sobota, 3 maja 2014

Rozdział 7


Hana była w szoku. Przed chwilą stała na twardym gruncie a teraz słyszała świst powietrza w uszach. Jak to możliwe? Zupełnie nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji. Nie potrafiła nawet się zebrać, żeby jakoś się ratować, jednak w ostatniej chwili wyciągnęła rękę w kierunku jakiegoś drzewa. Z jej palców wystrzeliły niebieskie nici chakry , które przyczepiły się do jednej z gałęzi. W ciągu ułamka sekundy stworzyła z tych nici linę, która uratowała ją przed śmiertelnym upadkiem.
Mimo wszystkich sprzecznych uczuć jakimi darzyła Sasoriego była mu strasznie wdzięczna za to, że nauczył ją technik lalkarskich. Nie używała tego jutsu często... Prawie wcale, ale musiała przyznać, że to jedna z najbardziej praktycznych rzeczy jakie potrafiła. 
Kilka długich sekund czerwonowłosa wisiała kilka centymetrów nad ziemią kurczowo trzymając się liny, którą stworzyła. Z przerażeniem patrzyła ma bujną, zieloną trawę, którą delikatnie kołysał wiatr. Nie wiedziała dlaczego, ale Hana bała się jej dotknąć.
Kiedy w końcu zebrała się do kupy i postawiła stopy na miękkiej ziemi rozejrzała się dookoła. 
Była w lesie.
Ale nie na tamtej, ciemnej polance z tamtymi obleśnymi facetami. Teraz gdy o tym pomyślała zastanawiała się przez chwilę dlaczego nie zauważyła ich wcześniej... Co prawda nie potrafiła wyczuwać chakr, ale zawsze była shinobi... Zawiodła jako kapitan i nie czuła się z tym najlepiej.
W każdym bądź razie, teraz znajdowała się w jakimś lesie. Promienie słońca przedzierały się przez gęstwinę liści i gałęzi. Było przyjemnie ciepło, a po twarzy dziewczyny smagał delikatny wietrzyk, który czuła nawet przez maskę.
Świetnie. Nie żyję... Ale kiedy umarłam? Zastanawiała się chodząc w tę i z powrotem.
Pamiętała wszystko dokładnie, bo... przecież tam była!
Zaatakowała czwórkę facetów falą wody, ale dostało tylko dwóch. Jeden z pozostałej dwójki zaszedł ją od tyłu, zrobiła unik i w tym momencie stało się coś dziwnego...
Tak jakby wtopiła się w ziemię.
Genjutsu? Nie. Genjutsu nie działa w ten sposób. Atakuje umysł, nie ciało.
Może przywołanie? Przywołanie powoduje kłęby dymu, a nie wtapia w ziemię. Zresztą, kto miałby ją przywołać? Hana nie ma podpisanego paktu z nikim i niczym.
W takim razie jakaś inna technika...
Ale jaka? Czerwonowłosa słyszała o wielu zakazanych jutsu, ale żadne nie działa w ten sposób.
Czyli co? Naprawdę umarła?
Podobno śmierci towarzyszy cierpienia, a ją nic nie bolało. Poparzony bok maiła wyleczony, poza tym nic jej nie było i na nic nie chorowała.
Ale jeśli tak wygląda niebo to trochę słabo... Hana nie widziała nigdzie kociołów ze wrzącą smołą ani gościa z rogami i ogonem, więc założyła, że w piekle na pewno nie jest...
- Co tu się dzieje, do cholery...? - warknęła bliska paniki. Hana nienawidzi niewyjaśnionych rzeczy. Dla niej wszystko musi byś jasne i przejrzyste. Nie jest osobą, która wszystkiego się domyśla bez żadnych nawet najmniejszych wskazówek. Nie przesadzajmy, jest zwykłą dziewczyną. Czuje się źle postawiona w zupełnie niewyjaśnionej sytuacji, w której nie ma pojęcia co robić.
Czerwonowłosa była niepewna wszystkiego, każdego ruchu, oddechu... 
Powoli zaczynała wpadać w histerię.
Po chwili usłyszała przytłumione głosy. Gwałtownie odwróciła się w tamtym kierunku i w skupieniu nasłuchiwała. Odgłosy nie słabły ani nie nasilały się. Nie potrafiła dokładnie sprecyzować z jakiej odległości pochodzą, ale była pewna, że je słyszy.
Jeszcze nie zwariowała do tego stopnia.
W brew zasadzie "Nie mieszaj się w nie swoje sprawy" ruszyła w tamtym kierunku. 
Nie biegła, szła starając się uspokoić.
Po kilku minutach marszu Hana zobaczyła wielką, zalaną światłem polanę...
Wzdrygnęła się. Od bardzo niedawna czerwonowłosa cierpiała na wstręt do wszelkich leśnych polan i polanek.
Nie wyszła od razu z lasu... Zaczaiła się za jednym z drzew i obserwowała co się dzieje. Nawet gdyby wyszła nie wiedziałaby co ma zrobić. Starała się oddychać głęboko i powoli, żeby nie oszaleć przed czasem, oceniając to co działo się przed nią.
Dwa wielkie klany stały naprzeciw siebie. Wokół nich nie było żadnych oznak walki. Wyglądało to tak jakby dosłownie przed chwilą na siebie wpadły. Jednak po kontekście zachowań członków obu rodów zorientowała się, że muszą nienawidzić się nawzajem. Mężczyźni (Hana nigdzie nie zauważyła żadnej kobiety) stali i czujnie się obserwowali gotowi do ataku w każdej chwili, ale jednak nie walczyli.
Na razie.
Hana nie znała tych ludzi ani nigdy na oczy ich nie widziała. Byli dla niej zupełnie obcy...
Kurwa, przecież to niemożliwe! Krzyknęła w myślach, ledwo powstrzymując się od prawdziwego krzyku.
Czerwonowłosa już drugi raz w ciągu godziny doznała szoku.
Przed nią stał Hashirama Senju! Najprawdziwszy Hashirama Senju!
Przecież on nie żyje od co najmniej sześćdziesięciu lat!
Jednak mimo wszystko Hana był pewna, że to on. Jego zdjęcie można znaleźć w każdym podręczniku do historii razem z podpisem "Bóg Shinobi".
Dziewczyna często uciekała z właśnie tego przedmiotu, ale jakaś tam wiedzę miała.
Przez dłuższą chwilę stała i gapiła się na niego nie mogąc uwierzyć w to co widzi.
- Przestańmy! - krzyknął - Po co nam kolejny rozlew krwi?!
- Zamknij się, bracie... - warknął do niego jakiś niższy mężczyzna. Miał białe, kudłate włosy, czerwone oczy oraz czerwone elementy pod nimi i na szczęce...
Tobirama Senju?!
- Co do... - mruknęła przerażona tak cicho, że ledwie sama się usłyszała.
Ale skoro ci po prawej to Senju..., to ci po lewej to Uchiha?
Tak. To byli Uchiha. Czerwonowłosa nawet z dużej odległości potrafiła rozpoznać te czerwone oczy... Sharingan.
Przecież oni nie żyją! Przecież oni wszyscy nie żyją!
Hana nie miała pojęcia co się dzieje. dlaczego są tu Senju i Uchiha?
Czuła jak traci panowanie nad sobą. Oddychała szybko i płytko. W życiu nie czuła większego napięcia.
Nawet po tym "spotkaniu" z Sasorim i Deidarą... Była opanowana... do pewnego stopnia. Starała się kontrolować emocje i to jakoś średnio wychodziło, ale zawsze wychodziło. Wiedziała jak się ma zachować, bo ich znała...
Dziwne, teraz to całe przedstawienie wydawało się jej tak odlegle... Może dlatego, że była zestresowana obecną sytuacją, a może już zebrała się do kupy po tym wszystkim...?
Nie. Za szybko, ale nie miała czasu teraz o tym myśleć.
Spokojnie, ruda. Nie wpadajmy w panikę, tak? To na pewno da się jakoś racjonalnie wyjaśnić... Ale jak?!
Kątem oka zauważyła jakiś cień, który po sekundzie złapał ją od tyłu kneblując usta ręką.
- Kim jesteś? - warknął cicho do ucha czerwonowłosej zwiększając uścisk. Hana mimowolnie oparła się o tors przeciwnika. Po jego głosie i budowie ciała rozpoznała, że to mężczyzna. - Odpowiadaj.
Spróbowała coś powiedzieć, ale wydobył się z niej tylko głuchy dźwięk.
- Hasuno... - mruknął raczej do siebie niż do niej, ale puścił ją. Hana zachłysnęła się świeżym powietrzem. Do tej pory nie zdawała sobie nawet sprawy, że aż tak usilnie tego potrzebowała. - Wybacz - powiedział, a ona nie wiedziała czy przeprasza ją za to, że zabierał tlen czy za to, że nie rozpoznał w niej Hasuno. Gdy złapała oddech spojrzała w jego stronę. Był średniego wzrostu jak na faceta, ale wyższy od Hany. Miał długie, kruczoczarne włosy związane w kusyk na karku. w jego oczach lśnił Sharingan, który podkreślał bladość jego skóry.
Dziewczyna nie odezwała się słowem tylko mierzyła go podejrzliwym spojrzeniem. Mimo tego ataku, który dla większości ludzi skończyłby się zawałem, dla czerwonowłosej był wybawieniem... Dzięki temu facetowi, który ją zaatakował Hana poczuła swojego rodzaju spokój. Gdyby nie on wpadłaby w panikę, a to nigdy nie kończy się dobrze.
A tak, chcąc nie chcąc, musiała zachować zimną krew. Miała jakiś zaczep w stuacji, której nie potrafiła się odnaleźć.
- Twoja chakra... - zmarszczył brwi co spowodowało małą zmarszczkę na jego młodej twarzy. Mógł mieć co najwyżej dwadzieścia lat - Jesteś z Hasunów. Przepraszam. Nie poznałem tego wcześniej, ale wiesz jak jest...
No właśnie nie! Nie wiem jak jest!
- Dobra, nie ważne. Chodź - powiedział i ruszył przez las w stronę Uchiha. Między drzewami przemykał się jak cień. Poruszał tak jakby każdy jego ruch był dokładnie przemyślany, z gracją, o której Hana mogłaby jedynie pomarzyć. - Nie idziesz? - spytał gdy zorientował się, że czerwonowłosa ciągle stoi w tym samym miejscu.
Nie chciała iść.
Sam fakt, że nosił nazwisko Uchiha powodowało u niej wstręt. Co tu dużo mówić... Nienawidziła ich. No, bo niby jakim sposobem miała ich nie nienawidzić skoro jeden z nich zabił jej matkę? Nienawidziła całego klanu i szczerze powiedziawszy nie miała zamiaru tego kiedykolwiek zmieniać.
Jednak on może mógłby jej pomóc... Mogłaby się dowiedzieć czegoś na temat dlaczego tu trafiła... I jak wrócić.
Dziewczyna czuła swoje serce, które biło tak mocno, że to niemal bolało... chciała mu zaufać i pójść za nim. Naprawdę potrzebowało pomocy, nawet od Uchiha. Chciała się stąd wydostać, a bez jego pomocy nie będzie to możliwe.
Czerwonowłosa czuła na sobie wzrok bruneta gdy robiła pierwszy, niepewny krok w jego stronę. A potem następny i następny...
Obeszli oba rody i wyszli z lasu na tyłach Uchiha.
Dziewczyna nigdy nie czuła większego strachu... Stała przed całą hordą mężczyzn z Sharinganem zdana na ich łaskę... lub niełaskę. Ręce się jej trzęsły z przerażenia i ze stresu jaki czuła stojąc tuż przed nimi. Dopiero teraz uświadomiła sobie głupotę podjętej decyzji. Być całkowicie od nich uzależnioną...
Ulga jaką poczuła zadziwiła ją samą, gdy jednak żaden z Sharinganowców nie zwrócił na nią uwagi. To było lepsze nic cokolwiek innego.
- Izuna, jesteś w końcu. Gdzie tym razem się włóczyłeś? - warknął jakiś wysoki i dobrze zbudowany facet. Również miał kruczoczarne włosy, co jak Hana zauważyła było cechą charakterystyczną Uchiha, z tym że jego były długie i rozpuszczone. Gdy spojrzała na niego i tego chłopaka, do którego zwrócił się "Izuna" uderzyło ją ich podobieństwo...
- Tam, gdzie nawet ty boisz się zapuszczać - zapyskował, ale szybko zmienił zdanie gdy zauważył spojrzenie jakim go obdarowali reszta członków klanu - Zauważyłem coś... - mruknął zmieszany i spojrzał na czerwonowłosą stojącą za jego plecami. Za nim poszli inni..., a Hana poczuła się jak jakiś ciekawy eksponat w muzeum. Mimowolnie spięła wszystkie mięśnie i czekała... Własnie, na co? Że się na nią rzucą i zjedzą? Tak, to może być to. - Jest Hasuno.
- Wysłali kogoś z Hasuno? To znaczy, że sytuacja jest jeszcze bardziej beznadziejna niż nam się wydawało - powiedział jakiś staruszek, który wyszedł jej naprzeciw. Miał siwe włosy tak samo jak jego długa broda. Jako jedyny z Uchiha nie miał aktywowanego Sharingana, co pokazywało jego czarne oczy głęboko osadzone w pomarszczonej twarzy.
- To nie ma znaczenia. Senju wyzwali nas na pojedynek jeden na jednego - odezwał się ten długowłosy. Hana miał wrażenie, że skądś go zna, ale nie potrafiła stwierdzić skąd...
Jednak trzeba było chodzić na historię... Pomyślała, przyglądając mu się uważnie.
- Oni nas czy ty ich, bracie? - spytał chłopak nazwany Izuną z cwaniackim uśmiechem.
- Na pewno ty byś tego nie zrobił gdybyś tu był - warknął na niego, ale tamten nic sobie z tego nie zrobił.
- Spokój - powiedział twardo staruszek. 
Hana odniosła wrażenie, że to on jest głową klanu... Czy mógłby jej pomóc? Nie pytała, na razie w ogóle nic nie mówiła. Stała i obserwowała wszystkich. Chciała zebrać jak najwięcej informacji w jak najkrótszym czasie. Na chłodno oceniała w jak bardzo beznadziejnej sytuacji się znalazła.
Jednak mimo całej niechęci jaką czuła do wszystkich Uchiha musiała im podziękować. Gdyby nie jeden z nich, tam w lesie, wpadłaby w panikę i Bóg jeden wie co by się stało. A tak, dzięki temu, że stoi między nimi była, co prawda przerażona, ale i skoncentrowana i czujna.
Uchiha naradzali się w sprawie, która kompletnie nie dotyczyła czerwonowłosej, dlatego wycofała się z pomiędzy nich. Dzięki temu miała widok na Sharinganowców i na Senju, którzy robili to samo. Wyglądali jak dwie drużny przed jakąś grą...
Dopiero teraz dotarł do niej pewien fakt...
Skoro Uchiha wyzwali Senju na pojedynek... A ten staruszek mówił o jakiejś beznadziejnej sytuacji i Hashirama o rozlewie krwi... To znaczy...
Trwa wojna...
Gdy to załapała szczęka jej opadła i poczuła jak robi się jej słabo. Hana urodziła się pod sam koniec III Wielkiej Wojny Shinobi, więc nie doznała tego okrucieństwa, o którym nauczano w Akademii...
Wojna... Trwa wojna...
- Hasuno... - usłyszała i odwróciła się w kierunku staruszka - Będziesz walczyć - powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu. Długowłosy Uchiha warknął coś czego nie zrozumiała, ale widząc jego minę i spojrzenie seryjnego mordercy domyśliła się, że to było coś... nieprzyjemnego.
Błąd. Pierwszy i poważny błąd w kontakcie z Uchiha. Nigdy nie wolno im patrzeć w oczy, co właśnie zrobiła, ale nie zauważyła nic coby się zmieniło.
Fart, ale nie zamierzała już nigdy wystawiać szczęścia na próbę.
Dziewczyna nie zareagowała na słowa staruszka i za późno zdała sobie sprawę z powagi sytuacji.
Siwowłosy złapał ją delikatnie za ramie i popchnął tak, że teraz stała na czele klanu Uchiha, a kilka metrów przed nią Tobirama Senju.

~*~
Jest rozdział z opóźnieniem, ale... No niestety, siła wyższa. W każdym bądź razie, komputer już do mnie wrócił i mam nadzieję, że szybko nie odejdzie :)
Dziękuję za wszystkie komentarze :) To naprawdę motywuje i w ogóle to jest miłe, że ktoś czyta i zostawia po sobie ślad :) Naprawdę dziękuję :)

4 komentarze:

  1. Czytając ten rozdział byłam w lekkim zdezorientowaniu... rozpoczyna się czwarta wojna, jest Hashirama, Tobirama i inni... trochę myślałam, że została wciągnięta w kekkei genkai z wspomnieniami Madary, ale teraz znowu jakim cudem oni by mogli ją widzieć i w ogóle... choć w smie, może to jakiś sen czy coś...? Na serio mnie tym rozdziałem zszokowałaś xD aż przeczytałam jeszcze raz poprzedni czy coś nie zrozumiałam, albo co :P nie no na pewno została w coś wciągnięta w jakieś jutsu na pewno ;) ale dlaczego ona woli stać u boku Uchihów w wojnie, skoro zamordowali jej matkę? Pewnie jeszcze ma mętlik w głowie.
    W ogóle, pewnie to nie ma nic do rzeczy, ale zaciekawiło mnie, dlaczego Hana tak bardzo bo się tych polan i takie tam. Jakieś złe wspomnienia? W dodatku bi się samotności, jako że popada przez to w panikę. Jednak chciałabym znać jakieś głębsze przemyślenia :D
    Ciekawe co planujesz w dalszej części :D
    Pisz, bo czekam z niecierpliwością :)
    życzę duuuużo weny :* :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To NIE jest Czwarta Wojna. Tylko ta Era Walk. Hashirama, Madara i w ogóle wszyscy żyją, więc ona jest w przeszłości. Trafiła tam, nie wie jak, ale znajduje się w czasie Ery Walk. Wtedy się poznał Hashirama z Madarą. To są te czasy, tylko że ta dwójka jest trochę starsza... Ale to są ciągle czasy Hashiramy Senju i Madary Uchiha.:)
      Dlaczego nie reagowała na Uchihów? Bo się bała. Jeden z nich zamordował jej matkę i ich nienawidzi, ale zauważ, że się nie mści. Wie, że oni mają Sharingan i w ogóle są świetnymi ninja i oni ja przerażają.
      Z tym wstrętem do polan, to chodziło mi o to, że ona na polanie została wciągnięta przez to jutsu i kiedy trafiła... no, tam gdzie trafiła, to miała wstręt. Nie wiedziała co się dzieje i w ogóle taki chaos w głowie... Więc ma wstręt do polan :)
      Mam nadzieję, że trochę wyjaśniłam Ci sytuację. To jest skomplikowane i będę się starać to wszystko wyjaśnić w późniejszych rozdziałach :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Szczerze mówiąc, również mnie zszokowałaś, zaskoczyłaś wszystko naraz.:d Początkowo myślałam że wpadła w wpadła w genjutsu i tam utknęła ale podróż w czasie...No no no. W takim razie jeśli ona przeniosła się w jakiś dziwny, tajemniczy sposób to co stało się z resztą dziewczyn?
    A to że stoi spokojnie wśród Uchiha jakoś mnie nie dziwi. Pomimo tego, że zabili jej matkę i ich nienawidzi to głupio byłoby uciec (lub co gorsza zaatakować) nie wiedząc co i jak. Hm ciekawi mnie jak Hana wybrnie z tej sytuacji.... No to co kolejny rozdział w ten weekend?:d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że udało mi się zaskoczyć. Nie chce, żeby to opowiadanie było jednym z wielu i naprawdę cieszę się, że udało mi się zszokować. A co się stało z resztą dziewczyn... to się wyjaśni... kiedyś.. ;)
      Hana wyjdzie z tej sytuacji, zawsze wychodzi to i teraz też ;). Następny rozdział, jak zwykle w sobotę :)
      pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń