ma do tego prawo!
- Dlaczego? - spytała niby spokojnie, ale spokojna wcale nie była. Przypomniała się jej ta sytuacja, kiedy walczyła z Tobiramą... Wtedy wszyscy byli zdziwieni tym, że jest dziewczyną. Dla niej miało to znaczenia, ale było zastanawiające...
- Bo jesteś dziewczyną - powiedział obojętnie - W ogóle dziwne, że pozwolili ci walczyć.
- Tak?
- Wiesz, dziewczyny mają to do siebie, że są strasznie delikatne. Chwila nieuwagi i BUM! Krew się leje. Dlatego zabrania się im misji - powiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Wkurzył ją. Czy Hana jest delikatna? Jest kapitanem w Gwardii Zabójców, a ten jej wyjeżdża, że się nie nadaje do walki. I dlaczego zabrania się misji? To że jest się kobietą nie ma najmniejszego znaczenia. Jeśli jest się dobrym w tym co się robi, to nie powinno się tego zabraniać. I w ogóle co to za myślenie? Tak uważano ze sto lat temu...
Aaa...
- Kobiety powinny siedzieć w domu i wychowywać dzieci - powiedziała lodowatym głosem.
- Właśnie! - dopiero po chwili dotarło do niego co powiedział - Przepraszam, nie miałem ciebie...
- W porządku. Rozumiem. Zresztą wiesz... Mam to w dupie - warknęła i znowu go wyprzedziła.
Nienawidziła takiego myślenia. Zabraniania czegoś komuś tylko dlatego, że jest innej płci, rasy czy wyznania? Głupota. Wszyscy powinni być równi...
Dobrze, że to zmieniono... Z tego, co Hana pamiętała z Akademii to gdzieś w tych czasach kobiety doczekały się równości...
Wywalczyła ją Hanatara Hasuno.
Była pierwszą kobietą, która stanęła na czele klanu Hasuno. Oni nie lubią zmian, ale ja to niewiele obchodziło. Wprowadziła wiele praw i reform, które zmieniły nie tylko ten klan. Trzeba przyznać, że Hanatara w jakimś stopniu odmieniła całą historię świata. Dzięki niej, kobiety mogły zostać shinobi na tych samych warunkach co mężczyźni.
To ona założyła Wioskę Ukrytą w Kamieniu stając na jej czele. Była Pierwszym Tsuchikage*, co spowodowało niemałe wzburzenie wśród innych krajów. Była jedną z najsilniejszych kobiet w historii i zasługiwała na ten tytuł. Potrafiła kontrolować wszystkie pięć żywiołów, to jeden z najrzadszych talentów na świecie. Każdy prawowity Hasuno może kontrolować jakiś element. Zwykle jeden, góra dwa. Ci zdolniejsi nawet trzy, ale naprawdę rzadko rodzi się osoba, która jest w stanie opanować pełne Gogyō...
Hanatara Hasuno była również prababką czerwonowłosej, po której odziedziczyła imię. Miało to sprowadzić na nią szczęście i opiekę Hanatary... W każdym bądź razie, tak mówiła jej matka, ale czy to prawda? Czerwonowłosa polemizowałaby...

Stała pośród kilku tuzinów mężczyzn z aktywowanym Sharinganem. Wyglądała na spokojną i opanowaną, ale w środku wcale taka nie była. Chciała gdzieś uciec i schować się przed nimi... Takie zachowanie nie przystoi ninja, ale czerwonowłosa uznała, że nie ma sensu samej siebie okłamywać. Kidy Uchiha nie mają aktywowanego Kekkei Genkai można z nimi wytrzymać bez myśli, o tym że są w stanie zabić w jednej sekundzie. Gorzej jest kiedy mają włączonego Sharingana, co bez przerwy przypomina kim tak naprawdę są...
Tak jak było teraz.
Czerwonowłosa błagała w myślach każde bóstwo o jakimkolwiek słyszała, żeby zachować zimną krew. Z jednym Uchiha idzie jej nie stracić głowy. Ba! Nawet z dwoma naraz! Problem zaczyna się wtedy, kiedy musi stać między nimi wszystkimi, którzy mają czerwone ślepia.
Dziewczyna, żeby odgonić od siebie myśli samobójcze zaczęła uważnie obserwować tego staruszka, który składał raport głowie klanu. Przez cały czas myślała, że to on nim jest. Dopiero teraz, stojąc w siedzibie głównej klanu Uchiha zrozumiała swój błąd... I nagle ją olśniło.
Gdy Itachi mówił Madarze, że to nie przed nim muszą się tłumaczyć, miał na myśli głowę klanu...
Brawo! Mistrzyni dedukcji! Sarknął ten irytujący głosik w jej głowie, któremu kazała się zamknąć.
A właśnie! gdzie wcięło Itachiego? Nie widziała go od rana. Był jedyną osobą, którą znała... Co prawda z Książki Bingo, ale zawsze. Jeśli miała wybierać, to wolała jego towarzystwo niż reszty. Przy nim czuła... bezpieczeństwo? Nie, to za duże słowo, ale dzięki niemu czuła spokój... W jakimś stopniu oczywiście. Nie mógł jej zabić, bo potrzebuje jej, żeby wrócić. Hana kurczowo trzymała się tej myśli, odkąd dowiedziała się o "ofierze krwi".
Dyskretnie szukała go wzrokiem, ale nigdzie nie dostrzegła jego sylwetki. Jej uwagę natomiast przykuł Madara, który wyszedł z pomiędzy Uchiha. Dziewczyna stała z tyłu i nie widziała jego twarzy, ale od razu poznała, że to on.
- Ze swojej strony chciałbym jeszcze dodać, że w czasie tej misji przyłączył się do nas, nowy, nieznany nikomu Uchiha oraz członkini klanu Hasuno - powiedział oficjalnym tonem.
Hana poczuła, jak krew odpływa z twarzy, a kolana się uginają, gdy wszyscy spojrzeli w jej stronę, a po chwili zrobili dla niej przejście.
Przełknęła ślinę i z duszą na ramieniu podeszła do Madary, który ledwo powstrzymywał tryumfalny uśmiech. Chciała wydrapać mu oczy albo przynajmniej dać w twarz.
Sama była zdziwiona tym co czuła. Z jednej strony przeraźliwie się bała i czuła wokół siebie napięcie, które można kroić nożem i podawać w restauracji. Z drugiej jednak strony chciała dać Madarze w mordę i wyjść z dumnie uniesioną głową mając wszystko i wszystkich w poważaniu.
Po chwili zauważyła Itachiego, który również szedł przez tłum Uchiha. Nie widziała, żeby był zestresowany, przestraszony czy zdenerwowany. Po prostu szedł ze wzrokiem wbitym przed siebie. W jego oczach lśnił Sharingan, a ona spała oparta o jego ramię...
Mimowolnie wzdrygnęła się na to wspomnienie. Nie ważne jak bardzo będzie chciała mu zaufać, nie zrobi tego. Wie, że dzięki niemu wróci, ale to i tak nic nie da...
Jednak mimo wszystkich sprzecznych uczuć jakimi go darzyła, Hana musiała przyznać, ze przy nim nie czuła tak wielkiego strachu...
Dziwne, bo to jego powinna się bać...
- Wy jesteście tą dwójką, o której mówił mój syn? - spytał mężczyzna. Nie był tej samej daty co staruszek Uchiha, ale i do najmłodszych też nie należał. Miał ciemne oczy oraz tego samego koloru oczy. Był jedynym Uchiha, który nie miał aktywowanego Sharingana.
Syn...? No, to przejebane... Pomyślała zrezygnowana. Są na straconej pozycji już na starcie...
- Tak - powiedział Itachi wyprzedzając Madarę, który chciał coś dodać.
- Chciałbym porozmawiać z nimi na osobności - powiedział po chwili twardo ojciec Madary do klanu, co wywołało falę szeptów i sprzeciwień - Zamknąć się i wyjść! - rozkazał.
