sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 6


Stali naprzeciwko siebie i mierzyli się wzrokiem. Czekała, aż to on wykona pierwszy ruch. Za nic nie chciała tego pierwsza zaczynać...
Kilka lat wcześniej lubiła z nim walczyć albo inaczej - lubiła z nim wygrywać.
Nigdy nie uważała się za lepszą od niego. Nigdy nie uważała się za lepszą od kogokolwiek. Po prostu on atakował agresywnie i nie przemyślanie, a ona to bez skrupułów wykorzystywała. 
Onoki często mawiał, że gdy Deidara nauczy się myśleć taktycznie będzie niebezpieczny.
I miał rację...  
Po kilku sekundach wyczekiwania, które dla czerwonowłosej trwały całe wieki, blondyn zaatakował. Stworzył dwa wielkie ptaki z gliny, które z prędkością światła pokonały dzielącą odległość blondyna od czerwonowłosej. W ostatniej chwili osłoniła się ścianą z ziemi, która po chwili skruszyła się od eksplozji. 
Hana wykonując ruch i w tym samym momencie poczuła rwący ból w lewym boku... Złapała się za niego, żeby chociaż odrobinę zatamować krew, która wylewała się z niej ciemnym, gęstym strumieniem. Czuła jak słabnie, ale nie mogła się poddać... Nie chciała. 
- To wy się tutaj pobawcie. Ja popilnuję, żeby nikt wam nie przeszkadzał.
Kątem oka zauważyła jak Sasori wraca do pałacu. Zabolało ją to, zostawił ją. Własny ojciec zostawił ją, ale Hana nie była zdziwiona. Zawiedziona, rozczarowana, rozbita - tak, ale nie zdziwiona. Mogła się tego spodziewać, nigdy jej nie wspierał. Dlaczego miałby to robić teraz? Jednak mimo wszystko, chciało jej się teraz płakać. Zacisnęła mocniej szczękę, żeby nie pokazać tego blondynowi.
Czerwonowłosa nie chciała się do tego przyznać, ale gdzieś w głębi swoich pokręconych uczuć kochała Sasoriego. Chciała mu się przypodobać. Chciała, żeby był z niej dumny. Nie w jakiś chory, popieprzony sposób, ale żeby był z niej naprawdę dumny...
Ale to było marzenie ściętej głowy. Była dla niego pyskata i bezczelna. Nie chciała, żeby on się do niej zbliżył... Może gdzieś w głębi siebie to jego obwiniała o śmierć matki?
Hana była rozdarta między nienawiścią za to, że nigdy go nie było, jednak czuła jakąś więź między nimi.
Powoli sama zaczynała się gubić w swoich uczuciach i emocjach. Za dużo tego wszystkiego... 
- To jeszcze nie koniec, skarbie - warknął blondyn.
Zignorowała ból i łzy, które cisnęły się jej do oczu i zaatakowała.
Jej ruchy przypominały jakiś dziwny taniec, ale Gogyō nie aktywuje się pieczęciami. Do władania żywiołami wykorzystuje się chakre, jak w przypadku standardowych technik. Jednak Kekkei Genkai rodziny Hasuno jest bardziej wyrafinowane i przede wszystkim silniejsze.
Hana tupnęła w podłoże i w miejscu gdzie stał Deidara pojawiły się kolce ostre jak brzytwa.
- Oczywiście, że nie. To nawet jeszcze nie jest początek - warknęła.
Miała już dość mazania się. 
Jest z Hasunów. Największych skurwieli jacy stąpali po ziemi. Przez tyle lat trzymała się i nie uroniła ani jednej łzy. A tu nagle przychodzi takich dwóch i wszystko niszczą. Cały mur jaki wybudowała wokół siebie runął, gdy tylko zobaczyła tę dwójkę. Ze wszystkich ludzi jacy żyją na świecie ona musiała spotkać akurat nich.
W głębi duszy tęskniła za nimi. Za Sasorim, który tłumaczył jej jak poruszać marionetkami, żeby płynnie się poruszały. Za Deidarą, na którego leciały prawie wszystkie dziewczyny z Iwagakure, ale on i tak wolał przyjaźnić się z czerwonowłosą chłopczycą i zielonookim kujonem.
Jednak zostawili ją. Obaj.
Blondyn zrobił unik i znowu zaatakował bombami, które wybuchły gdy czerwonowłosa uderzyła je biczem z wody. Rośliny wokół niej w jednej chwili zrobiły się brązowoczarne oddając swoją wodę potrzebną do ataku.
- Seksowna i niebezpieczna... Mogłabyś być taka zawsze, a byłbym na każde twoje skinienie - powiedział blondyn uśmiechając się w ten swój niebezpieczny sposób.
Nie atakował. Stał i patrzył na zakrwawioną Hanę w czarnej sukience i podartych rajstopach.
- Wyglądasz jak anioł zemsty, który chce wszystkich posłać do diabła - mruknął nie odrywając od niej spojrzenia błękitnych oczu.
- W takim razie, chodź i poznaj swojego anioła... - powiedziała spokojnie, a blondyn się uśmiechnął.
- Zrobiłem to już wczoraj... Nie jeden raz w sumie - mruknął i włożył ręce do kieszeni spodni - Mogłabyś mnie zrozumieć? - powiedział twardo i zrobił kilka kroków w kierunku czerwonowłosej. Hana wyprostowała się i mocniej ścisnęła wodny bicz, który ciągle trzymała w dłoni. - Wściekasz się, bo odszedłem. A zastanawiałaś się kiedyś dlaczego to zrobiłem?
- Bo byłeś zbyt słaby, żeby sobie poradzić z tym czego od ciebie oczekiwano. Uciekłeś, ponieważ się bałeś - odpowiedziała unosząc głowę, żeby spojrzeć w oczy blondyna, który lekko się uśmiechnął na te słowa.
- Nie, Hana. Odszedłem, żeby być wolnym. Nienawidziłem wioski i ludzi, którzy w niej mieszkali. Nienawidziłem, kiedy wszyscy mówili mi, że jestem przyszłością Iwagakure. Nienawidziłem, kiedy porównywali mnie do poprzednich Tsuchikage. Byliśmy w jednej drużynie. Ty, ja i Shun. Trenował nas sam Onoki, każdy dzieciak z Akademii marzył, żeby osiągnąć to co my.
- Ale nie ty? - spytała a on się znowu uśmiechnął. Jednak ten uśmiech znikł tak szybko jak się pojawił.
- Cała nasza trójka przechodziła przez ten sam trening, ale to ode mnie wymagano najwięcej.
- A w Akatsuki jesteś wolny? Byłeś trenowany na Czwartego Tsuchikage. Masz pojecie, ile osób chciałoby się wtedy z tobą zamienić? Wszyscy cię podziwiali i zazdrościli ci, a ty to odrzuciłeś. - Czerwonowłosa nie mogła go zrozumieć. Miał wszystko czego każdy ninja pożądał. Trenował u Onokiego, był przyszłością wioski, ale nie chciał tego...
- Wszyscy, ale nie ty. 
- Co?
- Ty mnie zawsze odrzucałaś - warknął i powoli podchodził do dziewczyny. Hana dostrzegła ten błysk szaleństwa w jego oczach i zaczęła się cofać dopóki nie uderzyła plecami o pień drzewa - Byłem dla ciebie tylko przyjacielem. Spędziliśmy ze sobą dwie noce, ale ty nigdy nie czułaś do mnie tego samego, co ja do ciebie.
O Boże... Deidara, zamknij się...
- To co zdarzyło się wczoraj... - Hana pokręciła z rezygnacją głową - A pierwszy raz... Mieliśmy po szesnaście lat, a ty na drugi dzień odszedłeś z wioski... - czerwonowłosa była z siebie dumna, że zapanowała nad głosem, który drżał, ale nie załamał się.
- Myślisz, że dlaczego?
- Więc, teraz mówisz, że to przeze m...
Pocałował ją. Mocno i namiętnie. Czuła jak obejmuje ją i przyciąga bliżej, jak zagłębia się w niej, jak delikatnie wsuwa język pomiędzy jej rozchylone wargi...
