sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 5



Szybko przemierzała kolejne ulice Wioski Księżyca, aż usłyszała znajomy głos.
- Wcześnie wstałaś - powiedział na powitanie. Hana siarczyście przeklęła w duchu i odwróciła się w kierunku Sasoriego.
- Tak wyszło… - mruknęła patrząc mu prosto w oczy.
- Deidara śpi? - spytał, a ją ogarnęła panika, którą zdusiła w zarodku. 
Kurwa, wie… 
- Nie wiem - skłamała unosząc dumnie głowę - Idź zobacz - pysknęła.
- Oczywiście… - powiedział głosem ociekającym ironią i się wrednie uśmiechnął - Skąd wracasz?
- Serio? Obchodzi cię to? - spytała unosząc prawą brew.
- Jesteś moją córką, więc… Tak. Obchodzi. 
Szlag.
Takiej odpowiedzi się nie spodziewała. Sasori nigdy nie obnażał swoich uczuć i była pewna, że powie coś w stylu: „Nie bardzo, ale chcę wiedzieć czy spałaś z Deidarą i czy mam się zacząć martwić, że zostanę dziadkiem.”     
- Kupowałam papierosy - powiedziała pewnie i wyciągnęła paczkę z kieszeni. W duchu dziękowała Bogu, że wczorajszego wieczoru je kupiła… Chociaż zebrała ostry opieprz za to od blondyna.
Hana nauczyła się palić w wieku piętnastu lat. Tak o, dla zaszpanowania. Potem się uzależniła i parę razy próbowała to rzucić, ale z marnym skutkiem. Hajcowała jak komin. Dopiero w Gwardii ostro to ograniczyła z powodu zasad, ale od czasu do czasu lubiła ukradkiem zapalić w swojej łazience.
- Palisz? - spytał lekko zdziwiony, co ucieszyło czerwonowłosą - Wiesz, że papierosy…
- Zmniejszają wydolność serca i mogą spowodować raka płuc? Tak, wiem. Nie zaskoczyłeś mnie - powiedziała ostro i nagle poczuła się zmęczona tą rozmową - Rozumiem, że to już koniec rodzinnego spotkania i mogę już iść… To cześć - powiedziała po chwili ciszy i odeszła od niego.
Czuła na sobie jego spojrzenie dopóki nie skręciła za róg ulicy. Westchnęła z ulgą, że jej już nie widzi i wyciągnęła jednego papierosa i zapaliła. Poczuła jak nikotyna wypełnia jej płuca i z powrotem wypuściła ją z ust. To było przyjemne, uspokajało ją.
Po kilku minutach zaczęła się zastanawiać, czy może trochę nie przesadziła. Nie widzieli się szmat czasu, a ona warczała na niego, jak pies ze wścieklizną. Był w końcu jej ojcem… Mordercą też i należał do najbardziej przestępczej organizacji jaka miała zaszczyt istnieć, ale nie maiła większego wyboru. Jako to mówią, bierz co dają…
Z drugiej strony nie był jednak taki zły. Dostała od niego gitarę, chociaż on nie popierał takiego rodzaju sztuki.   
Prawda, chciała mieć normalnego tatę, może lekarza albo mógłby być nawet listonosz.
Ale był jej jedynym ojcem, a na innego nie maiła co liczyć…
Ojciec…
W sumie Hana nie pamiętała, żeby kiedyś o Sasorim mówiła „tata”, zawsze był „on”…

W południe czerwonowłosa spotkała resztę dziewczyn w dokładnie tym miejscu, do którego kazała im przyjść.
Stały pod wielką wieżą z zegarem i rozmawiały przyciszonymi głosami. Na dziedzińcu panował tłum ludzi, którzy zwiedzali te miejsce, więc nikt nie zwrócił na nie uwagi i nie mógł podsłuchać mimo to zachowały czujność.
- Pałac feudalnego znajduję się na niewielkim wzgórzu na wschód stąd - mówiła Shioko przejętym głosem, bo jako jej jedynej udało się znaleźć najlepszą drogę ucieczki.
Hana nie miała wyrzutów sumienia z powodu tego, że wczorajszy wieczór (i noc też) spędziła z Deidarą. Przecież chodzili po wiosce i czerwonowłosa miała czas się rozejrzeć i wiedziała, że nie było dużo małych uliczek, którymi można by było się prześliznąć.
Wszędzie znajdowali się turyści albo mieszkańcy, albo cholera wie kto jeszcze.
- W południowej części ogrodu zamkowego jest mało, w sumie to wcale, nie uczęszczana ścieżeczka. Jest cholernie zarośnięta i ciężko jest ją zauważyć. Sprawdziłam teren wokół niej i ten rejon jest rzadko patrolowany przez strażników.
- To dobrze, nie zauważą nas - mruknęła nieśmiało Mei.
- No tak, to świetnie, ale mówię strasznie zarośnięta. Ciężko jest się przez nią szybko i bezgłośnie przedrzeć. A wiecie, innej drogi nie ma, bo te tropiki są nie do przejścia. Za gęsto. Sprawdzałam - skończyła brunetka pokazując kilka głębokich zadrapań na rękach i nogach.
- Bierzemy tą ścieżkę - powiedziała twardo czerwonowłosa wyprzedzając Tamafune. Oberwała za to morderczym spojrzeniem fioletowłosej - Rozumiem, że ścieżka prowadzi prosto na plażę, tak? - Shioko kiwnęła głową.
- Prościuteńko. A trochę dalej jest port, więc gdy będziemy wychodzić z lasu to trzeba będzie uważać na ludzi, bo mogą zauważyć.
- Świetnie. Teraz tylko się dostać do pałacu…
- Z tym może być problem… - mruknęła Tamafune.
Nagle dziewczyny usłyszały głośny chichot jakiś dwóch dziewczyn. Wglądały jakby urwały się z jakiegoś modowego magazynu. Śliczne blondynki w króciutkich szortach, które na dobrą sprawę mogłyby robić za majtki i w obcisłe topy, które więcej odsłaniały niż zasłaniały.   
- … ale wiesz, to dzisiaj - zaświergotała ta wyższa.
- No, ale pomyśl. To prywatna impreza u samego Lorda Feudalnego - powiedziała niższa, dużo spokojniej niż jej podniecona koleżanka.
- Może spotkam jakiegoś księcia z bajki na białym koniu czy coś…
- Na twoim miejscu nie liczyłabym nawet na idiotę na ośle. Przykro mi - uśmiechnęła się uroczo i poprawiła bluzkę.
Shioko wyszczerzyła zęby na te słowa i zarzuciła ramiona na szyję Hany i Mei.
- No to co, panienki? Wbijamy się do feudalnego na libację?

Hana stała i przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Swoje czerwone włosy upięła, tak żeby odsłaniały jej smukłą szyję. Pojedyncze kosmyki wysunęły się spod spinek dodając dziewczynie uroku. Miała na sobie czarną, obcisłą sukienkę z koronki, która sięgała jej do połowy uda. 
To nie jest dobry pomysł… Przeszło je przez myśl patrząc na swoje nogi.
Jedna smukła i zgrabna, druga w czarne wzorki, które Hana wykonała specjalnym atramentem. Gdyby mogła wytatuowałaby, ale nie mogła.
Nie mogła przecież jeździć igłą po kości słoniowej.
Tak, nie miała prawej nogi. Straciła ją podczas jednej misji jeszcze w Iwagakure.
Miała wtedy siedemnaście lat a wypadki chodzą po ludziach. Coś nie wyszło i czerwonowłosa zapłaciła za to nogą. Została zmiażdżona i w szpitalu lekarze stwierdzili, że trzeba amputować.
I w ten o to sposób Hana została kaleką.
Gdy wypuszczono ją do domu już czekał tam na nią Sasori z gotową protezą z kości słoniowej. Bóg jeden wie skąd ją on wziął, ale stwierdził, że jego córka to zasługuje. To była chyba najmilsza rzecz jaką od niego kiedykolwiek słyszała.
Wszczepił ją w ciało czerwonowłosej i tyle go widziała.
Ciągle stała i patrzyła w swoje odbicie.
Przecież nie mogła iść z protezą nogi na wierzchu.
Hana zawsze ją ukrywała. Prawie nikt o niej nie wiedział i chciała, żeby tak zostało.
Po chwili wygrzebała ze swojego plecaka czarne rajstopy i założyła je. Dzięki nim nie było widać, tego co chciała ukryć.
Zadowolona włożyła swoje czarne martensy (w szpilkach niechcący popełniłaby samobójstwo), wzięła gitarę i wyszła.
Plan wejścia do pałacu nie różnił się zbytnio od poprzedniego. Czerwonowłosa poda się muzyka i przeszuka prawdopodobne miejsca ukrycia zwoju, a reszta ma ją kryć.
- Zaproszenie proszę - mruknął groźnie na nią jakiś dwa razy większy typ.
- Nie, nie. Ja tu jestem zawodowo - zaczęła miło. Stanowczo za miło, aż zrobiło jej się nie dobrze od własnego głosu - Widzi pan? Jestem muzykiem - ciągnęła z uroczym uśmiechem pokazując futerał z gitarą.
- Oh, naprawdę? - zaczął bardzo uprzejmie - Masz mnie za idiotę?! - krzyknął, aż się cofnęła - Nie jesteś pierwsza, która chce się tutaj wkręcić!
- Ale ja… - zaczęła się bronić.
- Idź stąd zanim naprawdę się wkurzę! - warknął.
Hana rozejrzała się wokół. Przyszła wcześniej, żeby udać, że potrzebuje przygotowań i dobrze zrobiła.
Nikogo nie było.    
- Dobra, sam chciałeś… - warknęła jak wściekłe zwierzę i uderzyła go z całej siły w twarz - Auć!- pisnęła i zaczęła rozmasowywać sobie rękę - Trafiłam w szczękę…- mruknęła.
Normalnie w życiu by go nie znokautowała, ale użyła żywiołu ziemi, żeby poprawić swoją siłę.
Teraz stała nad nim i zastanawiała się co zrobić, przecież nie mógł tu tak leżeć!
Znowu użyła ziemi i jednym ruchem ręki przesunęła go w krzaki, gdzie nie było go widać.
- Tak naprawdę to ja nic do ciebie nie mam… Serio.

Przyjęcie okazało się imprezą urodzinową najstarszego syna Lorda Feudalnego. Byli na nim wszyscy co coś znaczą w Kraju Księżyca. Przynajmniej tak się Hanie wydawało, biorąc pod uwagę stroje i ogólny wygląd wszystkich zebranych.
Młodemu księciu to się jednak nie bardzo podobało. Czerwonowłosa widziała grymas na jego twarzy z drugiego końca sali. 
Biedaczek… Uśmiechnęła się wrednie i odwróciła się tym samym wpadając na kogoś.
- Przepraszam, nie zauważyłem cię - odezwał męski głos. Hana musiała wysoko zadrzeć głowę do góry, żeby zobaczyć jego twarz. Był strasznie wysoki, czerwonowłosa sięgała mu ledwie do ramienia. Miał brązowe oczy, tego samego koloru co Hana. Jego trochę przydługie brązowe włosy okalały jego uśmiechniętą twarz. Był przystojny. Hana była prawie pewna, że należał do jakiejś bogatej arystokratycznej rodziny, która rozpieszczała go przez całe życie.
- Nic się nie stało - bąknęła i chciała go wyminąć, ale on nie pozwolił jej na to.
- Jak masz na imię? - spytał uprzejmie, acz z naciskiem chcąc pokazać, żeby go nie ignorowała.
- Eee… Mina - powiedziała cicho. Hana kochała to imię. Jej matka je nosiła…
- Mina… Ślicznie… Ja jestem Hideo - dziewczyna uścisnęła jego dłoń. Przez ułamek sekundy oboje próbowali zmiażdżyć sobie palce - Widzę, że jesteś muzykiem - spojrzał na futerał z gitarą, którą Hana zamiast gdzieś schować nosiła ze sobą - To tak jak ja i chłopaki - wskazał na trzech facetów, którzy majstrowali coś przy scenie i instrumentach.
- To świetnie. Muszę już iść - powiedziała ostro chcąc zakończyć tę bezsensowną wymianę zdań.
- Może coś zagrasz? I chyba potrafisz nieźle śpiewać, prawda? - spytał z uśmiechem. Czerwonowłosa przeklinała go w duchu - Wiesz, znam się całkiem nieźle na ludziach… - oznajmił z dumą.
- Ja jestem tu tylko w zastępstwie. Wiesz, gdyby wam coś się stało na przykład sprzęt by nawalił czy coś… - skłamała z uroczym uśmiechem, którym już nie jednego faceta przekonała do swoich racji, ale na niego to nie zadziałało… 
Gej…? 
- Pięć głupich minut nas nie zbawi. Chodź - złapał ją za rękę i pociągnął w kierunku sceny. 
Dlaczego nigdy nic nie może iść zgodnie z planem?! Krzyczała w myślach.
- Mina to chłopaki. Chłopaki to Mina - przedstawił ją, a ona pomachała im robiąc zakłopotaną minę - Mina jest muzykiem. Gitarzystką dokładniej, tak? - spojrzał na nią.
- Tak, gitarzystką - powiedziała nieśmiało, a w środku gotowało się w niej. Hana była dobrą aktorką. Od śmierci matki potrafiła ukrywać swoje prawdziwe uczucia. Wtedy prawie wszyscy w wiosce myśleli, że jest załamana i powoli wpada w depresję. Tak było naprawdę, ale dziewczyna nauczyła się zakładać maski. Nie chciała od nikogo pomocy, więc nadal udawała zwykłą, roztrzepaną i pyskatą Hanatarę Hasuno, a ludzie byli pod rażeniem, że jest taka silna…
- Zagrasz coś? - spytał jeden z nich. Średniego wzrostu blondyn z zielonymi oczyma.
- Nie, ja nie…
- No pewnie, że zagra i zaśpiewa zresztą - przerwała jej Hideo. 
Nienawidzę cię.
 - Świetnie, to chodź. Już wszystko gotowe - blondyn pokazał scenę za swoimi plecami.
- Bosko…- warknęła idąc za nim.
- Mogę prosić o uwagę? - powiedział głośno i wyraźnie, żeby zwrócić uwagę wszystkich zebranych - Moja przyjaciółka chciałaby zagrać dla nas, a w szczególności dla obecnego tutaj solenizanta, swoją piosenkę - powiedział i Hana wyszła no  środek sceny w odgłosie braw - Powodzenia - mruknął do niej na odchodnym. 
O kurwa… Pomyślała widząc Sasoriego i Deidarę w kącie sali, którzy patrzyli na nią z zaciekawieniem. Blondyn uśmiechnął się do niej, gdy zobaczył, że na niego patrzy.
Westchnęła.
- Em… Cześć. Zaśpiewam moją najnowszą piosenkę. Napisałam ją dzisiaj rano - to była akurat prawda. Stworzyła ją, gdy wróciła od Deidary i nie mogła sobie znaleźć żadnego zajęcia. Po prostu naszła ją wena twórcza…- Mam nadzieję, że się wam spodoba - uśmiechnęła się delikatnie. 
A tak naprawdę gówno mnie odchodzi wasze zdanie.
 Wzięła swoją gitarę i zaczęła grać. Po kilku zagranych nutach zaczęła śpiewać delikatnym i zarazem mocnym, głębokim głosem.

„Kiedy dni są zimne
A karty złożone w talii
I święci, których widzimy
Są złotymi figurkami

 

Kiedy marzenia się rozpadają
A ci, których czcimy
Są najgorsi ze wszystkich
I krew powoli stygnie

 

Chcę ukryć prawdę
Chcę cię ochronić
Ale przed bestią w środku
Nie ma gdzie się ukryć

 

Nie ma znaczenia jak nas wychowano
I tak jesteśmy stworzeni z chciwości
Oto nadchodzi moje królestwo

 

Kiedy poczujesz moje ciepło
Spójrz w moje oczy
Tam kryją się moje demony

Nie podchodź zbyt blisko
Tam jest ciemno
Tam kryją się moje demony

 

Gdy opada kurtyna
To już jest koniec
Kiedy światła gasną
Grzesznicy się czołgają

 

Więc kopią twój grób
I ta cała maskarada
Wyjdzie w końcu na jaw
Cały bałagan, który zrobiłeś

 

Nie chcę cię zawieść
Ale jestem związana z piekłem
Jednak, to wszystko jest dla ciebie
Nie chcę ukrywać prawdy

 

Nie ma znaczenia jak nas wychowano
I tak jesteśmy stworzeni z chciwości
Oto nadchodzi moje królestwo

 

Kiedy poczujesz moje ciepło
Spójrz w moje oczy
Tam kryją się moje demony
Nie podchodź zbyt blisko
Tam jest ciemno
Tam kryją się moje demony

 

Mówią, że ważne jest to co stworzysz
Ja mówię, że to zależy od losu
Splecione w mojej duszy
Muszę pozwolić ci odejść

 

Twoje oczy lśnią tak jasno
Chcę ocalić ich blask
Nie mogę stąd uciec
Chyba, że pokażesz mi jak

 

Kiedy poczujesz moje ciepło
Spójrz w moje oczy
Tam kryją się moje demony
Nie podchodź zbyt blisko
Tam jest ciemno
Tam kryją się moje demony (Imagine Dragons - Demons)


- Ja pierdole… - powiedziała wściekle Tamafune potykając się o jakąś gałąź.
- To przestań, bo rodzinę powiększysz - zaświergotała wesoło Shioko, a co dostała od fioletowłosej po głowie -Auć! Bolało!
- To miało boleć…
- Zamkniecie się w końcu? - warknęła groźnie Hana.
Pomieszczenie, w którym był ukryty zwój, znalazły stosunkowo łatwo. Tak samo łatwo dostały się do niego, ponieważ większość strażników była zajęta ochroną całego tego balu. Teraz były w ogrodzie na tyłach zamku i szukały tej ścieżki, o której mówiła Shioko.
Hana nie powiedziała dziewczynom o dwóch członkach Akatsuki, którzy są w wiosce z tego samego powodu co one. Były krok przed nimi, ale to szybko mogło się zmienić, dlatego czerwonowłosej zależało na jak najszybszym opuszczeniu pałacu… wioski… kraju.
- Ej, to tutaj? - szepnęła niepewnie Mei.
- Tak! Świetnie Mei-chan!
- A gdzie się wybieracie? Bal się jeszcze nie skończył - usłyszały męski głos. Odwróciły się i zobaczyły dwóch mężczyzn, których Hana od razu rozpoznała… 
Kurwa! Krzyknęła w myślach.
Zobaczyła cynicznie uśmiechającego się Deidarę i Sasoriego, który wyglądał jakby to wszystko go nie obchodziło.
Właśnie działo się to, czego czerwonowłosa tak bardzo chciała uniknąć. 
Czy może być jeszcze gorzej? 
Oczywiście, że może.
- A co? Chcesz zatańczyć? - warknęła wściekła Tamafune.
- Z tobą? Dziękuję, postoję - odpowiedział patrząc na nią krytycznie doprowadzając, i tak już wściekłą fioletowłosą do dzikiej furii, ale resztką siły woli powstrzymała się od wydrapania mu oczu.
- Oddajcie zwój, a nic się nikomu nie stanie - powiedział spokojnie Sasori.
- Co jest, oczywiście, kłamstwem. I tak was zabijemy - dodał blondyn z uśmiechem.
Hana stała w najbardziej zaciemnionym miejscu, gdzie Akatsuki nie mogło jej zobaczyć.
Czerwonowłosa modliła się o to, żeby ich nie spotkać, ale Bóg nie zawsze słucha niewierzących.
- Idźcie stąd i róbcie wszystko zgodnie z planem - odezwała się po chwili ciszy śmiertelnie poważnym głosem.
- Hana-san! - krzyknęła Shioko. Brunetka zawsze była lojalna i nigdy nie zostawiała swoich.
- Hana-san? - czerwonowłosa usłyszała zdziwionego Deidare, ale nie zwróciła na niego uwagi.
- Już! - warknęła na nie i zobaczyła jak fioletowłosa popycha Shioko i Mei w stronę ścieżki.
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz - szepnęła przelotnie do niej Tamafune, gdy ją mijała. 
Ja też…
- No? Co teraz, Hana-san? - zaczął Deidara mocno akcentując ostatnie słowo.
- Nie wiem, zobaczy się - odpowiedziała podchodząc do nich bliżej.
- Przepuść nas - odezwał się stalowym głosem Sasori.
- Nie - powiedziała twardo i przyjęła postawę do użycia żywiołu ziemi w razie czego.
- One należą do Gwardii Zabójców - Hana wyczuła oskarżenie w jego głosie.
- Wiem o tym - warknęła i wykonała mur z ziemi, tym samym odgradzając się od nich.
- Kurwa, Hana! - usłyszała blondyna i po sekundzie wysadził  mur.
To nie było tak, że czerwonowłosa improwizowała. W hotelu zaplanowała każdy możliwy ruch i na tej podstawie opracowała swój plan. Hana znała styl walki  Deidary i Sasoriego.
Blondyn walczył bardzo przewidywalnie. Wiedziała, że wysadzi mur, który stworzyła i była na to przygotowana. Gdy tylko niebieskooki pojawił się w zasięgu jej wzroku, zaatakowała. Uderzyła w niego silnym strumieniem wody. 
Przepraszam… 
Ogólnie, żeby kontrolować żywioł, trzeba znajdować się blisko niego. Nic nie dzieje się samoistnie. To jest słaby punkt tego Kekkei Genkai. Z ziemią nie ma problemu, ale z wodą… Tylko najlepiej wyszkoleni Hasuno potrafią wysysać wodę z otoczenia. Przecież wszystko z niej się składa!
A Hana to potrafiła.
Bez problemu zmyła Deidarę, który zaczął rzucać w nią wiązankę przekleństw.
- Nie pozwalaj sobie - warknął na niego Sasori - Bądź co bądź, to ciągle moja córka - czerwonowłosa poczuła na sobie jego spojrzenie… Jakby chciał w ten sposób powiedzieć, jak bardzo się na niej zawiódł.
Dziewczyna poczuła jak piekące łzy napływają jej do oczu. Zamrugała szybko, żeby je odgonić i w tym samym momencie z jej lewej strony nastąpił wybuch. W ostatniej chwili odskoczyła, ale mimo wszystko jej lewy bok został poparzony. Nie spodziewała się tego. Zignorowała piekący ból i spojrzała na blondyna i zobaczyła jego tryumfalny uśmiech…
Chyba nie ma słów jakie mogłyby opisać uczucia towarzyszące jej w tej chwili… Zacisnęła mocniej szczękę, żeby się nie rozpłakać jak małe dziecko. Niemal słyszała myśli Deidary, jaką jest zdradziecką suką. Jeszcze wczoraj z nim spała, a teraz chce go zabić.
Wcale nie chciała…

~*~

Jeśli ktoś to czyta to proszę o komentarz. To nic nie kosztuje o motywuje do dalszej pracy. Z góry dziękuję :)

6 komentarzy:

  1. Ohohoho! Się dzieję :) wiedziałam, że akasie mają te samą misję, by ukraść ten zwój :D nonie mogło być inaczej :P szkoda, że trochę plany Hanatary się nie udały i dowiedzieli się, że jest w Gwardzie Zabójców :< w sumie to od samego początku miała pecha, bo strażnik, bo muzyk i bo Saso i Dei… zły dzień, ale no wczoraj się przespała z Deidarą za dużo szczęścia naraz by miała :P
    Okej, bo trochę się gubię, zacznę od początku :D a więc Sasori jako opiekuńczy tatuś xD on chyba wie, że ona się z Deiem tentegowała xD tak sądzę, chociaż reakcja była straaasznie obojętna, ale no trochę troski w niej było :D i te papierosy, no racja, one są bee xD ale Saso chyba nawet nie potrafi podnieść głosu na swoją córkę ;) albo go po prostu zbytnio idealizuje xD
    Cały plan o byciu muzykiem nie szedł zgodnie z planem, ale jezu… trochę przypał jak ją wywlekli na scenę, znaczy ona to jeszcze zniosła, ja bym się ze wstydu zapadła pod ziemie xD publiczne wystąpienia są żenujące xD w ogóle nie ma to jak na urodzinach śpiewać o demonach i w ogóle o jakimś czarnym humorze xD książę na pewno był zachwycony występem xD zarówno jak Saso i Dei, chociaż nie wiem czy w ich przypadku jest sarkazm xD
    No i walka między Gwardią a Akatsuki… ciekawe co wyniknie między Hanatarą a tą dwójką? Stawiam, że w jakiś tam sposób zaciągną ją do organizacji i nie wiem co dalej, ty jesteś mózgiem operacji :D
    Czekam na następny rozdział, życzę weny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nudne by było gdyby wszystko szło zgodnie z planem, nie? Poza tym Hana to pechowiec, tyle się w jej życiu wydarzyło... i wydarzy ;D
      Fakt, piosenka nie bardzo pasuje do kontekstu sytuacji, ale chciałam w ten sposób przedstawić... Hanę, ale jej oczami. Wiesz, chodzi o to co ona myśli o sobie i o otaczającym ją świecie i w ogóle takie przesłanie miało być. :)
      W każdym bądź razie dziękuję za komentowanie i w ogóle dziękuję :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Twoja gromadka czytelników powiększyła się o jeszcze jedną osobę.:) Od czego by tu zacząć... Może od szablonu. Lubię minimalizm, ciemne kolory. Byłby jeszcze lepszy gdyby zakładki z lewej były po prawej stronie a dziewczyna z lewej. No cóż nie można mieć wszystkiego.:d
    Jedyne co mi się nie podoba to czcionka, np w komentarzach, zakładkach. Niestety jak dla mnie jest ona nieczytelna.
    Rozdziały przeczytałam jednym tchem tak mi się spodobały. Wprowadziłaś fajne motywy Gwardia Zabójców, nowe bohaterki, Sasori jako ojciec, Deidara kochanek, któremu nie zdołała się oprzeć.:) Dodatkowo wprowadzasz fajne opisy. Hm chciałabym tak pisać ale no cóż.:D Jedyne co mnie razi to trochę błędów i przekleństwa.
    W każdym razie czekam na ciąg dalszy. Ucięłaś w jednym z ciekawszych momentów....Życzę weny i pozdrawiam. W spamie zostawiam adres mojego bloga. Proszę powiadamiaj mnie o nowych rozdziałach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szablon wygląda jak wygląda. Kiedyś go zmienię, ale na razie będzie taki. Są gust i guściki, prawda? Szanuję to, że napisałaś swoje zdanie :) Co do czcionki, chciałam, żeby wyglądała jakby ktoś ją pisał ręcznie :)
      Ooo... Miło mi, że komuś podoba się mój styl pisania. Dziękuję :) Ostrzegam, czasem może być trochę chaotyczny... ^^"
      Wiem, robię masę błędów, ale staram się pracować nad tym :) Przekleństwa. Tak, to może razić, ale chcę w ten sposób pokazać/przedstawić główną bohaterkę. Mam nadzieję, że to mi wybaczysz ;)
      Pozdrawiam ciepło :)
      P.S. Na pewno zajrzę na Twój blog :)

      Usuń
  3. Notka bardzo mi się podobała,
    więź Hany i Deidary zmienia się w błyskawicznym tempie
    najpierw przyjaciele z dzieciństwa, potem kochankowie, a teraz wrogowie
    trochę przykro, że wybuchowy artysta nie zawachał sie przed zrobieniem jej krzywdy, bo jest jednak różnica między uderzeniem wodą, a poparzeniem
    no i dlaczego niby ma ją za zdrajczynię?
    on odszedł z wioski, więc czemu ona nie mogła tego zrobić?
    musiała się gdzieś przecież podziać po śmierci matki
    ok, nie musiała od razu zostawać zabójcą, ale to już jej wolna wola
    z Sasoriego to bardzo opiekuńczy tatusiek, trzeba przyznać
    w sumie jego relacja z córką jest jakaś dziwna
    od czasu do czasu do niej wpada i ogólnie sprawdza czy żyje, ale nic poza tym
    ok, jest mordercą, ale chyba wiedział na co się pisze jak zmajstrował sobie dziecko
    ona zresztą to samo, raz mu jest wdzięczna za pomoc, a raz zła, że się nią interesuje
    Lider tej jej organizacji też jest jakiś dziwny
    główna bohaterka bardziej pasuje do Akatsuki
    fajnie byłoby też przeczytać jakieś retrospekcje z dzieciństwa Hany i Deidary
    o co chodzi z tą akcją, że on niby miał być następnym kage?
    I co z jego rodzicami? W ogóle jest on spokrewniony z Onokim? Bo on ma w anime wnuczkę
    no i fajnie by było gdyby ktoś odziedziczył po nim Uwolnienie Pyłu
    no i w ogóle jak poznali się rodzice Hany?
    Skorpion już wtedy musiał należeć do Brzasku,a Pein raczej zabiłby go niż pozwolił wychowywać dziecko
    w ogóle jakim cudem ma potomstwo?
    jest morderczym artystą i raczej skupia się bardziej na swoim hobby niż założeniu rodziny
    no, może już wystarczy moich przemyśleń
    niecierpliwe czkeam na next
    pozdrawiam i życzę dużo wey

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko jest mi odpowiadać na Twoje pytania nie zdradzając przyszłej fabuły, więc... Przepraszam, moje odpowiedzi będą nie pełne :)
      Deidara jest specyficzną osobą... Trochę szurniętą, ale ma swój własny tok myślenia. Uważa ją za zdrajczynię, bo byli przyjaciółmi. Według niego on może być "złym", ale ona już nie.
      Relacje Hany i Saoriego... są pokręcone. Nie przeczę. Ale chodzi o to, że on jej naprawdę pomaga(ł) i w ogóle. Ona jest zła na niego za to, że raz jest, a raz go nie ma. No kurde, ona chce normalnego ojca.
      Do retrospekcji to nie wiem. Może kiedyś wplotę to w opowiadanie. A to, że miał być Kage... No, miał być. I nie jest z nim spokrewniony, był przez niego trenowany. O to chodzi.
      A co do obojga rodziców Hany... To będzie wyjaśnione. Wyjaśnię to, jeszcze nie wiem kiedy, ale wyjaśnię. Na stówę! :)
      Dzięki za komentarz i również pozdrawiam :)

      Usuń