Po kilku minutach sala opustoszała. Dopiero teraz Hana mogła ocenić w jakim miejscu się znajdują. Po obu stronach pomieszczenia stały, jak oceniła czerwonowłosa, z ręcznie rzeźbionymi smokami czerwone kolumny, które podtrzymywały sufit. Na nim jak i na ścianach widniały freski, malowane wprawioną ręką. Co jak co, ale takie rzeczy Hana potrafiła dobrze ocenić. Przedstawiały one różne sceny z historii klanu Uchiha. Gdzieś z boku, kątem oka dostrzegła pięknie namalowaną scenę zawarcia pokoju z Hasuno, która miała miejsce wieki temu. Rozpoznała swój ród po charakterystycznym tatuażu na całej prawej ręce, z którym rodzą się użytkownicy Gogyō.
Na bogato... Pomyślała, dyskretnie podziwiając salę.
- Ty również, Madara - zwrócił się do syna władczym tonem. Czerwonowłosa spojrzała zdziwiona najpierw na równie zszokowanego Madarę, a potem na obojętnego mężczyznę, który siedział na czymś co przypominało tron.
- Ale ja...
- Wyjdź! - rozkazał. Czerwonowłosa nie musiał być nie wiadomo kim, żeby zobaczyć ledwo hamowaną wściekłość na twarzy Madary. Gdy mijając Hanę i Itachiego, szedł do wyjścia, spojrzał na nich...
Gdyby wzrok mógł zabijać...
Zostali sami. Ona, Itachi oraz głowa klanu Uchiha.
- Tajima Uchiha. A wy jesteście...? - zaczął po chwili, a czerwonowłosa aż drgnęła słysząc jego głos.
Czujność, ruda. Czujność. Powiedział zdrowy rozsądek, gdy zagapiła się na odchodzącego Uchiha. 
- Nazywam się Itachi Uchiha - powiedział i powstała cisza, którą miała wypełnić Hana. Czuła piekące spojrzenie dwójki Uchiha, a najbardziej boleśnie wzrok Itachiego. Nie ustalała z nim co mogą zdradzić, a co nie...
W każdym bądź razie, postanowiła mówić jak najmniej. Niech Uchiha rządzi...
- Jestem Hanatara Hasuno - odezwała się dumna, że głos jej nie zadrżał.
- Hanatara? - zdziwił się Uchiha - Ale chyba nie ta...?
- Nie - odpowiedziała krótko. Wiedziała, że mówił o jej prababce, która najwyraźniej już dawała się we znaki.
- Hmm... Rozumiem - mruknął zamyślony - A teraz opowiecie mi wszystko, co was dotyczy - powiedział twardo aktywując Sharingana. Hana cudem zdusiła w sobie krzyk. Przez cały czas siedział sobie bez tych oczu, a teraz BUM!
- Jesteśmy... - zaczął po chwili Itachi, ale Tajima przerwał mu gestem ręki.
- Teraz powiesz mi jakieś tanie kłamstwo, w które mam uwierzyć... Nie. Mówcie prawdę - warknął - Chyba nie muszę mówić o konsekwencjach - Hana mogła przysiąc, że przez ułamek sekundy uśmiechnął się, jakby chciał, żeby to się tak skończyło...
Bo pewnie chciał... Mruknął rozsądek.
Napotkała niepewne spojrzenie Itachiego. Delikatnie wzruszyła ramionami, gdy na nią patrzył, dając do zrozumienia, że nie ma pojęcia co robić.
Westchnął.
- Dobra. Zapewne nie uwierzy pan, w to co panu powiem, ale trudno... - powiedział zrezygnowany, a czerwonowłosej omal oczy nie wyszły z orbit z dwóch powodów. Po pierwsze, że chciał powiedzieć mu o ich sytuacji, a po drugie... Jednak Itachi ma jakieś emocje!
- Jesteśmy ze stuletniej przyszłości. Trafiliśmy tu przez Zwój Jikan. Chcemy wrócić, ale nie wiemy gdzie obecnie ten zwój się znajduje - powiedział spokojnie i spojrzał znacząco na Hanę.
Aha! Czyli to ona miała prosić o pomoc, bo szanowny pan Uchiha nie zniżyłby się do takiego poziomu?!
Wkurzyło ją to, ale zacisnęła zęby i po chwili ciszy powiedziała:
- Potrzebujemy pomocy, której tylko pan może nam udzielić. - Ciągle była zła, ale musiała się opanować.
Czerwonowłosa była pewna, że za sekundę Tajima wybuchnie śmiechem, ale on postanowił milczeć. Przez kilka okropnie długich minut tylko na nich patrzył na nich trawiąc słowa, które usłyszał. Hana była przekonana, że im nie wierzy.
- Możecie to jakoś udowodnić? - spytał zupełnie poważnie.
- Madara Uchiha ma zostać przyszłą głową rodziny. Nikt, nawet Uchiha o tym nie wiedza, ponieważ uważa pan, że któryś z nich może być szpiegiem Senju - powiedział po chwili ciszy Itachi. Czerwonowłosa była pod wrażeniem pewności jego głosu.
Wiedziała, że Madara był głową Uchiha, ale nie wiedziała, że jego kandydatura była ukrywana. Przez jej głowę przemknęła myśl, że jednak trzeba było chodzić na tą historię...
Tajima uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Podsumowując, mogę wam wierzyć?
Hana i Itachi kiwnęli potwierdzająco głowami.
- Jeśli, oczywiście, mówicie prawdę, możemy to wykorzystać w walce z Senju... - zamyślił się.
- Niezbyt - powiedział twardo Itachi - Jeśli zmienimy przeszłość, zmienimy także przyszłość. Każda, nawet najmniejsza zmiana, może nieść konsekwencje - spojrzał na Hanę.
- No co? Nie moja wina. To oni kazali mi walczyć! - zaczęła się bronić. Wiedziała, że miał na myśli jej walkę z Tobiramą, którą powinien odbyć ktoś inny... Ale to naprawdę nie była jej wina! Wtedy jeszcze nie wiedziała o co z tym wszystkim chodzi, nie wiedziała nic, a została zmuszona do pojedynku...
Właśnie zmieniła historię...
O kurwa...
- Nie ważne. Stało się - odpowiedział chłodno.
- Hmmm... W takim razie, myślę, że powinniście trzymać się razem i się nawzajem pilnować... - powiedział spokojnie Tajima. 
Czyli im wierzy... Łatwo poszło. Hana była tym zdziwiona, bo przecież Uchiha nie są łatwowierni. Nawet nie musieli bardzo się wysilać, po prostu powiedzieli prawdę i to wystarczyło? Fajnie, ale to wszystko było dla czerwonowłosej zbyt proste.
Itachi powiedział o Madarze jakieś tam informacje, a jego ojciec mu od tak uwierzył. Nie dziwne?
Hana patrzyła na dwóch mężczyzn przed sobą, którzy patrzyli sobie w oczy... Sharingan... To przez niego można stwierdzić czy ktoś mówi prawdę, czy nie?
Czy jest coś czego te oczy nie potrafią? Pomyślała obserwując ich. 
- Potrzebujecie jakiegoś wytłumaczenia dla reszty... Cały klan nie może wiedzieć o was prawdy...
- Czyli pomoże nam pan? - spytał dla pewności Itachi.
Oh. Jak mogłeś się tak poniżyć? Sarknęła w myślach Hana. 
- Oczywiście - uśmiechnął się, ale czerwonowłosa wyczuła w tym uśmiechu coś przerażającego - Ale nie ma nic za darmo...
- Ile? - warknęła czerwonowłosa.
Oczywiście, zawsze chodzi o pieniądze. Jedna z podstawowych słabości człowieka. Każdy, bez wyjątku, nie zrobi nic bezinteresownie. Muszą być korzyści. Po prostu, muszą.
- Nie chodzi mi o pieniądze... - powiedział zdziwiony Tajima.
- Jasne... To o co?
- Mogłabyś być milsza i okazywać trochę szacunku - odparł spokojnie.
- Na szacunek trzeba sobie zasłużyć - odpowiedziała ostro. Włączyła się wredna i opryskliwa strona czerwonowłosej. Zawsze tak się działo, gdy próbowała się obronić przed światem zewnętrznym, gdy już miała wszystkiego dość i brakowało jej sił do walki. Była beznadziejna. Jeżeli ktoś teraz ją złamie, to ona się nie podniesie. W tym momencie, była najbardziej bezbronna, ale nikt o tym nie wiedział.
Każdy myśli, że jest ostra i twarda, ale tak nie jest.
- Lubię ludzi takich jak ty - powiedział uśmiechając się pobłażliwie, a czerwonowłosa złapała spojrzenie Itachiego mówiące: "Zamknij się albo zginiesz." - Wracając... Pomogę wam uniknąć trudnych pytań, jeśli i wy mi pomożecie... - Hana patrzyła na niego podejrzliwie - A w czym, to dowiecie się później.
- Nie robię interesów w ciemno - powiedziała twardo. Jej głos miał temperaturę zera absolutnego. Gdyby nie to, że potrzebuje pomocy, i że Itachi stoi obok, rzuciłby się na niego. I co z tego, że jest Uchiha? Chwilowo nie bała się, czuła adrenalinę.
- Bądź cicho - warknął nagle do jej ucha Itachi ściskając ramię. Już miała się odciąć jakimś kąśliwym komentarzem, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Nie może mówić co jej ślina na język przyniesie, jeśli chce przeżyć w jego towarzystwie.
Tajima uśmiechnął się zwycięsko i zaczął:
- Myślę, że najlepiej będzie, jeśli powiemy, że zostaliście wysłani na długotrwałą misję w celu znalezienia siedziby Senju.
- Mogą w to nie uwierzyć, skoro nikt nas nie zna - skomentowała i poczuła, jak Itachi wzmacnia uścisk... Ale miała racje. W tej jednej, jedynej rzeczy, miała rację.
- Nie, jeśli powiemy, że zostaliście wysłani jako dzieci. Wmówicie, że Itachi jest synem Masatake Uchiha. Zmarł jakiś czas temu, jego żona też nie żyje, więc nikt nie potwierdzi, że to nieprawda.
- I nikomu nie wyda się dziwne, że nic nie słyszał o synu jakiegoś tam Uchiha? - drążyła temat.
- Powiemy, że został wysłany na treningi jako małe dziecko, a potem wyruszył na misję, a ja to potwierdzę. Nikt nie będzie go pamiętał i pytał o przeszłość. To normalne wychowanie każdego chłopca - wytłumaczył widząc spojrzenie Hany.
Tak... Bardzo normalne...
- Teraz ty... Z tobą jest łatwiej, ponieważ jesteś z innej rodziny.
- Możemy powiedzieć, że również została wysłana na tą samą misję jako Hasuno. Przecież Uchiha mają z nimi sojusz, więc nikomu nie wyda się to dziwne, że pracujemy razem - odezwał się zamyślony Itachi.
- Masz rację, ale ona jest kobietą - powiedział Tajima.
- Została wysłana kobieta, żeby nie wzbudzać w nikim podejrzeń w czasie misji - odparał Itachi. Irytowało Hanę to, że mówią o niej jakby jej nie było... Ona też ma coś do powiedzenia, prawda? Już otwierała usta, żeby dodać coś od siebie, ale Itachi znowu wzmocnił uścisk na jej ramieniu...
Będzie piękny siniak... Mruknął głosik w jej głowie. Zignorowała go.
- Niech będzie... Ale musicie trzymać się razem. Może udawajcie małżeństwo, a nikt nie będzie pytał dlaczego - mruknął zamyślony Tajima.
- Co? - spytała tępo czerwonowłosa. Miała mieszkać z Uchiha pod jednym dachem i udawać jego żonę? Śmieszne. Co najmniej.
Już wolała skoczyć z mostu, ale wtedy Itachi nie wróciłby... Jego problem! To przez niego tu się znalazła i musi teraz się poświęcać! To niesprawiedliwe...
Sprawiedliwości nie było. Nie ma. I nie będzie.
Nienawidzę, kiedy masz rację...
- Właśnie zostaliście mężem i żoną.
Chyba zemdleję...

~*~ 
  
* Hanatara Hasuno nie była Pierwszym Tsuchikage. Zmieniłam to na potrzebę opowiadania. Tak samo, jak nierówność płci.  

8 komentarzy:

  1. I jestem już xD wybacz spóźnienie, chyba musiałam odpocząć od komputera, by się zabrać za komentowanie ;) więc tak, boski rozdział, ale to na pewno wiesz ;) matko i kolejna osoba od której mogłabym się uczyć pisać opisy! Piszę już półtora roku i dalej mam problem z pisaniem takich opisów, a ty już się tego nauczyłaś – podziwiam! Jak zauważyłaś to opisy dodaje tylko na początku wątku i na końcu, rzadko po środku… w każdym razie podziwiam, podziwiam, podziwiam! :D
    Teraz czas na szczegółowy komentarz :)
    Izuna podrywa Hanę, ach, coś się kroi xD niech Itachi uważa xD nieważne, że jeszcze się w sobie nie zabujali xD w ogóle widzę, że panuje jakiś szowinizm xD dziewczyna nie może podać ręki, dziewczyna nie może się bić tak dalej – nadaje się tylko do robienia dzieci i bycia w kuchni (tak bardzo myślenie Korwina-Mike…) w Hanie potęgują feministyczne uczucia xD po jedno dobrze, broni praw kobiet, ale oby nie przesadzała, bo trochę krzywo patrzę na nasze dzisiejsze feministki :P pomyślałabym, że to on wywalczyła prawo do kobiet-ninja, ale z rozmowy z tym wodzem Uchiha wyszło, że taka istnieje i takiej się ciutkę obawiają xD w ogóle jej rozum jest zajebisty – powtarzam się, ale jest :D
    Potem ta rozmowa Madary z ojcem, nie odebrałam go jao przyjemnego gościa mimo, że zaoferował naszej dwójce pomoc, ciekawe rozwiązanie i dyskrecję :P obawiam się tego jego coś za coś. Hanatara dobrze postępowała z tym dociekaniem, tylko Itachi, głupek, przerwał :P No, ale nic xD pomysł z małżeństwem, no już się chichram, wiem, że napiszesz to niesamowicie xD a oni się dodatkowo tak fajnie droczą, och będzie się działo xD
    Kurczę, pisz szybko nową notkę, bo aż mnie świerzbi xD
    Życzę bardzo, bardzo dużo weny, czasu, ochoty ;) ;*
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc... Dzięki :)
      Moje opisy są... ja nie umiem ich pisać, po prostu piszę to co mam w głowie, ale i tak wiele szczegółów pomijam. (I wcale nie dlatego, że mi się nie chce xD) Niech każdy sam sobie to wyobrazi ;)
      Co do reszty... Ha! Nic nie będę mówić, bo nie chcę się zdradzić z moimi planami... ;)
      Dziękuje jeszcze raz za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Hej, co się dzieje? Dlaczego nie ma notki? Zawieszasz bloga?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie dzieje :) Notki nie ma, ponieważ do soboty nie było żadnego komentarza. A ja mam sobie takie postanowienie, że jak nie będzie ani jednego komentarza pod rozdziałem następnej notki nie dodaję :)

      Usuń
  3. Ah, nareszcie zwalczyłam lenia! Notka jak zwykle świetna, końcówka rozwaliła system (WTF?!! HANA JAKO KOCHAJĄCA ŻONA PANA UCHIHY?!!!).
    Troche ubolewam, że już nie ma Sasoriego - uwielbiam jego postać :) Ale no ok....Jakoś to przeżyję! :D
    Pisz szybko kolejny rozdzialik, bo ja tu zaczynam mieć czarne mysli o tym, że zawiesiłaś bloga. Komcie piszę rzadko, tak to ze mną bywa, ale ja tu jestem! :)
    Życze duzo weny i pokładów chakry!
    Destroyed

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się... Planuję dodać coś z Sasorim, żeby wyjaśnić jak on poznał matkę Hany i jak ona się powstała... (To było bez sensu, ale mam nadzieję, że zrozumiałaś główny przekaz :))
      Rozdzialik już wkrótce! Bloga nie zawiesiłam i w najbliższym czasie nie mam zamiaru tego robić :)
      Dzięki za komentarz. To naprawdę motywuje do
      pisania, więc jeszcze raz dziękuję :)
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  4. Ej, to pojawi sie notka czy nie? Możemy liczyć na jakiś dłuuuuuuuuuuuugi rozdział w najbliższym czasie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdziały zawsze publikuję w soboty i w sobotę się pojawi.
      Czy będzie jakiś długi rozdział?
      Wiesz, nie wiem. Rozdziały będą mniej więcej tej samej długości co zwykle. Jednak planuję napisać jakiś One Shot :)

      Usuń