Nigdy nie budziłam się w środku nocy z krzykiem.
Ale dzisiaj było inaczej. Coś poszło nie tak.
Czułam to całą sobą. Moja intuicja podpowiadała, że stało się coś złego…
Okropnie złego.
Byłam cała spocona
i słyszałam jak moje serce uderza o żebra. Ból w czaszce nie pozwalał mi
racjonalnie myśleć. Oddychałam ciężko czując jak rośnie moje przerażenie,
którego nie mogłam opanować. Po kilku minutach, które dla mnie trwały całą
wieczność, mój oddech wyrównał się, a w żyłach zamiast strachu poczułam
przypływ adrenaliny. Tak silny, że aż ręce mi się od niej trzęsły. Dzięki
temu moje zmysły wyostrzyły się, słyszałam każdy najcichszy dźwięk.
Po kolejnych
minutach czekania, sama nie wiedząc na co, postanowiłam opuścić swoje bezpieczne łóżko, które zdawało
się chronić mnie przed złem tego świata.
Pod stopami
poczułam zimną podłogę, która groźnie zaskrzypiała pod moim ciężarem.
Skrzywiałam się, ale dzielnie podążyłam do drzwi. Ostrożnie nacisnęłam klamkę i
wychyliłam się, ale nie zobaczyłam nic co by mnie zdziwiło. Poczułam dziwne
uczucie zawodu. Sama nie wiem co chciałam tam zobaczyć... Wszystko było na
swoim miejscu otoczone ciemnością nocy.
W tym momencie moja
wyobraźnia wymknęła się spod kontroli, a cała odwaga poszła się pieprzyć. Mój
umysł stworzył obrazy tego co może się chować w mroku. Znowu obleciał lęk mnie,
o wiele silniejszy niż przedtem.
Nie krzyczałam.
Z moich ust nie
wydobył się żaden dźwięk. Stałam nieruchomo na środku korytarza i bałam się
zrobić kolejny krok naprzód.
Nie pamiętam jak
długo tam byłam, ale kiedy pozbierałam się do kupy ruszyłam do pokoju
naprzeciwko.
Do sypialni mojej
mamy.
Nie było jej.
Pomieszczenie
oświetlał słaby blask księżyca, który wlewał się przez nie zasłonięte okno.
Łóżko nie było pościelone i wyglądało jakby ktoś przed chwilą wstał, ale ono
wyglądało tak zawsze. Moja matka nigdy nie ścieliła łóżka. Twierdziła, że to
tylko strata czasu, a przecież za kilka godzin znowu trzeba będzie iść spać.
Wyszłam z pokoju i
cicho zeszłam na parter. Tam też nikogo nie było. Sprawdziłam godzinę na
zegarze, który wisiał w przedpokoju. Wskazywał trzecią rano.
Moja rodzicielka
pracuje jako lekarz w szpitalu. Dwa razy w tygodniu ma nocne zmiany, ale one
trwają do drugiej w nocy, a jej nie było…
Usiadłam na kanapie
w salonie i podciągnęłam kolana pod brodę. Nie martwiłam się o nią. Była silna.
Silniejsza niż można sobie wyobrazić. Zawsze dawała sobie radę w każdej
sytuacji. Nawet kiedy klan się od nas odwrócił.
Jednak mimo
wszystko, czułam niepewność.
Tak długo
zastanawiałam się gdzie ona może być, że nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
Rano, około
szóstej, obudził mnie dzwonek do drzwi. Wstałam i pobiegłam otworzyć.
Byłam pewna, że to
mama, która musiała wziąć całonocną zmianę, ale zapomniała mi o tym powiedzieć.
I, że nie wzięła kluczy, chociaż nigdy o nich nie zapomina.
Gdy w drzwiach stał
dobrze zbudowany mężczyzna, zamiast mojej matki myślałam, że popłaczę się z
rozczarowania. Poczułam jak napełnia mnie strach o mamę, choć nigdy wcześniej
mi się to nie zdarzyło .
Mężczyzna był shinobim
z mojej wioski i wyglądał jakby właśnie skończył jakąś okropną misję. Był cały
brudny i posiniaczony. Na lewym ramieniu miał głęboką ranę, z której płynęła
stróżka krwi. Klęknął przede mną i spojrzał mi w oczy. Prawą dłoń położył
na mojej głowie i przez chwilę ze smutkiem przyglądał mi się. Potem powiedział słowa,
których nigdy nie zapomnę: „Przykro mi, mała. Twoja matka nie żyje. Zabił ją
jeden z tych skurwieli, Uchiha”.
Kiedy moja matka
zginęła miałam dwanaście lat…
Nazywam się Hanatara Hasuno i jestem reprezentantem Kraju Ziemi w Gwardii Zabójców.
Boże, jak ja dawno nie czytałam nic związanego z Naruto. Jednak tęsknię, strasznie.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam, a teraz napiszę co nieco. Zacznę od stylu.
Przyjemny, bardzo sprawnie się czyta, jednak wkrada Ci się wiele potocznych słów. Wiem, jak to u mnie było na początku - narracja pierwszoosobowa ma to do siebie, że człowiek się po prostu zapomina. W każdym razie nie przeszkadza to w czytaniu. Oczywiście, jak to ja, zwracam uwagę na przekleństwa. Czasami wkradną się także u mnie, ale nie jestem zwolenniczką, dlatego prosiłabym Cię, abyś ograniczała tego typu wyrazy, na ile to jest możliwe. Po prostu wtedy opowiadanie jest... przyjemniejsze ;)
Początek prologu dość emocjonalny, wręcz można poczuć tą aurę. Dopiero jakoś w połowie straciłam ten nastrój. Szkoda, że nie utrzymałaś go w całym prologu, bo jak później zauważyłam - wraca on w końcówce.
Błędów nie szukam, sama popełniam ich miliony, dlatego nie jestem dobrą osobą, by robić za korektę. W każdym razie nic mi się w oczy nie rzuciło.
Cóż... Na razie czekam na resztę, ponieważ ciężko ocenić opowiadanie po prologu. Widzę, że mój kochany klan Uchiha będzie u Ciebie odgrywał jedną z głównych ról, z czego bardzo, ale to bardzo się cieszę.
Nie mogę powiedzieć nie - zainteresowałaś mnie.
Dużo weny~
szkola-liscia.blogspot.com
To mój pierwszy komentarz :) Dziękuję i przepraszam, że tak późno się odzywam, ale tak wyszło... No, w każdym bądź razie jeszcze raz dziękuję za komentarz :)
UsuńCo do przekleństw, one będą pojawiały się... często. Chcę w ten sposób pokazać osobowość głównej bohaterki. To jest mój pierwszy poważny blog, więc oczywiście będę popełniać masę błędów, ale będę się starać, żeby było ich jak najmniej :)
Pozdrawiam :)