- Nie - powiedziała twardo i odsunęła się od blondyna.
Wdech i kurwa wydech Hasuno... Starała się uspokoić. Kochała Deidare..., ale nie w ten sposób.
Był dla niej najlepszym przyjacielem. On nie może jej kochać... Bo to właśnie powiedział przed chwilą, prawda? Że ją kocha? W ten swój dziwny, pochrzaniony sposób to powiedział.
- Nie - powtórzyła - Jesteśmy kumplami, tak? Kumple się nie całują.
- Ale chodzą ze sobą do łóżka?
- To co zdarzyło wczoraj...
- Teraz mi powiesz, że to była pomyłka i powinniśmy udawać, że nic się nie stało? - przerwał jej i odezwał się głosem ociekającym jadem.
- Może nie dokładnie tak... - Błąd. Poważny błąd, który Hana zrozumiała dopiero gdy spojrzała w oczy Deidary. Pomijając, że dostrzegła w nich smutek, żal i rozczarowanie, był tam także gniew i szaleństwo.
- Świetnie - warknął.
No, to możesz się żegnać ze światem, rudzielcu...
- Słuchaj, to wszystko... - zaczęła się bronić.
- Zamknij się - powiedział odwracając się do niej plecami, jednak ona nie mogła teraz odejść. Po chwili dodał: - Spierdalaj zanim się rozmyślę.
Już nie potrafiła na niego patrzeć. Odwróciła się i odeszła. 
Weszła do lasu na tą ścieżeczkę, o której mówiła Shioko. Na początku szła powoli i oddychała głęboko, żeby zapanować nad sobą, żeby ogarnąć to wszystko co czuła. 
Byli przyjaciółmi... Dlaczego miłość niszczy każdą przyjaźń?
Po chwili puściła się pędem. Zbocze było strome i zarośnięte najprzeróżniejszymi drzewami i krzewami, które skutecznie utrudniały bieg czerwonowłosej. Jednak nie zwracała na to uwagi, nie obchodziło ją to, że ostre gałęzie ranią jej ciało, że przez to pogarsza ranę w boku. Czuła niewyobrażalny ból, ale nie przeszkadzało jej to.
Ból był dobry. Ból pomagał odreagować i, co najważniejsze, zapomnieć...
Po kilku minutach wybiegła na plażę zobaczyła Tamafunę stojącą do niej plecami oraz Mei i Shioko, która nerwowo obgryzała sobie paznokcie. Gdy ją zauważyła rzuciła się na Hanę.
- Tak się martwiłyśmy, Hana-san! - krzyknęła jej do ucha i po chwili odsunęła się od czerwonowłosej.
- Płakałaś? - spytała twardo fioletowłosa.
- Co? - Czerwonowłosa dotknęła swojego policzka i poczuła coś mokrego. Łzy. Nawet nie zauważyła kiedy się rozpłakała.
- No, nic dziwnego. Patrz na nią. Krwawi... Boże, Hana-san, krwawisz! - pisnęła brunetka.
- Możesz się poruszać, prawda? - spytała Tamafune oglądając ranę czerwonowłosej, gdy nagle dziewczyny usłyszały głośny wybuch gdzieś w okolicy zamku.
- Musimy się spieszyć... - mruknęła Hana - To nic - powiedziała lekko się uśmiechając widząc minę Shioko i Mei - Ruszajmy.
Mimo, że Hana była ranna, zmęczona i miała ochotę umrzeć, do portu dotarła pierwsza.
Uczucie, że mogła jeszcze spotkać Sasoriego i Deidarę była bardzo motywujące. Już do końca życia nie chciała oglądać ich twarzy i słyszeć ich głosu.
Już do końca życia chciała być sama. W nic się nie angażować. Nie mieć rodziny, ani przyjaciół. Jeśli za każdym razem tak to ma się kończyć, to wolała sobie darować...
Teraz siedziała w jakiejś małej kabinie i pozawalała sobie na tortury Tamafune. 
- Paskudnie to wygląda... - mruknęła po chwili ponownie oglądając ranę. Fioletowłosa i reszta dziewczyn były ubrane w czarne mundury Gwardii. Ubranie można było sobie samemu "projektować" byleby było czarne i zasłaniało twarz.
- Powiedz mi coś czego nie wiem - warknęła. Nie miała już sił na bycie miłą. Siedziała do połowy naga, żeby fioletowłosa mogła ją chociaż w części wyleczyć. Ściągnęła swoją podartą, czarną sukienkę i założyła tylko czarne spodnie od munduru. W przeciwieństwie do reszty ubranie czerwonowłosej było standardowe, bez żadnych dodatków czy wycięć. 
- Może zostać blizna... - powiedziała po chwili i zabrała się za oczyszczanie zakrwawionego boku.
- Oczywiście - sarknęła - A gdzie jest Shioko i ta nowa, Mei? - spytała po chwili. Jeśli w jakikolwiek sposób bolało to co robiła Tamafune to czerwonowłosa nie okazywała tego. Siedział z zaciśniętymi zębami i ani razu się nie skrzywiła czy jęknęła.
- Sprawdzają statek, no i przy okazji Shioko bajeruje każdego napotkanego faceta - powiedziała bez krzty emocji wymieniając zużyty wacik - A poza tym... Widziałaś co zrobiła Mei? Tam, przy wejściu na statek?
- To, że spojrzała na tego faceta i od razu bez żadnych pytań wpuścił na statek cztery dziewczyny, w tym jedną zakrwawioną? Może to było jakieś genjutsu albo inne cholerstwo? Kto wie... Ej! Gdzie są nasze rzeczy? - czerwonowłosa gwałtownie się wyprostowała, za co Tamafune ją przeklęła.
- Opanuj się... Shioko je gdzieś wsadziła... Pewnie są zapieczętowane, bo tachanie tego wszystkiego to byłby problem. Chociaż z drugiej strony nie było tego tak dużo.
Czerwonowłosa uspokoiła się. Nie wiedziała czemu, ale myśl, że straciła swoją gitarę była dla niej straszna. Powinna ją spalić, a nie martwic się, że ją straciła.
Westchnęła.
- Nie powinny tak łazić. Jesteśmy tu nielegalnie - odezwała się po chwili czerwonowłosa.
- Mi to mówisz? Pięć razy im mówiłam, żeby nigdzie się nie ruszały w mundurach...
- To - czerwonowłosa wskazała na ubranie swoje i Tamafune - nazywasz mundurem? To zwykłe czarne ubrania. Chociaż twoje... - spojrzała krzywo na fioletowłosą. Miała na sobie luźne spodnie opinające biodra i obcisłą bluzkę z długim rękawem, która odsłaniała cały brzuch. Na szyi miała zawiązaną czarną arafatkę.
- Masz coś do niego? - warknęła groźnie.
- Nie. Dlaczego... - powiedziała i syknęła z bólu.
Fioletowłosa zaczynała leczenie. Wokół jej dłoni pojawiła się zielona mgiełka i przyłożyła je do boku Hany. Po dłuższej chwili rana zaczęła się zasklepiać. A po następnej nie było już po niej śladu.
- Nieźle... - mruknęła z uznaniem - Myślałam, że zostanie blizna...
- Ja też, ale raczej nie powinnaś się tym martwić - odpowiedziała fioletowłosa myjąc ręce z krwi Hany.
- Dzięki - powiedziała po chwili szeptem.
- Słucham? Możesz powtórzyć? Czy wielka Hana Hasuno, najwredniejsza baba na świecie właśnie mi podziękowała? Koniec świata wypada właśnie dzisiaj? - spytała z uśmiechem fioletowłosa. 

Droga powrotna  do siedziby Gwardii zupełnie różniła się od chwili gdy wyruszały na misję. Przemieszczały się szybko i bezszelestnie. Były jak cienie w świetle księżyca.
Po chwili Hana usłyszała jakieś przytłumione głosy i zatrzymała się gwałtownie. Złapała Mei, która nic nie zauważyła i zatkała jej usta ręką w chwili gdy ta chciała spytać co się dzieje. Shioko i Tamafune również się zatrzymały i obserwowały uważnie to co zauważyła czerwonowłosa.
Kilka metrów od nich, na jakiejś małej polance siedziało czterech mężczyzn. Nie wyglądali na ninja, ale w tej branży nic nigdy nie wiadomo...
Hana pokazała na migi, żeby najciszej jak to tylko możliwe przeszły obok nich. Wszystkie posłusznie kiwnęły głową na znak, że rozumieją polecenie.
Czerwonowłosa źle oceniła tą czwórkę. Była pewna, że nie są shinobi i nie zauważą jak przechodzą obok nich.  Powinna rozkazać odwrót i pójść okrężną drogą, ale teraz było już na to za późno.
- Ej! Widziałem tam coś! - krzyknął jeden z nich. Jak na zawołanie reszta się odwróciła i patrzyła prosto na Mei, która była najbardziej widoczna pośród drzew.
- Cholera... - zaklęła pod nosem czerwonowłosa.
W jednej chwili najwyższy mężczyzna wykonał pieczęcie i dmuchnął wielką kulą ognia, a Hana stworzyła mur z ziemi chroniąc tym samym Mei przed płomieniami.
- O. Jest was więcej... - mruknął któryś z nieukrywaną radością.
- Ciekawe ile za nie dostaniemy... Jak myślicie? - spytał najniższy.
- Że co? - Shioko spojrzała na fioletowłosą ze znakiem zapytania w oczach.
- Chcą nas sprzedać na czarnym rynku - wyjaśniła spokojnie.
- Oj, dziewczynki... Wiecie, że to niebezpieczne chodzić nocą po lesie?
Czerwonowłosa westchnęła i zaatakowała falą wody, którą wyssała z otoczenia.
- Zastanawiałaś się kiedyś na środowiskiem? - spytała Shioko oglądając martwe rośliny.
Gdy woda zniknęła, Hana zauważyła, że tylko dwóch leży na ziemi ciężko oddychając.
- Gdzie reszta? - spytała raczej siebie niż innych.
- Ty suko... - warknął ten co pytał ile za nie dostaną.
Nagle jeden zaatakował Hanę od tyłu. 
Odskoczyła, ale gdy z powrotem stanęła na ziemi stało się coś dziwnego. Podłoże zabłysło niebieskim światłem i wciągnęło czerwonowłosą pod powierzchnię. To działo się tak szybko, że Hana nie zdążyła zareagować. Instynktownie zamknęła oczy, a gdy je po chwili otworzyła czuła jak spada z dużej wysokości...

~*~
Po pierwsze, mam małe ogłoszenie. Za tydzień (26.04) następny rozdział może się nie pojawić. Mój własny, osobisty komputer zdechł :( Ten post również miał się nie zostać opublikowany, ale ostatecznie jakoś go dodaję. Za tydzień nie będzie to możliwe. Jeśli mój komputer nie zostanie naprawiony następnego rozdziału w najbliższym czasie nie będzie. Bardzo za to przepraszam, ale siła wyższa.
Po drugie, dziękuję za wszystkie komentarze :) To bardzo motywuje i cieszy, że ktoś czyta moje opowiadanie :) 
I po trzecie, ze względu na Święta Wielkanocne życzę wam wszystkiego najlepszego, zdrowia i mnóstwo szczęścia :) Oraz czego tylko sobie życzycie ;)

Jeśli ktoś to czyta to proszę o komentarz. To nic nie kosztuje a motywuje do dalszej pracy. Z góry dziękuję :)

4 komentarze:

  1. Dzięki za powiadomienie. Przeczytałam i stwierdzam, że dalej trzymasz poziom:p Scena z Deidarą fajnie ci wyszła chociaż początkowo podejrzewałam, że obije ją bardziej, zostawi ją zakrwawioną na ziemi a towarzyszki ruszą jej na ratunek.
    Jedyny minus jest taki, że rozdział jest za krótki i jeszcze skończyłaś w takim momencie. Świat się nie zawali jak tego 26 rozdział się nie ukaże chociaż podejrzewam, że paru czytelników może być niezadowolonych.:d
    Co do mojego tam to nic nie wymagam. Bezsensem dla mnie jest opcja kiedy ja skomentuję podam swojego bloga a ktoś czuje się zmuszony do rewanżu. Czytasz podoba ci się lub nie komentujesz. Ja odpowiadam, poprawiam błędy, cyrk kręci się dalej.:)
    Tamto opowiadanie jest pierwszym, oficjalnym (nieoficjalnych jest więcej) z serii narutowskiej i widzę, że skoro jeszcze nikt tego nie skomentował to wychodzi mi niezły gniot:d Co do weny dziękuję, tego mi nie brakuje. Mam pomysłów tyle, że hohhohoh nie tylko na opowiadania w świecie naruto. Akuratnie u mnie jest mały zastój. Nikt nie komentuje to piszę powolutku zabijając nudę w pracy, Poza tym ze znajomą tworzę jeszcze inny projekt w świecie fantasy.
    Co tam jeszcze...Przeczytałam jeszcze raz fragment z użyciem techniki wodnej i częściowo przypomina ona to co ja wymyśliłam. Chodzi mi o ten fragment:
    "Blondyn zrobił unik i znowu zaatakował bombami, które wybuchły gdy czerwonowłosa uderzyła je biczem z wody. Rośliny wokół niej w jednej chwili zrobiły się brązowoczarne oddając swoją wodę potrzebną do ataku."

    Na koniec. Odpowiadając na pytanie róża czy kolec. I to i to róże muszą się bronić przed amatorami kwiatów.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc... Komputer mi wrócił ;)
      Nie chodzi o to, że czy czuję się zobowiązana do skomentowania Twojej historii.. Po prostu chcę ją przeczytać ;)
      Dalej, co do tego fragmentu... Nie wzorowałam się na niczym innym jak tylko na swojej wyobraźni. Nie uciekałam się do żadnych innych opowiadań. Nie chcę, żebyś myślała, że ściągnęłam od Ciebie ten motyw, bo tak nie jest. :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Ej… blogger mnie nie powiadomił o rozdziale… doprawdy co za… zacznę lepiej samodzielnie patrzeć na blogi i sprawdzać, bo… eh, szkoda słów :/
    No więc witam i przechodzę od razu do rzeczy ;)
    Walka Hany z Deiem zarąbista :D podoba mi się to, że nie zrobiłaś z Hany takiego bossa, zachowałaś ą hierarchię i jednak Akatsuki są tymi silniejszymi :P Nawet nie wiesz jak mnie irytowało oglądanie „Naruto” i patrzenie jak tacy podrzędni ninja z lekkością zabijają przestępców rangi S… to była żenada :P No w każdym razie masz za to ode mnie dużego plusa :D i jeszcze za te cudowne przemyślenia… :) To,, że Hana chciała zdobyć ten respekt u ojca, uwielbiam czytać historie o problemach rodzinnych, taki mój konik xD
    No i Dei i Hana – utknięcie w tak zwanym friend zone :P współczuję to musi być straszne… obym nie została w takiej sytuacji, bo nie wiem co zrobię… załamie się xD w dodatku oni ze sobą to robili! Dowód miłości dwudziestego pierwszego wieku xD widzę, że nawet seks nic nie zmienia… masakra ^^”
    Na zajebistych piratów trafili… sprzedać na czarnym rynku… handel ludźmi, bosko… =.= nie wiem, jak im się uda je schwytać, ale zapewne uda, no to chyba wiadomo kto odkupi naszą Hanę :D no przynajmniej tak myślę :D
    Dobra! Niech twój komputer się nie wygłupia i naprawia, bo ja chcę nowy rozdział :D
    Życzę duuużo weny :D :* :*
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że walka Ci się podobała. Szczerze powiedziawszy myślę, że... Nie umiem opisywać takich rzeczy... Ale muszę się szybko nauczyć :)
      Dei i Hana... Heh... To skomplikowane... Poszła z nim do łóżka, bo poszła. Sama nie wiem, czy ona coś do niego czuje czy nie :p.
      Komputerek już mi wrócił i na razie w pełni działa :) Rozdział jest już gotowy i tylko czeka na dodanie. Mam nadzieję, że Cię zdziwi... ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń