sobota, 10 maja 2014

Rozdział 8


Znasz ten beznadziejny moment, kiedy jest tak beznadziejnie źle, że nie pozostaje już nic innego jak usiąść i płakać?
Hana go nie znała.
Sytuacja, w której się znalazła była bez widocznego wyjścia, jednak łzy nie chciały płynąć... Gdzieś na skraju swojej świadomości czuła strach i niepewność, ale te uczucia były tak nikłe, że niemal o nich zapomniała.
To dziwne, ale pogodziła się już z nieuniknionym...
Tobirama Senju był, albo inaczej: będzie Drugim Hokage Konohagakure. Jest o wiele silniejszy od niej... Nie miała szans... Najmniejszych...
W pojedynkach tego typu nie ma czegoś takiego jak litość. Masz do wyboru: nie zabić, ale samemu zginąć albo zabić i żyć dalej. Okrutne, ale prawdziwe.
Ten zwyczaj, choć w czasach czerwonowłosej został już zapomniany, to w czasie Ery Walk był bardzo popularny... Tak przynajmniej mówili w Akademii Ninja. Nie walczą całe rody tylko ich pojedyncze przedstawiciele, na śmierć i życie.
To tak zwane mniejsze zło.
Stali naprzeciw siebie patrząc sobie w oczy. Hana nie dostrzegła w nich współczucia, żalu, pogardy... Nic. Ale to nie musi być akurat prawdą, bo czerwonowłosa jest bardzo słaba w odgadywaniu emocji innych. Dla niej jest wszystko jedno co czują, dopóki nie chcą jej zabić... Tak jak w tym przypadku.
Zrobił jeden krok w jej stronę i wykonał kilka pieczęci. Tak szybko, że jej wzrok nie nadążył. Wystrzelił z ust strumieniem wody pod ciśnieniem. W ostatniej chwili wykonała mur z ziemi, który posłużył jej za obronę.
Wiedziała, że nie ma za dużych szans w starciu z kimś na poziomie Tobiramy Senju, ale jeśli już miała umierać to z klasą.
Mężczyzna wykonywał już pieczęcie do następnej techniki, ale dziewczyna nie pozwoliła mu ich dokończyć. Jednym tupnięciem stworzyła trzymetrowe kolce z ziemi w miejscu, gdzie przed chwilą stał. Zrobił unik, ale czerwonowłosa nie dała mu okazji do wykonania kolejnego jutsu. Natychmiast go zaatakowała. Uderzyła go w twarz używając żywiołu ziemi do poprawienia swojej siły.
Jednak atak do frontu jest czystą głupotą, dlatego Senju uniknął największego bólu.
- Całkiem nieźle... - mruknął wstając i splunął krwią - Ale... - uśmiechnął się wrednie i wskazał palcem na policzek Hany.
Wybuchowa notka?!
Wybuch nie był zbyt silny, bardziej spektakularny, ponieważ w tych czasach notki wybuchowe były jedynie prototypem, ale Hana i tak cudem uniknęła poparzenia twarzy. Sama nie wiedziała do końca, jak tego dokonała, ale ważny jest efekt.
Teraz siedziała na gałęzi jednego z drzew. Marna kryjówka, ale na jakąś chwilę wystarczy. Instynktownie dotknęła lewego policzka, chociaż wcale nie czuła bólu. Nie było żadnej rany ani krwi, ale nie było też jej kominiarki (Hana nosiła standardową maskę połączoną z kominiarką, żeby ukryć swoje charakterystyczne włosy, bo nie oszukujmy się, rzucają się w oczy).
Bomba... Dosłownie... Pomyślała rozbawiona. Fakt, słaby żart, ale czerwonowłosa była na granicy załamania nerwowego.
Parsknęła śmiechem, sama nie wiedząc dlaczego i oparła głowę o pień drzewa.
- Oto początek końca... - mruknęła już śmiertelnie poważnie. 
Po chwili Tobirama pojawił się nie wiadomo skąd i znowu strzelił w nią tym samym strumieniem wody.
Tym razem nie blokowała ataku tylko pozwoliła grawitacji robić swoje. Nie oberwała, ale pozwoliła swojemu ciału spaść z drzewa...
Jednak po ułamku sekundy zmieniła zdanie. Odbiła się rękoma od miękkiej trawy i wykonała idealne salto w tył i elegancko wylądowała na nogach. 
Treningi z Onokim się opłaciły. Uśmiechnęła się na tę myśl.
Wycofała się z lasu na polanę, na której znajdowały się klany. Lepiej walczyć w miejscu, które się jakoś się zna i w takim, gdzie przeciwnik nie ma się gdzie ukryć. Co prawda to działa w obie strony, ale coś za coś.
Wybiegając z lasu tylko kątem oka zauważyła zszokowane spojrzenia członków obydwu klanów i natychmiast zrobiła unik przed kolejnym atakiem Senju.
Sekundę po tym do jej uszu doszły gorączkowe szepty.
- Kobieta? - spytał nieprzyjemny brunet z Uchiha.
- Bystrzak! - sarknęła w jego stronę i z dumą uświadomiła sobie, że już się go nie boi.
Zaatakowała równie zaskoczonego Senju...
Hana była zdziwiona. Nigdy wcześniej nie spotkała się z tym, że ktoś był zaskoczony, dlatego że jest kobietą. To ma jakieś znaczenie? 
Ale nie miała czasu o tym myśleć.
Była teraz w wyśmienitym humorze. Czuła się jakby ktoś zdjął z jej barków wielki ciężar... Nie bała się już nikogo i niczego. Była przekonana, że da radę wszystkiemu. 
I to wszystko dzięki temu, że przestała panikować na widok Uchiha. Hana od zawsze widziała, że mają jedno z najsilniejszych Kekkei Genkai na świecie - Sharingan, że za jego pomocą są zdolni do wszystkiego. To ją właśnie przerażało. Moc, którą tylko oni posiadają. Dopiero potem się okazało, że nie zawsze wykorzystują ją do dobrych celów.
Gdy dowiedziała się, że jej matka nie żyje, że to właśnie Uchiha ją zabił, jej świat runął. Pękł jak bańka mydlana. Od tamtej chwili już nic nie było takie samo. Hana uważała Uchiha za morderców, którzy nie mają prawa bytu. Na początku sama chciała znaleźć mordercę matki i się zemścić... Ale to nie miało sensu. 
Miała poświęcić całe życie na treningi, po których i tak nie będzie nawet w połowie tak dobra jak Uchiha? Nawet gdyby jakimś cudem udałoby się jej go znaleźć i zabić... Co by jej zostało? Uczucie pustki? Miała żyć tylko i wyłącznie zemstą?
Tak. Taki był plan.
Ale nie zawsze wszystko idzie z nim zgodnie... Porzuciła zemstę, co zostało zastąpione przez strach przed Uchiha. 
Ludzie nie potrafią bez leku kochać i bez lęku nienawidzić...
Chciała kopnąć Senju w szczękę, ale w ostatniej chwili zablokował atak.
- Naprawdę sądzisz, że coś takiego mnie dosięgnie? - spytał już nie tyle zaskoczony co zażenowany tym, że walczy z dziewczyną. Hana nie rozumiała tego, ale szczerze powiedziawszy miała to już gdzieś.
- Nie - powiedział twardo i zrobiła idealny półobrót i drugą stopą uderzyła go w twarz - Ale to tak - uśmiechnęła się tryumfalnie. 
Nie czekała na to, aż Senju zbierze się do kupy. Zrezygnowała z Gogyō, atakując taijutsu. Czym jak czym, ale tą sztuką walki to mogła się pochwalić. W Akademii miała z tego najlepsze oceny...
Trafiała Tobiramę serią idealnie wymierzonych uderzeń i kopnięć. W tej chwili po raz pierwszy pomyślała, że jednak ma jakieś szanse z Senju. Nie dlatego, że czuła się od niego lepsza. Nie była. Ale dlatego, że on nie był jeszcze w pełni sił... Nie był jeszcze tym, o którym mówi się opowieści. W tym momencie to Hana była górą, ale tylko w tym.
Atakowała go z gracją, której u siebie nie podejrzewała. Każdym ciosem perfekcyjnie trafiała w punkty chakry na ciele Tobiramy. Jej ciosy nie były silne, bo nie o to tu chodzi. Chodzi o to, żeby do ciała przeciwnika wpuścić swoją chakrę blokując jej przepływ, co powoduje zanik i uszkodzenie mięśni... przez jakiś czas. Jest to technika podobna do technik klanu Hyūga z tym, że do niej nie potrzeba Byakugana. Wystarczy dobrze kontrolować chakre i chociaż mniej więcej wiedzieć gdzie są główne punkty chakry. Hana miała tą wiedzę opanowaną... W końcu jej matka była lekarzem, a i czerwonowłosa nie była skończoną idiotką z biologii. 
Z medycyny coś jednak trochę się orientowała.
Stała naprzeciw Senju i patrzyła jak niezdarnie podnosi się z ziemi. Jego lewa ręka wisiała bez czucia, a pozostałymi kończynami ledwo był zdolny poruszać.
Wygrywała.
A uczucie, że patrzą na nią wszyscy Uchiha działało na nią pobudzająco. Widziała szok malujący się na ich twarzach... Cieszyła się z tego, że chociaż raz może pokazać przed nimi swoją prawdziwą twarz...
Tobirama Senju słaniał się na nogach. Teraz był łatwym celem. Jeśli uderzy go w serce i wpuści swoją chakrę... Umrze.
Śmierć w walce... Zabójcy w Gwardii wyznawali tylko taką opcję. Zginąć w ten sposób to honor dla shinobi...
Dziewczyna patrzyła na niego przez chwilę. Nie myślała o niczym. Tylko podążała wzrokiem za każdym jego ruchem. Nie zraniła go... przynajmniej zewnętrznie.
Zaatakowała. W ułamku sekundy znalazła się przy Senju i wykonywała uderzenie. Kiedy jej dłoń znalazła się zaledwie kilka centymetrów od celu ktoś złapał Hanę za nadgarstek. Cała chakra, którą skupiła w dłoni rozproszyła się.
Czerwonowłosa poczuła się pusta... Całą wolę walki straciła w jednej chwili. Nie potrafiła się zebrać i wyrwać się z uścisku. Stała i patrzyła tępo na Tobiramę.
- Wystarczy - usłyszała spokojny, męski głos. Odwróciła głowę w bok i spojrzała prosto w oczy Hashiramy Senju.
Po chwili puścił jej rękę i pomógł wstać swojemu bratu. Nawet nie zauważyła, kiedy upadł...
Czuła jakby jej głowę wypełniał jakiś miękki puch. Cała duma z wygrany przepadała zastąpiona dziwną... pustką.
- Co mu zrobiłaś? - spytał. Hashirama nie wydawał się zły... Był spokojny o mówił opanowanym tonem. Patrzył na nią ciepłymi, brązowymi oczyma, trochę ciemniejszymi od niej... Poza tym nie zrobił nic. Czekał.
- Wpuściłam do jego ciała swoją chakrę... To powoduje zanik, uszkodzenie mięśni... tymczasowo - odpowiedziała cicho, prawie szeptem. Czuła przed nim respekt. Nie przerażał jej tak jak Uchiha, ale darzyła go wielkim szacunkiem. Przecież wszyscy wiedzą kim jest Hashirama Senju.
- Tymczasowo? To minie? - spytał z nadzieją w głosie oraz podtrzymywał Tobiramę, który gdyby to było możliwe zamordowałby ją wzrokiem. Nie patrzył na nią z politowaniem, jak wcześniej. Teraz uważał ją za silnego przeciwnika...
- Tak... - tylko na tyle się zdobyła. Na ciche, słabe "tak".
- To koniec?! - krzyknął ten długowłosy Uchiha i nagle pojawił się obok Hany, która poczuła się przy nim malutka i nic nie znacząca. Instynktownie wzdrygnęła się, ale nie odsunęła się od niego, z czego poczuła swego rodzaju dumę.
- Nie rozumiem? - Hashirama wyprostował się i z nieodgadnionym wyrazem twarzy patrzył w oczy bruneta.
W tym momencie czerwonowłosą coś uderzyło... Tak mocno, że kolana się pod nią ugięły.
Madara... Uchiha... Nagle zrobiło się jej słabo...
Nic dziwnego, że ten Uchiha wydawał się jej znajomy skorą to był Madara Uchiha. TEN Madara Uchiha! Jedna z najważniejszych postaci w historii... Założył Gwardię Zabójców, w której pracowała.
Hana, ty idiotko... Jak mogłaś go nie poznać?
- Czyżby? - warknął brunet z uśmiechem pełnoetatowego psychopaty.
- I tak wygraliście. Tobirama nie musi umierać - powiedział spokojnie, a jego oczy zabłysły - Nikt już nie musi umierać...
- Hashirama... - mruknął ostrzegawczo jego brat, który po chwili zakrztusił się krwią. Madara uśmiechnął się szerzej i złożył ręce na piersi.
- Gdyby to Tobirama wygrał nie zawahałby się jej zabić - spojrzał znacząco na czerwonowłosą.
- Zatrzymałbym go, tak jak zatrzymałem ją... - powiedział, ale dało się wyczuć niepewność w jego głosie.
- Teraz tak mówisz - warknął groźnie, aż Hanę ciarki po plecach przeszły. 
- Spokój! - Nagle pojawił się tamten staruszek Uchiha i stanął po drugiej stronie Madary.
- Hashirama ma rację - powiedział inny mężczyzna z Senju i podszedł do przyszłego Kage i Uchiha. - Wygraliście. I to powinno wam wystarczyć - oznajmił twardo.
- A jeśli nie wystarczy? - warknął już ewidentnie wściekły brunet.
- Uspokój się, Madara - mruknął groźnie staruszek i złapał go za ramię - Macie rację... Wystarcza nam to - powiedział już zupełnie spokojnie wzmacniając uścisk - Idziemy - warknął i pociągnął Madarę w kierunku oczekującego na rozwój wydarzeń klanu Uchiha - Ty też - zwrócił się do czerwonowłosej nawet na nią nie patrząc.
Przez jedną, okropnie dłużącą się, chwilę stała w miejscu i patrzyła na dwóch oddalających się Uchiha.
Odkąd matka Hany zginęła, dziewczyna miała częste wrażenie, że ona ciągle ją obserwuje i pomaga w trudnych chwilach... Że, kiedy zrobi coś ekstremalnie głupiego, patrzy na nią z politowaniem, z uśmiechem kręci głową, mówi : "Oj, Hanuśka..." i wybucha śmiechem. Że, kiedy walczy dopinguje ją i udziela rad: "Z lewej go! Nie z tej lewej! O tak, Hanunia! Za mamusię!". Że widzi wszystko co robi i wspiera... Tam, z góry...
Czerwonowłosa przez całe życie była silnie związana z matką, a Mina z nią. Miały tylko siebie, ale to zawsze wystarczało. Nie ma dnia, żeby Hana o niej nie myślała, ale kiedy to robi pustka w sercu i tęsknota doprowadza ją do łez. Dlatego stara się zapomnieć o tym co było, a skupić na tym co jest obecnie... To trudne i czasem nie wychodzi, ale życie toczy się dalej.
Jednak nie ważne co by się nie działo czerwonowłosa czuje obecność matki, która zawsze starta się jej pomóc...
Tak było i tym razem.
Dziewczyna poczuła jakby coś pchało ja w kierunku Uchiha... Przez te wszystkie lata nauczyła się to ignorować, ale to nigdy nie kończyło się zbyt dobrze... 
W sumie to było dla czerwonowłosej dziwne. Uchiha zabili jej matkę, a ta teraz ona pcha w te łapy swoją córkę? Mina znała się na ludziach, ale to? Lekkie przegięcie...
Ale czerwonowłosa mimo wszystko zaufała jej.
Może to być ogromny błąd, za który zapłaci najwyższą cenę albo to właśnie dzięki Uchiha wróci do swoich czasów...
Mam nadzieję, że wiesz co robisz... Pomyślała zrezygnowana, ale poszła za nimi.
Gdy była w połowie drogi, odwróciła się, sama nie widząc dlaczego...
Natrafiła na spojrzenie Hashiramy, który ciągle stał w tym samym miejscu. Kiwnął jej głową z delikatnym uśmiechem. Odwzajemniła gest z czystej grzeczności i wróciła do Uchiha.
- Całkiem nieźle... Jak na kobietę, oczywiście - spojrzała na Madarę i przez jedną chwilę chciała się na niego rzucić i zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy.
- Powiedziałabym ci, żebyś poszedł do diabła, ale ja u niego pracuję i nie chciałabym widywać twojej mordy codziennie - warknęła. Już miała dość tego wszystkiego. Nienawidziła ich i dlaczego ma być dla nich miła? Wszyscy Uchiha są tacy sami. Gdyby tylko Senju mogli jej pomóc...
Ale niestety. W tych czasach Uchiha i Hasuno są sprzymierzeńcami, tak jak Senju i Uzumaki. Co prawda Hasuno rzadko mieszali się w walki, ale zawsze stali po stronie Uchiha. Dopiero potem, gdy zapanował pokój Hasuno wynieśli się do Kraju Ziemi. Tam razem z tamtejszym klanem założyli Iwagakure.
Czerwonowłosa wiedziała, że tylko dzięki Uchiha może jakoś dostać się do Hasuno... Co nie zmienia faktu, że zapomni co jeden z nich zrobił.
Chociaż w sumie Hana tak naprawdę nienawidziła obydwu klanów. Uchiha, bo to są zwykli mordercy. A Hasuno za to, że dla nich liczą się tylko zasady i to jak wyglądają w oczach innych...
- Wracamy - rozkazał tamten staruszek uprzedzając Madarę, który z pewnością miał jakąś kąśliwą ripostę na końcu języka, ale zrezygnował z niej. Zamiast tego, gdy mijał Hanę mruknął:
- Nie radzę ci ze mną zaczynać.
I już go nie było. Wszyscy Uchiha skoczyli na drzewa i ruszyli na północ. Dziewczyna poszła w ich ślady i trzymała się na tyłach klanu. Nie chciała z nikim z nich rozmawiać.
- Nie mamy wyjścia. Musimy z nimi współpracować, jeśli chcemy wrócić.
Hana nie znała tego, męskiego głosu, który się do niej zwrócił. Spojrzała w bok i zobaczyła faceta, który jest poszukiwany listem gończym i króluje na szczycie listy w każdej Książce Bingo...
Gdy go zobaczyła omal nie przewróciła się z zaskoczenia... Patrzyła na ninja Rangi S - Itachiego Uchiha.  

~*~

4 komentarze:

  1. dołączam do grona czytelników. w końcu przez mój brak czasu udało mi się nadrobić wszystkie rozdziały. bardzo ciekawi mnie skąd Hana i Itachi znaleźli się w przeszłości. kiedy jeszcze się nie pojawił podejrzewałam, że podczas walki mógł przenieść ją do Tsukuyomi, ale teraz mam już wątpliwości. ciekawa jestem jak to wyjdzie. czyżby to Itachi zabił jej matkę, a mimo to między nimi coś będzie? :D
    czekam na dalszy ciąg!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hana i Itachi znaleźli się w przeszłości, ponieważ... [CENZURA]. I oto cała tajemnica :D.
      Co do reszty, to będzie wkrótce wyjaśnione. ;)
      Dziękuję za komentarz, to naprawdę miłe jeśli ktoś czyta to opowiadanie i zostawia po sobie ślad :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Pierwsze co to przepraszam za spóźnienie, ostatnio mam strasznie dużo zmartwień na głowie i zamiast zająć myśli czytaniem to piszę, bardzo dużo piszę... no, ale trzeba się poprawić, a więc jestem. :D
    Kilka rzeczy się wyjaśniło, przynajmniej dla mnie. ;) Matką Hany była niejaka Mina, wiesz... sądziłam, że Tsunade i teraz mi wstyd za moje myślenie. Nie lubię się publicznie mylić. :P W tej przeszłości oprócz Hany jest Itachi?! What, what, what?! xD Znowu mieszasz w głowie, ale za to wielbię Twoją twórczość, nie jest przewidywalna. :D
    Tobirama przegrał z Haną? Och, nie...przegrał z kobietą! No wstyd. :P Nie no, Hana wymiata, bo zna sztuczki, które zostaną dopiero opatentowane - super. xD Tworzy historię, której będzie się za kilka lat uczyć i jej nienawidzić, jak i jej twórców. :P Cóż za ironia. xD
    Jednego nie rozumiem... przecież była wojna między Uchihami i Senju (jak coś pomyliłam to mi wybacz - ja nie ogarniam wielu rzeczy) a tu jedna walka między Tobiramą i Haną, ten pierwszy zrobił sobie kuku, więc Stop, Przerwa, Czas już się nie bawimy. xD Nie ogarniam, wtf?! xD
    Dobra, idę nadrobić bieżący rozdział. :D Ten był cudowny oczywiście. :) Dzięki, że piszesz i cieszysz moje oczka. :*
    Życzę mnóstwa weny!!! :* :)
    Pozdrawiam. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już nadchodzę z tłumaczeniem! :)
      Tak, była wojna między Uchiha i Senju. Była jedna walka między Haną a Tobiramą, bo po co się ma mordować nawzajem skoro może umrzeć jedna osoba, więc Uchiha wyzwali Senju. (Tego nie była w mandze, sama wymyśliłam. ^^'')
      Ale wracając. Jak wiemy, Hashirama chciał pokoju z Uchiha, ale oni go nie chcieli (i to nie jest teraz ważne). Hashirama nie chciał żeby jego brat umarł, więc go uratował. Z tym, że walka została przerwała i tak koniec końców nikt nie umarł, to... Uchiha stwierdzili, że dalsza walka i tak nie ma sensu skoro wygrali, więc... A Hana z nim wygrała bo on nie jest jeszcze tak silny jak w mandze i w anime jest przedstawiony..
      No i chyba tyle z wyjaśnień. :)
      Dziękuję bardzo za komentarz, naprawdę miło mi, że ktoś to czyta i pozostawia po sobie ślad ;*
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń