sobota, 17 maja 2014

Rozdział 9


Zbliżał się zmierzch i Uchiha postanowili zatrzymać się na noc. Rozpalili kilka ognisk, żeby każdy członek klanu mógł się ogrzać. Wszyscy rozsiedli się wygodnie wokół nich i rozmawiali o różnych rzeczach...
Tylko Hana i Itachi siedzieli sami na jakimś przewróconym drzewie i rozmawiali przyciszonymi głosami nachyleni do siebie.
Czerwonowłosa czuła się... nieswojo siedząc obok jednego z członków Aktasuki, Uchiha, który cały swój klan wyrżnął w pień. Do tej chwili nie znała go osobiście, ale kiedy dołączyła do Gwardii była w drużynie z takim jednym, który pracował z nim w ANBU Konohagakure. Mówił, że bez mrugnięcia okiem zabił prawie wszystkich Uchiha. Zostawił tylko swojego młodszego brata. Nikt nie wie dlaczego to zrobił... Siedząc obok takiej osoby można czuć niejakie "napięcie".
- Czekaj... Chyba nie do końca ogarniam... - przerwała Itachiemu, a ten spojrzał na nią i czekał na rozwinięcie. Patrzył na nią czarnymi jak węgiel oczyma. Hana mogłaby utonąć w jego spojrzeniu... Odetchnęła głęboko i szybko odgoniła od siebie te myśli. - Jaki zwój, do cholery? A poza tym skoro, to ty go odpieczętowałeś, dlaczego i ja tu jestem?
- To było wieki temu, pewnie gdzieś w czasach Rikudō Sennina... Ale skoro jesteś z Hasuno, to na pewno wiesz, że Zwój Jikan* stworzył jeden z pierwszych członków twojego klanu...
- I pozwala on przemieszczać się w czasie. Tak, tak. I mówisz, że to przez niego tu jesteśmy, ale widzisz... Twoja teoria ma kilka słabych punktów.
Hana słyszała o tym zwoju...
Nie dlatego, że klan coś jej zdradził. Hasuno są ludźmi, którzy nie powierzają swoich tajemnic byle komu. Nawet jeśli ten ktoś nosi ich nazwisko. Trzeba się naprawdę dobrze urodzić, żeby poznać chociaż cześć sekretów, których strzegą. I oczywiście posiadać Gogyō. Nieważne jak ktoś jest wspaniałym shinobi, jeśli nie posiada Kekkei Genkai nic nie znaczy w tym klanie. Może zostać w rodzinie, ale nie ma żadnego prawa głosu.
A na końcu są nieślubne dzieci i osoby, które odrzuciły rodowe dziedzictwo, takie jak na przykład Hana i jej matka. Obie posiadały Gogyō, ale klan się od nich odwrócił, już wtedy gdy Mina uciekła z wioski... Rzadko zdarzają się takie przypadki, ale kiedy już się przytrafią jest się natychmiast zdegradowanym i zmuszonym do opuszczenia rodowej posiadłości. Wtedy trzeba sobie radzić na własna rękę. Zostaje się praktycznie z niczym i już nie ma szans na powrót... Oczywiście w historii klanu zdarzały się najprzeróżniejsze rewolucje mające na celu obalić ten system, ale takie bunty były natychmiast brutalnie tłumione... Jednak Hasuno są wielkim klanem, który nie zginął. Stąpają twardo po ziemi i trzymają się zasad, nie ważne jakie one są.
Czerwonowłosa przeczytała o Zwoju Jikan w jednym zwoju w bibliotece Hasuno..., do której się włamała. W kontakcie z tą rodziną potrzebne jest pewne ubezpieczenie. Mogą oni wydać się przyjacielscy, ale z nimi nigdy nic nie wiadomo. Hana jest sierotą i bękartem oraz dodatkowo posiada Gogyō... Hasuno mogą uważać, że jest niebezpieczna i zechcą ją usunąć... Dlatego wkradła się do rodowej biblioteki, w której jest zapisana cała historia klanu, żeby w razie wypadku wykorzystać te informacje przeciw nim...
- Po pierwsze, zwój zaginął jakieś trzy wieki temu. Po drugie, przenosi jedną osobę, a nie dwie. I po trzecie, otwiera coś w rodzaju portalu, a nie wsysa w ziemię! - to ostatnie niemal wykrzyczała, a po chwili westchnęła zrezygnowana. To było takie bez sensu i już nie miała sił, żeby mierzyć się z tą sytuacją.
- Zwój nie zaginał, tylko został skradziony. Przenosi jedną osobę z klanu Hasuno plus drugą...
- Że co? - zdziwiła się. Nic nie przeczytała o tym w bibliotece.
Cholerni Hasuno...
- Możesz mi nie przerywać? - spytał zupełnie spokojnie. 
- Nie, nie mogę. Bo utknęliśmy w tej pieprzonej przeszłości i wcale się nie zapowiada, żebyśmy szybko wrócili. A i zapomniałam o najlepszym! Wokół nas siedzą Uchiha, których hobby jest mordowanie wszystkich wokół! - podniosła głos i w tej samej sekundzie dotarła do niej głupota jej słów.
Zauważyła jak Itachi niespokojnie się poruszył, a potem zerknęła na resztę Uchiha. Nikt oprócz niego tego nie usłyszał. Właśnie straciła zaufanie jedynej osoby, która rozumiała jej położenie.
- Wiesz... Mi nie chodziło... Często mówię szybciej niż my...
- Daj spokój. Powiedziałaś co myślisz. Szanuję to - mruknął spokojnie, ale Hana wyczuła, że pod tą maską spokoju skrywa prawdziwe uczucia. Zraniła go i czuła się z tym okropnie. Jej samej ciężko było w to uwierzyć, bo co ją obchodzi jakiś Uchiha, ale jednak obchodził. Ten Uchiha był jej jedynym wsparciem. Nawet przed sobą sama nie chciała tego przyznać, ale właśnie tak było... - Wróćmy do tematu.
Kurwa, Hana... Schrzaniłaś sprawę. Mruknął głos rozsądku, któremu kazała spadać.
Uchiha ma rację. Powiedziała co myśli, nie musi za to przepraszać. Czego ma żałować? Powiedziała prawdę..., ale w takim razie co to za uczucie w klatce piersiowej?
Wyrzuty sumienia, ruda.
Chyba kazałam ci iść się pieprzyć, nie? 
Czerwonowłosa wyzbyła się wyrzutów...
Postanowiła, że będzie silna i wróci, nie ważne za jaką cenę. Że nie będzie się bać Uchiha. Przecież pokonała Tobiramę Senju! Uchiha też da radę.
Uważaj, bo ci się uda. Mruknął rozbawiony głosik w jej głowie.
Spierdalaj!
- Dobra. Więc zwój przenosi nie ważne ile osób, byle by znalazł się w nich przynajmniej jeden Hasuno, tak? - spytała po chwili ciszy. Jej głos miał temperaturę zera absolutnego.
- Tak. I najważniejsze, zwoju nie trzeba otwierać, żeby on się uaktywnił - powiedział nie patrząc na czerwonowłosą.
- Słucham? - spytała tępo - Jak można sprawić, żeby coś działało nie dotykając tego?
- Nie o to chodzi. Jeśli dotkniesz ten zwój nic się nie stanie, gorzej kiedy nakarmisz go krwią.
- Jaśniej - powiedziała, co bardziej brzmiało jak rozkaz niż prośba.
- Nie musisz odpieczętowywać zwoju. Wystarczy, że dotkniesz go na przykład zakrwawioną ręką albo będzie miał kontakt z krwią. Wtedy Zwój Jikan przenosi w czasie jednego z Hasuno i osobę, której krew znalazła się na tym zwoju.
- Żartujesz? - spytała, ale nie doczekała się odpowiedzi. Itachi nie wyglądał na osobę lubiącą dowcipy, więc odpowiedź sama do niej dotarła. - Czyli dotknąłeś zwój zakrwawioną ręką? - powiedziała i spojrzała na lewą dłoń Uchihy, która była umazana krwią.
- Możemy wrócić jeśli znowu nakarmimy zwój krwią. Moją i twoją - powiedział ignorując jej pytania, a Hana się skrzywiła. Brzmiało to trochę, jak jakiś satanistyczny obrządek.
- Skąd tyle o tym wiesz? - spytała po chwili ciszy. Dopiero teraz wydało się jej to podejrzane. Uchiha z zupełnie innego kraju, wie więcej niż członek Hasuno, klan który podobno stworzył ten zwój. Coś nie pasuje, prawda?
- Na pewno słyszałaś o Akatsuki... - przerwał czekając na potwierdzenie.
- A kto nie słyszał? - nie skomentował tego.
- Lider Akatsuki szuka tego zwoju... - powiedział ostrożnie. Hana wiedział, że zastanawia się jak dużo może jej zdradzić.
- Żeby móc szybciej i, przede wszystkim, łatwiej złapać Jinchūriki. Domyśliłam się - warknęła ostro.
- Podobno zwój miał znajdować się w Kraju Księżyca, ale to była jedynie nieprawdziwa plotka - po raz kolejny zignorował ją.
- Deidara i Sasori... - mruknęła cicho.
- Tak, mieli to sprawdzić - po raz pierwszy od tamtej kąśliwej uwagi Hany Itachi spojrzał na nią badawczo - W każdym bądź razie, Akatsuki w czasie poszukiwań wiele dowiedziało się o tym zwoju.
- A gdy już go znaleźliście, a konkretniej ty i... Kisame Hoshigaki, tak? Znaleźliście go, ale zapewne był dobrze strzeżony i wywołała się walka... Albo była jakaś pułapka... Cokolwiek, żeby wytłomaczyć twoją ranę na dłoni... - wskazała podbródkiem jego zakrwawioną rękę. - Wtedy ty, złapałeś zwój tą ręką i znalazłeś się tutaj - przerwała - Pominęłam coś? - spytała i spojrzała na niego.
- Nie jesteś zbyt miła - powiedział z lekkim uśmiechem, co zdziwiło czerwonowłosą. 
 Jednak potrafi się uśmiechać, ciekawe czy potrafi się również śmiać... Pomyślała patrząc w niebo i po chwili mruknęła:
- Bo już mi się, kurwa, nie chce.
Nic nie odpowiedział. Wstał i poszedł gdzieś w kierunku lasu. Hana patrzyła jak wchodzi między drzewa, ale po chwili rozproszył się w ciemności. Dziewczyna zsunęła się z dębu, na którym przed chwilą siedziała i klapnęła na miękkiej trawie wyciągając nogi oraz opierając się o pień. Odchyliła głowę i spojrzała na rozgwieżdżone niebo. 
Czerwonowłosa kochała gwiazdy. Były takie piękne i tak odległe. Jest to jedyna rzecz, której człowiek nigdy nie będzie w stanie "ulepszyć"... Pamiętała swoją pierwszą misję, gdzie musiała spać pod gołym niebem. Ani przez chwile nie zmrużyła oka podziwiając w zupełnej ciszy ich urodę i naturalność.
Dziewczyna wyraźnie słyszała rozmowy Uchiha, którzy siedzieli grzejąc się w cieple ognia kilka metrów od niej. Nie przeszkadzało jej to, że jest sama. Lubiła samotność. Kiedy jest się samemu nikt nie może cię skrzywdzić. Jesteś tylko ty i... gwiazdy. 
Hana odkąd sięgała pamięcią lubiła być sama. Oczywiście miała przyjaciół i kochającą matkę, która zawsze jej pomagała, ale bycie samemu też było miłe. Kiedy Mina zdecydowała się zostawiać Hanę samą podczas nocnej zmiany w szpitalu, czerwonowłosa zawsze wychodziła na dach i do późna patrzyła na gwiazdy... 
Nienawidziła chmur, które je zasłaniały... Były okropne, jakby czuły zazdrość do nocnego nieba o to, że jest piękniejsze od nich...
Po chwili usłyszała kroki. Odwróciła się w tamtym kierunku i zobaczyła Itachiego, który wychodził z lasu z naręczem suchych gałęzi. Rzucił je przed Haną i zaczął rozpalać ognisko. Po jakiejś minucie wzniecił ogień i usiadł obok niej.
Dziewczyna nie odsunęła się ani nie wzdrygnęła się, kiedy poczuła, że stykają się ramionami. Czuła się nieswojo, ale nie miała zamiaru okazywać słabości wobec Uchiha. Obiecała sobie, że przetrwa... W sumie to może być nawet dobre. Nauczy się obcować z ludźmi, których nienawidziła i bała się ich. Stanie się silniejsza dzięki temu.
- Więc ten... Wiesz gdzie jest teraz zwój? - spytała. Hana lubiła ciszę, ale ta cisza między nią, a Itachim nie była komfortowa. 
- Nie - powiedział krótko patrząc w ogień.
Będzie ciężko... Westchnęła i potarła kark.
Była zmęczona, a na odpoczynek się nie zapowiadało... Nie zaśnie w obecności Uchiha. Już się przyzwyczaiła do myśli, że będzie z nimi współpracować, ale to nie znaczyło, że przestanie być czujna. Nie ma mowy. Bądź co bądź, to ciągle Uchiha. Nie ma zamiaru im na tyle zaufać, że będzie spać, kiedy oni są w pobliżu.
Znowu spojrzała w gwiazdy...
Zagadkowa postać, ten cały Itachi Uchiha... Pomyślała i spojrzała na niego ukradkiem. 
Ciekawiło ją o czym myśli... Może o tym, żeby ją zabić? Nie, nie wyglądał na takiego co morduje nowo poznanych ludzi... No i, potrzebował jej krwi, żeby się stąd wydostać. Chociaż nigdy nic nie wiadomo. Facet zabił całą swoją rodzinę...
Jak zdobył się na to?
Fakt, Hana nienawidziła swojego klanu za system, którym żyją, ale nigdy nie znalazła by w sobie odwagi, żeby ich zabić. Poza tym każdy Hasuno jest świetnie wytrenowany, ile zajęłoby jej pokonanie chociaż jednego użytkownika Gogyō?
Jej wzrok prześliznął się na jego zranioną dłoń... 
Nie chciała mu pomagać, ale wolała, żeby jej jedyny sojusznik był w pełni sprawny, kiedy będą... No właśnie, co będą robić?
Żadne z nich nie wie, gdzie jest zwój, gdzie w ogóle zacząć go szukać i kogo prosić o pomoc. Jeśli zaczną pytać o niego każdą napotkaną osobę... To wyda się podejrzane, prawda? Albo wyjdą na czubków. Jedno z dwojga i Hana nie wiedziała co gorsze, ale wiedziała, że potrzebny jest im plan...
Zaczęła zastanawiać się nad możliwymi opcjami, których wcale nie było wiele. Nie mogła wymyślić żadnego racjonalnego rozwiązania.
Czyli zostało im tylko siedzieć i czekać na pomoc? A skąd w ogóle ona ma przyjść?
Z tego wszystkiego zapomniała, że miała pomóc Itachiemu...
Przypomniała sobie dopiero, gdy błądziła wzrokiem po wszystkich Uchiha szukając natchnienia.
- A, sory... - mruknęła sama nie wiedząc za co przeprasza - Mogę? - wskazała na jego zakrwawioną dłoń.
- To nic takiego - odpowiedział ukrywając ranę, którą przed chwila oglądał.
- Pozwól, że sama to ocenię - powiedziała. Nie kierowały nią żadne ukryte intencje, tylko czysty profesjonalizm.
W ciągu trzech lat pracy w Gwardii Hana nauczyła się, że nie ma nic ważniejszego od misji. Zadania Zabójców miały znaczenie międzynarodowe i nie istnieje nic istotniejszego. Liczy się tylko zachowanie pokoju, który tak na dobra sprawę jest bardzo kruchy i w dosłownie każdej chwili może wybuchnąć wojna. Misją istnienia Gwardii jest niedopuszczenie do tego. Każdy zabójca musi być sprawny i nie zostawać w tyle za resztą. Jeśli drużyna będzie musiała kogoś poświęcić, to to zrobi.
Przez jedną sekundę patrzyli sobie w oczy. Czerwonowłosa wiedziała, że Uchiha ocenia czy może jej zaufać. Na jego miejscy nie robiłaby tego, ale Itachi nie miał wyjścia. Jeśli nie dobrowolnie, to go do tego zmusi.
W tym momencie uświadomiła sobie, że będzie musiała zrobić to samo. Zaufać mu. Przerażająca perspektywa, ale Hana odsunęła te myśli na bok. Później będzie się tym martwić.
- Wyluzuj, ja nie gryzę... Znaczy czasami... - przypomniała się jej sytuacja, kiedy była u dentysty... Miała wtedy siedem lat, a ten facet wkładał jej palce do buzi. Zareagowała instynktownie i nie wiedziała, dlaczego on się potem na nią darł, że krwawi. To ona cierpiała!
Uśmiechnęła się na to wspomnienie...
Boże... Hasuno, ogarnij się!    
Uśmiech znikł jeszcze szybciej niż się pojawił zastąpiony przez chłód bijący z jej oczu.
- To mogę? - spytała ponownie, a Uchiha powoli podał jej swoja dłoń. Czerwonowłosa ujęła ją i wolną ręką wyciągnęła ze swojej torby ninja bandaż.
Ogólnie to Tamafune była medykiem, ale Hana nosiła ze sobą mini apteczkę. Tak na wszelki wypadek. W sumie to wiele rzeczy w niej nosiła... Aż dziwne, że wszystko się w mieściło...
- Trzeba to oczyścić... - mruknęła i zaczęła przeszukiwać swoja torbę - Nie mam do tego żadnych specyfików, więc zwykła woda musi wystarczyć - powiedziała rozglądając się dookoła. Nikt na nich nie patrzył, więc uniosła swoją dłoń nad rośliny przy ognisku, żeby zeschnięta trawa nie rzucała się tak bardzo w oczy, i wyciągnęła z nich wodę.
- Ile żywiołów kontrolujesz? - spytał po chwili ciszy, a Hana ruchem ręki kazała wodzie oczyścić ranę.
- Co? A, wystarczająco dużo - burknęła. Nie chciała się przed nim zdradzać swoich możliwości... I olała te przemyślenia o zaufaniu.
- Widziałem, jak tworzysz mur z ziemi podczas walki z Tobiramą, teraz kontrolujesz wodę... - nie dawał za wygraną - Poza tym i jeszcze tamtą techniką, co paraliżuje ciało, na pewno potrafisz coś jeszcze. Za piękne oczy nie przyjmują do Gwardii Zabójców.
- Uważasz, że mam piękne oczy? - spytała z uśmiechem, którego nie potrafiła powstrzymać. Uchiha się nie uśmiechnął, ciągle patrzył na nią tymi samymi zimnymi oczyma, co spowodowało, że jej uśmiech zgasł.
- Chcę wiedzieć, jakie masz możliwości w walce.
- Po co? - spytała ostro i zaczęła bandażować jego dłoń.
- Domyśliłaś się, jak tu trafiłem, to domyśl się i tego - ze spokojnego tonu przeszedł w warczenie. Nie odpowiedziała.
Skończyła bandażować jego dłoń mocno wiążąc opatrunek. Itachi nie cofnął ręki ani nawet się nie skrzywił, tylko chłodno obserwował każdy jej ruch.
Wiedziała, że ma rację. Powinni coś o sobie wiedzieć, ale miała to gdzieś. Nie będzie się przed nim odsłaniać ze swoich słabości. W życiu.

Rano obudziły ją ciepłe promienie słońca, które grzały jej twarz oraz świeży zapach lasu po deszczu...
Padało?
Hana odsunęła się się jak oparzona od śpiącego Uchiha. Po chwili patrzenia na niego z przerażeniem w oczach dotarło do niej, że zasnęła mu na ramieniu...
Spanie w pobliżu Uchiha to jedno, ale spanie przytulona do niego to drugie. Wiedziała, że zaśnie, chociaż obiecywała sobie, że będzie czujna. Czerwonowłosa ma dość słabą wolę i perspektywa snu, gdzieś o pierwszej w nocy, po męczącym dniu była niezwykle kusząca. Jednak nie przypominała sobie, żeby kładła się na ramieniu Itachiego...
Szybko odsunęła od siebie te myśli. Było, minęło i nie pozwoli, żeby jeszcze kiedykolwiek wróciło. To była tak zwana, chwila słabości. Spała i nie do końca kontrolowała swoje odruchy...
Tłumacz sobie, tłumacz... Odezwał się ten szyderczy głosik w jej głowie, który śmie nazywać się jej zdrowym rozsądkiem. Znowu kazała mu spadać na drzewo.
Wstała z ziemi i otrzepała swój mundur Zabójcy z kurzu. Przypomniały jej się dziewczyny, z którymi pracowała... Szybko potrząsnęła głową, żeby o nich zapomnieć. Po co ma się dodatkowo dołować?
Kątem oka zauważyła, że Itachi też wstał... Była ciekawa, czy wie, że spała mu na ramieniu...
Hana, zapomnij o tym. Nakazała sobie w myślach.
- Nasze gołąbeczki już wstały? - usłyszała głos Madary, który stał przed nimi. Jeszcze bardziej go znienawidziła i wcale nie dlatego, że był Uchiha!
- Weź spierdalaj, bo ci jebnę w tą wyszczerzoną mordę - warknęła na dzień dobry. Miała głęboko gdzieś, kim on jest i co zrobił albo zrobi.
- Uspokój się... - mruknął do niej Itachi tak, żeby tylko ona usłyszała - Chyba powinieneś zająć się innymi sprawami - zwrócił się do Madary twardym głosem.
- Powinienem zająć się wami, bo wzięliście się, cholera wie skąd i nikt nie ma pojęcia kim jesteście - warknął.
Przyjemniaczek...
- Nie przed tobą musimy się tłumaczyć, prawda? - powiedział spokojnie Itachi i przez jedną długą chwilę mierzył się wzrokiem z Madarą - A teraz, wybacz - warknął i pociągnął Hanę za rękę. Wyminęli bruneta, a Hana nie mogła już dłużej powstrzymywać uśmiechu.
Och, to spojrzenie... Stal by stopniała.
- Ale mu pojechałeś... - sarknęła rozbawiona tą walką o dominację.
- Powinnaś trzymać język za zębami - powiedział stalowym głosem.
- Co?
- Szczekasz jak nie wytresowany kundel - czerwonowłosa otworzyła szerzej oczy ze zdumienia. Nie była pewna czy jest bardziej zdziwiona tonem jego głosu, czy tym, że porównał ją do psa... Już kilka razy parę osób nazwała ja suką, ale nie kundlem... - Uważaj na to co i do kogo mówisz - powiedział i puścił jej rękę. Dopiero teraz Hana poczuła jak mocno ją ściskał, ale nawet nie mrugnęła okiem. Nie zrobiła nic.
Stała i patrzyła na to, jak Uchiha odwraca się i odchodzi.
- Zbierać menele i wracamy! - usłyszała rozkaz tego staruszka Uchiha - Izuna! Może w końcu ruszyłbyś swoją szlachetną dupę!? - warknął na bruneta - Jazda! - krzyknął.

~*~

*Jikan - Czas 

6 komentarzy:

  1. Tak więc, nooo. Ogólnie, że tak sobie powiem jestem z Tobą od początków tego bloga. Nigdy nie komentowałam, bo mi się poprostu nie chciało (: Ale wypadałoby chyba coś napisać, nie? Właściwie to sama nie wiem do końca co, tak więc przepraszam z góry jeśli nie zrozumiesz co miałam na myśli pisząc coś i ogólnie tak... no wiesz xd.
    Jestem wprost zachwycona historią jaką opowiadasz nam w każdym rozdziale. Jest bardzo oryginalna i prawdziwa. Świetnie przedstawiłaś nam postać Itachiego i nie zrobiłaś z niego gówna. Mam nadzieje, że wiesz o czym mówię xd. Zalicza się on do jednych w moich ulubionych postaci w Naruto i byłabym na Ciebie nieźle wkurzona jeśli zepsułabyś to. Bardzo podoba mi sie ogólny obraz głównej bohaterki. Nie jest cukierkowo słodka, nie zachowuje sie jak skończona idiotka ani jak pani zła huhu strach sie bać ujujuj. Postać ogólnie trafiła do mnie, za co bardzo ci dziękuje :) Bardzo podoba mi się również to jak opisujesz emocje, myśli i nie ograniczasz się do słów "było jej bardzo przykro". Wszytsko jest bardzo ludzkie. Tam wcześniej, wcześniej, wcześniej. To było dla mnie bardzo piękne jak opisałaś potrzebe miłości rodzicielskiej. Sama doskonale o tym wiem ze względów na moją sytuacje rodzinną, za co po raz kolejny bardzo ci dziękuje. Nie wiem co mam jeszcze napisać, a jak już mowiłam, coś chciałam, tak więc wydaje mi się, że to będzie na tyle. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Itachi też jest jedną z moich ulubionych postaci i źle bym się czuła gdybym przedstawiła go inaczej. Itachi to Itachi, nie zmieniajmy go... za bardzo ;).
      I Hana... Chciałam, żeby była... "zwykła". Może nie do końca, ale chciałam, żeby nie była jakąś panią życia i śmierci xd. Jej emocje, uczucia i myśli staram się opisywać tak jak ja bym się czuła w danej sytuacji. Wiem, że z tym to różnie mi wychodzi, ale się staram, żeby to wszystko było naturalne i niewymuszone.
      I na koniec... Dziękuję ^^. Naprawdę to miłe, gdy ktoś czyta moją pracę i widzi w niej tyle pozytywów. Jeszcze raz bardzo dziękuję :)
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
    2. Albo mi coś umknęło, albo się za bardzo zamotałam...a tu już dwa rozdziały......Jak to się mogło stać....
      Nadrobiłam zaległości i podzielam zdanie koleżanki wyżej.Zachwycił mnie opis rozmyślań, emocji, walka z Tobiramą (w sumie zakończyłabym ją nieco inaczej ale to nie ja jestem autorem:p), motyw zwoju i pojawienie się Itachiego. Zastanawia mnie dlaczego akurat przeniosło Hanę? Mam nadzieję, że pozostanie na dłuuużej w przeszłości, no i że rozwiniesz wątek z Madarą. Ciekawi mnie też jak Hana będzie współpracować z Itachim. ^_^
      No cóż koniec słodzenia wracam do pracy.:)
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Ta historia jest skomplikowana... Ma tyle różnych wątków i w ogóle... Rozumiem, że ktoś czegoś może nie rozumieć, ale będę się starała wszystko wyjaśnić :)
      Wątek Madary... Oj, będzie, będzie ;)
      Cieszę się, że podobają Ci się rozmyślania Hany. :) Fajnie, że to się podoba :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Piszę już ten komentarz czwarty raz, naprawdę nienawidzę swojej przeglądarki, jej wyłączania się i innych rzeczy >.> piszę w wordzie, bo mnie tu coś strzeli normalnie.
    W ogóle się nie spodziewałam, że w ten sposób zapoznasz Itachiego z Haną, sądziłam, że o będzie kolejna historia z zaciągnięciem ludu do Akatsuki i tam jakaś wielka miłość i w ogóle, a tu jest inaczej i jest zaskoczenie i to mega pozytywne. ;) Zaczęłaś coś nowego i wiesz… WOW. ;D Nieźle wykombinowałaś to wszystko, zwój – krew – przeniesienie w czasie, bardzo mi się to podoba. :D
    Podobają mi się też te relacje między Haną i Itachim, sądziłam, że atmosfera między nimi będzie zdecydowanie zimno, a tu tak fajnie im to szło – na luzie aczkolwiek z dystansem. :D Ubóstwiam kłótnie Hany z własną podświadomością, ja ze swoją się zawsze zgadzam. Lubię czasem gadać ze sobą, rozmowa z kimś mądrym zawsze jest dobra. xDDD
    Ciekawe co ten Madara znowu kombinuję…a może ci dwoje zdecydują się zmienić bieg historii? Zobaczymy co tam jeszcze spektakularnego planujesz. :D
    Na koniec pochwalę jeszcze wygląd bloga. :D Ta grafika z lewej jest świetna, może i wygląd jest prosty, ale bardzo, bardzo mi się podoba. ^^ Kolor nie razi po oczach, a zwykle czytam w nocy, więc zdecydowanie jest plus. :D
    Tyle ode mnie, czekam na następy rozdział! :)
    Życzę dużo weny, pozdrawiam gorąco. ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem o czym mówisz... Mój komputer też ledwo dyszał, ale ostatnio przeszedł remont i całkiem nieźle się spisuje ;)
      Cieszę się, że jesteś zaskoczona :). Fajnie, że mi się to udało. Czytałam już tyle historii, gdzie dziewczyna trafia do Aka i tam się zakochuje... Nie mówię, że to było złe. Opowiadania były ciekawe, ale większość na jedną nutę. Nie chciałam robić tego samego ;)
      A co do rozmów z samym sobą... Czasem trzeba pogadać z równie inteligentną osobą ;)
      Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń