- Wysiądziemy osobno - mówiła przyciszonym głosem
czerwonowłosa, gdy już zbliżały się do brzegu. Kraj Księżyca jest tropikalną
wyspą i jedynym sposobem, żeby się na nią dostać jest rejs statkiem - Każda z
nas sprawdzi inny rejon…
- Plaża… Plaża… Plaża… - zaczęła mruczeć pod nosem Shioko.
- Shioko plażę… - westchnęła zrezygnowana Hana.
- O tak!
- Ja biorę główny rynek. A ty, Mei jako, że jesteś nowa,
a to jest twoja pierwsza misja, pójdziesz z Tamafune na obrzeża miasta. Macie
trzymać się razem, a jak będziesz mieć jakiejś pytania to zadasz je później
Tamie - fioletowłosa posłała Hanie mordercze spojrzenie, ale nic nie powiedziała za co brązowooka była wdzięczna. Nie chciała niańczyć
blondynki, wystarczy, że przez całą drogę musiała jej opowiadać o Gwardii
Zabójców… aż ją szczęka rozbolała.
- Jutro w samo południe spotkamy się tam - Hana wskazała
wysoką budowlę gdzieś na rynku wioski. Łatwo ją było dostrzec, nawet z portu.
Czerwonowłosa zaczynała mieć wątpliwości co do skuteczności
planu, jaki wymyśliła razem z Shioko podczas podróży. Zwój, którego szukały
znajdował się w pałacu Lorda Feudalnego, czyli w najbardziej strzeżonym miejscu
tej wioski. Musiały jakoś niepostrzeżenie się tam dostać i jak najszybciej
uciec ze zwojem, zanim strażnicy podniosą alarm. Niby nie brzmi trudno, ale
praktyka i teoria to zupełnie dwie różne rzeczy. Czerwonowłosa postanowiła, że
najpierw zbadają teren, a potem zajmą się całą resztą. Podstawą było poruszać
się tak, żeby nikt nie wiedział o ich istnieniu.
„Dobry ninja to taki, który nie ma ani imienia ani
zapachu, a ludzie nie są pewni czy rzeczywiście go widzieli.” Tak przynajmniej
mówią reguły Zabójców.
Statek, którym tu przypłynęły, właśnie cumował. Ludzie
już szykowali się do opuszczenia pokładu. Czerwonowłosa westchnęła, gdy
zobaczyła, że pierwszą osobą, gotową do zejścia na ląd była Shioko. Stała
wyprostowana jak struna z wielkim uśmiechem na twarzy. Brunetka zupełnie nie przejęła się
tym, że jakiś obleśny facet właśnie klepnął ją po tyłku.
Dziwne, że nie
wyskoczyła za burtę… Pomyślała ironicznie czerwonowłosa i oparła się o
barierkę.
Po kilku minutach kapitan statku oznajmił, że już można
wychodzić i zaczął dziękować za wspólny rejs.
Hana ciągle opierała się o barierkę, po chwili, gdzieś w
tłumie mignęły jej sylwetki blondynki i fioletowłosej.
- Przeprasza, panią, ale powinna pani już opuścić
pokład - powiedział nieśmiało jakiś chłopak z załogi.
- Tak, już idę - mruknęła nawet na niego nie patrząc.
Hana zeszła na ląd i ruszyła w poszukiwaniu jakiegoś
hotelu. Jej plecak może nie wyglądał na ciężki, ale był. Szelki boleśnie
wbijały się w ramiona i to nie było przyjemne uczucie. Poza tym nie było jej
wygodnie wszędzie tachać ze sobą futerału z gitarą klasyczną.
Normalnie, w życiu by jej nie wzięła. Dla czerwonowłosej
była zbyt cenna. Może nie wygląda, ale brązowooka była bardzo sentymentalna. Tą
gitarę dostała na dziesiąte urodziny od swojego ojca…
W każdym bądź razie, nie wzięła jej bez powodu.
Jeszcze w organizacji Shioko jako genialny taktyk (pozory
jednak mylą) wpadała na pomysł dostania się do pałacu Lorda Feudalnego. Hana poda się
za zwykłego muzyka, który został umówiony na koncert w zamku. A tak naprawdę,
spenetruje całą okolicę. Plan nie był głupi, chociaż posiadał pewne braki…, ale
wszystkie zgodnie stwierdziły, że tym zajmą się później.
Dziewczyna szybko znalazła się na rynku głównym wioski, gdzie
panował niesamowity tłok. Ludzie, w większości turyści, oglądali wystawy w
sklepach i kupowali różne pamiątki. Jeden krzyczał przez drugiego. Panował
niewyobrażalny chaos.
Bosko… Mruknęła
w myślach i ruszyła przed siebie rozglądając się za jakimś miejscem na nocleg.
Czuła jak inni ludzie umyślnie lub nie ocierają się o
nią. Za każdym razem, gdy czuła dotyk kogoś innego ledwo powstrzymywała się od uderzenia potencjalnego napastnika w twarz. Nienawidziła tłumów z tego powodu. Nienawidziła czuć na sobie
dotyku dłoni, ramienia ludzi, których nie zna. Można powiedzieć, że
czerwonowłosa jest aspołeczna. Nie lubi większych grup populacji ludzkiej i
unika ich jak tylko może, co wcale nie jest łatwe tak na dobrą sprawę.
Po kilku minutach, które dla Hany okropnie się dłużyły,
zobaczyła szyld, w którym było słowo hotel. Tylko to się znaczyło. Gdy
przekraczała próg małego pensjonatu, dziękowała Bogu, że w końcu jest wewnątrz budynku. W holu znajdowała się tylko jakaś
młoda para i recepcjonista.
Czerwonowłosa zameldowała się i zapłaciła z góry za pokój
na kilka dni.
Pieniądze na misję wzięła ze wspólnego budżetu Gwardii,
na który każdy zarabia jako ninja wykonujący misję. Raz w miesiącu każdy
Zabójca dostaję niewielką wypłatę za swoją pracę. Przecież nic nie ma za darmo,
prawda?
Dziewczyna rozpakowała się i wzięła szybki prysznic. Przebrała
się w jakieś ciemne spodnie i białą, luźną koszulkę, która odsłaniała jej jedno
ramię. Jeszcze lekko wilgotne włosy spięła w luźny kok i wyszła na rynek.
Robiło się gorące popołudnie i tłum ludzi zaczął się
przerzedzać, co ucieszyło brązowooką. Dopiero teraz zwróciła uwagę na
otaczające ją widoki. Rynek był gigantycznych rozmiarów. Chodniki obite jasnym
kamieniem i regularne kląłby różnorakich kwiatów. Drewniane ławki z jednej
strony otoczone pojedynczymi drzewami. Wisienką na torcie był niesamowity widok
na morze i plażę z jednej strony rynku.
Nic dziwnego, że Wioska Księżyca była najczęściej
uczęszczanym miejscem wśród turystów.
Hana stała i obserwowała ten krajobraz ozdobiony kilkoma
setkami ludzi. Większość była zbyt zajęta swoimi sprawami, żeby zwrócić uwagę
na takie rzeczy. Czerwonowłosa była córką artysty i zawsze zauważała takie widoki.
Ojciec nauczył ją patrzeć na świat przez pryzmat czasu i podziwiać to, co jest
wieczne. Nawet, jeśli nie do końca się z nim zgadała, potrafiła docenić to co on.
Choć on sam rzadko
pojawiał się w życiu czerwonowłosej, to zawsze uczył ją czegoś co miało związek
ze sztuką, którą on sam uprawiał. Nawet udało mu się nauczyć Hanę kilku jego
technik, których ona nieczęsto używała. Zawsze stawiała na swoje Kekkei Genkai.
- Niezły widok, nie? - usłyszała męski szept tuż obok swojego ucha. Instynktownie odskoczyła od chłopaka, który zaczął się śmiać z jej reakcji - Co ty taka nerwowa? Nie poznajesz mnie? - spytał po chwili, gdy czerwonowłosa nic nie odpowiedziała tylko bezmyślnie gapiła się na niego.
- Niezły widok, nie? - usłyszała męski szept tuż obok swojego ucha. Instynktownie odskoczyła od chłopaka, który zaczął się śmiać z jej reakcji - Co ty taka nerwowa? Nie poznajesz mnie? - spytał po chwili, gdy czerwonowłosa nic nie odpowiedziała tylko bezmyślnie gapiła się na niego.
Zilustrowała chłopaka od góry do dołu, a on rozłożył ręce i czekał, aż dziewczyna przypomni sobie kim
jest. Był wysokim blondynem o długich włosach spiętych w wysoki kucyk. Miał
niesamowicie niebieskie oczy, które przywodziły na myśl błękitne niebo.
Wyglądał zupełnie normalnie. Miał na sobie
zwykłe, ciemne spodnie i białą, elegancką koszulę z podwiniętymi rękawami i z
dwoma rozpiętymi guzikami przy szyi.
- Coś słabo ci idzie… - mruknął nie doczekując się żadnej
reakcji od jej strony - Mała podpowiedź - powiedział i w jednej chwili znalazł
się tuż przed nią i przystawił jej dłoń do oczu, z której wyszedł… język!
- O kurwa! Deidara, weź to ode mnie!- krzyknęła, a
chłopak zaczął się śmiać.
- Jak mogłaś mnie zapomnieć?! Mnie?! - zaczął po chwili z
udawanym wyrzutem.
Czerwonowłosa sama się uśmiechnęła i szczerze cieszyła
się, że go widzi. Przez trzy lata nie maiła z nim żadnego kontaktu, ponieważ on
odszedł z wioski…
- Kurwa! Jak mogłeś?! - krzyknęła tym razem bez krzty
wesołości, przerywając mu tym samym monolog. Blondyn spojrzał na nią nie
wiedząc o co jej chodzi, ale to nie bardzo ją obchodziło.
Niech, się kurwa,
domyśli! Przeszło jej przez myśl, a do jej oczy zaczęły napływać łzy, które
za wszelką cenę starała się pohamować
- Wiesz przez co musiałam przejść?! Mogłeś chociaż mi coś
powiedzieć! - nie przestawała krzyczeć, zwracając tym samym uwagę na siebie.
Ale to ją nie obchodziło. W końcu miała okazję wygarnąć
blondynowi co o nim myśli, po tym jak odszedł z wioski i został przestępcą.
Miała głęboko gdzieś, że może zostać zdemaskowana.
I wcale nie zamierzała tak szybko przestawać.
Kiedy opuścił wioskę czerwonowłosa podłamała się. Deidara
był jej najlepszym przyjacielem, a on ją tak bez słowa zostawił.
Po kilku sekundach objął ją i zaczął nieść w jakąś ciemną
uliczkę, żeby nie zwracali na siebie uwagi.
Blondyn nie był jakoś specjalnie napakowany, po prostu
dobrze zbudowany. Miał lekkoatletyczną budowę ciała i był cholernie silny. Czuła
każdy napięty mięsień pod materiałem koszuli.
Czerwonowłosej przeszło przez myśl, że ma boskie ciało i
natychmiast zrugała się za tą uwagę. Przecież ona nie może o nim myśleć w
sposób.
Zaczęła się szamotać i wyrywać, ale on nic sobie z tego
nie robił.
- Co ty odpierdalsz? - warknął na nią, gdy z powrotem odstawił ją na ziemię i przyparł ją do ściany. Był wściekły. Nie musiała na niego patrzeć, żeby to wiedzieć. Znali się odkąd skończyli robić w pieluchy albo jeszcze dłużej.
- Co ty odpierdalsz? - warknął na nią, gdy z powrotem odstawił ją na ziemię i przyparł ją do ściany. Był wściekły. Nie musiała na niego patrzeć, żeby to wiedzieć. Znali się odkąd skończyli robić w pieluchy albo jeszcze dłużej.
- Się, kurwa,
domyśl! - prychnęła jak wściekła kotka i złożyła ręce na piersi.
- Ja pierdole… Nie wierzę, że to mówię, ale Hidan ma
rację. Kobiet nie da się zrozumieć… - mruknął zrezygnowany bardziej do siebie
niż do Hany i odsunął się od niej.
- Odwal się ode mnie, dobra? - warknęła.
Przez chwilę stali w kompletnej ciszy. Dziewczyna unikała
patrzenia w oczy blondynowi, ale on nic sobie z tego nie robił. Oparł się o
przeciwległą ścianę i lustrował ją spojrzeniem.
- Jak mnie rozpoznałeś? - spytała ni stąd ni zowąd, a on
się wrednie uśmiechnął, co zignorowała.
Wygrał.
Wygrał.
Jednak mimo wszystko chciała wiedzieć. Przecież ona też się zmieniła… Może nie
wiele, ale zawsze. Wmawiała sobie.
Hana należała do ludzi, którzy zawsze wyglądają tak samo.
Nienawidziła jak ktoś jej to mówił.
- Tatuaż? - powiedział i uśmiechnął się szerzej, a ona
zarumieniła się. Jak mogła o tym nie pomyśleć? Ledwo pohamowała się od plaśnięcia się ręką w czoło z powodu swojej
głupoty.
- Poza tym niewiele się zmieniłaś… No i jesteś podobna do
ojca... - Hana spojrzała na niego zaskoczona.
- Znasz mojego ojca?
- Ta… Pracuję z nim a Akatsuki - czerwonowłosa nie
skomentowała tego - Nie ma pojęcia czym jest prawdziwa sztuka… - spojrzał na
nią - A ty, co tu robisz?
- Jestem na misji…- mruknęła.
- A no tak! Co tam ciekawego w wiosce?
W wiosce?... No
przecież on nie wie, idiotko. Ogarnij się! Pomyślała.
- Nic specjalnego się nie wydarzyło - skłamała. Nie była
w wiosce od prawie trzech lat. Skąd miała to wiedzieć? Onoki wysłał ją do
Gwardii Zabójców kilka miesięcy po odejściu Deidary z wioski - No, nie wliczając tego, że przyszły Tsuchikage
z niej odszedł - warknęła.
- Życie… - sarknął.
Nie było sensu znowu tego zaczynać. On jest terrorystą i
należy do Akatsuki. To, że zacznie się na niego znowu wydzierać nic nie zmieni.
Westchnęła.Był już późny wieczór, a oni ciągle chodzili po wiosce bez celu. Rozmawiali o wszystkim, co spotkało ich w ciągu tych trzech lat. Oczywiście Hana przemilczała fakt, że należy do Gwardii Zabójców. Właściwie to i tak nie mogła nic powiedzieć. Miała nałożoną pieczęć, która cenzorowała słowa, ale on nie ukrywał przed nią, że należy do Akatsuki.
Rozmawiali jak dawniej, gdy Deidara jeszcze należał do
Iwagakure.
- Chyba nie
zdajesz sobie sprawy z wagi mego artyzmu! Ninjutsu, którym władam stanowi wysublimowaną
kwintesencję sztuki!
- Tak, tak…
Wmawiaj sobie to kłamstwo dalej… - mruknęła jedząc dango. Hana szanowała pojęcie
sztuki według blondyna. Nawet się z nim zgadzała. Przecież muzyka też nie jest
wieczna. Każdy dźwięk trwa tylko krótką chwilę…
Ale lubiła to,
jak się denerwował.
Poza tym, ojciec
chyba ją by zabił, gdyby dowiedział się, że popiera Deidarę.
- Gadasz jak
Sasori… Po czyjej stronie ty w ogóle stoisz? - powiedział oburzony.
- Na pewno nie
po twojej - odpowiedziała spokojnie pokazując mu język.
- Jesteś pieprzonym
ignorantem, który nie rozumie prawdziwej sztuki. Sztuka to eksplozja! Chwila!
Jaki sens ma to co trwa wiecznie? - kłócił się.
- Taki, że te
twoje śmieszne wybuchy będą i znikną, a wieczna sztuka zostanie i będzie
zachwycać swoim pięknem nadal - odezwał się ktoś z tyłu.
- Sasori no
Danna…- mruknął blondyn.
No to, kurwa, pięknie… Mruknęła w myślach czerwonowłosa i odwróciła się w jego kierunku.
- Pan, jak i
pańska córka nie rozumiecie prawdziwego pojęcia sztuki - mocno zaakcentował
słowo „prawdziwego”.
- Chyba nie
mógłbym być z niej bardziej dumny - jego głos miał temperaturę zera absolutnego
i jeszcze ani razu nie spojrzał na czerwonowłosą. Z tego powodu dziewczyna nie
wiedziała czy był to komplement czy wręcz przeciwnie.
Deidara zaczął
się kłócić, bo przecież nie mógł nie podnieść rękawicy rzuconej mu w twarz.
Hana spojrzała na Sasoriego i z przykrością stwierdziła,
że wyglądają niemal identycznie. Te same czerwone włosy, orzechowe oczy, nos,
policzki, usta… Cały swój wygląd zewnętrzny odziedziczyła po nim. Nie narzekała
na to, lubiła swoje oblicze i nie chciała być kolejną szatynką o brązowych
oczach.
Najbardziej dobijało ją to, że Sasori wyglądał tak młodo.
Był jej ojcem, do cholery!
Wiedziała co sobie zrobił. Zamienił normalne ciało na
marionetkę i to było straszne.
Przerażał ją.
Jednak razem wyglądali jak rodzeństwo. I to Hana była tą straszą
siostrą.
Jako dziecko nie zwracała na to uwagi. Sasori rzadko
był w domu a jeśli już się pojawiał to na najwyżej kilka dni. Co
prawda w czasie swojej obecności nauczył ją kilku przydatnych rzeczy, ale ona
chciała ojca na cały etat. Chciała mieć normalną rodzinę.
Czasem zastanawiała się dlaczego jej matka nie wydała go, przecież był przestępcą, ale chyba go kochała…
Czerwonowłosa patrząc na Sasoriego zastanawiała się,
kiedy ostatnio był w Iwagakure. Chyba w czasie pogrzebu jej matki…
Nie, dwa lata temu. Gdy uległa wypadkowi.
Śmierć rodzicielki
to było najgorsze co w spotkało w życiu Hanę, ale musiała przyznać, że Sasori
wtedy był przy niej. Co prawda zjawił się w dniu pogrzebu, a na następnego
wyjechał, ale zawsze.
Potem pojawił się w jej życiu na chwilę… Był przez kilka
godzin, a potem znowu sobie poszedł.
Dziewczyna nie wiedziała czy to ją smuci czy było jej z
tego powodu wszystko jedno.
Jednak mimo wszystko dużo mu zawdzięczała… Bardzo dużo.
- Szanuję pana jako artystę, ale uważam, że prawdziwe
piękno jest chwilą - mówił z przekonaniem blondyn.
- Tak, oczywiście. A ja jestem baletnicą - sarknął
podirytowany - Jesteś za młody, żeby to zrozumieć - powiedział tym samym zimnym
tonem co wcześniej.
- No… To ja sobie już pójdę. Było miło i musimy to kiedyś
powtórzyć. Na razie! - powiedziała i odwróciła się na pięcie z zamiarem odejścia.
- Nie! Stój tu! - krzyknął na nią Deidara, aż drygnęła i
wróciła na swoje miejsce. Kątem oka zauważyła jak Sasori go obserwuje.
- Dawno się nie widzieliśmy… - zwrócił się do niej jakby
widział ją pierwszy raz.
- Tak, będzie z dwa lata - powiedziała twardo, a on się
tylko uśmiechnął.
- Muszę już iść... Mam nadzieję, że niedługo się
spotkamy - powiedział tylko i już go nie było.
- Rodzinny typ… - mruknął blondyn, gdy Sasori już był poza
zasięgiem jego głosu.
- Bardzo. Ale wiesz… Życie… - uśmiechnęła się do blondyna,
nawet nie wiedziała czemu a on to odwzajemnił. Po chwili wybuchł.
- Jak mogłaś chcieć mnie z nim zostawić!? - a ona tylko zbyła
go śmiechem.
- Rzadko się zdarza, że to dziewczyna odprowadza faceta
pod drzwi… - mruknął zażenowany blondyn. Było już grubo po północy i stali pod
jego hotelem.
- Jestem za równouprawnieniem - powiedziała wesoło
czerwonowłosa.
- Chcesz sikać na stojąco? - spytał i dostał od niej za to
kuksańca w bok - Tak pytam. Jak chcesz to mogę ci udzielić lekcji… - uśmiechnął
się zachęcająco - Nie wezmę dużo.
- Tak? Nawet po obniżce nie wiem, czy mnie stać na twoje
usługi - podjęła temat.
- Specjalnie dla ciebie. Zniżka ponad pięćdziesiąt
procent, to co bierzesz? Męska decyzja - powiedział, gdy Hana udała
zastanowienie.
- Chyba spasuję i poszukam tańszych ofert - uśmiechnęła
się i kosmyk włosów wyśliznął się z jej koka.
Odgarnęła go niedbałym ruchem ręki, ale on nie dawał za
wygraną i ciągle wpadał jej w oczy. Chciała ponowić atak na niesforny kosmyk,
ale Deidara ją wyprzedził i założył go za ucho.
Ich spojrzenia skrzyżowały się i Hana już nie widziała
tych wesołych iskierek co sekundę wcześniej. Widziała jego niesamowicie
niebieskie oczy, które patrzyły na nią w skupieniu. Po chwili jego dłoń
znalazła się na jej policzku, a blondyn powoli zmniejszał odległość między
nimi. Gdy jego twarz znalazła się kilka centymetrów od jej ust, mruknął coś
czego nie zrozumiała i jednym szybkim ruchem przyciągnął ją do siebie. Czuła
jego ciepłe wargi na swoich. Stała zszokowana, miała pustkę w swojej głowie.
Nie wiedziała co ma zrobić. Zbliżyć się? Odepchnąć?
Ostatecznie po kilku sekundach delikatnie odwzajemniła
pocałunek. Czuła jak blondyn zatapia się w niej głębiej i przyciąga do siebie...
Potem wszystko działo się zbyt szybko, żeby mózg
czerwonowłosej mógł zarejestrować całą sytuację tak jak powinien.
W każdym bądź razie była się w jego pokoju, na jego łóżku…
A on znajdował się nad nią.
Zimne dłonie błądziły po jej ciele, wywołując przyjemne
dreszcze. Hana wplotła palce w jego włosy i przyciągała bliżej.
Szybkim ruchem zdjął z niej koszulkę i rzucił gdzieś w kąt pokoju. Zaczął całować szyję i dekolt zostawiając gdzie nie gdzie ślady po pocałunkach. Nie została mu dłużna i powoli zaczęła rozpinać guziki koszuli dotykając jego nagiej skóry. Zamruczał zadowolony i zabrał się za jej czarny stanik…
Gdy Hana obudziła się rano, blondyn ciągle spał obejmując czerwonowłosą. Czuła przyjemne ciepło w miejscach gdzie jej ciało stykało się z nim.
Szybkim ruchem zdjął z niej koszulkę i rzucił gdzieś w kąt pokoju. Zaczął całować szyję i dekolt zostawiając gdzie nie gdzie ślady po pocałunkach. Nie została mu dłużna i powoli zaczęła rozpinać guziki koszuli dotykając jego nagiej skóry. Zamruczał zadowolony i zabrał się za jej czarny stanik…
Gdy Hana obudziła się rano, blondyn ciągle spał obejmując czerwonowłosą. Czuła przyjemne ciepło w miejscach gdzie jej ciało stykało się z nim.
Delikatnie wygrzebała się z łóżka, żeby go nie obudzić. Zaczęła
zbierać swoją czarną bieliznę rozrzuconą po pokoju i poszła do łazienki wziąć
prysznic.
Zimna woda rozbudziła czerwonowłosą, która zaczęła się
zastanawiać nad tym co zrobiła zeszłej nocy. Złamała swoją podstawową zasadę: "Nigdy nie idzie się do łóżka z kumplem. Nawet jeśli wygląda jak model z okładki męskiego playboya."
Ostatecznie stwierdziła, że to wszystko wina Deidary i… poczuła
się lepiej.
Kiedy wyszła z łazienki świeża i pachnąca zaczęła szukać swoich pozostałych ubrań, co nie było wcale
takie łatwe. W pokoju chłopaka panował straszny bałagan, żeby nie powiedzieć
burdel. Dziewczyna zwaliła to na to, że Deidara był artystą i potrzebował
przebywania w „artystycznym nieładzie”.
Po kilku minutach usłyszała jakiś pomruk, gdy zakładała swoje spodnie.
Odwróciła się w kierunku łóżka i zobaczyła, że blondyn zamiast spać patrzy na nią.
- Eee… Cześć… Długo już nie śpisz? - spytała zapinając
guzik dżinsów i przeklinając siebie w duchu, że tak zaczęła rozmowę.
Mogłaś się bardziej
wysilić…
- Nie, dopiero się obudziłem… - mruknął ziewając - Jak ci
się spało?
- Krótko… - szepnęła i zaczęła się nerwowo rozglądać za
swoją koszulką. Nie czuła się komfortowo stojąc półnaga przed blondynem.
W nocy jakoś nie
miałaś oporów. Przeszło jej przez myśl i się zarumieniła.
- Tego szukasz? - spytał rozbawiony i podniósł biały
materiał z podłogi.
- Ta… Dzięki… - mruknęła i chciała wziąć od niego
koszulkę, ale on na to nie pozwolił.
Złapał ją za nadgarstek i pociągnął na łóżko. Ułożył się
wygodnie nad nią i bezceremonialnie pocałował. Znowu czuła na sobie te ciepłe
usta. Mimowolnie ucieszyła się, że znowu jej dotyka.
Zaczęła słyszeć jak te pojebane motylki w jej brzuchu
szykują się do lotu.
Po chwili oderwała się od blondyna wywołując jego pomruk
dezaprobaty.
- Muszę już iść… - szepnęła tak cicho, że ledwo ją
usłyszał.
Jakoś wyszła z łóżka i zaczęła zakładać koszulkę, a on
przewrócił się z jękiem na plecy.
- Nienawidzę cię… - mruknął patrząc w sufit.
- Dobrze wiedzieć - warknęła
groźnie. Przed chwilą ją całował a teraz mówi, że nienawidzi jej. Zawsze wiedziała, że w relacji z nim łatwo można się pogubić, ale to już lekka przesada. Blondyn spojrzał na nią.
- Nie wiem dlaczego. Po prostu…- westchnął i znowu patrzył na
sufit.
Hana stała z utkwionym spojrzeniem w Deidarę
zastanawiając się o co mu chodzi.
- Artyści…- westchnęła cicho. Nie wiedziała czy ją
usłyszał, w każdym bądź razie już się nie odezwał.
Odwróciła się i wyszła zostawiając blondyna samego.
~*~
Dziękuję za przeczytanie, bo rozdział jest... długi.
Na początku to miały być dwa oddzielne posty, ale stwierdziłam, że to bez sensu i połączyłam je w jeden :)
Jeśli ktoś to czyta, to proszę o komentarz. To nic nie kosztuje, a motywuje do dalszej pracy. Z góry dziękuję :)
Na początku to miały być dwa oddzielne posty, ale stwierdziłam, że to bez sensu i połączyłam je w jeden :)
Jeśli ktoś to czyta, to proszę o komentarz. To nic nie kosztuje, a motywuje do dalszej pracy. Z góry dziękuję :)
To jest xjbzansixkajdj, tylko jestem lekko zawiedziona, że odbyło się bez opisu całego seksu, no ale nic. Nie każdy jest tak zboczony jak ja... xD kocham Cię i czekam na następny
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńI nie martw się, planuję tu jeszcze sceny łóżkowe, więc... :D
Jeszcze raz dziękuję za komentarz :)
Pozdrawiam :)
:O :O :O Saso ojcem Hany :O :O
OdpowiedzUsuńTo mnie zaskoczyłaś, nie spodziewałam się xD oczywiście po tych wstawkach o tatusiu artyście, otworzyłam buzię - nie powiem, że nie xD fajnie, lubię się czuć zaskoczona i lubię, jak Saso ma jakąś ważną kwestie w opowiadaniu, które czytam ♥ Saso robi się sławny na blogach :D xDD
Dobra, od początku xD Shioko jest bardzo słodka :P jak błagała o te plaże to było takie urocze xD chociaż potrafi myśleć, skoro miała strategie x) no i widać potrzebna jej jakaś opieka skoro byle oblech ją klapie po dupie :/
Och widać, że akatsuki, a przynajmniej jedynie Saso z Deiem są w tym samym mieście, coś chyba mają to samo zadanie , tak czuję xD Dziwne że Hana nie wypytała Dei’a co tu robi itd., ale w sumie… za bardzo się ucieszyła na widok przyjaciela ;) hehe, uwielbiam jak ona mówi „kurwa” xD nie wiem czemu, ale daje jej takiego fajnego tonu gdy się wypowiada, albo tylko ja to tak odczytuje xD oczywiście sztuka ich priorytetem xD a Hana nie chce podpaść tatusiowi jak milo <33 i jeszcze jak jej powiedział, że nie mógłby być z niej bardziej dumny xD hehe, Dei, jesteś na przegranej pozycji :P :P poza tym podobają mi się ich stosunki :) tak, tatuś może sobie być przestępcą, ale Deidara to już nie hehe xD w ogóle ich rozmowy są takie fajne, tacy fajni kumple z nich byli, no ale poszli do łóżka xD nie żebym miała coś przeciwko xD
Chociaż mam, bo mogłaś bardziej opisać ten seks xD z wchodzeniem i wychodzeniem w siebie xD
No i jeszcze się wypowiem na temat ojca Hany, bo naprawdę mnie to zaskoczyło xD ale to… czyli, że… on z Tsunade…? Czy to była taka niby matka? Nie wyobrażam sobie tego paringu… no bo chyba Tsunade jest starsza od Saso o jakieś 10-20 lat .___.no chyba, że zmieniłaś im wiek :P Hana czuje się przy nim jak jego starsza siostra, nie mogłam z tego xDD biedna xD to musi być straszne, jak w dajmy na to sklepie biorą cię za siostrę ojca masakra xD na szczęście ja wyglądam na 18 lat i mi takie coś nie grozi xD
Dobra, tyle ode mnie :D życzę duuużo weny :)
Trzymaj się :*
Naprawdę Cię tym, że Sasori to tatusiek? Kurde, fajnie że mi się udało :)
UsuńI nie. On nie z Tsunade... Szczerze to nawet nie wyobrażam sobie czegoś takiego. No weź, Saso i Tsunade? Matko, nie ma mowy. Zresztą nigdy nie napisałam nic związanego z nią. No, pisałam o matce lekarzu, ale to nie o nią chodzi... Zupełnie nie o nią. :)
Co do Deidary... Hmm... Relacje blondyna i Hany są skomplikowane... Ale będę się starała to jakoś wyjaśnić :)
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ;)
Chyba się zakochałam w twoim blogu...lol!! <3
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że Ci się podoba :)
Usuń